Andemus - 2015-03-17 22:40

- POWRÓT DO DOMU -



Okolice Fassenbergu
Miało się ku wieczorowi, jesienne dni robiły się coraz krótsze i zmierzch zbliżał się wielkimi krokami. Podzwanianie końskich uprzęży zbliżało się powoli do skrytego za drzewami zakrętu drogi. Błoto na rozmiękłym trakcie wsysało końskie kopyta niczym bagnisko. Niewielka grupa jeźdźców wyglądała na zdrożonych, owinięci w płaszcze siedzieli przygarbieni w siodłach. Wiedzieli jednak, że jeszcze godzina i ich trud skończy się. Niedaleko na rozdrożu stała karczma, tam znajdą jadło i odpoczynek.
Do jucznych koni poza zwykłymi rzeczami i towarami mieli przytroczony wór ze zbroją. W jej posiadanie weszli przypadkiem. Na trakcie z Rutten do Calden natknęli się na obleganą przez zbójców karawanę kupiecką. Jakież było ich zdziwienie gdy po wszystkim w osobie rycerza, który przechylił szalę zwycięstwa na ich stronę rozpoznali swego sąsiada, Ottona Vetengerga. Niestety Vetenberg odniósł śmiertelną ranę, ale jego oblicze rozjaśniło się na widok znajomych twarzy. W ostatnich słowach poprosił by oddali jego zbroję i broń synowi, Klausowi. Tylko na nich mógł liczyć, jako że giermek i pachołkowie polegli w boju. Gdy tylko się zgodzili wyzionął ducha. I tak zbroja, topór i korbacz znalazły się w ich posiadaniu. Miecza nie odnaleźli, zapodział się gdzieś podczas walki. Albo jakiś skurwysyn go po prostu ukradł.

Ziemie Vetengergów zaczynały się tuż za karczmą. Jeśli pospieszyli by konie zamiast popasać w karczmie zdążyliby dotrzeć do dworu zanim by zapadł zmrok. Ale teraz co innego zaprzątnęło im głowy. Konie parskając zaparły się kopytami i nie chciały dalej iść. Dłonie same sięgnęły do broni. Ale nic nie zakłóciło leśnej ciszy. Dźgnięte ostrogami konie z ociąganiem minęły zakręt.

Oczom podróżnych ukazał się widok niczym z kramu rzeźnika. Drogę w poprzek przegradzało zwalone drzewo. Tuż przed nim leżał zarżnięty koń. Na burcie leżał przewrócony wóz. Rozsypane w około sakwy po rozdzierano, a skrzynie rozbito najwyraźniej szukając kosztowności. Solidne na oko ubrania walały się po drodze, wdeptane w krwawe błoto. Pierwszego trupa prawie przeoczyli, leżał przywalony truchłem konia. Cios rozpłatał mu twarz. Drugi za wozem, solidnej postury mężczyzna, poznaczony licznymi ranami. Dopiero podstępny cios w plecy powalił go na ziemię. W garści wciąż ściskał poszczerbiony topór. Ostatni trup, chłopak jeszcze, najwyraźniej uciekał w las. Śmierć dosięgła go przy pierwszym drzewie.

Ciała były świeże, najwyżej z przed godziny...

Andemus - 2015-05-04 18:11

Ludwig wstrzymał konia. Chociaż instynkt nakazywał uciekać, opanował to uczucie. Dzięki wieloletniemu doświadczeniu wiedział, że jest to równie niebezpiecznie, jak zostanie w tym miejscu. Poza tym nie był sam. Nie mógł zostawić towarzyszy. Nie schodził też z konia, czekał na jakąś reakcję ze strony Sigriza lub Erwina. W takich nagłych przypadkach, miał już do nich większe zaufanie, niż do siebie.

Wykorzystał tą chwilę i postanowił ukradkiem rozejrzeć się po najbliższych zakamarkach. Wiedział, że przyglądanie się teraz trupom, nie miało sensu. Nie miał ochoty do nich dołączyć. Krzaki, drzewa, wyginały swe łodygi delikatnie na wietrze. Chociaż zmierzch się dopiero zaczynał, cienie stawały się bardziej mroczne niż dotychczas. A może, to była tylko jego chora wyobraźnia.

Skup się głupcze – pomyślał. W odpowiedzi, jego ręka silniej zacisnęła się na rękojeści miecza. Nigdy nie miał ochoty walczyć. Ale teraz, kiedy byli tak niedaleko wyznaczonego celu, szkoda by było.

Sentymenty minęły tak szybko jak się pojawiły. Tak samo, jak zmęczenie i zimno, gdy wstrzymywał konia. W takich sytuacjach potrafił przyjąć nagłe zobojętnienie. Czasami w wolnej chwili zastanawiał się, kiedy się tego wyuczył. Czy był to wynik tego, co widział w swoim życiu, czy owoc nauk, jakie pobierał w Kolegium.

Dch_Jos - 2015-05-04 18:39

- Zatrzymać się wszyscy! - ryknął Sigriz. Tak jakby cała ta sytuacja nie była już sama w sobie problemem. Zręcznym ruchem nałożył tarczę która do tej pory spoczywała na jego plecach. Wojskowy dryl pozwolił na zimną kalkulację. Omiótł wzrokiem trakt po którym podążali i zastanawiał czy "rabusie" byli aż tak zagonieni że może zapomnieli o zatarciu śladów.

- Erwinie, Ludwigu.. Powinniśmy zobaczyć czy nie ma żadnych śladów. Wątpię że ktokolwiek to zrobił będzie chciał natychmiast kontynuować swoją grabież aczkolwiek jesteśmy już blisko naszych ziem. Oznacza to że względny spokój został właśnie zachwiany... -

Najpierw Otton Vetengerg  a teraz Ci biedacy. Jeżeli względy bezpieczeństwa będą tego wymagały, trzeba będzie sięgnąć po najemników aby chronic transporty... - Erwin nie będzie zadowolony podczas podliczania zysków - pomyślał i splunął na trakt.

Powoli zaczął patrzeć na ślady które pozostawili zarówno "rabusie jak i nieszczęśnicy. Szukał wzkazówek a może informacji że potencjalne zagrożenie oddaliło się od ich ziem.

Hakon - 2015-05-05 10:44

Erwin zatrzymał konia przy Ludwigu kiedy usłyszał donośny i stanowczy, wręcz rozkazujący głos Sigriza. Rozejrzał się czujnie po okolicy. Drzewa naturalnie się kołysały krzaki nieruchome nie ukrywały raczej nikogo czy niczego. Wrony podchodzące do ciał stanęły i odleciały z krakaniem na widok schodzącego i przeglądającego pobojowisko Sigriza. Słońce prześwitywało przez parasol drzew dając wrażenie tańczących cieni.

Szlachcic ozwał się po młodym wojaku:
-Ślady śladami, ale te napaści kierują się w kierunku naszych włości przyjaciele. - Zaniepokojony popatrzył na dalszą część traktu.
Erwin zsiadł z konia i zaczął przyglądać się zwłokom. Czy te rany są zadane normalną bronią, czy może widać rodzaj broni, które zadały obrażenia. Może jakiś kawałek uszkodzonego oręża lub coś podobnego ujrzy.
-Sigrize. Jak z tymi śladami? Sprawdź czy są ludzkie czy może jakiś maruderów lub innego ścierwa i proponuję czym prędzej udać się ku domowi.
Erwin zbadał zwłoki ofiar, czy może kogoś pozna lub może to ktoś znaczny i wyczekiwał postanowień kompanów.

Andemus - 2015-05-05 16:35

- Dobrze - zareagował na słowa Sigriza i zszedł z konia.

W tropieniu może nie był orłem, ale mógł się teraz spokojnie przyjrzeć pobojowisku. Kierunek w jakim jechali! - to chciał ustalić na początku. Chciał jeszcze zerknąć, czy wśród ofiar nie ma nikogo znajomego. Jednak Erwin wyręczył go z tej 'przyjemności'. Odetchnął z ulgą. Zamiast tego, zbliżył się do pozostałości wozu i towaru, jaki wiozły ofiary.

Jego dłoń nadal opierała się na rękojeści miecza. Był skupiony i gotowy na jej szybkie dobycie.

Mike - 2015-05-06 00:03

Sigriz badał ślady, na miejscu walki wiele wyczytać nie zdołałał. Wszystko było zbyt zadeptane, ale okrążywszy miejsce zdarzenia odkrył ślady prowadzące mniej więcej na południe. Prawdopodobnie między wzgórza, zdarzały się tam kamieniste tereny więc ślad można było łatwiej zgubić, choć dobry tropiciel miałby szanse odnaleźć trop.

Erwin pochylił się nad zwłokami. Ciała nosiły ślady ran ciętych i kłutych. Najprawdopodbniej od miecza. Tylko uciekający chłopak zginał od ciśniętego ze śmiertelna precyzją toporka.
Odwrócił zwłoki, ale twarze były mu obce.

Ludwig przejrzał resztki wiezionych rzeczy. Oprócz porządnych, choć częściowo znoszonych ubrań znalazł porwaną i wdeptaną w błoto księgę. Podniósł ja i strzepnął brązową breję, ale nie wiele pomogło, przetarł dłonią. Z użytego języka wywnioskował, iż był to jakiś traktat medyczny. Szperał dalej, jedna skrzynia zawierała miazgę czegoś co kiedyś było tykwami z niekreślona teraz zawartością. Wzięte wcześniej za chwasty uschnięte rośliny leżące tu i tam, mogły być ziołami.

Hakon - 2015-05-06 11:33

-Ciężko stwierdzić kto atakował i z jakiego powodu. Ludzi tych nie kojarzę.- Ze smutkiem stwierdził Erwin. Podniósł głowę i popatrzył w stronę wzgórz, w kierunku których Sigriz uważał, że udali się napastnicy.
-Myślę, że jak najszybciej udajmy się do zajazdu i wyślijmy ludzi by to uprzątnęli.- Erwin popatrzył na Sigriza, który zazwyczaj miał gorącą głowę i pewnie chciałby ruszyć tropem.
-Dowiedzmy się wśród miejscowych czy aby nie kręcili się tu jacyś maruderzy czy inni i obowiązkowo ostrzeżmy ludzi by uważali na siebie.- Erwin wstał znad zwłok chłopaka i zauważył myślącego nad jakąś książka Ludwiga.
-Coś ciekawego znalazłeś Ludwigu?- Mówiąc to zbliżył się, trzymając za uzdę konia do przyjaciela. zerkał na pobojowisko, krzaki i oddalone wzgórza z prawicą opartą na szpadzie.

Andemus - 2015-05-07 21:46

Słowa Erwina wytrąciły go ze skupienia. Zerknął na niego, po czym ponownie zaczął przyglądać się książce. Lub raczej temu, co z niej zostało.

- myślę, że nic specjalnego - rzekł - ale to jeszcze sprawdzę w dogodnej chwili - po czym strząsnął, ile mógł błota i schował przedmiot do podróżnej torby.

Ponownie spojrzał na Erwina.
- zapiski wskazują, że mógł być medykiem... ewentualnie farmaceutą... na to mógłby wskazywać potencjalny towar i jakość ubioru - przerwał i uśmiechnął się - jak również tym, który na takiego chce wyglądać, aby coś sprzedać. Był trudny okres, ludzie parali się różnych sposobów, aby nieco wydusić grosza z miejskiej i wiejskiej społeczności.

- przeszukiwałeś ich już Erwinie? - nie patrzył, kiedy spoglądał kim są ofiary - możliwe, że mają jakieś papiery, lub co innego.

Hakon - 2015-05-08 09:33

Erwinowi niezbyt podobała się myśl przeszukiwania, ale w swoim życiu, na wojnie i podczas obrony Middenheim widział bardziej przerażające widoki. Schylił się ponownie do Chłopaka i przeszukał ciało. Następnie udał się i sprawdził zawartość kieszenie itp. pozostałych zwłok. Upewnił się też czy posiadają jakieś kosztowności i czy je mieli zawczasu. Np. ślad po pierścieniach naszyjnikach itp.
Erwin chciał się upewnić czy napad był rabunkowy czy może inny jakiś cel przyświecał napastnikom.

Andemus - 2015-05-09 18:57

Ludwig patrzył teraz w kierunku wozu. Był wywrócony, ale raczej nadal pozostawał na chodzie.

- nie chcę nic narzucać - przerwał na chwilę i spojrzał na Sigriza - ale może przewieziemy ciała do karczmy? Tam możemy zebrać grupę pościgową i ruszyć śladem zabójców. O wyczekiwanym ciepłym posiłku już zapomniał. Miał tylko nadzieję, że nie pozostawią tych nieszczęśliwych na drodze. Wilków w tej okolicy nie brakowało.

Dch_Jos - 2015-05-10 14:16

Sigriz słuchając towarzyszy jednocześnie zastanawiał się co będzie dobrym rozwiazaniem. Pościg nawet bo przewiezieniu ciał do karczmy wydawał się czymś ryzykownym. Znał pobieżnie te tereny i wiedział że bez dobrego tropiciela mogą bo prostu błądzić po omacku.

- Erwin nie wiem czy zostawianie tych ciał przy drodze na pastwę zwierząt jest dobrym pomysłem. Ludwig ma rację. Proponuję sciągnąć płachtę i związać ją na dwóch żerdziach z resztek wozu. Na tym przeciągniemy zwłoki tych biedaków do karczmy. Jeżeli wóz jednak nadaje się do jazdy to możemy spróbować go postawić na koła -

Zszedł z konia aby ocenić czy w razie uszkodzenia wozu znajdzie odpowiednie materiały.

- Co do pościgu to najpierw znajdzmy kogoś kto trochę lepiej orientuje się w terenie niż my. Z tego co pamiętam my zawsze trzymaliśmy się traktów a jeśli dopadną nas nieprzygotowanych to wystrzelają nas jak kaczki. Dodatkowym problemem jest bagaż jaki wieziemy dla Klausa....-

Tak jak Erwin przewidział, Sigriz najchętniej ruszyłby w pościg ale od czasów jego młodzieńczej  porywczości zbyt częstwo widział jakie konsekwencje niosło "gorącogłowie".

Andemus - 2015-05-10 20:52

- W takim razie, nie traćmy czasu - ruszył w kierunku wozu, aby pomóc Sigrizowi.

Hakon - 2015-05-11 11:38

Erwin wstał i przywiązawszy konia do drzewa ruszył powoli, nadal czujny na pomoc Sigrizowi i Ludwigowi. Broń była na swoim miejscu stwierdził sprawdzając to rękoma.
-No to spróbujmy coś zrobić z tego wraku.- Powiedział z grymasem niezadowolenia pomyślawszy  o dalszej drodze w smrodzie ciał.

Mike - 2015-05-12 00:18

Wóz okazał się z grubsza sprawny, ale musieli się zdrowo napocić by go postawić na koła. Udało się dopiero z pomocą konia. Tylko tylne koło trochę było przekrzywione. bez naprawy długo nie wytrzyma, ale jeśli obciążenie nie będzie zbyt dużo powinno dać radę. Załadowali ciała i przykryli je resztami ubłoconego brezentu ze zniszczonej budy wozu.

Większym problemem było drzewo zagradzające drogę. Tu już musieli zaprząc trzy konie by zwlec je na bok. A niestety z każdą chwilą szarówka robiła się coraz większa. I na dokładkę zaczął siąpić deszcz.

Dalsza droga dłużyła się im niemiłosiernie, wóz grzązł co kilkadziesiąt metrów, a koło chybotało się grożąc urwaniem. W końcu ujrzeli wyłaniającą się z deszczu bryłę karczmy. Zajechali na rozmiękły dziedziniec gdy przez solidne drzwi wyjrzał jakiś drągal w poplamionej kurcie.
- Dajta konie do stajni i choćta do izby Nie ma co na deszczu moknąć.

Andemus - 2015-05-14 20:25

Widok innego człowieka go uspokoił. Chociaż... zdał sobie sprawę, że nie kojarzył tego stajennego. Już szykował podchwytliwe pytanie, gdy się zreflektował. Nie wiedział skąd był taki podejrzliwy. A może to sytuacja sprawiła, że nadal był czujny. Pokręcił głową.

- Mieliśmy nieciekawą przygodę na trakcie. Gdzie znajdziemy Jurgena? - spytał spokojnie i przyglądał się dryblasowi

Mike - 2015-05-14 22:27

- W środku jest. Ale nie wylizie, koń mu nogę przetrącił zeszłego roku i w taki dyszcz strasznie rwie go kulas - odparł zapytany. - Zostajeta na noc? Rozkulbaczyć konie?

Andemus - 2015-05-18 21:15

Ludwig spojrzał na swoich towarzyszy.

- tak, zostaniemy na noc - rzekł i miał nadzieję, że dzisiaj jego towarzysze zaniechają pościgu. Droga do zajazdu, trwała na tyle długo, że zrobiło się niemal zupełnie ciemno. Dalszy pościg wydawał się bezcelowy. Z płonącą pochodnią, czułby się raczej jak zwierzyna, niż myśliwy. Poza tym, był przemoknięty.

- Ciepły kominek, gorący posiłek i grzane wino.. tak, to zdecydowanie to, czego teraz potrzebuję - pomyślał.

Jeśli nieboraków zabiła jakaś zorganizowana grupa, to już ich dziś nie wytropią. Jeśli byli amatorami, to i jutro jest dzień by ich złapać - przytaknął sobie w duchu, taka dedukcja była oczywista.

Zszedł z konia.

Przede wszystkim muszę się rozmówić z Jurgenem - ruszył w kierunku drzwi do zajazdu

Mike - 2015-05-18 23:19

Drągal przeskakując kałuże pobiegł i otworzył wrota stajni.
- Jak na wozie nijakiego żarcia nie macie, to może zostać na podwórzu. Jak mata to zabierzta, bo kuny w tym roku strasznie szkudne - powiedział odbierając konie od podróżnych i przywiązując do drzwi boksów by je najpierw rozsiodłać.
Gości za dużo chyba nie było, bo na dziesięć boksów tylko trzy były zajęte. Z czego pewnie  co najmniej jeden koń należał do karczmarza.

Brnąc przez kałuże weszli na podest koło drzwi, obtupali buciory i weszli. Przywitało ich nagłe milczenie i sześć ciekawskich spojrzeń. Jorgen stał za szynkwasem, w kącie na prawo przy kominku siedziało dwóch czarno odzianych i uzbrojonych mężczyzn. Patrzyli dosyć natarczywie.
W drugim rogu siedział krasnolud i elf. Przy jednym stole. Krasnolud łypał na nich znad kufla piwa. Obok stała oparta o ścianę strzelba o dwóch lufach. Elf... był ogolony na łyso, co upodabniało jego twarz do wilka.  Pociągnął łyk z kubka i zagryzł ogórkiem. O ścianę w zasięgu reki oparty był luk i miecz.
Przy szynkwasie siedział jakiś dziadek. Odziany był jak chłop, w znoszoną kapotę i takież łapcie.

- Witam podróżnych - powiedział Jorgen - siadajcie, miejsca jest dosyć. na początek coś na rozgrzewkę? - wskazał gąsiorek. Najwyraźniej nie rozpoznał swoich sąsiadów.

Hakon - 2015-05-19 10:11

Erwin wszedł i zdjął płaszcz i powiesił na haku na płaszcze. rozejrzał się i patrząc obojętnym wzrokiem na czarno odzianych podszedł do stolika w zasięgu ciepła z kominka. Rozsiadł się pas z rapierem i lewakiem powiesił na oparciu krzesła. Usiadł i poszukał ciekawskich oczu, które by się jemu przyglądały. Lubił walkę wzrokową a w swoim zajeździe często peszył innych tym spojrzeniem i czasami zdarzało się, że zwada gotowa.
-Reiklandzkie grzane i mięsiwa Gospodarzu. - Powiedział spokojnie. Następnie rozsiadł się tak by grzało go ciepło z kominka.
Erwin przyglądał się pozostałym podróżnym czy przypadkiem posiadają coś co może wyglądać na dobro zdobyte rabunkiem lub jeśli zauważą wóz czy jakoś zareagują podejrzanie.

Andemus - 2015-05-19 20:26

Ruszył w kierunku szynkwasu. Poprawił sklejone i zwilżone włosy, zaczesując je ręką do tyłu.

- witaj Jorgenie - uśmiechnął się - ledwie znikniesz na kilka miesięcy i sąsiad cię już nie pozna..

Mówił głośno. Nie było istotne kto go słyszy. A z pewnością, słyszał go każdy.

- gdzież już nogę przekręciłeś? - ton był żartobliwy.

Lubił tego człowieka. Chociaż mógł się wydawać gburowaty, było to tylko pierwsze wrażenie. W przeszłości, kiedy razem z Erwinem i Sigrizem rozpoczynali biznes, Ludwig lubił podjeżdżać do zajazdu sąsiada. Wychodził z założenia, że z osobami z sąsiedztwa należy na ile się da, żyć w zgodzie. I chociaż początkowo, Jorgen był nieufny i traktował go jako rywala, pewne zrządzenia losu wpłynęły na poprawę tych sąsiedzkich stosunków.

Ludwig lubił słuchać tego, co ludzie mówią i co się wokół dzieje. W rozmowach z Jorgenem, również dzielił się informacjami i ewentualnymi poradami. Co ciekawe, większość dowcipów, które sobie opowiadali znali obaj. Najwyraźniej przyjezdni lubili się nimi chwalić w każdym zajeździe. Z innymi podsłuchanymi informacjami, bywało już różnie. Ludzie potrafili wygadywać bardzo ciekawe rzeczy, zwłaszcza jak byli jeszcze zdrowo podpici.

Poza tym wśród przejezdnych, można był spotkać różnej maści persony. Był przypadek, kiedy w zajeździe Jorgena, pojawił się jakiś stary dziwak z przybocznym niziołkiem. Karczmarz poznał tylko imię kurdupla, niejakiego Vido. Ludwig bardzo żałował, że nie spotkała go przyjemność, aby z tym starcem porozmawiać. Z pewnością musiał to być znany w Altdorfie, Zavant Konniger.

Dch_Jos - 2015-05-21 11:00

Ostatni wszedł Sigriz. Wlokąc ze sobą cały rynsztunek który wieźli ze sobą dla Klausa sprawiał wrażenie na zmęczonego całym tym dniem. Nieliczni jednak wiedzieli że grymas jaki malował się na jego twarzy nie był związany ze zmęczeniem. Sigriz od momentu kiedy załadowali zwłoki na wóz myślał o wydarzeniach minionego dnia.

- Czy możliwe że coś łączy obydwa przydrożne napady? Zwykły przypadek czy może kogoś sciągneło tu na stałe bo wyczuł łatwe łupy? - pytania kłębiły się w jego głowie.

Po chwili zawieszenia ruszył w stronę miejsca gdzie usiadł Erwin. Nie miał ochoty na dłuższą rozmowę z Jorgenem przynajmniej do czasu aż nie zje czegoś ciepłego.

- Jorgenie, ciepłej strawy i wina - powiedział nie przekrzykując Ludwiga który zagaił gospodarza rozmową o "dupie maryni" jak to zwykli mówić w Middenheim.

W momencie gdy dosiadł się do siedzącego komfortowo obok kominka Erwina pochylił głowę w jego kierunku i półszeptem zapytał:

- Rozumiem że nie będziemy kopać mogił w tym deszczu ale nie sądzisz że powinniśmy poiformować gospodarza o tym że na wozie w stajni ma zwłoki? -


Po tym usiadł na zydlu i czekając na jedzenie rozglądał się z nudów po karczmie.

Hakon - 2015-05-21 11:43

-Ludwig mam nadzieję wspomni o tym Jorgenowi.- Odpowiedział Erwin Sigrizowi beznamiętnie. Zawsze tak mówił kiedy był skupiony na czymś.
-Popatrz na Tych podróżnych. Nie wydaje mi się żeby tu przybyli w dobrej sprawie.- Nachylił się do Sigriza i szepnął w te słowa.
-Trzeba się popytać czy ktoś nie oczekiwał tych nieszczęśników.- Powiedział już wyprostowany na krześle i bacznie obserwował reakcji gości zajazdu.

Mike - 2015-05-21 13:50

Ledwo zasiedli jeden z czarno odzianych zapytał:
- A skąd to i dokąd droga prowadzi?
- Panie Krauz, toć to…
- zaczął Jorgen, ale czarny przerwał mu gestem.
- Języki mają, tedy sami mogą opowiedzieć. Zajmij się lepiej jadłem i napitkiem dla gości.
Jorgen kuśtykając znikł w kuchennych drzwiach. Po chwili wrócił i zaczął nalewać trunki.
- Raczcie zaspokoić moją ciekawość panowie. Jak słyszeliście zwą mnie Kraus i moim zadaniem jest dbać o spokój duszyczek w tej okolicy.
Kompana nie przedstawił, ale zapewne pomagał mu on w tym szczytnym zadaniu. Obaj wyglądali jakby niejedno przeżyli i widzieli. Nie wyglądali na spiętych czy zdenerwowanych. Choć coś w ich spojrzeniach mogło niepokoić.

Andemus - 2015-05-22 19:33

Uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzał w kierunku nieznajomego, który nazwał siebie Kraus. Spojrzenie Ludwika było karcące. Wyglądał teraz niczym rodzic, który zaraz wyrazi reprymendę dziecku.

- skoro to strażnicy dróg, to dobrze! - pomyślał - tylko co miało znaczyć zachowanie Jorgena?

Nie spoglądał i nie myślał teraz o kompanach. Wiedział, że w razie potrzeby zareagują szybko. Szybciej, niż się może wydawać tym nieznajomym.

- spokój duszyczek? - jakby wypadł z transu - czy ma to związek z napadami w okolicy? Mieliśmy przykrą okazję, napotkać pobojowisko na trakcie. Trzy osoby nie żyją.

Mike - 2015-05-23 00:13

Czarny zmrużył oczy gdy Ludwik zbył jego pytanie.
- Mówiąc o spokoju duszyczek byłem bardzo dosłowny. Napady są przykre, ale nie leżą w kręgu moich zainteresowań. Przynajmniej na razie. A teraz wróćmy do mojego pytania... potem opowiecie o waszym znalezisku.

Hakon - 2015-05-23 14:19

-A kimże jesteście, że martwicie się o spokój duszyczek, tej okolicy?- Wtrącił się Erwin spokojnym, nieakceptującym sprzeciwu głosem, który nauczył się w dzieciństwie jako młody szlachcic.
-Prędzej my powinniśmy się zainteresować waszą obecnością w tych stronach nieznajomi.- Wypowiedziawszy te słowa usiadł normalnie i oparł na dłoni brodę wyczekując co dalej. Zerknął mimochodem na elfa i krasnoluda.

Mike - 2015-05-25 11:46

Czarny zachichotał widząc reakcję Erwina.
- Jako kapłan z moją gębą miałbym małe poważanie u ludzi... - sięgnął pod kaftan i wyciągnął znak Sigmara zawieszony na łańcuszku. - ... dlatego zostałem inkwizytorem. Wpoili nam bardzo brzydki nałóg. Otóż lubimy zadawać pytania, ale jeszcze bardziej lubimy słyszeć na nie odpowiedzi. Ale nie wierzcie w plotki, że zrobimy wszytko by usłyszeć te odpowiedzi... prawda jest taka, że nie wszytko. Jedynie tylko to co konieczne.

Elf i krasnolud, porzucili znudzone miny i bezczelnie przyglądali się przedstawieniu. Popijając od czasu do czasu z kubków i zagryzając.

Hakon - 2015-05-26 09:11

- To zmienia postać rzeczy.- Uśmiechnął się Erwin i wyprostował.
- Ja nazywam się Erwin von Duneberg i wraz z moimi towarzyszami wracamy z Marienburga po negocjacjach handlowych do swoich włości po sąsiedzku.- Mówiąc to wstał i skierował krok ku rozmówcy.
- A co skłoniło świątynię Sigmara by wysłać inkwizycję w te strony?- Podszedł i wyciągnął rękę na przywitanie.
Erwin nie był sympatykiem świątyni Sigmara. Cała jego rodzina i on sam byli wyznawcami przedewszystkim Ulryka. Jego Ojciec i starszy brat byli w zakonie Białego Wilka, który jest zakonem w służbie owego boga. Sam po oblężeniu poprzysiągł, że czyny rodziny nie zaginą i Erwin sam zbuduje legendę rodu na nowo lub będzie kontynuował. Teraz mając przedstawicieli inkwizycji mógł się nadarzyć dobry czas na budowanie swojej chwały i być może legendy. Zwalczanie chaosu było to czym Erwin chciał się zająć i zyskać dzieki temu to co chciał.

Andemus - 2015-05-27 20:41

- no tak - pomyślał - mógł przewidzieć że to jacyś łowcy nagród lub... inkwizytorzy

Ta myśl.. nigdy nie miał z nimi do czynienia, a jednak odczuł dyskomfort ich towarzystwa. Chociaż pracowali w służbie Sigmara i walczyli z chaosem, to jednak każdy czuł do nich dystans. Ich upór, a czasami szaleństwo, potrafiły przestraszyć niejednego człowieka. Z tego co słyszał, jeśli ktoś stał się obiektem ich zainteresowania, nawet jako niewinny, mógł nieprzyjemnie zakończyć swój żywot.

Ludwig jako człowiek uczony, czerpał te informacje nie tylko z plotek, ale i z nauk politycznych pobieranych w kolegium. Wiedział, że obsydianowy edykt, podpisany jeszcze za czasów Magnusa Pobożnego, pozwala im obserwować, aczkolwiek nie naprzykrzać się znawcom magii. Tak cienka granica, zapewne niejednokrotnie bywała już przekroczona. Pamiętał ostrzeżenia, że czarodzieje, którzy złamali postanowienia Imperialnego Dekretu o Magii, mogli być wydaleni z kolegium. Wtedy narażali się jeszcze bardziej na uwagę świętej inkwizycji.
Na szczęście Ludwig nie został wydalony z kolegium, opuścił je z własnej woli dwa lata temu.

Kiedy Erwin się przedstawił, postanowił że również się przedstawi.

- A co skłoniło świątynie Sigmara by wysłać inkwizycję w te strony? - rzekł Erwin.

Ludwig zamarł, a jego słuch wytężył się jeszcze bardziej wyczekując odpowiedzi.

Dch_Jos - 2015-05-29 22:36

Sigriz nie ruszył się nawet z miejsca, nie lubił arogancji. Uważał że wykorzystywanie stanowiska dla własnych pobudek i pycha która temu towarzyszyła powinna być surowo karana. Tacy ludzie wprowadzali porządek tylko tam gdzie panował totalny chaos, w innych miejscach nie wprowadzali paradoksalnie niczego innego jak owego "chaosu" właśnie...

To niewzruszenie na które pozostało na twarzy inkwizytora po tym jak usłyszał o ciałach na drodze mogło sugerować że na nieszczęśników mogło paśc oskarżenie o koligacje z chaosem i w konsekwencji natychmiastowa egzekucja.

Myśli te Sigriz zachował dla siebie bo wiedział że prawo jest niestety po stronie inkwizytorów.

Czekał więc cierpliwie na strawę zarazem słuchając uważnie tego co ma do powiedzenia wysłannik świątynni...

Mike - 2015-06-01 12:17

- A takie tam, drobne sprawy. Nic czego musiałby się bać bogobojny obywatel Imperium. - odparł Inkwizytor z uśmiechem. - Więc wracacie z szerokiego świata? Co tam słychać? Interesy mniemam, że udane?
Jorgen przykuśtykał niosąc jadło i napitki. Postawił przed każdym jego zamówienie i bez słowa wrócił za ladę.
- Tak z ciekawości jeno, bo jurysdykcja nie moja - ciągnął dalej Inkwizytor - opowiedzcie o tych trupach na gościńcu.

Nagle drzwi z hukiem się otworzyły i wtargnął mokry wiatr. I rozległ się okrzyk:
- Zbrodniarze!
Zadziwiające jak szybko broń wskoczyła wszytkom w dłonie. Tylko Jorgen za kontuarem i parobek w drzwiach nie mieli broni. Parobek był blady jak ścian, ciężko powiedzieć co było powodem, to co ujrzał parobek na w stajni czy też wylot krasnoludziej flinty skierowanej na niego.

Wskazał trojkę przybyszy i wymamrotał:
- Trupy na wozie majom.

Andemus - 2015-06-02 18:32

Zgadza się.. - powiedział jakby od niechcenia, nie miał ochoty zwracać na siebie uwagi. Tym bardziej w takim momencie.

zmierzchało już, nie mogliśmy zostawić ciał tych nieszczęśników na trakcie
- jakby wybiegając kolejne pytanie.

Nim ktokolwiek zdążył zareagować,:
- aa skoro płynnie przeszliśmy do tego tematu - spojrzał na parobka - wypadałoby ich pochować

Dch_Jos - 2015-06-03 00:48

- Nie chcemy ani żadnych drapieżników a tym bardziej chorób które legną się na trupiarni. To że nie każdy był w armii i nie zna podstawowych zasad obchodzenia się ze zwłokami to nie znaczy że możesz sobie pozwolić na taką ignorancję - ciągnął spokojnym głosem Sigriz, poniekąd spodziewał się takiej reakcji parobka odkąd tylko wszedł do zajazdu.

- Tak jak szanujemy naszą pracę, nasze ziemie to dbamy o porządek w około. Wybacz że nie zaczeliśmy grzebać ich w tym deszczu gdy jesteśmy zmęczeni po całym dniu podróży - zadrwił.

- Trupy na gościncu... najpierw wypada wpomnieć że to już druga kompania którą zastaliśmy w takim stanie. Pierwszą był zacny rycerz, nasz sąsiad, którego synowi jedziemy przekazać ojcowski rynsztunek jak i smutną wieść. Drugich nieszczęśników natrafiliśmy całkiem niedaleko i wygladało to również na zasadzkę. Udało nam się postawic wóz do pionu, wrzucić nieszczęśników i uciec rzed zmrokiem i deszczem do tego właśnie miejsca. Ot cała Historia. - zwrócił się do Krausa.

- Jako że te zdarzenia mogą zagrażać bezpośrednio naszemu biznesowi czekamy na naszych ludzi którzy trochę lepiej znają się na odnajdywaniu śladów. My niestety wszystko byśmy pozacierali. Może panowie są chętni do pomocy? Cholera wie kto za tym stoi...- skończył swój wywód Sigriz.

Hakon - 2015-06-03 09:19

Erwin jak usłyszał parobka w mgnieniu oka znalazł się przy stole i już stał z rapierem i lewakiem gotowy do walki. Kiedy towarzysze zaczęli wywody schował broń i zajął się przypinaniem pasa, następnie zasiadł i zaczoł jeść posiłek.
-Panowie tu przybyli w jakimś konkretnym celu jak mniemam. Czy ten cel może być powiązany z Waszym przybyciem?- Wtrącił się szlachcic po wypowiedziach przyjaciół.
-My mamy zamiar zapewnić tej okolicy względny spokój jak i naszym ziemiom.- Powiedział unosząc wzrok znad talerza.
-A Wy podróżnicy? Co Was sprowadza w te okolice?- Ozwał się do krasnoluda i elfa.

Mike - 2015-06-04 00:40

- Obejrzyjmy nieboszczyków, Jorgen daj lampę - zadecydował inkwizytor. - Wy dwaj zostaniecie tutaj - wskazał Sirgiza i Erwina. a my dwaj przewietrzymy się - powiedział do Ludwiga. - Żelazo zostaw tutaj, nie będzie ci potrzebne - wskazał od niechcenia na jego miecz.
Gdy Jorgen przyniósł lampę, kazał podać ją Ludwigowi i gestem polecił mu iść pierwszemu.

Tymczasem krasnolud pociągnął z kufla i rzekł:
- A my tu takie tam różne robimy. Ale o szczegółach szkoda gadać, zwłaszcza jak was mogą inkwizytory na przesłuchanie wziąć.
- To przemytnicy i hochsztaplerzy
- odezwał się drugi z inkwizytorów.
- To plotki - wtrącił elf - nikt nas za rękę nie złapał.
- Plotki mówiły, że ktoś złapał... tylko że go do dziś nie znaleźli.
- Borsuk go jakiś czy inny ryś pogonił, do jakiegoś wykrotu wypił i tyle
- krasnolud znowu pociągnął z kufla.


Ludwig z inkwizytorem wyszli w na deszcz.
- Niektórzy mogli by pomyśleć, ze o trupach nic nie powiedzieliście bo zamiarowaliście do jakiś mrocznych rytuałów ich użyć... - zagadnął inkwizytor.

Andemus - 2015-06-04 14:02

Na słowa o zostawieniu broni, nie wiedział jak na początku zareagować. Tym bardziej niepokoiło go, że właśnie z nim chce porozmawiać na osobności. Doszedł jednak do wniosku, że Krauz uznał go za kupca. Z takim łatwiej porozmawiać, aby się czegoś dowiedzieć, niż szlachcicem i jakimś żołnierzem. Tym lepiej dla Ludwiga. Czarny nie był świadomy z kim ma do czynienia i jak przekonujący może być jego rozmówca.

Odpiął pas z bronią i zostawił przy szynkwasie. Opuścili tawernę.

Chłodne powietrze znowu zaczęło szukać zakamarków którymi mogło się przedostać pod ubranie. Deszcz smagany wiatrem atakował to z prawej, to z lewej strony.

- a już zaczynało być przyjemnie - pomyślał i zadrżał, jego ubranie nie zdążyło nawet trochę wyschnąć

- Niektórzy mogli by pomyśleć, ze o trupach nic nie powiedzieliście bo zamiarowaliście do jakiś mrocznych rytuałów ich użyć - usłyszał Ludwig zza pleców i stanął jak wryty w miejscu

- oczywiście - odpowiedział z sarkazmem - to taki nasz zwyczaj, że wracamy na swoje ziemie i wypada wozić trupy po całej okolicy. Będziemy tańczyć wokół nich o powodzenie plonów w następnym roku - odwrócił się w kierunku Krauza - chciałby Pan dołączyć? - widać było że kipi ze złości. Postanowił się w ogóle nie kontrolować, w takim przypadkach musiał się zachowywać jak na zwykłego mieszczucha wypadało.

- a może lepiej niech Pan powie, jaki jest prawdziwy cel tej rozmowy - uspokoił się - czekaliście na nas?

Hakon - 2015-06-06 15:59

Inkwizytor z Ludwigiem wyszli i ozwał się Krasnolud.
-Rozumie.- Odpowiedział szlachcic krasnoludowi. Następnie usiadł do stołu i zaczął kończyć posiłek z Sigrizem.
-A ty człowieku wejdź lub idź do koni a nie wpuszczaj wilgoć do zajazdu.- Burknął do stajennego stojącego jeszcze w drzwiach z miną nietęgą.

Dch_Jos - 2015-06-09 19:36

Sigriz poczuł że cała ta sytuacja zaczyna go irytować. Nie miał ochoty silić się już na uprzejmości. Może to przez zmęczenie a może jeszcze niezaspokojony głód.

- Te! Może TY mi odpowiesz na pytanie bo przestaje mi się podobać że twój kolega Krauz ignoruje to o co my pytamy! - zwrócił się stanowczo do drugiego z inkwizytorów.


- I skąd ta nagła obawa o broń? Pomijając że rozbrojenie Ludwiga zakrawa o żart, czyżby aż tak źle u was z fechtunkiem? - nie potrafił sobie odmówić tej łagodnej docinki podnosząc kącik ust w ironicznym uśmiechu...

Mike - 2015-06-11 22:45

W karczmie
Inkwizytor pognał z kubka, odstawił go i rzekł:
- Krauz jest zbyt uprzejmy, żeby kazać wam spierdalać z pytaniami na drzewo. Od pytania to my tu jesteśmy. I módl się, żebyśmy nie mieli powodu zacząć pytać na poważnie.
Znowu się napił, tymczasem parobek dyskretnie, tuż przy ścianie przemknął do kuchni.
- Ale odpowiem ci, bo mi tez czasem uprzejmość się udziela. Otóż miecza nie kazał brać bo by waszemu kompanowi wadził tylko przy oględzinach ciała.

W stajni
Z stęknięciem Ludwig obrócił trupa. Inkwizytor poświecił i zaczął oglądać rany podśpiewując coś pod nosem. Sądząc po melodii utwór nie miał korzeni w sztuce sakralnej.
- Tak - w końcu powiedział, widząc brak zrozumienia dodał - Czekaliśmy na was. W zasadzie dobre duszyczki szepnęły słówko to tu to tam. I co ty na to panie Ludwiku?

Andemus - 2015-06-12 17:36

Przeczucie. Kilkakrotnie zdarzyło mu się już, że dokładnie wiedział co się wydarzy.

Tym razem było podobnie. Wydźwięk jego imienia tylko spotęgował to wrażenie. Ludwig nie przedstawiał się, a jednak ten inkwizytor dokładnie wiedział z kim rozmawia.

Ci ludzie, co mogą chcieć, do cholery? - pomyślał

Nadal miał nadzieję, że bardziej ich interesuje jakaś wiedza kupiecka, kontakty, chociaż przeczucie i tym razem mówiło co innego. Nie zakładał złych zamiarów, gdyby tak było, nie doszło by w ogóle do tej rozmowy. Bardziej się obawiał, że otrzymają jakąś propozycję, takich których nie wypada odmawiać.

Postanowił grać na zwłokę. Spojrzał w oczy inkwizytorowi i rzekł spokojnym głosem.
- Panie Krauz, jaka potrzeba kieruje do nas urzędników Imperium? Niestety przez dłuższy czas nie było nas na tych ziemiach, co już zapewne Pan wie. Jeśli jednak, będzie potrzebna informacja gdzie w tym czasie przebywaliśmy, możemy o tym porozmawiać w szczegółach kto? kiedy? gdzie? - przerwał na chwilę - oczywiście moglibyśmy o tym podyskutować w środku, przy ciepłym i smacznym posiłku.

Uśmiechnął się.
- mam tylko nadzieję że na czas naszej nieobecności nie zmieniło się jakoś prawo. I teraz inkwizytorzy nie ścigają poczciwych kupców za podatki w okolicy?

Hakon - 2015-06-13 21:32

Erwin słuchał z lekką irytacją rozmowy przyjaciela z drugim inkwizytorem. Wiedział, że złe i chaos wszędzie się mogą gnieździć. Rozumiał zatem obawy Imperialnych wysłanników.
Zakończył posiłek i popił kubkiem piwa.
-W jaką stronę podążacie?- Spytał inkwizytora Erwin.
-My z rana udajemy się do siebie. Macie jakieś plany co do tej okolicy, czy raczej przechodzicie tędy?- Zakończył posiłek i przesunął się bliżej ognia by było cieplej.

Mike - 2015-06-15 00:19

W stajni
- Bez obaw, nie ścigamy poczciwych kupców. - Opuścił koszule ostatniego oglądanego trupa i uśmiechnął się do Ludwiga- Skończyliśmy.
Gestem wskazał drzwi stajni.
- Nie ma potrzeby w takie detale wchodzić... wiem co trzeba. - poklepał Ludwiga po ramieniu - Później przyjdzie czas na rozmowy o przeszłości. Tej nieodległej jak i tej wcześniejszej.

W karczmie
Inkwizytor nie odpowiedział. Patrzył tylko w milczeniu bawiąc się kubkiem. Nie dane było się przekonać czy myślał nad odpowiedzią, czy tez nie uznał za stosowne odpowiadać. Drzwi otworzyły się i wszedł Ludwig a tuz za nim Inkwizytor. Skinął lekko słowa swojemu kompanowi i usiadł bez słowa przy stole. Napił się po czym przywołał gestem Jorgena.
- Pochowajcie rano zabitych. I dajcie znać komu trzeba.
- Życzą panowie coś jeszcze? Późna pora już...
- Nie, nie mamy już życzeń.
- odpal inkwizytor.
- Dla nas jeszcze dzban - wtrącił się krasnolud.
- A panowie?

Andemus - 2015-06-15 18:53

Zaniemówił. Liczył, ze rozmowa z inkwizytorem będzie koniecznością, a w dniu następnym tylko niemiłym wspomnieniem. Niestety się pomylił.

W drodze do karczmy milczał, kłębiły się w nim myśli i był jakby nieobecny.

W głównej izbie było przyjemnie sucho i ciepło. Kiedy zabierał broń z szynkwasu, zamienił dwa słowa z Jorgenem i poprosił o ciepły posiłek. Następnie  rzucił do Erwina, że jest znużony i położył się w części sypialnej izby. Taki opis był dość mocno przesadzony, rozrzucone w kącie sienniki stanowiły jedyne meble z wyposażenia.

Hakon - 2015-06-16 09:55

Erwin po zakończonej kolacji i wygrzaniu się skinął na Sigriza i jak Ludwig ruszył na spoczynek.
-Spokojnej nocy Jurgen i Wam.- Rzekł na odchodne do obecnych i udał się w ślad za Ludwigiem.
Nie myślał o tutejszych. Wiedział, że jak zajedzie do siebie będzie mógł wreszcie się zrelaksować. Tu przy obecności Inkwizycji nie liczył na spokój ducha podczas snu. Nie wspominając o elfie i krasnoludzie.
Erwin zamierzał mieć oko na tą dwójkę nie ludzi. Przed położeniem się zadbał o swój dobytek i pieniądze, które poukrywał przy sobie.

Mike - 2015-06-19 14:10

Ranek nadszedł trochę zbyt szybko. Ale spać się już nie godziło, przez brudne okienko do izby wpadało mętne światło. Zza uchylonych drzwi dochodziła rozmowa, zerknięcie przez okno pozwoliło stwierdzić, że to krasnolud z elfem stoją na ganku i leją.
- … a na co ci oni? - spytał elf.
- Miejescowe som i bogate chyba. I inkwizytory chyba ich poniechali.
- A jak chcą tylko żeby doprowadzili ich do reszty kamratów?
- Zawsze wszystko na czarno widzisz. Może łoni niewinni som.
- Winni nie winni. Jak cię inkwizytory skończą badać to tobie za jedno będzie. A i nawet litościwiej pchnąć sztyletem a truchło spalić.
- Dobra, kończym bo idom czarni
- rzekł krasnolud i odgłos lania ucichł.
- Powitać panów inkwizytorów - zawołał krasnolud - a nie szkoda tak zdrowia na to mycie. Lodowata woda przecie. Jajca się kurczom od tego.
- Moim jajcom nic nie będzie
- warknął Krauz zakładając koszulę i kryjąc przed wzrokiem postronnych wytatuowane znaki na ramionach i piersiach. A zapewne także na plecach. - Nawet skurczone mogły by dziewkę spłoszyć.
- To i nie dziwota
- ciągnął krasnolud - wszak inkwizytorzy zgrozę budzą…
- Wolę określenie szacunek
- wtrącił drugi inkwizytor.
- Na to trzeba zasłużyć - mruknął elf, ale na tyle głośno że go słyszano.
- Na strach też…
- Nie wątpię, że mieliście w tym swój udział.

- O, to i panowie wstali, zaraz jajka z chlebem podam, ogarnijta się a ja zaraz przygotuje wszytko - zawołał Jorgen wchodząc do głównej izby z tacą.
Chwile później nieludy i inkwizytorze weszli do sali. Jedni i drudzy zasiedli na swoich miejscach, a karczmarz podał jedzenie. Najpierw rzecz jasna inkwizytorom.
Parę chwil potem i trójka podróżnych dostała swoje porcje.
Krauz skończył jeść, odsunął talerz i przepłukał usta piwem.
- Możecie jechać wedle woli - powiedział do Ludwiga i jego dwóch towarzyszy. - Pewnie straż drogowa zechce z wami gadać, ale to się pofatygują do was. Czekać na nich tu nie musicie. Jorgen dopilnuje pochówku.

Hakon - 2015-06-20 14:31

Szlachcic obudził się i doszła go rozmowa Elfa i Krasnoluda. Z początku wsłuchał się w nią, ale szybko przerwał nasłuchiwanie Jurgen obwieszczając zbliżające się śniadanie.
Po posiłku i łukach paru dobrego wina, Erwina podziękował gospodarzowi za gościnę, uregulował rachunek i zwrócił się do Inkwizytorów.
-Panowie w którą stronę się udają? Czy mamy się spodziewać Waszej obecności u nas i polecić przygotować kwatery?- Podszedł do stolika Inkwizytorów kończąc wypowiedź.
-A Wy gdzie się udajecie?- Zwrócił się do nieludzi. -Mamy też przygotować się na wasze odwiedziny?- Mówił zwracając tylko głowę do nich.
Następnie Erwin zebrał cały rynsztunek i sprawdził czy nic nie zostało i był gotowy do drogi.
-Jurgen. Za kilka dni będą tu nasi ludzie kierujący się za nami. Mówię o tym byś się przygotował z jadłem, ale niekoniecznie z napitkiem.- Zatrzymał się przy szynkwasie i zagadnął do gospodarza.
-Wolelibyśmy by się nie popili jak świnie i nam problemów nie narobili. A i każ przygotować nasz transport do drogi- Erwin zwrócił się do towarzyszy w oczekiwaniu.

Andemus - 2015-06-20 21:22

Pierwsze blade promienie wybudziły go ze snu. Nie wstawał jeszcze, ale gardłowy ton głosu krasnala nie trudno było pomylić.
- jakby było mało nowych problemów, jeszcze tych dwóch.. - widział, że Erwin również nasłuchiwał rozmowy i był bardzo opanowany.
- Ale w sumie.. w razie potrzebny Erwin i Sigriz bardzo szybko mogą dać im kilka lekcji - uśmiechnął się do siebie
- oczywiście... jeśli zrobią jakiś głupi ruch.

Jego myśli pobiegły gdzie indziej, aż sposępniał. Takie persony jak inkwizytorzy, były nosicielami zmian, ich obecności na pewno nie należy ignorować. Przede wszystkim, Ludwig musi mieć najświeższe informacje co tu się obecnie dzieje. Jurgen nie był skory do rozmów, co znaczyło że muszą pilnie wrócić na swoje ziemie. Rozmowa z ich zarządca, powinna rozjaśnić nieco sytuację. Nienawidził sytuacji, w których czuł się zagubiony, bez informacji, którymi mógł handlować lub wpływać na innych.

- Pięść Sigmara, co tu tak naprawdę robicie? -  zamyślony zaczął jeść podstawione śniadanie

Tak, zdecydowanie sen poprawiał nastrój. Opadło zaskoczenie. Niepokój pozostał. Jednak stan ogólny był znacznie lepszy. Zbliżają się do swoich ziem, a jeśli ktokolwiek od tamtego czasu spróbował to zakwestionować, to gorzko tego pożałuje..

Po posiłku zebrał swój cały ekwipunek i zostawił szylinga Jurgenowi.
Po słowach Erwina do nieludzi, wyszli z karczmy. Słońce przyjemnie grzało.
Szli razem i bez odwracania głowy w stronę Erwina rzekł:
- będziemy szykować paliki czy może najpierw spytamy tamtych o czarnych? - uśmiechnął się

Byli gotowi do drogi.

Hakon - 2015-06-21 20:51

-Ludwigu. Najlepiej ich przepytają czarni. Ale trzeba jakoś ich namówić na to.- Z szelmowskim uśmiechem oznajmił Erwin.
-Można by im powiedzieć, że słyszeliśmy coś o rytułale z jakąś grupą i, że boją się iż zaczniemy ich pytać.- Zerknął przez ramię na karczmę.
-Sigriz. A Ty co o tym myślisz?- Zwrócił się do drugiego towarzysza wchodząc do stajni po konia.

Dch_Jos - 2015-06-24 20:51

Sigriz przez cały poranek był jakby nieobecny. Poranne obmycie pyska i jajecznica pozwoliła mu jednak wrócić do siebie. Podsłuchana rozmowa dała mu do myślenia. Zasada ograniczonego zaufania byłaby tu wskazana, zarówno w stosunku do inkwizytorów jak i elfa z krasnoludem.

Podążając potem za kompanami zwrócił się w stronę Erwina zaraz po tym jak zadał on pytanie.

-Myślę że powinniśmy jak najprędzej wrócić na nasze ziemie. Trzeba sprawdzić czy w wszystko jest po staremu.

Poprawił pas na którym zawieszony był miecz i rzekł:

-Zamierzam poczekać na naszych ludzi, sprawdzić tartak oraz młyn a potem udać się do syna naszego sąsiada donieśc mu o śmierci jego ojca. Oczywiście oddając mu jego dobytek. Najpierw jednak sprawdzmy co u naszego zarządcy... wziął głęboki oddech

-Ostatnie do czego mam chęć to przepatrywanie okolicznych lasów, wciąż mam nadzieję że nie będziemy musieli się tam pałętać, lubię regularną walkę a nie partyzantkę.... westchnął

Hakon - 2015-06-24 23:53

-Zgadzam się z Tobą Sigriz.- Lekko się rozpromienił Erwin
-Jedziemy do domu i sprawdzimy czy wszystko dobrze.- Postanowił szlachcic.
-Jeśli będzie wszystko po staremu, jak powiedziałeś udamy się do sąsiada.- Przytaknął zbrojnemu przyjacielowi.

Erwin także nie przepadał za łażeniem po lesie bez ludzi obeznanych w tym. Poza tym chwałę zdobyć można na otwartym polu a nie po lasach. No chyba, że jest się elfem lub długie lata się podchodzi znaczących wrogów. Taka jednak droga nie doprowadza do rycerskich ostróg.

-Więc jak Ludwigu? Ruszamy do domu jak najprędzej?- Zwrócił się już w lepszym humorze do towarzyszy?

Mike - 2015-06-25 11:09

Koło południa prawie się rozpogodziło, od czasu do czasu nawet słonko nieśmiało wyglądało zza chmur. W końcu ujrzeli swoja karczmę. Nie płonęła, ani nie plądrowały jej stada goblinów. Co więcej z komina unosił się dym, więc raczej też służba nie wymarła na jakąś zakaźną chorobę.

Wjechali na pusty dziedziniec. Zza budynku dochodził ich odgłos rąbania drewna. Przez okno dostrzegli parę osób w głównej sali.
Ledwo zdążyli zsiąść gdy drzwi się otworzyły i wyszedł typ o więziennej urodzie. Poprawił pas podtrzymujący kałdun. Przy pasie miał  z jednej strony miecz, zaś z drugiej okręconą rzemieniem pałkę. Odziany był z grubsza schludnie i na czarno. Z grubsza, bo z przodu na kaftanie widać było ślady sosu.
- A co wyście za jedni? - zawołał opierając dłoń na rękojeści miecza.
Nim zdążyli go stosownie powitać, drzwi karczmy ponownie się otworzyły i wyszła starsza kobieta, chuda jak tyczka ale sprawiająca wrażenie krzepkości.
- Poniechajcie panie Knutt. Gości mi płoszycie. - Odwróciła się do trójki przy koniach i rzekła - Wybaczcie, czasy niepewne tedy pan Knutt nadgorliwy trochę. Zaprasza, akurat obiad dochodzi. Na długo panowie zjechali? Kazać rozsiodłać konie i pokoje sposobić?

Trzej wspólnicy spojrzeli po sobie, pierwszy raz na oczy widzieli owego pana Knutta i kobietę. I stajennego, bo właśnie wyjrzał ze stajni zaciekawiony rozmową.
Gdzie podział się Olaf, który opiekował się końmi gdy wyjeżdżali. Herman Haintz - zarządca będzie musiał to wyjaśnić...

Andemus - 2015-06-29 18:56

Ludwig najpierw spojrzał na towarzyszy. Ich mimika twarzy, niewiele się różniła od jego. Zmarszczył czoło, jego cierpliwość właśnie się skończyła.

Spojrzał w oczy kobiecie.

- musimy pilnie się rozmówić z właścicielem, proszę powiedzieć gdzie go znajdziemy? - ton jego głosu był zmieniony. Chociaż był spokojny, świadomie wymuszał na odbiorcy udzielenie odpowiedzi.

Mike - 2015-06-29 22:40

Kobieta popatrzyła na Ludwiga uważnie, jakby oceniając. W końcu rzekła:
- Właściciela nie ma, ale mogę poprosić męża. Zajmuje się tu wszystkim. Zapraszam do środka - gestem wskazał drzwi - Rozgośćcie się, a ja po niego pójdę. Rusz się, gamoniu! - wrzasnęła - konie jaśnie panów same się nie oporządzą!.
Ze stajni wyskoczył rosły chłopak i gnąc się w ukłonie sięgną po wodze.

Czarno odziany, widać teraz taka moda w te strony zawitała, nie czynił przeszkód. Baa, nawet stanął z boku by w wejściu nie wadzić. A gdy cała trójka weszła wszedł za nimi.
Izba był atak a jak ją pamiętali, gości było tylko pięcioro. Jakiś kupiec z chyba ochroniarzem i trzech chłopów.

Ledwo zasiedli gdy usłyszeli:
- Panowie Ludwig, Erwin i Sigriz! Nareszcie wróciliście!
Herman Haintz we własnej osobie zmierzał ku nim wielkimi krokami. Po kolei porwał ich w ramiona i uściskał.
- Ines, poznaj panów. A to moja... - objął Ines ramieniem - ... moja żona. Szkoda, że nie zdążyli panowie na weselisko.
Żona obserwowała uważnie całą trójkę, nie wyglądała na równie radosną jak Herman.

Hakon - 2015-06-29 23:23

Erwin zsiadł z konia. Wziął wszystkie rzeczy z konia i zarzucił przez ramię, ale tak by nie przeszkadzało w dobraniu broni. Poprawił rapier i lewak przy pasie i oddał konia stajennemu. Następnie udał się przodem ku sali gościnnej. Przechodzą obok zakapiora zmierzył go oschle i przeszywająco wzrokiem. Nawet słowem nie zamierzał się odezwać. Wiedział, że jak się odezwie to już z bronią w ręku z z przekleństwami na ustach.

   Wszedłszy ukazała się znajoma karczma. Zapamiętał ją taką nie zmienioną. Widząc Hermana w dobrym humorze i tłumaczącym pobieżnie sytuacje rozpromienił się u odwzajemnił powitanie.
-Nie było nas przyjacielu parę miesięcy, a zmiany jakbyśmy po wojnie wracali.- Ozwał się panicz kończąc przywitanie ze starym przyjacielem.
-Witam panią. I o zdrowie pytam małżonkę mojego drucha.- Zwrócił się do kobiety przy boku gospodarza kłaniając się z lekka dworsko by nie urazić witającego.
-Widzę, że gości mamy jakiś. I kilku nowych pracowników chyba Hermanie?- Zapytał zerkając na czarno odzianego zakapiora przyglądającemu się drużynie z drzwi.

Andemus - 2015-07-01 18:05

Rozpromienił się.

- ależ nas zaskoczyłeś Hermanie - spojrzał na jego małżonkę - oczywiście bardzo pozytywnie - przytaknął z uśmiechem

- Hermanie, czy są jakieś aktualne sprawy, które wypadałoby nam razem pilnie omówić? Jeśli nie, zaniósłbym bagaże do swojego pokoju i wziął kąpiel. To jedna z nielicznych czynności, której mi od dawna brakuje - rzekł rozbawiony

Mike - 2015-07-01 23:31

- Nie ma niczego co nie mogło by zaczekać jeszcze godzinkę czy dwie - odparł Herman. - Zjedzcie, oporządźcie się, a potem usiądziemy w kantorku i wszytko opowiem. Chyba, że wam pilno to możemy od razu iść.

Hakon - 2015-07-02 02:48

-Dobrze Herman.- Wrócił Erwin wzrokiem na gospodarza.
-Oporządźmy się. Ty przygotuj wieczerzę i porozmawiamy.- Powiedziawszy poszedł do swojej komnaty, zabierając dobytek, który przywiózł.
Przebrał się, wykąpawszy uprzednie się i wstępując po współtowarzysza ruszył do głównej izby by się posilić i usłyszeć nowiny od zarządcy włości.

Dch_Jos - 2015-07-02 11:55

Sigriz jeszcze  skinął głową w kierunku Hermana na znak powitania. Poczekał aż przyjaciele wymienią kilka zdań z gospodarzem i zapytał:

-Nasi ludzie już dojechali? Nie wiem czy rzeczy takie jak bepieczeństwo naszych posiadłosci moga poczekać. - zagarnął włosy na bok i kontynuował.

- Droga do wcześniejszej gospody usłana była trupami, wybaczcie ale wydaje mi się to sprawą najwyższej wagi żeby chociaż spróbować to wyjaśnić - odłożył rzeczy należące do nieżyjącego sąsiada na ziemi. Zbliżył się nastepnie do Hermana i rzekł dyskretnie:

- Proszę o zasiesienie tego w bezpieczne miejsce, zamierzam się rozejrzeć po okolicy. Poza tym dobrze że byś wiedział Hermanie że mamy dwa czarne wrzody na tyłku w postaci jaśnie szanownych inkwizytorów. Pilnuj więc tego co robisz i z kim rozmawiasz - skrzyżował ręce na piersi i czekał na ewentualną odpowiedź.

Mike - 2015-07-02 22:58

- Nikt nie zgłaszał się, panie Sigriz
- Ale jak przyjadą dam znać. Teraz niebezpiecznie na drogach, często trupy padają. baron najął dwóch łowców nagród coby porządku trochę zrobili. I jakieś efekty są, już pierwszego tygodnia bandę jedna ubili. A teraz to co i raz jakiś łeb wiozą. I to chyba bandycki, bo żadnego chłopa we wsiach nie brakuje.
- A to - wskazał na tobołek - zaraz sam schowam.

W końcu najedzeni i czyści siedli wa kantorku.
- Sporo się pozmieniało jak was nie było - zaczął Herman - bankrutować nie będziemy, ale zyski starczą akurat na podatki i życie. Baron Hermholtz nałożył nowy podatek, na powojenną odbudowę.
Widząc zdumienie rzekł:
- Prawda, nie wiecie. Poprzedniego barona… Inkwizytory wzięli, ponoć się w kulty bawił. Nowego barona nam nadali. Hieronima Hermholtza. Poza podatkiem wiele nie zmienił… no poza burmistrzem Fassbergu, na jakiegoś swojego pociotka.

-  Jakieś cztery miesiące temu pojawił się sekretarz Hessingera z pytaniem czy dworku nie odsprzedamy, rzekłem że ja to nie w mocy jestem takie decyzje podejmować, że trza na was czekać. Chwile był spokój. Dobrze rzęście wrócili panowie, bo ten pociotek, znaczy się Brunon Hessinger zaczął rozpytywać o waszych spadkobierców. Nie wprost, po ludziach, po kryjomu. Szczęście, że dobrze z sąsiadami żyjem to i dali znać o tym.

- Teraz pełno szpiegów i donosicieli wszędzie. Do tego Inkwizytorzy się kręcą, ponoć wspólników dawnego barona szukają. Ale i pojawili się i inni. Tzn, też niby inkwizycja, ale inaczej się nazywają. Wspólnota czystości. To świeckie skurwysyny, ale mają poparcie Hermholtza. Oj nie lubią się oni  z Inkwizycja, nie lubią. Jedni drugim tylko patrzą jak by tu dosrać. Ale będąc szczerym to wolę prawdziwą Inkwizycje, ci nie żrą i nie chlają jak świnie, a z płaceniem się nie ociągają.
- Jakeście ciekawi tej Wspólnoty to łatwo możecie dowiedzieć się z pierwszej reki. Gościmy mistrza Joachima, jak się każe zwać. A ten czarno odziany o mordzie zbója to jego podręczny. Graba go wołają. I niestety już prawie za miesiąc nam zalegają… upominałem się, ale nic sobie z tego nie robią.

Andemus - 2015-07-05 20:14

- pomyślmy - zaczął mierzwić swoją brodę

- mamy nowego barona ziem.. nowego burmistrza Fassbergu.. inkwizytorów.. łowców nagród... i wspólnotę - spojrzał na Hermana, ale nie oczekiwał potwierdzenia - dość tłoczno się tu zrobiło. Przede wszystkim, musisz nam powiedzieć kiedy i w jakiej kolejności zaczęła się tutaj ich aktywność - spojrzał w próżnię i zawiesił się na chwilę.

- Myślę, że na początek, musimy się wywiedzieć jaką rolę pełni tutaj wspólnota? Teoretycznie nie można wykluczyć, że poprzedni baron padł ofiarą spisku, a nowy zręcznie próbuje przejąć jak najwięcej wpływów i oczywiście... ziem. To by oznaczało, że nasz nowy burmistrz jest tylko figurantem, natomiast jego bractwo tak naprawdę podlega baronowi- poprawił pas, który nieco mu uwierał po sporym posiłku.

- oczywiście to na razie wyłącznie spekulacje, ale gdyby miały potwierdzenie, to nasza inkwizycja - rzekł z przekąsem - może się okazać naszym sojusznikiem. To by też tłumaczyło, czemu za sobą nie przepadają - przeklął w duchu, dość dużo elementów pasowało w tej dziwnej układance

- zastanówmy się dalej... załóżmy że, wspólnota tylko czekała tutaj na nasze przybycie? Jaki kolejny krok zrobi ten kto pociąga za te sznurki? Zapewne informacja o nas już dotarła lub niebawem dotrze. Będzie chciał rozmawiać, czy raczej przygotuje na nas zasadzkę? - nachylił się i zaczął mówić szeptem - Hermanie, musimy dokładnie wiedzieć, do kogo masz pełne zaufanie, kim jest ten nowy osiłek i czy nowy stajenny lub kto inny nie pojawił się niedługo później po zmianie barona i burmistrza?

Ponownie przybrał prosto siedzącą postawę.
- łowcami nagród, możemy zająć się później... mam tylko nadzieję, że w tych dwóch rozbojach, to nie my mieliśmy być ofiarami. To czego się obawiam.. to że baron dysponuje jeszcze inną najemną grupą, która zaczęła grabić w okolicy. Po pierwsze miałby wytłumaczenie oficjalnego zatrudnienia łowców nagród, po drugie gdybyśmy zginęli w drodze, każdy poczytałby to jako rozbój.- znowu przeklął, czyżby i tu puzzle pasowały?

- proponuję też zbytnio nie być aktywnym poza naszym zajazdem - spojrzał tutaj wymownie na Sigriza i Erwina - poczekajmy aż nasz atut tutaj dojedzie, to będzie nasza niespodzianka. Co najwyżej możemy przemyśleć jak ich ściągnąć, aby nikt się nie dowiedział że to nasi ludzie - jego oczy zalśniły

Hakon - 2015-07-05 23:12

-Wydaje mi się prawdopodobne to co mówi Ludwig.- Ozwał się poirytowany Erwin.
-Napad na naszego sąsiada łatwo połączyć z rozpytywaniem o spadkobierców.- Spojrzał po zebranych w wyczekiwaniu potwierdzenia.
-Taka nagła zmiana i z takiego powodu władcy ziem może sporo namieszać.- Wyprostował się w krześle szlachcic.
-Cieszy mnie też bardzo, że czarni, których poznaliśmy to inkwizytorzy rozsądnie myślący.- Zniżył głos i pochylił się nad stołem i dodał. -Lepiej szybko ściągnijmy ich do siebie. A tym czasem podejrzewam, że będą chcieli kupić jak najwięcej się da pokojowo. A nóż znajdzie się nowy stronnik wśród tutejszych. Myślę, iż zajmijmy się zbieraniem stronników i przyjaciół na tą ewentualność. Baron może szybko reagować. Ma zasoby i możliwości pod ręką a nam może czasu braknąć.- Prawie jednym tchem ogłosił zebranym swoje zdanie, ale cicho, szeptem bo wiedział, że ściany potrafią mieć uszy.
Erwin w Middenheim miał do czynienia z kultem chaosu przez co zginął ojciec i brat. Nie zamierzał ryzykować utraty przyjaciół i już nie ufał nawet zamkniętym pilnie strzeżonym miejscom debat. A tu nawet takich zabezpieczeń nie było.
-Uważam, że nie mamy się czego na razie obawiać dopóki nie odeślemy wysłannika barona z kwitkiem. Musimy mimo to mieć baczenie na siebie i okolice.- Podsumował na koniec.

Mike - 2015-07-09 13:00

- Ten nowy osiłek - powiedział Herman - to właśnie podręczny mistrza Joachima. Skurwiel, ale na swój sposób równy chłop. Mistrza nie zdradzi, ale za flaszkę pilnuje porządku w karczmie jak ma wolne.
- Nowy stajenny, musiałem kogoś nająć. Chłopak jak chłopak. Poprzedniego do armii barona wzięli. Chciałem werbownikowi nawet sakiewkę dać ale nie chciał. Cholera jakiś uczciwy był. Musiał już od kogoś wziąć i nie honor mu pewnie było brać i oszukać. Kucharkę też mamy nową, starą niedźwiedź w lesie pogonił, kulasy po przetrącał. Ledwo przeżyła. Śmieszne, bo uwagę miśka gobliny odciągnęły. Fart jak rzadko kiedy. Misiek się nażarł zielonymi i babki nie ruszył. jakoś się dowlokła do wsi.

- Przydadzą się ci nowi najęci zbrojni, oj przydadzą. O ile nikt ich nie podkupi po drodze.

Zamilkł na chwilę.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Podczas wesela… hm… zajrzałem do piwniczki. Nie tej dla gości…, ale odkupie wszystko. Ostatnio kupcy nie mieli tego rocznika, ale już zamówiłem. Z własnej kieszeni zapłacę.

Dch_Jos - 2015-07-13 11:06

- Warto w takim razie porozmawiać z mistrzem Joachimem skoro gośći się u nas jak u siebie. Oczywiście na razie spokojnym tonem ale o ile mi wiadomo nie prowadzimy dzialalności sióstr dobrego serca i płacić będzie musiał. Inaczej  przekopię mu rzyć bo udać się do burmistrza lub nawet barona w tej sytuacji nie ma nawet sensu. - złapał oddech i kontynuował

- Nie powinienem być osobą która będzie z nim dyskutowała bo mam uczulenie na takie skurwysyństwo, pozwolicie że poczekam na ludzi i udam się do posiadłości naszego sąsiada aby zwrócić mu ekwipunek jego ojca. Oczywiscie chciałbym jeszcze posłuchać rozmowy z owym mistrzem. - zmarszczył czoło i rzekł na koniec do Ludwiga

- Będę ostrożny poza zajazdem tego możesz być pewien, martwi mnie jeszcze fakt burmistrz rozpytywał o naszych spadkobierców. W rodzinnym miescie były sytuacje że starzy, bezdzietni i  zamożni mieszczanie czasem gineli bez wiesci a ktoś za bezcen przejmował ich majątki na licytytacjach. -

- Kto jednak byłby tak głupi aby próbowac tego tutaj kiedy jest nas trzech prawda? - popatrzył na towarzyszy

Mike - 2015-07-13 22:04

- Z mistrzem Joachimem byłbym ostrożny - rzekł Hermen - Słyszało się różne rzeczy, ponoć i czasem niewinnych pomawiali. Potem podburzali ludność i zanim kto się połapał to samosąd tłuszcza robiła. Najdziwniejsze było, że potem nikt z miejscowych nie mógł dojść kto tak właściwie rzucał hasło...
- Nawet jeśli to tylko plotka to mogą krwi napsuć.

Hakon - 2015-07-16 10:38

-Musimy porozmawiaćz tym niby mistrzem.- Skrzywił się Erwin. Nie przepadał za wymyślnymi organizacjami
-Musi zapłacić, lub trzeba się pożegnać. Niech wie, że na twardych trafił, bohaterów obrony Midennheim- Oznajmił Erwinwstając i podchodząc do drzwi z wolna nasłuchując czy nikt nie podsłuchuje.
Kiedy był już przy drzwiach uchylił drzwi i wyjżał na salę przypatrzeć się temu mistrzowi.
-Dobra. Wyjdziemy i przysiądźmy się do stolika i porozmawiajmy odrazu, puki nie wybadał do końca nas.- Kiwnoł głową na towarzyszy.

Andemus - 2015-07-21 18:17

- w takim razie chodźmy od razu do mistrza - wstał
- tylko mam propozycję - rozejrzał się czy wszyscy z towarzyszy go słuchają - ja rozpocznę z nim rozmowę... spokojnie.. - uśmiechnął się do Sigriza
- acha.. jeśli okaże się to człowiek, zupełnie pozbawiony intelektu. A zapewne szybko to poznamy, wtedy możecie szybko wytłumaczyć mu z kim ma do czynienia.

Ściszył głos.
- i bądźmy czujni. Nie chciałbym zostać zaatakowany na terenie naszej własnej karczmy

Hakon - 2015-07-21 22:03

-Przy stoliku go nie ma. Idźmy zatem do pokoju w którym gości.- Powiedział Erwin po wyjrzeniu na salę główna.
Poczekał aż wszyscy ruszą ku drzwiom i wyszedł pierwszy wcześniej kiwając głową Ludwigowi na zgodę.
Szli salą ku schodom i pokojom gościnnym. Erwin zerknął na zakapiora i wyczekiwał czy się wtrąci.

Mike - 2015-07-22 14:22

Zakapior popatrzył na procesje zmierzająca na górę i nie ruszył się z miejsca. Bez zdziwienia przyjęli, że mistrz zajął jeden z lepszych pokoi. Zapukali. Chwila ciszy i usłyszeli szuranie w środku. Drzwi uchyliły się i wyjrzał może dwudziestoletni chłopak. Był odziany w porządne, podróżne ubranie, czarne rzecz jasna. Przy pasie miał sztylet. O dziwo, rękojeść nie była wysadzana kamieniami i pozbawiona ozdób. Za to była dosyć zużyta.
- Słucham panów?
- My do mistrza...
- Mistrza nie...
- Kto przyszedł Hubercie?
- odezwał się ktoś w środku. Chłopak wzruszył ramionami i otworzył drzwi szerzej. Przy stoliku, czytając jakieś papiery siedział człowiek w średnim wieku. Odziany dostojnie, ale na czarno. Na szyli wisiał mu łańcuch ze znakiem stylizowanego płomienia. A jak wiadomo ogień oczyszcza.
Mistrz złożył papiery na kupkę i wsunął do sakwy. obejrzał z góry na dół przybyszy i zapytał:
- O co chodzi dobrzy ludzie?

Andemus - 2015-07-23 22:03

Uśmiech Ludwika był szeroki, a sam wygląd poczciwy.

- mamy przyjemność z mistrzem Joachimem? Chciałbym go spytać... hmm, cóż się stało że taka persona musi przebywać w tym miejscu i jak długo zostać jeszcze zamierza?

Mike - 2015-07-23 23:04

Może i wygląd był poczciwi, a uśmiech szeroki, jednak mistrz Joachim chyba nie dał się zwieść.
- To ja - potwierdził - A wy kim jesteście, że was to zajmuje? Przebywać będę tyle aż potrzeba tego przeminie. A to może potrwać bo lud tu ciemny i zabobonny. Ale gorsi są ci oświeceni, bo ciemnota z głupoty do grzechu lgnie, zaś umysły wykształcone ze zdrożnej ciekawości lub innych niskich pobudek...

Hakon - 2015-07-23 23:28

Erwin wszedł do pokoju zajmowanego przez Joachima, samozwańczego "Mistrza".
-nazywam się Erwin von Duneberg, a to moi współpracownicy i przyjaciele. Jesteśmy właścicielami.- Wtrącił się z lekka zniecierpliwiony szlachcic.
- Interesuje nas kiedy ureguluje Pan należności za pobyt.- Mówiąc to spoczął bez pytania na najwygodniejszym siedzeniu w izbie.
-Nawet władza i ludzie duchowni regulują należności bo tu nie ma przybytku Shalii.- Erwin rozsiadł się wygodnie i wpatrzył się wyczekująco.

Mike - 2015-07-23 23:49

Najwygodniejsze siedzenie jakie zajął Erwin, było krzesłem, które wcześniej zajmował młodzieniec Hubertem. Joachim zasiadał w jedynym w pokoju fotelu.
Mistrz Joachim uśmiechnął się cierpko słysząc słowa Erwina.
- Ach, więc o pieniądze idzie. Zaliczacie się zatem do wykształconych, a i niskie pobudki wam nieobce...
- Ale nie trwóżcie się, zbadamy wszystkie plotki na wasz temat skrupulatnie. Rozwiejemy wszelkie wątpliwości, bo nawet nie wiecie co tez ludziska czasem plotą.

Hakon - 2015-07-24 01:22

-A pro po zbadania. Czy ze szlachcicem tu rozmawiam czy niższego stanu osobę mam przed sobą?- Ozwał się von Duneberg poirytowany wzmianką o szperaniu w jego sprawach.
-Wydaje mi się, że wykształcony Pan jest, ale po języku używanym z gminu wywodzącym. Więc bez glejtów władz świeckich lub duchowych może jegomość po wioskach szperać- Mówiąc to lekko pochylił się Erwin i opierając rękę na kolanie dłonią zaczął gładzić się po zaroście.
-Jako szlachcic i Baronet władzę sprawuję tu w okolicy ja i mnie należy się zapytać czy można. Do tego bez odpowiednich glejtów mogę ukrócić to szerzenie zamętu wśród moich poddanych.- Z wyczekiwaniem patrzył na jegomościa ubranego w czerń po drugiej stronie stolika.

Erwin zmęczony drogą i niepokojami towarzyszącymi mu przez powrót do domu nie miał ochoty na długie pogawędki z przedstawicielem samozwańczej organizacji o niejasnych pobudkach.
Wiedział, że i tak dojdzie do konfrontacji i nie zamierzał zwlekać. Poza tym rozmówca mógł nieopatrznie coś powiedzieć wyprowadzony z równowagi co potem by się wielce przydało.
Domyślił się szybko, że po dobroci i rozmową i tłumaczeniami nic nie wskóra, ale sprowokowanie i nie opatrzna decyzja "Mistrza" może pomóc. Zresztą wolał by się unieśli i wynieśli z jego dóbr zanim przyjdą najemnicy.

Mike - 2015-07-24 08:27

Mistrz bez słowa sięgnął do sakwy i wydobył jakiś rulon, rozwinął go i rzucił na stół. Tak by leżał tuż poza zasięgiem rek Erwina, który chcąc go przeczytać musiał się wychylić by sięgnąć. Lecz już stąd widział, że pieczęci urzędowych na nim nie brak.
- Z tego co wiem, panie baronecie to jedynie trzecią cześć władzy sprawujecie. - powiedział z uśmiechem. - Jako, że to zaścianek i psy tu dupami szczekają zapytuje: umiecie czytać, czy mój sekretarz ma wam pismo wyłożyć?

Andemus - 2015-07-25 15:09

Uśmiech Ludwika nadal był szeroki. Odpowiedź mistrza, udowodniła że nie ma do czynienia z szaleńcem. Już miał kontynuować zaplanowaną grę, gdy nagle ktoś go wyminął.

- nazywam się Erwin von Duneberg, a to moi współpracownicy i przyjaciele. Jesteśmy właścicielami.- rzekł jego przyjaciel

Ludwig spojrzał na Erwina i zmrużył oczy. Przez swoją szlacheckość rozbił jego plan. Właściwie mógł się tego spodziewać, spotkał się już z taką sytuacją wcześniej. Chociaż Erwin dał mu słowo, mógł przewidzieć że był mocno poirytowany całą sytuacją. W takim przypadku, jego honor i stan urodzenia potrafiły wygrywać z prowadzeniem gry słów.

Przyglądał się jakby z boku całej wymianie zdań i przyjął postawę bierną. Poza tym przerzucanie się słowami między Erwinem a Ludwikiem, mistrz mógł rozpoznać jako ich słabość. Nie do końca wiedział z kim ma do czynienia i nie chciał odkrywać przed nim żadnych 'kart'.
- poczekam co się wydarzy - pomyślał

- jako szlachcic i Baronet władzę sprawuję tu w okolicy ja i mnie należy się zapytać czy można. Do tego bez odpowiednich glejtów mogę ukrócić to szerzenie zamętu wśród moich poddanych - rzekł Erwin

Ludwikowi zaiskrzyły się oczy, gdy patrzył teraz na Erwina. Zaimponowały mu te słowa. Zaczął rozumieć jaką grę rozpoczął jego przyjaciel. Przeniósł wzrok na mistrza, aby rozpoznać przynajmniej małą oznakę jego zawahania. Mistrz wyrzucił na biurko rulon.

- Z tego co wiem, panie baronecie to jedynie trzecią cześć władzy sprawujecie. - powiedział z uśmiechem Mistrz - Jako, że to zaścianek i psy tu dupami szczekają zapytuje: umiecie czytać, czy mój sekretarz ma wam pismo wyłożyć?

Już miał wymówić ripostę, gdy ugryzł się w język. Gdyby teraz zaczął bronić Erwina, wyszłoby że jest słaby. Sam Erwin miałby później do niego pretensje. Zamiast tego, stał nadal i przyglądał się z uśmiechem mistrzowi i otoczeniu. Potencjalna obserwacja zachowań, elementów ubioru lub przedmiotów znajdujących się w pobliżu lub na biurku mistrza, mogły dać cenne informacje, na temat potencjalnych zainteresowań, biegłości lub fobii.

Hakon - 2015-07-28 12:37

- Słychać, że Pan etykiety uczył się po takich wsiach jak ta, z której iść w świat przyszło dla zarobku.- Powiedział Erwin czytając dokument.
- Jest jeden problem z tym dokumentem.- Wyprostował się i spojrzał na "Mistrza".
- Prawo dopuszcza tylko cesarską władze nad inkwizycją. Inne, które powstaną są uważane za heretyckie.- Patrzył cały czas w oczy rozmówcy.
-Bez pieczęci i dekretu Cesarza tylko inkwizycja Cesarska ma prawo do istnienia.- Z zapytaniem w oczach i zdziwieniem oraz pytaniem popatrzył na jegomościa po drugiej stronie stolika.
-Do tego dochodzi jeszcze sprawa iż pieczęci Grafa nie ma. A taka instytucja powinna być zalegalizowana przez władce tych ziem. A Baron jest lennikiem Grafa więc to może być poczytane jako podkopywanie władzy Księcia-Elektora, którego jestem najwierniejszym sługą jak i moi przodkowie.- Wygodnie rozsiadł sie von Duneberg.
-Nie wiem czy będzie zachwycony i co uczyni Graf dowiedziawszy się iż jego wiernego sprawdzonego sługę się szykanuje.- Erwin zerknął na adiutanta i wrócił wzrokiem na mistrza.

Mike - 2015-07-28 13:19

- Och, to najprawdziwsza prawda, to co mówisz mój przyjacielu - odrzekł Mistrz Joachim nie zmieszany. - Ale zważ, że nie pojawia się w dokumencie ani raz słowo inkwizycja. Jesteśmy świeckim bractwem, które powzięło zadanie wyplenienia resztek chaosu po wojnie.
- Graf nie ma nic do tego, my pomagamy jedynie baronowi Hermholtzowi w oczyszczeniu jego ziem. A na tą pomoc posiadamy dokumenty i glejty. Możesz, jeśli wola, jechać do Grafa i zapytać się. Wiernemu słudze z pewnością udzieli posłuchania i odpowie na wszelkie zadane pytana.



Erwin jeszcze raz zerknął na pismo:

Ja niżej podpisany udzielam poparcia bractwu Wspólnota czystości, której przywódcą jest mistrz Joachim de Weltz. Każdy mieszkaniec ziem w mym zarządzie zobowiązany jest udzielić im pomocy w oczyszczaniu tychże ziem ze wszelakich przejawów chaosu i heretyctwa.

potem podpisy i pieczecie.

Albo mistrz blefował, albo czuł się naprawdę mocny skoro nawet straszenie grafem nie pomogło. Albo graf siedział w tym, albo skarżypyta miał małe szanse na dojechanie do celu... Choć znając życie, nawet gdyby graf dowiedział się, że ktoś gnębi jakiegoś szlachetkę to raczej zapytał by barona co też tam się u niego dzieje, że karczmarze ślą do niego listy ze skargami.
Zastanawiające było też to, że prawdziwa Inkwizycja na to pozwalała, ograniczając się tylko do drobnych przepychanek...

Hakon - 2015-07-29 08:23

-A co na to Inkwizycja?- Podsumował Erwin i wiedział, że to jedyna jeszcze szansa wyczucia "Mistrza".
-Ona ma władzę nawet nad Baronem i Grafem. Tylko przed Cesarzem odpowiada.- Zerknął dyskretnie na Ludwiga i Sigriza, dając tylko im do zrozumienia,że już brakuje mu argumentów i pomysłów.
Szybko wrócił na rozmówcę wzrokiem i wierzył, że to ostatnie pytanie na ten temat coś wskóra.

Mike - 2015-07-29 11:23

- Wspomagamy Inkwizycję - powiedział wzruszając ramionami - Pewnie są nam wdzięczni, ale powaga ich urzędu raczej nie pozwoli im na złożenie nam podziękowań. Ale gdyby mieli coś przeciwko to by chyba nam powiedzieli. Prawda?

Hakon - 2015-07-29 14:52

-Może niebawem tak się stać. Teraz mają trochę zmartwień z szerzącymi się przypadkami odwrócenia od panteonu dobrych bogów.- Teraz już Erwin zrezygnowany mówił, lecz nie dał po sobie poznać.
-Sam w Midennheim byłem świadkiem rewolty jednego z kultów podczas, której walczyłem u boku ojca i brata. Niestety tylko mi udało się przeżyć ów atak.- Posmutniał trochę.
Po krótkiej chwili dodał nim ktoś doszedł do słowa.
-A Pan "Mistrzu" co robił podczas tej wojny? Jeśli to nie tajemnica bractwa.- Z zaciekawieniem spojrzał na Joahima.
-Walczył Pan jak ja przeciw wrogowi dziedzictwa Sigmara i dla uchronienia ludzkości i prawa?- Z nie małym zainteresowaniem zatrzymał wzrok na głowie bractwa.

Mike - 2015-07-29 17:22

- Są różne sposoby walki, mój drogi - odparł mistrz - Czasem trzeba się przedzierać przez mrok ludzkich serc, by żołnierze tacy jak ty mogli przeciwstawić się orężnie złu. By wiedzieli gdzie uderzyć, by nie marli z głodu i ran mimo zwycięstwa... Mnie przeznaczone robić rzeczy, którymi chlubić się nie można. A nawet nie wolno... - po chwili dodał - Ba, czasem trzeba się wstydzić.

Hakon - 2015-07-30 00:10

-Mam nadzieję, że odpowie mi Pan na moje pytanie.- Zasępił się baronet.
-Czemu tu tak długo jesteście a nie szukacie degeneracji bym mógł i moi poddani żyć w spokoju? Jeśli Wasza organizacja coś znalazła. Jakąś sektę czy maruderów mówcie jeśli potrzebujecie mieczy. Jeśli nie to chyba czas szukać ich gdzie mogą być.- Wydusił Erwin z wyrzutem.
Miał już dość tej rozmowy, ale nie mógł jej skończyć od tak. Żaden z towarzyszy się nie wtrącił do rozmowy a ciężar jej już zaczynał być za ciężki.

Mike - 2015-07-30 10:35

- Dlaczego, mój drogi uważasz, że nie szukamy. To że ja zajmuje się papierami, nie oznacza iż moi ludzi nie szukają usilnie. - Odparł mistrz - Szukają. Wierz mi, że szukają. Ale musisz też wiedzieć, że nie można kogoś od tak oskarżyć, bez dowodów. A te zdobywa się powoli. Tak by nie spłoszyć grubych ryb. Bo to o nie nam chodzi.
- Za miecze dziękuję, radzimy sobie, ale zapamiętam tą propozycję. I skorzystam, gdy sytuacja będzie tego wymagała.


Coś nie pasowało Erwinowi, przybył wyrzucić z pokoju niepłacącego klienta, a teraz proponował mu swoje usługi. Gdzieś po drodze zagubił mu się cel, czy to mistrz Joachim go tak skołował, czy też zmęczenie podróżą dało znać o sobie?

Hakon - 2015-07-30 12:23

-No i ostatnie moje pytanie.- Powiedział Erwin.
-Czy dziś Pan się rozliczy z zaległości finansowych.- Tu zerknął na Ludwiga.
-Mój przyjaciel zajmie się wysokością rachunku. Chciałbym aby pieniądze szybko się znalazły. Może w Pańskich oczach to przyziemne ale z tego ludzie żyją i nawet Baron, Graf czy sam Cesarz swoje zobowiązania regulują.- Baronet wstał i wskazał Ludwiga.
-Życzę miłego dnia.- Von Duneberg kiwnął na pożegnanie Joachimowi i udał się do drzwi.

Andemus - 2015-07-31 17:01

Ludwik najpierw zerknął na Erwina, po czym jego spojrzenie zatrzymało się na mistrzu.
Na jego twarzy nadal był lekki uśmiech, chociaż cały grymas twarzy w pełni oddawał jego podtekst.

- Cieszę się, że dyskusja dobiegła już końca. Czas byśmy przeszli do rozliczeń finansowych. Przy uwzględnieniu wszystkich aspektów to jest: wynajmuje Pan nasz najlepszy pokój.. zaległość dotyczy ostatniego miesiąca... wynajem długoterminowy nie jest poparty żadną umową.... zarządzam kwotę 3 złotych koron za dobę co daje nam łącznie wartość 90 koron. Oczywiście przy uwzględnieniu odsetek za nieterminowe opłacenie pobytu dorzucam narzut na obsługę zadłużenia tj. 10 koron. Wartość Pana zadłużenia oceniam zatem na 100 koron, których termin zapadalności mija właśnie w tej chwili.

Zamyślił się chwilę.
- oczywiście jeśli wynajmował Pan również nasze stajnie i korzystał z posiłków, zostanie to dodatkowo uwzględnione w wycenie. - przekrzywił głowę - nie wiem tylko czy dysponuje Pan odpowiednią gotówką? jako człowiek biznesu miałem już z takimi delikwentami do czynienia - zerknął na szybko w stronę Sigriza.

Władza, za którą usilnie chciał się kryć Mistrz, nie miała w tym momencie żadnego znaczenia dla Ludwika.

Mike - 2015-07-31 22:25

- Piękny zarobek za miesiąc - uśmiech mistrza Joachima nawet nie zbladł - Proszę pamiętać, że z tego należy odprowadzić należne podatki. W tym na odbudowę - zaznaczył wystawiając palec w górę - mniemam, że pamiętacie o tym. Czyli zostanie wam…
- 47 koron, 5 szylingów i 3 pensy
- odpowiedział prawie bez namysłu asystent mistrza.
- Dziękuję mój drogi - mistrz Joachim skinął głową w podzięce - Starczy na jakiś czas, ale nie na długo jako że interes słabo będzie szedł. Bo niestety prawo do wyszynku i warzenia może ulec zawieszeniu…

Hakon - 2015-07-31 23:31

-A co Pana to interesuje ile zostanie i nam wylicza?- Odwrócił się nagle Erwin prawie cały czerwony ze złości.
-Poborcą podatków Pan nie jesteś. Chyba, że coś przeoczyłem- Von Duneberg strasznie się rozsierdził. Mała iskra wystarczyła by doszło do fizycznego poparcia swojego oburzenia.

Andemus - 2015-08-02 10:57

Tym razem zignorował poruszenie Erwina.
Podniósł rękę, na znak, aby mistrz nie udzielał już komentarza na wniosek jego towarzysza. Wbrew pozorom rozwiązanie nie siłowe, było w tym momencie bardziej korzystne dla obu stron.

- zatem proszę 100 koron.. i od razu proszę o odpowiedź czy stajnia była wykorzystywana, jeśli tak ile koni i pojazdów z niej korzystało. Jak również czy w ramach pobytu korzystali Państwo z pełnego wyżywienia? - znał odpowiedzi na te pytania, jednak chciał to usłyszeć od samego mistrza.

- tak na marginesie - jego spojrzenie mogło zmrozić - szkoda że Państwo nie płacili na bieżąco, wtedy byście się dowiedzieli, że  akurat - tu zagestykulował, unosząć palec do góry- kiedy przyjechaliście, zostało zmienione menu naszych dań. Sprowadzamy lepsze produkty, co w konsekwencji z kosztem ich zakupu i transportu, z uwzględnieniem - tu znowu zagestykulował - nowych podatków, które również musimy sobie odbić w marży, ceny mogą się wydać dość wysokie. Cóż.. - zmierzwił swoją brodę - może nie jest to Altdorf, ale nasz burmistrz skutecznie pracuje nad tym aby taki stał się cenowo.

- acha - dodał - jak skończymy z rozliczeniami, wtedy możemy przejść do drugiego punktu o którym Pan wspomniał. Bardzo mnie zaintrygowało zawieszenie prawa do wyszynku - uśmiech był identyczny co Joachima.

Mistrz popełnił pierwszy błąd. Odkrył karty na temat celu nakładania podatków na poddanych w okolicy. Najwyraźniej miał ostatnio tylko z pospólstwem do czynienia, a jego czujność została uśpiona.

Dch_Jos - 2015-08-05 00:45

Do tej pory Sigriz tylko słuchał wymiany zdań która tak naprawdę przypominała rzucanie grochem o ścianę. Pewne było że Mistrz  nie miał zamiaru płaszczyć się przed gorszym "zaściankiem" według jego oceny. Nawet jeżeli zamierzał zapłacić to chciał ugrać jak najwięcej i zrobić z grupy znajomych idiotów.

- Proszę się nie upokarzać tylko uregulować dług jak człowiek ze stanu do jakiego Pan przystaje. Nie będzie też wyliczania na swój sposób, biorąc pod uwagę jakieś podatki które na poczekaniu można wymyślić korzystając z tego że dopiero wrócilismy z podroży a na naszych ziemiach odpierdala się jakiś kipisz. - Powiedział stanowczo.

- Jak komus tu pomagacie to robicie to wybitnie słabo i najwyrazniej za czasu konfliktu chowaliście się po jakichś norach wykorzystując pleb na swój sposób. Świadczą o tym trupy które leżaly wdłuz drogi w czasie naszego powrotu.- Kontynuował podnosząc głos.

- Teraz my wróciliśmy i zgaduję że będziemy musieli tu zaprowadzić porzadek bo takiego pierdolnika nie widzialem od momentu wstapienia do swojej pierwszej kompanii - Przeniósł wzrok na pomocnika Mistrza

- Jezeli jest problem z pieniędzmi to wyslać parobka po pożyczkę do swoich majetnych protektorów. Bedzie to dla nich pestka jeżeli rzeczywiscie pod naszą nieobecnośc podatki zostaly podniesione. -

- Czego nauczylem się w czasie wojny i życia u boku rycerzy? Nie ma sy­tuac­ji bez wyjścia. Niektóre tyl­ko spra­wiają więcej bólu, niż człowiek był na to przygotowany. - Uciął i czekal na odpowiedź znów wpatrzony w Mistrza.

Mike - 2015-08-10 15:40

A mistrz Joachim ciągle się uguje tylko obywatelom o nieposzlakowanej opinii.uśmiechał. W końcu zaś rzekł:
- Zanim uiścimy rachunek, proszę przedstawić go mojemu sekretarzowi na piśmie. Liczę, że wasze podpisy uświetnią ten dokument. Sprawdzimy czy aby coś nie dodano do niego przez nieuwagę. Proszę także nie zapomnieć o uwadze na temat podatków wymyślanych na poczekaniu. - zerknął przelotnie na Sigriza - Polecam też doprecyzowanie sprawy stajni, bo widzę, że nie jest pan na bieżąco, a karczmarz wszak powinien wiedzieć co w obejściu się dzieje.

- Prawo do wyszynku przysługuje tylko obywatelom o nieposzlakowanej opinii. A widzę tu w prowadzeniu karczmy i ich właścicieli poważne uchybienia..., ale gdy naświetlę sprawę burmistrzowi to z pewnością wszystko się wyjaśni...


Mistrz spojrzał na Sigriza.
- Trupy na środku drogi pan powiada? Co za zbieg okoliczności, że znalazły się na panów drodze…
Coś mówiło Sigrizowi, że wiedza o trupach i o tym kto je znalazł nie koniecznie powinna dojść do uszu mistrza Joachima. A na pewno nie tak szybko.

Andemus - 2015-08-11 10:38

- nasza dyskusja dobiegła końca - dał sygnał Sigrizowi  aby zajął się mistrzem i złapał w dłoń miotłę - jako niepoprawny obywatel, który nie przestrzega prawa i żyje na koszt podatnika, znajdzie się Pan w Fassbergu szybciej niż się Panu wydawało dotychczas.

- pierwszy gówniarz... - odwrócił wzrok w kierunku sekretarza - dostanie lekcję za brak taktu w obecności szlachcica Erwina von Duneberga- zamachnął się w celu trafienia

Może do tej pory Mistrzowi wydawało się że panuje nad sytuacją. Jednak tym razem, jego słowa przestały być jego orężem.

Mike - 2015-08-12 00:05

Ludwig już w momencie gdy mówił słowa:
- ...dostanie lekcję za brak taktu...
Zobaczył, że w dłoni sekretarza pojawił się długi sztylet.  Trzymał go nad wyraz wprawnie. Chłopak znajdował się między gospodarzami a mistrzem. Jednocześnie usłyszeli zgrzyt dobywanego przez Grabę żelaza.
- Nie radzę mości panowie - odezwał się Graba - bo trza będzie kupę roboty, żeby juchę wyczyścić.

Dch_Jos - 2015-08-12 12:53

Sigriz natychmiast zareagował na słowa Ludwiga spotęgowane tylko dzwiegiem oręża którego dobył Graba. W jego dłoni również pojawił się miecz a w żyłach momentalnie pojawiła sie adrenalina która spowodowała dreszcz ekscytacji przebiegający przez kark.

    Jako ten najbliżej wyjscia z pokoju ustawił się naprzeciw Graby aby nie dopuscić do jego ewentualnej interwencji w celu ochronienia parszywego Mistrza badź jego parobasa.

- Oj Graba, rozumiem że rozumem nie grzeszysz ale musza Ci naprawde dobrze płacić jeżeli ochraniasz ludzi którzy grożą i zwodza gospodarzy pod ich własnych dachem myśląc że obejdzie sie bez konsekwencji. Coś się wam w glowach popierdoliło jeżeli bierzecie nas prostaków których urabiac możecie jak garncarz glinę.-

- Ludwigu, czekam Zostawiam tobie i Erwinowi czas na ewentualna mediacje bo ja na to nie mam siły. - powiedzial spokojnym głosem ale napiety niczym struna do ewentualnego ataku.

Andemus - 2015-08-12 13:44

Ludwig zmierzył okiem sytuację w różnych kącikach pomieszczenia. Musiał przyznać, ze sam się poczuł zaskoczony. Sekretarz nie wyglądał już na wiejskiego oczytanego chłopca, a mistrz mógł skrywać więcej talentów niż przypuszczał. Przez moment, poczuł potrzebę sięgnąć po wiatry magii. Tak, jak za starych czasów, gdy musiał podejmować spontaniczne ruchy. Ale dawno tego nie czynił, nie mógł przewidzieć konsekwencji, odkrywania siebie. Poza tym, co gdyby odkrył że to nie tylko wokół niego, mogą się skupić wiatry magii?

- nie - głos rozsądku powstrzymał go - akcja toczy się zbyt szybko i jej kierunek jest bardzo chaotyczny - pomyślał

- chwila - powiedział to, na tyle spokojnie na ile w tej chwili potrafił - myślę że przemoc będzie tutaj zbędna, pod jednym warunkiem - spojrzał prosto w oczy 'mistrzowi'.
- Jeżeli da Pan słowo, że na stole zostanie pozostawione 100 koron i w ciągu godziny wyniesiecie się z naszego majątku, wtedy opuścimy tą komnatę

Ludwig czuł że stąpa na krawędzi. Podjął ostatnią próbę uratowania sytuacji. Miał nadzieję, ze mistrz rozumie w jakim położeniu ich postawił. Jeśli dalej będzie próbował prowadzić swoją grę, z rożnych pobudek gospodarzy: obrony godności, honoru, będą musieli użyć siły. Zakładał, że i mistrz nie oczekiwał takiego rozwiązania, więc czy jest szansa na przyjęcie pata?

Hakon - 2015-08-13 08:59

Sytuacja rozwinęła się znacznie szybciej niż się spodziewał i nie z tej strony powstał. Liczył, że to Sigriz będzie prowodyrem. Jednak nie. To Ludwig z miotłą machał jak krowa odganiająca się od muchy.
Jak Tylko się zaczęło w Erwina dłoniach pojawiły się rapier i lewak. Jego przyjaciele w konfliktach.
Usłyszawszy Grabę za sobą odskoczył na wolną przestrzeń. Przeanalizował możliwości walki. Gdzie stały potencjalne przeszkody o które łatwo się potknąć lub wykorzystać przeciw przeciwnikowi. Rzeczy na półkach które mogą odwrócić uwagę podczas spadania ich właścicieli itp.
Wtem odezwał się niespodziewanie Ludwig.

- Chwila. - powiedział to, na tyle spokojnie na ile w tej chwili potrafił - Myślę, że przemoc będzie tutaj zbędna, pod jednym warunkiem. - Spojrzał prosto w oczy 'mistrzowi'.
- Jeżeli da Pan słowo, że na stole zostanie pozostawione 100 koron i w ciągu godziny wyniesiecie się z naszego majątku, wtedy opuścimy tą komnatę.

Po tych znowu zaskakujących słowach Erwin nie wierzył, że jego przyjaciel jest tak zmienny. Szermierz wtrącił od razu po druchu.
-Sprawa podatku to nasza sprawa i poborcy podatków i nie życzymy sobie podliczania.- Cały czas mając baczenie na rozwój sytuacji. Zerkał to na drzwi to na sekretarza i Mistrza. Powoli z rozsądkiem ustawiał się do najlepszej pozycji do walki. Czy to obrony czy do ataku i przystawienia ostrza rapiera do szyi Mistrza.
Von Duneberg nie chciał rozlewu krwi we własnym zajeździe, ale nie raz już trzeba było postawić sprawę na ostrzu rapiera z kłótliwym jegomościem.

Mike - 2015-08-13 22:36

Sekretarz krok za krokiem kontrował dobre ustawienie Erwina, nie dając mu wolnej dogi do mistrza. A i nie wystawiał się Ludwigowi. Wciąż był czujny.
- Dam słowo - odparł mistrz - tylko pod warunkiem, że wy dacie słowo iż otrzymam rachunek na te 100 koron. Biurokracja to straszna rzecz, rozliczają nas ze wszystkiego. Chyba, że dokonacie kalkulacji wedle wcześniejszych cen... wtedy i ja jestem skłonny iść na ustępstwa...
Jego odzienie doskonale skrywało zamiłowanie do potraw, ale sprężystość ruchów wskazywała, że przeszłości nie spędził za biurkiem. Powoli wstał i położył doń na rękojeści miecza, ale go jeszcze nie wyjmując. Najwyraźniej dawał gospodarzom możliwość wyboru, czy trzeba będzie wołać służbę z wiadrem i szmatą...

Hakon - 2015-08-14 23:51

-A jakie ustępstwa ma Pan na myśli?- Zapytał Erwin ze zdziwieniem i z zadowoleniem, iż wreszcie Mistrz złamał się. Całą rozmowę toczył na marne. To go bardzo denerwowało a teraz pod presją przemocy już o układach zaczął mówić. Był też w szoku, że tak mało konfliktowy człowiek jak Ludwig, który nie znosił przemocy do tego doprowadził. Nie Erwin czy Sigriz tylko Ludwig. Baronet stwierdził, że zmysł przyjaciela jest nie przeciętny i po tylu latach dalej go zaskakuje. Dobrze, że stał po tej stronie rozmów niż po Mistrza.
- I przed kim musicie się rozliczać? Jesteście Mistrzem swojego zgromadzenia czy nie?- Dodał i czekał na odpowiedź nie rezygnując z przygotowywania się do walki czy też do osłabnięcia czujności.

Mike - 2015-08-15 00:08

- Jakie ustępstwa? Wyprowadzę się. Może sprawiam wrażenie człowieka gruboskórnego, ale czasem zdarza mi się pojąć subtelne sygnały osób postronnych. - Odparł mistrz powoli dobywając miecza.
- I przed kim musicie się rozliczać? Jesteście Mistrzem swojego zgromadzenia czy nie?- Dodał Erwin czekał na odpowiedź nie rezygnując z przygotowywania się do walki czy też do osłabnięcia czujności.
- A co jesteście jakimś poborca podatkowym, że was to interesuje?

- Więc jak będzie? - mistrz Joachim sprawia l wrażenie, że wiedział by co zrobić z dobytym mieczem.

Andemus - 2015-08-15 07:56

- zgoda - miał już dość biadolenia szlachcica, który po raz drugi zaczął wymianę zdań z mistrzem. Tym razem Ludwig nie zamierzał odpuszczać. Wiedział, że poza gadką i pytaniami 'a po co?'; 'dlaczego?', szlachcic nie miał zielonego pojęcia jak rozwiązać całą sytuację.

- jeśli taka potrzeba istnieje, dostanie pan rachunek - spojrzał na asystenta - niech podejdzie później do mnie i poda dane pana lub.. dane organizacji, na którą rachunek wystawić.

Odłożył miotłę i ruszył w kierunku drzwi.

Hakon - 2015-08-15 12:26

Erwin schował broń do pochew ale nie zdejmując rąk z rękojeści ruszył za Ludwigiem spokojnym krokiem, mając cały czas baczenie na to co się dzieje.

Mike - 2015-08-15 23:07

- Mój sekretarz zejdzie zaraz do was do kantorka - powiedział mistrz Joachim. Spojrzał na Grabę, który przestał blokować drzwi. Ale broń schował dopiero gdy trójka właścicieli opuściła pokój. Cóż, dogadanie dogadaniem, ale najwyraźniej był praktycznym człowiekiem i w razie zmiany zdania nie miał zamiaru zużywać pochwy ponownym dobywaniem miecza.

Andemus - 2015-08-16 18:30

Ludwig szedł korytarzem zamyślony. Zrozumiał, że zwieńczenie ich długiej podróży, nie oznacza powrotu do bezpiecznego domu i odpoczynku. Chciał bardzo poznać zdanie innych na ten temat.

Gdy zeszli na dół, dał znać Hermanowi aby do nich dołączył. Poprosił ich o wspólną rozmowę w kantorku.

Hakon - 2015-08-18 09:46

Erwin szedł za Ludwigiem. Poddenerwowany i mający już chęć na odpoczynek.
W głównej sali kiwnął na przyjaciela-gospodarza. Udali się do kantorka.
Rozsiadł się wygodnie i zaczęła się dyskusja.

Mike - 2015-08-20 12:01

Do kantorka dobiegły jakieś krzyki i tupot. Chwilę potem ktoś załomotał do drzwi i szarpnięciem je otworzył:
- Panie Haintz, zbójcy tartak napadli! - krzyknął jakiś młody chłopak. Umilkł zdziwiony widokiem reszty - Wróciliście panowie! Co za szczęście! Usiekli mistrza Wagnera, a resztę w niewole wzięli. Musimy iść na odsiecz!
- Po kolei, mów co się stało - powiedział Herman.
- Ja akurat grzyby zbierałem bo roboty mało i zobaczyłem jeźdźców. Mistrz Wagner wyszedł do nich, chwile gadali i nagle jeden złapał żelazo i usiekł mistrza. Chłopy chcieli na pomoc mu iść, ale tamci kusze mieli na rychtowane...
- Ilu ich?
- Siedmiu. Ale tylko czterech kusze miało. Wszyscy przy mieczach. A jeden to nawet w kolczudze.
- I co potem?
- Wszystkich do tartaku zapędzili, więcej nie wiem bo przyleciałem tutaj.


Jeśli biegł całą drogę to zajęło mu to pół godziny. Była szansa, że pracownicy tartaku jeszcze żyli, a i nikt nie krzyczał, że widzi dym od strony lasu, więc zbójcy nie spalili jeszcze tartaku.

Andemus - 2015-08-22 13:24

Jak chłopak wybiegł, spojrzał na Haintza i rzekł ściszonym głosem
- mam prośbę, dowiedz się pilnie czy po naszej rozmowie z mistrzem ktoś nie opuścił ukradkiem naszego zajazdu? powiedz mi też czy o tych jezdnych coś ci wiadomo? kim może być jegomość w kolczudze? czy w czasie aktywności mistrza tutaj kogoś przyjmował, czy bardziej w wybrane dni z kimś wyjeżdżał? Wspominał, że były takie dni, że był tu nieobecny..

Spojrzał na swoich towarzyszy
- co robimy z tartakiem? może ktoś chce nas wywabić, a może to tylko zbieg okoliczności..

Hakon - 2015-08-23 00:22

Weszli do kantorka. Erwin usiadł w swoim ulubionym fotelu w kącie z prawej od biurka gdzie Ludwig zazwyczaj pisał dokumenty itp. Już zaczęli rozmawiać o rachunku dla Mistrza Joachima i ustalać stanowiska wspólnie z gospodarzem gdy nagle drzwi się otworzyły i wszedł młody chłopak.
Opowiedział co się stało i wybiegł. Ludwig pierwszy zareagował. Ale Erwin jeszcze dodał.
- Hermanie. Kim był nieszczęsny Mistrz Wagner?- Spojrzał z wyczekiwaniem i napięciu na przyjaciela domu.

Mike - 2015-08-24 12:44

Herman wzruszył ramionami:
- Opis tych zbójów nic mi nie mówi, niestety. A mistrz Joachim spotykał się co chwile prawie z kimś. Donosiciele pewno zwabieni nagrodą, albo chcący się sąsiada pozbyć. Pojawiali się też jego ludzie, ale jako i on w czerń odziani. A na gębach tacy, że bez balisty nie podchodź.
Szybkie dopytanie ujawniło, iż zbójcy nie byli czarno odziani, każdy miał ubiór innego kroku i koloru. Więc nie występowali (przynajmniej oficjalnie) w niczyjej służbie.

- Popytam o tych chyłkiem wymykających się, ale jak się wymykali chyłkiem to ich nikt nie widział pewnie.
Herman nie dodał, ale samo się nasuwało, że to nie mógł być plan mistrza Joachima, który uruchomił po rozmowie z właścicielami karczmy. Czasu by mu nie starczyło by to zgrać. Więc albo to był dawno przygotowany plan, albo mistrz Joachim nie miał z nim nic wspólnego.

- Nie pamiętacie panie? Mistrz Wagner zarządzał tartakiem, sami wszak przedstawiałem go wam przy najmowaniu do pracy, jest mistrzem ciesielskim. To znaczy był... szkoda go, równy to był chłop.

Hakon - 2015-08-24 14:35

-Zapomniałem.- zasępił się Erwin. -Słyszę Mistrz i już tylko jedno do głowy idzie.- Wyprostował się i oznajmił zgromadzonym.
-Powinniśmy jak najszybciej jechać. Może Mistrz Joachim wspomoże Grabą lub też swoją osobą wyprawę.- Zastanowił się i dodał. -Zostawiać go teraz samego kiepsko a brać go to i dług się zrobi.- Popatrzył na Ludwiga. -To nie jego sprawka do końca. Chyba, że to już realizacja planu jakiegoś. Wzbudzenie niepokojów i uzasadnienie dla ich obecności.- Wstał i podszedł do okna.
-Dość mało nas na wyruszenie i walkę. Gdybyśmy mieli swoich ludzi już to byście widzieli mnie wyjeżdżającego- Odwrócił się do zebranych i czekał na ich zdania.

Mike - 2015-08-24 15:17

- Może weźmiecie stajennego i służącego? - Dodał Herman - Stajenny to gówniarz, ale jeździć konno umie, a z walką to już gorzej. Służący, za to raz czy drugi z goblinami się starł jak pospolite ruszenie zwoływali. Pomoc to niewielka, ale zawsze coś. Ale czy nie uciekną jak dojedzie co do czego... - wzruszył ramionami.

Andemus - 2015-08-25 17:38

- Hermanie, mamy jakieś kusze na zajeździe? Czułbym się z nią bezpieczniej, jeśli wyruszymy do tartaku.

Czuł się rozdarty. Z jednej strony nie chciał spotkać tych łotrów na drodze. Z drugiej, ten ktoś naruszał bezpieczeństwo na ich ziemiach. Zbyt wiele lat pracy włożył w ten interes aby puścić to płazem.

- Sigriz, a ty co o tym myślisz? - odwrócił się w jego kierunku

Hakon - 2015-08-25 21:34

-Przydałby się ktoś kto zna się na skradaniu i zna okolice tartaku by łatwiej ich zaskoczyć.- Oznajmił Erwin.
-Hermanie. Jest ktoś tu taki?- Spojrzał na przyjaciela.
Wiedział, że Sigriz będzie chciał jechać. To nie wymagało zbytniej empatii. Sigriz był człowiekiem czynu. W sumie i Erwin do nich się zaliczał. Natomiast Ludwig był tym z rozsądkiem i jego decyzja była ważna.

Szkoda, że nie wypoczołem po drodze. Ledwo wróciłem i już trzeba jechać. Pomyślał von Duneberg. Na szczęście najadł się i wysechł. Też miał możliwość dozbroić się odpowiednio.

Mike - 2015-08-26 11:05

- Znajdą się dwie kusze i kołczanie bełtów. - odparł Herman - A młody pracuje w tartaku to zna okolicę. Głupi nie jest, Wagner głupoty nie lubił, więc i on się wam nada. Wojować się nie uczył, ale silny jak na swój wiek i z siekierą zaznajomiony.

Hakon - 2015-08-26 13:44

-No i mamy kompanię. Jedziemy tam. Zobaczymy co się dzieje i wyeliminujemy po cichu ilu się da. O jedno was proszę. Chcę mieć języka. Najlepiej tego w kolczudze.- Podsumował zadowolony Erwin, że jest szansa na zaskoczenie i dobrze zorganizowaną akcję.
W piątkę powinno się udać. Jeśli zaskoczymy ich. Trzech umie się bić. To już coś.
-Ktoś chętny prosić o pomoc i wsparcie Mistrza Joachima?- Zapytał na koniec szlachcic wstając i zastanawiając się co ze sobą wziąść.

Andemus - 2015-08-26 18:52

- nie zdziwiłbym się, gdyby mistrz się zgodził nam pomóc. Mógłby nas ogłuszyć w lesie i potem postawić przed 'własnym' sądem.

Zamyślił się.

- Bardziej boleję, że opuścimy to miejsce i zostawimy go tutaj ze świtą. Mam nadzieję, że nie wymyśli nic głupiego na szybko. Jeśli możesz - spojrzał na Hermana - nie informuj nikogo więcej, co się stało w tartaku. A jeśli nawet młody rozgadał, to nie mów że i my tam wyruszyliśmy. Jeśli przyjdą po rachunek, to niech poczekają. Oczywiście możesz zaproponować, że sam go wystawisz - uśmiechnął się - ale raczej mistrz będzie oczekiwał że my go wystawimy.

Czy możemy jakoś się wymknąć tylnym wyjściem?

Mike - 2015-08-27 10:02

- Przecież będzie widać, że wyjeżdżacie - powiedział Herman - do tego stajenny, służący i młody. Spora grupa by ją ukryć...
Nie dokończył bo rozległo się pukanie do drzwi. Ale tym razem nikt nie wpadł z kolejną wieścią. Za to usłyszeli zza drzwi głos sekretarza:
- Przyszedłem po rachunek.

Andemus - 2015-08-28 18:24

- za wcześnie chłopcze - rzekł poirytowany przez drzwi - przekaż mistrzowi, że będzie gotowy za godzinę. Musimy zrobić szybką inwentaryzację, czy czasem wina za dużo nie spożył. Sporo ich ubyło z naszych piwnic.

Bywał uparty. W tej chwili, nie miał czasu na sprawę mistrza. Liczył też na to, że przynajmniej do ich powrotu będzie jeszcze tutaj na miejscu.

Ściszył głos i nachylił się do Hermana.
- nasza trójka ze służącym wyjdzie tyłem, natomiast młody z tartaku niech wyjedzie normalnie, jakby sam wracał. Przekaż mu, że spotkamy się poza obrębem okien zajazdu. Acha.. stajenny lepiej niech zostanie.
Na wypadek pytań, jesteśmy rozeźleni, bo przeglądamy obecny inwentarz względem tego co było wcześniej
- przyjrzał się milczącemu Hermanowi - tak, wiem że może wyjechać bez płacenia. Wtedy pal go licho, odbierzemy sposobem - zerknął czy towarzysze mają coś do powiedzenia

Hakon - 2015-08-28 23:04

Erwin poddenerwowany sytuacja stanął i czekał co się wydarzy. Na szczęście Ludwig zareagował szybko.
-Myślę, że musimy jechać. Co będzie z jegomościem, mistrzem? Cóż. Zobaczymy jak wrócimy.- Odpowiedział Ludwigowi.
-Herman. Jak wyjedziemy wyślij kogoś, może stajennego lub kogoś na trakt. Jadą nim ludzie nasi. Powiedz im by przybyli tu ale jak goście wędrujący gdzieś.- Powiedział po cichu i zerknął na towarzyszy czy akceptują polecenie.

Mike - 2015-09-01 14:06

Grupa ratunkowa dotarła do zakrętu, zza niego widać już było tartak. Ostrożne by nie być widzianymi, zakradli się na skraj krzaków i wyjrzeli. Dymu ani stosu trupów nie było widać. Nawet na dziedzińcu, gdzie wedle słów młodego oberwał Wagner. Ale to nic nie znaczyło, mogli ciało odciągnąć na bok, a krew zasypać piaskiem.

Nie było widać żywego ducha.

Tartak stał po środku młodnika, po wycięciu najbliższych drzew posadzono nowe. To dawało możliwość skrytego podejścia. Choć wciąż pozostawał problem dyskretnego wejścia na teren tartaku. Z racji niepewnego sąsiedztwa opasywała go czterometrowa palisada z dwoma bramami, jedna od strony lasów, zazwyczaj zamknięta (a przynajmniej była zamknięta gdy młody wychodził na grzyby) i ta od strony drogi. Otwarta. Ale każdy kto nią wchodził był widoczny jak na dłoni. A jeśli w przybudówce nad bramą siedział ktoś z kuszą...

Hakon - 2015-09-04 09:39

Erwin wraz z toważyszami ukryli sięniedaleko głównej bramy. Obserwowali uważnie czy ktoś tam się porusza.-To jak robimy?- Ozwał się Baronet. -Myślę, iż ktoś powinien tylne wyjście z kuszą obstawiać. Reszta wkracza do środka. Jeden cały czas ubezpiecza z kuszą wartownię by nikt nas nie ustrzelił.- Rozejżał się po zebranych.
-Ja wchodzę do środka. Kto jeszcze ze mną?- Rozejżał się po reszcie czekając na chętnych.

Andemus - 2015-09-06 20:47

Nie miał ochoty rozdzielać się z przyjaciółmi. Przy nich czuł się bezpiecznie. Skoro jednak on jako doświadczony kupiec czuł obawy, to czego mógł się spodziewać po pozostawionych w samotności młodziakach.

- ja mogę.. w razie czego może wystraszę delikwenta wycelowaną kuszą - dopowiedział jakby sam chciał się usprawiedliwić

Hakon - 2015-09-07 12:13

-Lepie nie stawaj im na drodze tylko ustrzel kogoś.- Spojrzał na przyjaciela i dodał Erwin.
-Kogo chcesz mieć ze sobą?- Rozejrzał się po zebranych.

Andemus - 2015-09-07 20:05

Sytuacja była skomplikowana. Nie wiedział w jaki sposób, powinni się podzielić, aby chociaż jedna grupa była w stanie sprostać potencjalnej bitwie.

Gdy nagle zadziałała jego intuicja. Pewna cząstka jego, przypomniała o sobie. Poczuł wewnątrz pierwotną siłę, aż zakręciło mu się w głowie.

Spojrzał błędnym wzrokiem na Erwina
- pójdę sam - przeniósł wzrok na tutejszego chłopaka - powiedz mi tylko, gdzie będzie dogodne ukrycie, abym widział wyjście z drugiej strony, nie będąc zauważonym.

Gdy wysłuchał wskazówki, skinął głową i ponownie spojrzał na Erwina
- kto wie, może nadciągnie rajtaria i będziecie ich mieli na widelcu - uśmiechnął się, po czym zaczął się skradać w kierunku, który wskazał mu młody.

Andemus - 2015-09-10 20:37

Wbrew pozorom jego ruchy po lesie były giętkie. W przeszłości, kiedy trakty we wschodnim Imperium przestały być bezpieczne, zdarzało im się umykać w taki sposób. Co dziwne, tym razem Ludwig czynił to automatycznie, jakby przeszłość na nowo zatoczyła koło.

Nie wszystko jednak było to samo. Siła, która w nim drzemała na nowo przypomniała o swoim istnieniu. Do tej pory potrafił ją skutecznie tłumić. Tym razem jego intuicja podpowiedziała mu inny kierunek.

Dotarł do gęstwiny, którą uznał za odpowiednią i schował się. Między listowiem dopatrzył się tylnego wyjścia. Mógł teraz przejść do działania. Skupił się.

Od początku drogi czuł pulsowanie skroni.
Chwilę zawahał się - co może spowodować taki okres absencji? - pomyślał - po czym zaczerpnął wiatrów magii.

Potężne wibracje zostały związane wokół niego. Po zawrocie głowy, poczuł że dawno już nie kipiała w nim taka moc. Spojrzał w kierunku lasu i uwolnił falę energii....

Mike - 2015-09-11 10:16

Ludwig aż się wzdrygnął gdy usłyszał dźwięki. I mało się nie zesrał z wrażenia gdy coś wyskoczyło z pomiędzy krzaków. Coś szarego...

Tymczasem reszta z niecierpliwością oczekiwała znaku od Ludwiga. Aż w końcu dobiegły ich jakieś podejrzane dźwięki z drugiej strony. Były głośnie i było ich dużo. Ich towarzysz najwyraźniej się postarał. Służący i młody niepewnie popatrzyli po swoich szefach.

Erwin nie miał pewności, ale chyba mu mignął czyjś cień. Chyba ktoś pobiegł wyjrzeć zza palisady co to za hałasy.
- Nic nie widać! - usłyszeli okrzyk - To chyba jakieś, kurwa gobliny, czy inne ścierwo tak hałasuje.
- Zamykaj bramę, ty pilnuj tamtych, niech dokończą robotę.

Jeszce parę chwil i brama zostanie zamknięta, Erwin pamiętał, że od wewnątrz znajduje się solidna drewniana belka. Po zamknięciu do wyważenia potrzebny by był taran. Szybki sprint pozwolił by dobiec na czas... ale czy byłby tam razem z całą grupą czy tylko z Sigrizem?
Na pewno nie spodziewali by się ich w tym miejscu, tyle że po chwili z pomocą pewnie przyszła by reszta zbójów.

Hakon - 2015-09-11 13:36

Erwin wiedział, że to ostatnia możliwość na wejście do tartaku.
-Za mną.- Stanowczo ale niezbyt głośno, by nie usłyszano go ze środka. Wiedział, że ma w sobie coś z dowódcy. Podczas obrony Midennheim dowodził grupą ochotników. Wyuczył się trochę tego.

Erwin wstał i pędem biegł ku bramie, zerkając to na ziemie by się nie potknąć to na wartownie i palisadę czy aby nikt nie chce go ustrzelić.

Andemus - 2015-09-11 18:59

Coś przemknęło od strony lasu. Na tyle go przestraszyło, że nie dostrzegł czym było i w jakim dokładnie kierunku się skierowało.

Przez chwilę, padł na niego blady strach. Miał tylko nadzieję, że ta intensywna emanacja mocy, nie przywołała czegoś więcej niż oczekiwał. Rozejrzał się ostrożnie i zaczął wypatrywać nowych ruchów przy tylnym wyjściu.

Mike - 2015-09-14 13:33

Erwin biegł jakby od tego zależało jego życie… w sumie zależało. Był widoczny jak na dłoni i średnio wprawny strzelec miałby szerokie pole do popisu. Za sobą słyszał kroki i oddechy pozostałych. Był już dziesięć metrów od wrót…

Ludwig zaczajony w krzakach gotował kuszę do strzału wypatrując jednocześnie wroga. Sarną, która wyskoczyła  z krzaków przestał się przejmować. Nie wyglądała na agresywną. Ani tym bardziej nie miała goblińskich znaków plemiennych wymalowanych na futrze. Na razie nikt nie wychylał się na palisadzie.

Pięć metrów do celu…

Coś zamajaczyło na palisadzie Ludwig podrzucił kolbę kuszy do policzka. Szlag by to. Cień znikł. Raczej go nie zobaczył, to najwyraźniej wrodzona ostrożność nakazała wypatrywaczowi na nie wystawianie głowy zbyt długo.

Erwin był już przy bramie gdy dostrzegł cień zbója. Stał za bramą i właśnie zapierał się by ją zamknąć. Nie wiele myśląc Erwin uderzył barkiem w skrzydło bramy. Rozpęd i uderzenie odepchnęły skrzydło bramy wytrącając zbója z równowagi na chwilę. Zrobił krok do tyłu, zobaczył Erwina i pozostałych. Powoli otwierał usta do krzyku, jednocześnie sięgając do miecza który tkwił w pochwie…

Hakon - 2015-09-14 22:47

Erwin wypadł za bramy ku wielkiemu zdziwieniu zbója. Nie myśląc wiele ciął z prawej do lewej na wysokości pasa. Wiedział, że taki cios trudno ominąć. Zbir odruchowo odskoczył ale koniec miecza dosięgnął celu. Krew z lewej nogi zbója trysnęła siarczyście.
Chwilę potem śmignął topór sługi, niestety omijając o centymetry chwiejącego się wroga. Po prawej pojawił się młody ze swoją siekierą. Naparł całym impetem na atakowanego z zaskakującym wszystkich rezultatem. Cios siekierą nieomal odciął rękę. Z rozerwanej tętnicy chlusnęła krew. Chwilę potem nieszczęśnik padł na ziemię. Szok spowodowany raną i utratą krwi spowodował, że śmierć przyszła niemal natychmiast.
Erwin odprowadził padającego wzrokiem i momentalnie zaczął szukać nowego zagrożenia i celu.
Czuł pokrzepienie, że pomocnicy z karczmy też potrafią z siebie wykrzesać i, że bandyta nie zdołał zaalarmować nikogo. Cieszył się też, że są w środku. Poszukał wzrokiem drugiego wyjścia gdzie powinien być Ludwig.

Mike - 2015-09-15 14:14

Sirgiz wycelował na spokojnie w osobnika wyglądającego na palisadzie goblinów. Delikatnie ściągnął spust, brzdęknęła cięciwa. Bełt przeszedł przez biceps. Zbój upuścił kuszę i osunął się po palisadzie.
- Atakują! - wydarł się na całe gardło.

Czwórka przy bramie usłyszała kurwienie i tupot buciorów. Ktoś biegł w ich stronę. Co najmniej trzy osoby. Tym razem nie da się ich zaskoczyć. A i naładowanie kuszy też nie wchodziło już w grę.

Siedzący w krzakach Ludwig także usłyszał wrzask strażnika. Niestety mimo chęci, wciąż brak było sposobności by komuś w kałdun bełt wsadzić. Jeśli pobiegnie do otwartej bramy za kompanami, może zdąży zobaczyć kto wygra.

Andemus - 2015-09-15 17:24

Nie było czasu by dalej czekać. Poza tym krzyk, wydawał się dość blisko miejsca gdzie ujrzał cień na palisadzie.

Przymierzył w jeden z pali i wypalił. Bełt trafił niedaleko miejsca gdzie widział zbója. Na takiej wysokości, aby mógł to dostrzec ktoś od środka.

Zaczął przeładowywać kuszę.

Mike - 2015-09-17 12:11

Obie strony ruszyły na siebie z wrzaskiem. Sługa dopadł pierwszego i rąbnął toporem zupełnie bez finezji, niestety zbój wykazał się finezją i schylił się, przepuszczając nad sobą topór. Młody doskoczył z boku i ciął pełen zapału. I trafił, niestety w ferworze walki siekiera przekręciła mu się i ledwo trafił zbója obuchem w żebra. Ale chyba niezbyt skutecznie bo szybka kontra odrzuciła sługę, a lewy rękaw zabarwił się na czerwono.

Sirgiz zostawiwszy kuszę dobył miecza i ruszył w bój. Starł się z drugim zbójem, aż zajęczała stal. Spuścił wrogie ostrze po ukośnej paradzie i wziął zamach...

Ludwig tymczasem ponownie naładował kuszą, zza palisady dobiegł go wrzask i szczęk oręża. Nic nie wskazywało, by ktokolwiek czaił się w krzakach, a i jego czar spełnił swe zadania i teraz jedynie powiększał ogólnie panujący harmider.

Hakon - 2015-09-17 16:32

Erwin wyjrzał za drzwi bramy i zobaczył zbójów. Na nieszczęście oni też go zobaczyli.
-Na nich!- Wrzasnął szlachcic i ruszył.
Dwie grupy biegły na siebie spotykając się na środku dziedzińca. Erwin wybrał zbója w kolczudze. Mniemał, iż to dowódca bandy. Dał się wyprzedzić towarzyszom. I natarł z tarcza na wprost i mieczem nad głową. Erwin był szybszy od zbója. Jego miecz spadł z impetem w dół. Zbir uchylił się na prawej nodze. Na to czekał von Duneberg.
Zatoczył półokrąg ku lewej i miecz głęboko przeciął nogę przeciwnika, który momentalnie przewrócił się, obryzgując wszystko dokoła krwią chlustającą z kikuta.
Erwin odruchowo uskoczył przed kaskadą posoki, ale tego szczęścia nie mieli pozostali w tym reszta zbójów.
Przywódca przez chwilę jeszcze w męczarniach dogorywał, ale Erwin już szukał nowego celu.
-Żywcem chce któregoś.- Wysyczał głośno przez zęby i ruszył do dalszej walki.

Mike - 2015-09-22 10:14

Sirgiz ciął szeroko, zbój odskoczył, lecz nie dość szybko. Ostrze zawadziło o jego pierś, żłobiąc rysę na skórzanej kurcie. Niestety, nie widać było ani kropli krwi.

Służący tymczasem zaszedł swojego zbója z boku i rąbnął wysłużonym toporem. Trafił w udo solidnie go kalecząc. Młody ochoczo chciał wykorzystać sytuację, niestety poślizgnął się na krwi zabitego zbója i wywalił pod nogi wroga.

Tylko w Erwinie była nadzieja, że młody drwal dożyje następnej wypłaty…

Tymczasem przeciwnik Sirgiza zmylił go zwodem ciała i sieknął w lewe ramię, bryzgając krwią na czyściutkie ubranie Edwina. Sirgiz wypał z rytmu i znój bez trudu sparował jego kontrę.

Hakon - 2015-09-23 09:42

Erwin widząc co się dzieje u młodego zaatakował szerokim zamachem odganiającym od leżącego chłopaka. Niestety chlustająca krew wyprowadziła szlachcica ze skupienia i nieudolnie machnął mieczem. Zbój zamachnął się na młodego. Erwin natychmiast zareagował, osłaniając go tarczą, ale nie chcą nadepnąć leżącego nie zdążył nastawić tarczy. Miecz draba spadł na chłopaka raniąc go dotkliwie. Na szczęście nie włożył dość siły by zabić, gdyż Erwin już był przy nim.

Sługa jako, że szybszy wyszedł z atakiem swoim wysłużonym toporem. Niestety cios niezgrabny i wielce przewidywalny nawet nie zagroził przeciwnikowi. Zachęcony nieudolnym atakiem zbój sam zaatakował, ale chybił nie spodziewając się, że ciężko trafić na niepewnym gruncie.

Erwin zamachnął się ponownie atakiem zamachowym by odepchnąć wroga. Łatwy do przewidzenia cios nie doszedł celu. Młody prawie pod nogami Pana zaczął się wyczołgiwać z walki.

Mike - 2015-09-23 12:40

Młody znacząc krwią piach odczołgał się spod nóg walczących. Sigriz tymczasem z drugim zbójem jęli ciąć się niczym opętani. Jeden i drugi broczyli krwią z ran na ramionach. Niestety to zbój wyglądał jakby wyszedł na tym lepiej.

Nagle z tartaku dobiegły krzyki i wrzaski, szczeknęła broń. Tam także rozpętała się walka...

Hakon - 2015-09-24 13:25

Erwin usłyszał odgłosy innej walki dobiegającej z tartaku. Rozejrzał się szybko po palisadzie.
-Gdzie jest ten zbir?- zasępił się szlachcic.
-Muszę się pospieszyć.- Pomyślał i natarł na wroga.
Cios skrupulatnie wymierzony w prawą rękę doszedł celu mimo usilnych starań przeciwnika, który chciał cofnąć ją. Miecz Erwina zostawił dużą, krwawą plamę na przedramieniu i zmusił napastnika do jęknięcia z bólu.
Erwin przygotowywał się do ostatecznego ciosu i ruszenia na pomoc do tartaku.

Mike - 2015-09-24 22:42

Sirgiz zmylił zwodem zbója i chlasnął go przez pierś, lekko raniąc. Zbój widząc, że sprawy przybierają zły obrót zaczął powoli się wycofywać w kierunku tartaku. Sirgiz napierał na niego nie dając mu się oderwać.

Hakon - 2015-09-30 10:45

Atak Erwina był błyskawiczny i skuteczny. Cios złamał kręgosłup przeciwnika jak zapałkę. Zbój padł znieruchomiały na ziemię. Erwin nie wiele myśląc skoczył ku tartakowi na ratunek. Dobiegając do drzwi przygotował się na atak z zaskoczenia. Nadstawił tarcze a miecz przygotował do ciosu.

Mike - 2015-10-01 16:35

Dobrze, że Erwin był przygotowany a atak z zaskoczenia. W innym przypadku byłby zaskoczony. Ze stoickim spokojem przyjął cios kantówką na tarczę i równie spokojnie przyklękł z bólu. Ramie miał zdrętwiałe, baa można by rzec zdrewniałe. Niestety Erwin nie był w nastroju na grę słów. Teraz grał o życie. Brodaty drab w utytłanym trocinami kaftanie, brał kolejny zamach kantówką. Dwa metry drewna, grubości męskiego ramienia robiło wrażenie.
Kolejny drab, też brodaty wstawał znad trupa dzierżąc ociekającą krwią piłę. Ostatni z nich klęczał przy osobniku z wystającym z piersi bełtem.

Nie! Jednego mało Erwin nie przeoczył, stał pod ścianą. Zupełnie nieruchomo. Tylko kałuża krwi u jego stóp mówiła, iż coś z nim jest nie tak. W kałuży leżała kusza.

Tymczasem na dziedzińcu Sigriz ze służalczym usiekli zbója. Niestety nie bez strat, Sirgiz dorobił się kolejnej rany na udzie. Teraz patrząc na uciekające życie zbója ciężko dyszał.

Andemus - 2015-10-02 12:02

Szczęknięcia oręży o oręż, jęki rannych i umierających nie pozwoliły Ludwigowi stać spokojnie. Chociaż wiedział, ze w potrzebie może skorzystać z jednej z metod koncentracji, jednak walka zdecydowanie trwała za długo.

- mogą mnie potrzebować, a ja tu stoję - pomyślał, a jego ciało niczym na zawołanie wybiło się z przykucnięcia. Ruszył w kierunku przedniego wyjścia, pełen nadziei że nie jest za późno. Nie był zbyt dobrym strzelcem. Postanowił że wypali z kuszy, tylko jak strzał będzie czysty. W innym wypadku odrzuci ją i co - przez chwilę zaczął się zastanawiać, jak może pomóc.

Magia, czy będzie w stanie skupić energię do innych zaklęć? czy je pamiętam? dobra.. wejdź tam najpierw głupcze i dopiero oceń sytuację

Hakon - 2015-10-02 20:19

Erwin z bolącym ramieniem w przykucniętej pozycji spostrzegł co miało miejsca tu przed chwilą.
Od razu wiedział, że został pomylony ze zbójami i atakowany jest przez miejscowego.
-Hola człowieku! Jam jest Erwin von Duneberg. Przyszliśmy wam na odsiecz.- Wrzasnął szlachcic odstępując od atakującego i szykując się do parowania ciosu.

Mike - 2015-10-02 23:43

- von Duneberg? Pokaż no się - zarządzał brodacz wstrzymując cios.
Erwin ostrożnie wyjrzał zza tarczy.
- No dobra, tego... wybaczcie porywczość. - powiedział opuszczając kantówkę.
- Urlich wyżyje chyba. Trza ino znachora zawołać. - odezwał się klęczący nad postrzelonym z kuszy.


Tymczasem Ludwig dobiegł do bramy. Zobaczył ledwo stojącego na nogach Sigriza i także nie najświeższego sługę z zakrwawionym toporem. Młody półsiedział oparty o skrzydło bramy trzymając się za rany.

Nagle zza tartaku wyskoczył koń z uczepionym uzdy rannym zbójem. Ruszył z kopyta w kierunku bramy... i stojącego w niej Ludwiga.

Andemus - 2015-10-04 11:20

Ludwig wyjrzał ostrożnie zza ramienia bramy tartaku. Jego wzrok przeskakiwał z miejsca na miejsce, z osoby na osobę. Dość nieumiejętnie zmieniał cel dla kuszy. W końcu uznał, że nie ma nikogo kto by mu zagrażał, opuścił kuszę.

Nagle zza tartaku wyskoczył jeździec na koniu. Parł naprzód do bramy.
- trafię go! jedzie centralnie na mnie.. ale mogę trafić konia! nie, nie trafię go, zadepcze mnie!

Poczuł znowu zew. Odrzucił kuszę na bok i zaczerpnął magii eteru. Siła wiatrów pojawiła się błyskawicznie.
Utkał zaklęcie które pojawiło się w jego umyśle i wypuścił moc...

..gdy je aktywował, poczuł że popełnił jakiś błąd... siła zaklęcia znowu była potężniejsza jak poprzednio, ale tym razem jej przyczyna była inna

Magia eteru zmaterializowała świetliste kule. Ruchem parabolicznym pognały one centralnie w kierunku konia.

Mike - 2015-10-04 23:05

Gdy tylko galopujący koń zobaczył atakujące go świetliste kule, rzucił się w bok chcąc ominąć zagrożenie. Niestety rozmiękała od krwi ziemia okazała się zdradliwa. Kopyta poślizgnęły się i potężne cielsko runęło wprost na...

Tymczasem Ludwig stał prawie na środku bramy patrząc na zbliżającego się konia. Widział w zwolnionym tempie jak jeździec wypada z siodła gdy kopyta straciły przyczepność. Postrzelony wcześniej z kuszy zbój bezładnie wali się w błoto rozbryzgując wokoło brunatno-krwistą breję. Sługa odskakuje w bok, a Sigriz próbuje coś zrobić, niestety. Jest zbyt wolny i Ludwigowi pozostaje tylko patrzeć jak koń wali grzbietem w skrzydło bramy i z kwikiem pada prawie u jego stóp. Próbuje zerwać się na nogi lecz tylne kopyta są bezwładne.

Hakon - 2015-10-05 09:54

Erwin z przerażeniem patrzył jak wierzchowiec pędzi ku przyjacielowi. Jakież było jego zdziwienie gdy koń padł na dziedzińcu tuż przed nogami Ludwiga. Von Duneberg skoczył ku wypadkowi by sprawdzić co się stało. Szukał młodego, czy nie został zadeptany i czy jeszcze dycha. Ludwiga i resztę czy nie ucierpieli i do zbója czy jeszcze przyda się do czegoś. Biegnąc przez podwórze uważał by nie wyłożyć się na śliskiej nawierzchni.

Andemus - 2015-10-05 23:39

Stał jak wryty. Gdyby cielsko konia nie wyhamowało na czas, niechybnie dołączyłby do poślizgowej wycieczki, albo został wciśnięty w bramę niczym naleśnik.

Nie o tym jednak myślał. Zaklęcie, które wydobył z eteru było jednym z podstawowych. Moc, którą udało mu się uwolnić przewyższała jednak jego standardowe umiejętności. Poczuł jak magiczne zmysły, podpowiadają mu przyczynę tego stanu. Popełnił kardynalny błąd. Szybkość z jaką sklecił zaklęcie była niewystarczająca. Jego oczy rozszerzyły się bardziej
- to była surowa esencja, gdyby ktoś z kolegium..
Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Nerwowo zaczął się rozglądać na boki.
- co ja sobie myślałem? pewnie każdy widział jak je rzucam.. przecież tam jest inkwizycja?! - zaczął się rozglądać, jakby szukał wszędzie poukrywanych świadków zdarzenia. O dziwo główni świadkowie zdarzenia zbój i ... koń.. byli nieprzytomni lub martwi

Dopadła go rezygnacja i zmęczenie. W końcu zauważył Erwina.
Dopiero teraz, zaczął się zastanawiać, że akcja mogła jeszcze nie dobiec do końca. Zaczął szukać odrzuconej kuszy.

Mike - 2015-10-06 15:30

Oprócz kompanów Ludwiga czarowanie widzieli młody i sługa. I być może jeden z drwali, który wybiegł za Erwinem na podwórze. Wciąż ściskał w rękach kantówkę. Nijak nie skomentował działań Ludwiga, więc albo nie widział, albo nie uważał wytykania czarów komuś kto ocalił im tyłki za uprzejme. Za to sługa dyskretnie uczynił gest odganiający zło. Młody zaś miał inne problemy, jak na przykład nadmierna nieszczelność ciała.

Zbój spadły z konia, nieszczęśliwie skręcił kark. Podobnie jak usieczony przez sługa i Sirgiza. Żaden z nich nie nadawał się do rozmowy.

Andemus - 2015-10-06 22:36

Kusza była zabłocona. Ludwig nie miał już ochoty jej podnosić. Rozejrzał się aby ocenić poszkodowanych.
Kiedy zauważył młodego, podbiegł i na ile był w stanie zaczął tamować krwawienie.

- potrzeba świeżych opatrunków! - wrzasnął w kierunku drwali - jest tu w ogóle jakiś znachor?! trzeba opatrzyć rannych.

Hakon - 2015-10-07 09:33

Erwin dobiegł do zbója, który po skręceniu karku raczej był bezużyteczny. Uspokoił wierzgającego konia.
-Przeszukać ich. Może mają jakieś papiery czy coś co nas naprowadzi na ewentualnych zleceniodawców.- Ozwał się von Duneberg do ocalałych i sprawnych na tyle by mogli to robić.
Sam podszedł do tego w kolczudze i przeszukał dość dokładnie.
Podczas przeszukiwania zwrócił się do innych.
-Opatrzcie rannych i zabierzcie ich do normalnych warunków potem porozmawiamy co tu zaszło.-

Erwin przeszukując szukał nie tylko dokumentów ale i tatuaży, medalionów czy sygnetów, które mogą zaświadczyć o przynależności do jakiejś grupy. Miał trochę doświadczenia nabytego głównie podczas obrony Midennheim i wiedział, że lepiej się upewnić. Postanowił kosztem zbójów powiększyć arsenał broni i zbroi.

Mike - 2015-10-07 12:03

- Stara znachorka jest... ale trza do lasu iść, chałupę ma o tam - wskazał kierunek. - Ale strach, gobliny czasem się tam czają po jednym czy dwóch. Ale starej nie ruszają, boją się jej czarów. Starucha czasem leczy, ale nigdy za darmo.
Fakt, obiło im się o uszy, że ktoś taki tam mieszkał. Ale nie mieli powodu jej szukać. A i czasem nie wiedzieć pewnych rzeczy, więc i nie zawracali sobie nią głowy skoro nie szkodziła ludziom.

- Psie syny, chcieli piły ukraść. Rozmontować nam kazali. Wszystko, jak nic po wszystkim by nas wyrżnęli. - powiedział drwal. - Dzięki, żeście przybyli na czas. Szkoda tylko, że szefa usiekli... dobry chłop z niego był.
Piły były napędzane zaprzężonym do kieratu koniem, nie był to jakiś cud technologii w porównaniu z krasnoludzkimi wynalazkami, ale spełniał swoją rolę doskonale.

Hakon - 2015-10-09 09:38

-Człowieku. Jak was zwą?- Ozwał się Erwin do drwala, który potraktował go w tartaku kantówką.
-Hans, Panie.- Odpowiedział pytany.
-Jest tu ktoś kto pomoże rannym?- Szlachcic popatrzył na rannego młodego.
-Panie. Stara znachorka jest w lesie, ale tam strach po nią chodzić. Gobliny i inne ścierwa tam się kręcą.- Ozwał się Hans.
-Ja i Pan Ludwig potrzebujemy jednego przewodnika i idziemy po nią. Który zna najlepiej drogę?- Zapytał Erwin do drwali.
-Reszta załadować broń i zdobycze po zbójach na konie. Następnie zająć się rannymi. Przenieście ich w leprze miejsce. Obmyjcie rany zanim dotrzemy z powrotem. Trupy zebrać w jedno miejsce lub pochować gdzieś. Mistrza przygotować do drogi. Jak wrócimy zabierzemy go do wsi i pochowamy jak należy.- Rozkazał Erwin i skinął na Ludwiga.
-Zrobimy mały spacerek do znachorki?- Spytał przyjaciela.

Andemus - 2015-10-09 22:18

- chodźmy - odrzekł - byle żwawym tempem, nie jestem w stanie ocenić ile wytrzyma ranny

Powstał gotowy do drogi.

Mike - 2015-10-11 22:38

- Najlepiej z lasem obeznany to młody jest - powiedział Hans, sam jakoś nie rwał się do drogi, ani żaden z pozostałych drwali.
Nie wyglądali na takich co bali by się goblinów w lesie.

Hakon - 2015-10-12 15:45

-Jak Wy pracujecie skoro nikomu w głowie iście do lasu?- Zwrócił się do drwali Erwin.
-Młody jak widzicie leży ledwo żywy.- Wskazał na ciężko rannego chłopaka.
-Dzięki niemu tu jesteśmy i ocaliliśmy Was, a tu żaden z was nie pomoże mu?- Zapytał stanowczym tonem von Duneberg. Dziwiło go, że rosłe chłopy mają problem z pójściem do lasu w którym pracują.

Mike - 2015-10-13 23:44

- Takiście kozak, panie? - rzekł Hans, najwyraźniej rozsierdzony słowami Erwina - Tedy załatwiajcie wszystko ze starą. Zaprowadzę was. Ale cena wy zapłacicie. Tylko po drodze porachujcie sobie czy wam się to opłaca... tak jak i im. - wskazał głową rannych. - I nie mówię tu o złocie, bo stara innej waluty zażądać może.
Przypasał zdobyczny miecz, siekierę zarzucił na ramię i poszedł w kierunku lasu nie oglądając się.

Hakon - 2015-10-14 13:50

-O czym Ty człowieku mówisz?- Wielce zdziwiony Erwin odparł.
-Kim ona jest? Wiedźmą jakąś? Czy może z plugastwem chaosu się brata?- Trzeźwiejszym umysłem zaczął szukać przyczyn i możliwości.
-Ludwigu. Co o tym sądzisz?- Zwrócił się Erwin ku przyjacielowi.

Mike - 2015-10-14 15:37

- Nie mówcie panie, że obawiacie się starej znachorki - rzucił przez ramię Hans. - Najpierw sami popędzaliście, a teraz czas marnujecie na rozmyślania. Jak uważacie, że z chaosem się brata to w waszej karczmie rezyduje... jak mu tam mistrz Joachim. Sami wiecie co trzeba robić...

Hakon - 2015-10-14 16:47

-Nie chodzi o to czy się obawiam. Jeśli jest sługusem ciemnych mocy nie chcę narażać Was na śmierć.- Popatrzył na Hansa i Ludwiga.
-Poza tym jest potrzebna szybka pomoc a nie marnowanie czasu na zabawę w łowców czarownic.- Wyprostował się Erwin i wziął pod boki.
-Teraz mi powiedz Hans. O co z nią chodzi bo nie mam czasu do tracenia.- Patrzył w oczy Hansa z wyczekiwaniem.

Mike - 2015-10-14 23:47

- Ona może ich wyleczyć - powiedział Hans - ale nie za darmo. Będzie czegoś chciała. Czegoś co będziecie jej mogli dać. I jeśli naprawdę wam zależy na ich życiu dacie jej to. Albo obiecacie dać. Jeśli jednak się wam potem odwidzi po ich ozdrowieniu...

Hakon - 2015-10-15 00:38

-Rozumiem co chcesz powiedzieć Hans.- Kiwnął głową Erwin.
-Teraz już nie ma czasu do stracenia. Idziemy i to szybko.- Machnął szlachcic ręką ku Ludwigowi u skierował się ku bamie.
-Hans prowadź. Tylko tak byśmy nie tracili czasu.- Ozwał się do nowego zarządcy tartaka.

Mike - 2015-10-15 10:57

Hans poprowadził ich bez słowa. Początkowo poszli przesieka przez las, ale po kliku minutach skręcili w jakąś ledwo co widoczną ścieżkę. najwyraźniej wydeptana przez zwierzęta. Kluczyli kolejne kilkanaście minut. Okoliczne drzewa stały się większe, a ich rozłożyste korony zasłaniały większość światła. W półmroku musieli iść ostrożniej, uważać na zbutwiałe pniaki wystające gdzieniegdzie z poszycia. Grunt zrobił się lekko grząski, czasem ślad buta nasiąkał woda kilka chwil po zabraniu nogi. W końcu weszli na kolejna ścieżkę, chyba także zwierzęcą. Hans przystanął i zdjął siekierę z ramienia.
- Zaczekam tutaj, wy idźcie panowie tą ścieżką, w pół pacierza zobaczycie chatę na polanie. - powiedział wskazując kierunek - Jeśli jej nie będzie w domu, zaczekajcie ale nie dłużej niż piętnaście minut. Jeśli przez tyle czasu nie otworzy albo nie zjawi się, to znak że nie chce nikogo widzieć.

Hakon - 2015-10-15 15:19

No to ruszajmy Ludwigu.- Zwrócił się do przyjaciela.
Poprawił uścisk na tarczy i przygotował miecz do ewentualnego użycia. Rękę pozostawił na broni i ruszył wskazaną drogą przez Hansa.
-Czekaj tu Hans na nas. Po ciemku możemy mieć problem z powrotem.- Na odchodne powiedział do nowego nadzorcy tartaku.

Andemus - 2015-10-15 17:16

Nie znał tej ścieżki i nie pamiętał aby widział cokolwiek zaznaczonego w tej części lasu. Tak... na pewno jak wróci, kiedy będzie więcej czasu, musi popytać od kiedy tu zamieszkuje i kim właściwie jest ta osoba.

- Skoro znachorka, może znać dobre przepisy ziół - pomyślał - kto wie może znać i magię. Chwilę się nad tym zastanowił. Jeśli byłaby to prawda, możliwe że wieści o niej mogły się rozejść gdzieś dalej.

A skoro mieszka na uboczu, niekoniecznie musi działać legalnie.

Uśmiechnął się w duchu. W najgorszym wypadku, jeśli będzie im jakoś zagrażać, będzie mógł odwrócić uwagę od swojej aktywności w innym kierunku.

Mike - 2015-10-16 11:28

Po kilku minutach doszli do polany i ich oczom ukazała się chata… Nie była to chyląca się ku upadkowi lepianka ze słomianym dachem, ale solidna chałupa z drewnianych bali, kryta gontem. Do tego przylegała niewielka szopa czy obórka.

Nie było widać żywego ducha. Obaj towarzysze wyszli ostrożnie na polanę. Nikt nie wyskoczył z wrzaskiem ani nie chciał złożyć ich w ofierze plugawym bogom chaosu. Przynajmniej na razie.
Podeszli do domu i poparzyli po sobie wzrokiem mówiącym: ty zapukaj.

W końcu Ludwig, jako ten bliżej zawodowo znachorce zastukał. Raz i drugi. Odpowiedziała im cisza. W końcu po dłuższej chwili usłyszeli coś zbliżającego się zza domu. Po chwili za rogu wyszła stara kobieta, była odziana na czarno i podpierała się sękatym kijem. Na plecach taszczyła wiązkę chrustu.
Spojrzała bez słowa na czekających pod drzwiami i minęła ich lekko potrącając patykami. Skierowała się do szopy. Wciąż nie zaszczyciwszy gości choć jednym słowem.

Hakon - 2015-10-16 16:06

-Witam mości dobrodziejko.- Ozwał się Erwin do kobiety.
-Nazywam się Erwin von Duneberg. Przybywam ty do Pani by prosić o pomoc.- Kontynuował nie przeszkadzając starej kobiecie w wejściu do domostwa. Przyglądał się uważnie kobiecie.
Starał się dać swoją postawą i tonem znak, że jest w pokojowych zamiarach i przyjaznych wręcz.

Mike - 2015-10-16 22:33

Stara nie spojrzała, ale odezwała się:
- No to poproś skoro chciałeś. Tylko szybko bo nie mam czasu, kolacje nastawić.-  Znikła na chwile w szopie, moment później pojawiła się z powrotem z... siekierą w dłoni. Żwawym krokiem podeszła do Ludwiga i dźgnęła go styliskiem w brzuch.
- A ty przydaj się na coś jak będziemy gadać, narąb trochę chrustu.

Andemus - 2015-10-17 09:57

Wybałuszył oczy. W pierwszej chwili nie wiedział jak zareagować, zaskoczenie minęło jednak szybko.

- podoba mi się! - pomyślał i z lekkim uśmiechem na twarzy wziął siekierkę od starej

- z przyjemnością - rzucił i ruszył do szopy - tylko nie dywagujcie zbyt długo, czas się nie zatrzymał dla tego rannego.

Hakon - 2015-10-17 22:00

-Wielmożna Pani. Prosić muszę o pomoc w opatrzeniu paskudnych ran mojego człowieka.- Spokojnie i z szacunkiem mówił do kobiety.
-Niedaleki tartak został napadnięty i z kilkoma ludźmi ruszyliśmy na ratunek. Udało się, ale mamy kilku rannych w tym młodego chłopaka, który nie wiem czy dotrze do zajazdu pod "Złotym Pstrągiem".- Mówiąc okazywał szacunek. Trzymał się w odpowiedniej odległości do niej jak przystawało w ważnych rozmowach by rozmówca nie czół nacisku a raczej swobodę i przyjacielskie podejście.
-Drwale powiedzieli mi o Pani i czym prędzej udałem się do sąsiadki.- Miał nadzieję, że miłe podejście i gładka mowa wskórają szybko to co oczekiwał.
Oczekiwał na jej reakcję i odpowiedź.

Mike - 2015-10-19 10:32

- Skoro młody może nie dotrzeć do zajazdu to po co go przewozicie? - odparła starucha - Przecież przez to odwleka się moją pomoc. Rozumiem, że znasz cenę i ją akceptujesz. Ty jako proszący ją poniesiesz, chyba że ten tam milczek zgodzi się ją przyjąć zamiast ciebie.

Hakon - 2015-10-19 10:46

-Niestety drwale do końca mi nie uświadomili o cenie.- Rozłożył ręce w akcie bezradności.
-Wspomnieli tylko, że nie o złoto chodzi.- Uważnie przyglądał się Erwin kobiecie.
-Chciałbym dowiedzieć się o cenę.-Oznajmił szlachcic.
-Nie miałem czasu martwiąc się o zdrowie Młodego na wymuszanie od drwali informacji. Wybacz Pani żem się nie przygotował.- Erwin przyjął postawę przepraszającą.

Mike - 2015-10-19 14:01

- Dam mu życie ale i życia zarządzam w zamian. Spłacisz ty, swoim lub cudzym. W momencie gdy taka potrzeba zajdzie. Młody zaś nigdy nie wystąpi przeciw mnie. W żaden sposób. Wy także. Inaczej mój dar wróci do mnie. - powiedziała spokojnie. - Przyjmij warunki lub odejdź. Nie ma tu miejsca na dyskusje.

Hakon - 2015-10-19 15:21

Erwin stał jak wryty. Prawie mu język z ust na ziemię wypadł.
Jak to życie za życie? Chłopak może oddać życie by żyć o ile tu mroczni bogowie nie maczają palców. Nie zamierzał do tego poświęcać swojego życia dla ratowania chłopaka. Znał go ledwie dzień? Lekka przesada. Poza tym za młodego nie poręczy czy nie zwróci się przeciw niej.
Gdzie ten Ludwig! pomyślał i wyjrzał przez okno szukając go.
Jeśli ta guślarka jest na usługach plugastwa chaosu to pierwszy zaszlachtuje i na stosie postawi ścierwo.
Trochę niedorzeczne warunki zapłaty. Nie wspominając, że za wysokie.
-Dajcie mi Pani chwilę na rozważenie tej propozycji- Erwin mocno zmieszany skłonił się i wyszedł do Ludwiga by mu powtórzyć propozycję wiedźmy.

Andemus - 2015-10-19 18:11

Zaczął rąbać pierwsze drwa, kiedy dosłyszał odgłos otwieranych drzwi. Spojrzał przez ramię, by zobaczyć że jest to Erwin. Szedł żwawo w jego kierunku, trochę za żwawo jak uznał.

Rzucił drewko i siekierę i wyprostował się. Wyszedł mu naprzeciw
- jak nasza poczciwa staruszka? - spytał z uśmiechem - pewnie uparta i chce żeby jej częściej pomagać w codziennych robotach?

Hakon - 2015-10-20 09:37

Erwin podszedł do Ludwiga i było widać jego zmieszaną minę.
-Ona chce życia za życie.- Powiedział prosto z mostu Erwin.
-Chce życia proszącego o pomoc. Można czyimś innym zastąpić swoje życie jeśli chodzi o ścisłość. Musielibyśmy zawsze być po jej stronie i ją bronić.- Erwin patrzył bardzo zmieszany w Ludwiga.
-Trochę wysoka cena. Nie wspominając o źródle mocy, której użyje. Ja sam nie pójdę na układ nie wiadomo z kim.- Erwin czekał na reakcję przyjaciela. Już powoli wracał do zdrowych zmysłów.
Nie znał się na magach itd. Może Ludwig oceni sytuację i wymyśli coś.

Andemus - 2015-10-20 23:53

Przyglądał mu się niczym milczący kamień ze zmrużonymi oczyma. Niczym zabójca, który stoi skupiony i nie wiadomo kiedy wyprowadzi atak. Nagle rozluźnił się a wyraz jego twarzy znowu był radosny.

- może źle ją zrozumiałeś? może po prostu dla niej cenniejsze jest zapewnienie, że ktoś będzie jej dłużnikiem i będzie gotów jej pomóc w razie potrzeby kiedy tylko tego zapragnie?

Przerwał na chwilę i spoważniał. Uznał że musi uspokoić przyjaciela.
- nie ma ziół i nie można spleść takich zaklęć magicznych, które mogłyby przywrócić kogoś do życia. Taka ingerencja w świat materialny jest po prostu niemożliwa... dla nikogo... - kiedy kończył mówić ostatnie zdanie, zdał sobie sprawę, że nie do końca mógł się z tym zgodzić. Przypomniał sobie, że jest szkoła, która pozwalała powstać nawet umarłemu. Ale ubił tą myśl, szybciej niż się pojawiła.

- myślę że musimy wrócić do naszej staruszki i doprecyzować co ma na myśli - dał Erwinowi do zrozumienia, że jest gotów wrócić do niej na wspólną rozmowę i czekał jak odbierze wszystkie jego słowa

Hakon - 2015-10-21 00:35

-Zatem chodźmy do niej.- Erwin był spokojniejszy. Na szczęście Ludwig trochę więcej wie o swerach mistycznych co on. Miał nadzieję, że inicjatywę przejmie przyjaciel.

Andemus - 2015-10-21 08:49

Weszli ponownie do domu. Na początku rozejrzał się po izbie i za pomocą zmysłów i szukał odpowiedzi. Chciał wiedzieć czy ma do czynienia z zielarzem, czarodziejem czy zwykłym hochsztaplerem.

Po chwili spojrzał na staruchę i rzekł opanowanym tonem.
- podobno możesz pomóc naszemu rannemu w potrzebie. Jest Pani znachorem czy raczej możemy liczyć na jakiś wywar który mu pomoże? Pytanie też, jak szybko ta metoda zadziała? Jeśli zbyt późno, nasza osoba może umrzeć i wtedy nikt mu już nie pomoże.

Mike - 2015-10-22 12:41

- Jeśli żyw będzie gdy do niego trafię, tedy wyżyć powinien. Jeśli trupem będzie to i ja nie pomogę. Twój kompan wie wszystko co potrzeba. Jeśli odpowiada wam cena - pomogę, jeśli nie - droga wolna. - odparła starucha. Zignorowała pozostałe pytania, na pewnio nie przez starczą demencję.

Ludwig wyczuwał pozostałości magii w chacie, gdyby ich specjalnie nie szukał mógłby je przeoczyć.

Andemus - 2015-10-23 16:13

Ludwig spojrzał na Erwina. Wyglądało na to, że jego przyjaciel mógł niedokładnie zrozumieć słowa staruchy. Coś jednak, nie dawało mu do końca spokoju.

Zerknął w kierunku staruchy.
- a no właśnie.. chyba nie do końca się rozumiemy odnośnie 'ceny'. Jeżeli ten młody przeżyje z pani pomocą, to jak mamy pomóc w zamian? Słyszałem, że nie interesują panią korzyści materialne.

Mike - 2015-10-23 19:22

- Życie za życie, gdy nadejdzie czas. Jeśli potem się rozmyślicie, albo wystąpicie przeciw mnie, ja zabiorę swój dar. - odparła najwyraźniej zirytowana. - Dosyć dyskusji, podejmijcie decyzję.

Andemus - 2015-10-24 14:55

Gdyby nie poczuł wcześniej magii, uznałby że ta kobieta biadoli. Zapamiętał, że byli wśród magów uzdrowiciele, niestety nie pamiętał jakie były ich możliwości i czy mogli w jakiś sposób zbudować więź, którą mogliby zerwać by rozwiać swoją uzdrawiającą moc.

- nie - pomyślał - życie za życie, to nie jest nauka któregokolwiek z kolegium, a to może oznaczać.. - poczuł się lekko zmieszany. Zdał sobie sprawę, że znaleźli się we dwóch, w niezbyt przyjemnych okolicznościach.

Zaczął się zastanawiać czy przez jego ostatnie silne emanacje mocy, pozostałości magii nadal nie pozostały wokół niego. Gdyby się dowiedziała, że jest czarodziejem, to spotkanie mogłoby przybrać fatalnego skutku.
- albo nic nie wykryła albo nie wyglądamy na takich których trzeba sprawdzać, dzięki temu mamy na razie szczęście - pomyślał - ale każde szczęście nie trwa wiecznie. Jeśli pojawią się u niej jakieś podejrzenia, mogą mieć kłopoty.

- Pani, ta cena jest dla nas niezrozumiała i nie wiemy co do końca oznacza. Jako kupcy wolelibyśmy uleczyć rannego w zamian za inny towar, który jest materialny - spojrzał na chwilę na Erwina - dlatego.. jeśli nie ma innej możliwości, na przykład jakiegoś lekarstwa, które byśmy kupili za pieniądze, tooo... byśmy podziękowali - nie miał ochoty przebywać dłużej w tym miejscu.

Mike - 2015-10-25 00:14

- Więc nie zatrzymuję was - odparła starucha - Liczę, że narąbane drewno zrękompensuje poświęcony wam czas.

Andemus - 2015-10-25 11:08

Skłonił się lekko i wyszedł razem z przyjacielem.. Cieszył się, że Erwin postanowił oddać mu inicjatywę.
Szli w milczeniu, tą samą ledwie wytyczoną ścieżką w kierunku pozostawionego drwala.

Długo zastanawiał się, co powiedzieć Erwinowi. Z jednej strony chciał mu powiedzieć co o tym wszystkim myśli. Z drugiej obawiał się jego reakcji. Mógł zechcieć przegonić wiedźmę z obrzeży ich ziemi, co było ryzykowne. Jego wiedza magiczna była ograniczona i w dużym stopniu zapomniana. Nie był w stanie ocenić czy i jakie szanse mają w pojedynku z takim przeciwnikiem. Nie miał starych ksiąg, działał jak już po omacku, a poza tym ten rozdział jego życia miał zostać na zawsze zamknięty.

Postanowił to przeczekać. A nuż Erwin bardziej przejmie się ich innymi sprawami, których ostatnio mają trochę na głowie i zapomni o tym krótkim spotkaniu w lesie.

Mike - 2015-10-26 17:10

Hans o dziwi czekał na miejscu. Widać nie skreślał ich, no chyba że czekał na gratyfikacje od staruchy za przyprowadzenie ofiar... Któż to mógł wiedzieć.
- Załatwiliście? Pomoże im? - zapytał, a potem dodał - Możemy wracać?

Hakon - 2015-10-26 17:15

Erwin szedł w milczeniu z przyjacielem. Wiedział, że Ludwiga coś trapi. Wiedział także, iż lepiej nie zaczynać rozmów chyba, że sam Ludwig zacznie.
Zaczął sam się zastanawiać nad tą wiedźmą. Czy aby ktoś nią się nie zainteresuje i/lub nie wykorzysta wiedzy o trzymaniu jej na terenie. Łowcy czarownic ciekawe co by powiedzieli o tym. Lepiej przemilczeć jej obecność na terenie i poinformować pozostałych by nie wspominali o niej puki co.
Szli lasem i zbliżali się do miejsca, w którym rozstali się z Hansem.

Mike - 2015-10-27 16:58

Jako, że obaj kompani nieb yli zbyt rozmowni na temat spotkania ze staruchą to Hans nie nagabywał. W milczeniu prowadził ich do tartaku, zeszło im się chyba trochę dłużnej niż w poprzednią stronę.
W końcu stanęli pod wrotami tartaku, tym razem zamkniętymi. Dopiero po nawoływaniu wychylił się jeden z drwali, rozpoznawszy ich wpuścił do środka.

Ranni i Sigriz ze służącym odjechali wozem. Pozostali zajęli się szybkim pochówkiem swojego szefa, trupy zbójów wciąż leżały na kupie tam gdzie je rzucono.
- Tych też zakopać, czy chcecie ich do miasteczka zabrać? Albo łby nasadzić na tyczki? - zapytał drwal. - Drugiego woza nie mamy.

Andemus - 2015-10-27 19:34

- byli przeszukiwani? - rzucił - chyba, że któryś z nich był przez kogoś z twoich ludzi widziany tutaj wcześniej?

Zwrócił się do Erwina
- nas tu już chyba nic nie trzyma. Musimy wrócić do nas i sprawdzić co ze służącym- odczekał czy jego kompan nie będzie miał innych sugestii

Hakon - 2015-10-28 13:09

Erwin dowiedziawszy się, że Sigriz wyjechał od razu nakazał gonić ich. Nie chciał by rozgadali, że do znachorki poszli. Lepiej by Mistrz Joachim się o tym nie dowiedział za wczasu.
-Trupy zakopać pod lasem. A my ruszamy za resztą.- Ozwał się energicznie Erwin.
-Hans. Pamiętaj. Puki co nie ma tu znachorki a myśmy nigdzie nie szli i przekaż to pozostałym.- Następnie zwrócił się do Ludwiga.
-Musimy czym prędzej ich dogonić. Lepiej żeby o znachorce nie rozgadywali.- Po czym wskazał na konie i udał się w drogę.

Mike - 2015-10-29 23:26

Niestety nie udało się dogonić wozu z resztą towarzystwa. Droga do staruchy i z powrotem zajęła zbyt wiele czasu. Dojechali do karczmy akurat na czas by zobaczyć jak stajenny koczy czyścić konie.

Oddawszy mu swoje konie ruszyli do środka. W głównej sali trafili na Hermana, więc zgarnąwszy go weszli do kantorka.
- Położyłem rannych w izbie z tyłu. Młody powinien przeżyć, ale ten drwal… chyba nie przeżyje nocy. pozostali za parę dni będą mogli tańczyć. Znachorka przyjdzie? Co wam do głowy strzeliło żeby tam chodzić.
- Mistrz Joachim, odjechał. Powiedział, że nie ma czasu na głupoty. Rachunek mamy mu dostarczyć do Fassbergu, do sekretarza burmistrza Hessingera. Powiedział, że będą tam oczekiwać.

Andemus - 2015-10-30 18:46

- cholera - przeklął - wiedziałem, że ten jaśnie wielmożny mistrz, czmychnie jak tylko nadarzy się ku temu okazja. Rozumiem że zabrał całą swoją świtę? - spojrzał na Hermana

- chociaż jego ucieczka - zamyślił się - może nie będzie taka zła. Jego twarz nabrała złośliwego grymasu - będziemy mogli rozpuścić plotki po okolicy, że mistrz joachim żyje na koszt ludu i go okrada.

Zaczął masować swoje skronie. Wiele się działo i nie miał pomysłu jak to wszystko poukładać. Liczył, że powrócą do miejsca, w którym mogą odpocząć. Tymczasem, jako właściciele majątku będą musieli prawdopodobnie znowu walczyć o przetrwanie.

- a właśnie - przerwał dziwny natłok myśli - miło Hermanie że znasz znachorkę, może podzielisz się z nami kto to jest i od kiedy występuje tak blisko naszych ziem?

Mike - 2015-10-30 23:07

- Z tą ucieczką to może się nie udać. - odchrząknął Herman - Zbierając się do drogi ogłosił, że właściciele karczmy nie życzą sobie mieć nic do czynienia ze Wspólnotą czystości. Dlatego on uszanuje ich zdanie o opuści ich posiadłość. Zasugerował tez skurwiel, że będzie musiał się bliżej przyjrzeć gościom karczmy. Połowę ludzi z miejsca wymiotło.

- Znachorka mieszka w lasach od zawsze. Kiedyś to tylko najstarsi wiedzieli, bo i po pomoc szło się w ostateczności. A jakby policzyć to pewnie z połowa ludzi z okolicy ma u niej dług, za swoje życie lub kogoś z rodziny. Mniemam, że znacie już cenę za jej usługi? Pamiętam jak tylko trzy osoby sprzeniewierzyły się i chciały ja oszukać. Jeden spłonął wraz z obejściem. Drugiego dzik poharatał, a wiedzieć wam trzeba, że od rany dzika wcześniej go zratowała. Trzeci poszedł z siekierą do niej. Podobno zmieniła go w drzewo a potem zrąbała i paliła nim w piecu... inni mówią, że nie ścięła całkiem, tylko po kawałki, po parę gałęzi go pali. Ale to takie bajki pewnie.

Hakon - 2015-10-31 20:11

-Mam wrażenie, że przyda nam się ta znachorka jakoś.- Oznajmił Erwin. Spojrzał na Ludwiga.
-Skoro tyle ludzi ma długi u niej to i będą chcieli jej bronić.- Uśmiechnął się.
-Mamy więc niczego nie wiedzących sprzymierzeńców w postaci ludzi przeciw Mistrzowi.- Zwrócił się do pozostałych. -Każdy wie, że jak na tym terenie łapę położy bractwo to ona będzie zagrożona i wezwie ich na pomoc.-

Andemus - 2015-11-01 09:14

Zastanowił się chwilę nad tym, co powiedział Erwin. Stworzone przysługi wobec wiedźmy, były obciążeniem, dla którego każdy mógł zrobić wiele aby się go pozbyć. Zapewne strach i wyimaginowane pogłoski sprawiły, że nikt nie miał odwagi osobiście ich rozwiązać. Gdyby jednak pojawiła się inna siła, która mogłaby to uczynić... każdy by ich skrycie wspierał

- nie - pomyślał - to jak igranie ze śmiercią. Jeśli bractwo pokona wiedźmę, wszyscy obrócą się przeciwko nim i jak na tacy wskażą tych, którzy chcieli jej pomóc. Żadne tłumaczenia nie pomogą.

- a jakbyś zamierzał to uczynić? trudno uznać tych sojuszników za stabilnych - rzucił do towarzysza. Nie miał na tą chwilę innych pomysłów, więc postanowił posłuchać innych.

Nagle uzmysłowił sobie jeszcze jedną rzecz. Skupiał się aż nadto nad bractwem, sprawę wiedźmy traktował jako mniej ważną, do rozważenia na później. A skoro ma znaczne wpływy na okolicznych mieszkańców, nie może wykluczyć że będzie miał on wpływ pośredni również na nich. Gdyby miało dojść do jakiejkolwiek konfrontacji, będzie do tego zupełnie nieprzygotowany. Chyba że...

Jako były uczeń magii, pamiętał że uczono go pełnej determinacji w niszczeniu chaosu. Miał to czynić bezpośrednio, a gdyby przeciwnik był zbyt niebezpieczny powinien informować kolegium o takim przypadku. Gdyby to uczynił, po pierwsze jako były uczeń pokazałby że nadal jest wierny ideałom i kodeksowi magicznemu. Po drugie, możliwe że pojawiłaby się szansa do powrotu na ścieżkę magii lub przynajmniej do uzyskania wiedzy, której w mieście zdobyć nie mógł. Po trzecie, gdyby zalegitymizował swoją pozycję i pracę dla Kolegium, byłby to spory problem dla bractwa...

Hakon - 2015-11-02 14:43

Siedzieli w kantorku. Zmęczeni po walce, podróży której nie odespali jeszcze i sto problemów i myśli na raz się kłębiło w głowie. Trzeba odpocząć i przy śniadaniu rozważyć wszystko.

Andemus - 2015-11-05 21:44

Rozmowa trójki zajęła sporo czasu. Dowiedzieli się sporo informacji na temat wydarzeń, które miały miejsce w okolicy, podczas krótkiej inkwizycji mistrza. Wydarzenie spalenia okolicznego szlachcica ze służbą, wraz z przywłaszczeniem jego mienia, mogły tylko potwierdzić przypuszczenia na temat prawdziwego celu jego działalności.

- Hermanie, księgi handlowe tam gdzie zawsze? w moim sekretarzyku? - był skrupulatny w swojej pracy. Chciał na początek zorientować się jak idzie ich interes i jakimi środkami finansowymi i materialnymi dysponuje ich zajazd -  z całą pewnością pan Joachim do nas wróci, a my musimy być przygotowani zarówno na niego jak i jego kolejnych popleczników. Nie możemy wykluczyć, że będziemy skazani do najęcia dodatkowych ludzi, aby temu sprostać - spojrzał na Erwina. Jeśli ich ludzi coś zatrzyma na wiele dni, będą musieli zadbać o alternatywne rozwiązanie.

- a właśnie, co wiadomo o baronie Hermholtzie lub Hessingerze? - spojrzał na Hansa - któryś z nich miał może jakieś zatargi ze szlachcicem, który został spalony?

Mike - 2015-11-05 23:25

- Z tego co wiem to nie - odparł zarządca - za krótko byli na urzędzie by się z kimś porządnie poróżnić. Nie wydaje mi się byto była osobista sprawa.

Hakon - 2015-11-14 20:48

-Myślę, że pora oddać zbroję prawowitemu właścicielowi.- Odezwał się do przyjaciół Erwin.
-Trzeba jakiś front określić i zdobyć sojuszników na ewentualne rozgrywki z Mistrzem i jego organizacją.- Usiadł w kantorku i mówił do Ludwiga spokojnie by go nie rozproszyć.
-Myślę, by wziąć kogoś i pojechać tam. Może byś chciał i Ty jechać?- Zapytał do przeglądającego księgi towarzysza.

Erwin wiedział, że do walki z taką organizacją lepiej mieć jak najwięcej przyjaciół lub stronników. Jeśli już nawet do kogoś się przyczepili Erwin chciał się w to wmieszać. Możliwe, że to zwiększy zaufanie do niego i łatwiej będzie walczyć w kilkoro.

Andemus - 2015-11-14 20:53

- ile czasu zajęłaby tobie ta sprawa? jeśli więcej niż jeden dzień to wolałbym zostać i poświęcić czas na księgi. Tak naprawdę nie wiemy jakimi środkami dysponujemy

Mike - 2015-11-18 14:36

Po wieczerzy zmęczeni dniem zalegli w końcu we własnych łożach. Sen nie kazał na siebie długo czekać. Lecz i nie zagościł zbyt długo. Z korytarza usłyszeli walenie w drzwi pokoju Hermana.
- Panie Herman, zbrojne jakieś przy bramie! - poznali stajennego po głosie - piniędzmi mnie chcieli omamić cobym wrota otworzył i na podwórze wpuścił. Ale ja wiem, że jak tylko bym otworzył to by mi czekanem w głupi łeb zapłacili.
- Ilu ich?
- zapytał Herman.
- A bo ja wim, ciemno jest, a światła żadnego nie mieli. Ale zbóje jakieś, bronią obwieszone. Gadali, że przyjechali z leguracją długu jakiegoś…

Ludwig rozbudzony już zaczął zastawiać się czy nie pochopnie odłożył dokładne przeglądanie ksiąg na potem. Choć z drugiej strony, wierzyciele przychodzący o takiej porze mogli nie być w księgi wpisani...

Wygrzebującemu się spod pierzyny Erwinowi przemknęło przez myśl, iż mogą to być podziękowania za gościnę od mistrza Joachima. Choć nie przypuszczał by stojący pod bramą trzymali pękaty mieszek w wyciągniętej ręce.

Andemus - 2015-11-22 14:35

Ludwig ubrał się w pośpiechu.
- jeśli to najemnicy Joachima, nie są przygotowani na obronę. Przeklął w duchu, nie pomyśleli o pozostawieniu nikogo na straży. Z drugiej strony, liczył że o takie sprawy zadba Sigriz.
W sumie, gdyby przyjezdni chcieli ich zabić, raczej zrobiliby to po cichu i puścili ich karczmę z dymem - pomyślał.

Zszedł na dół i skierował się do frontowych drzwi. Narzucił płaszcz i uchylił drzwi na tyle wąsko aby ciężko go było utrafić z dystansu. Mrok rzeczywiście był nieprzenikniony.

- a kogoż tu niesie po nocy? podobno w sprawie jakiegoś długu tu jesteście?

Hakon - 2015-11-23 09:55

Erwin rozbudzony wstał ubrał się i wziąwszy miecz ruszył ku bramie. Domyślał się, że to pewnie jego najemnicy. Zbrojni inni od razu by atakowali lub coś. Łowcy czarownic spotkani w poprzedniej wsi nie mieli z nimi żadnych spraw o długu. Ludzie mistrza możliwe, że to oni ale tak szybko?
Erwin zbliżył się do przyjaciela i czekał na odpowiedz przybyłych. Kątem oka szukał Sigriza.

Mike - 2015-11-24 10:24

- Ano mamy dług do uregulowania - zabrzmiał zza bramy głos - ale nie z kmiotami ze stajni ino z szefami rozmawiać chcemy. Tedy rozwieraj wrota, albo leć po kogoś z krztyną rozumu.
Głos był ciut niewyraźny, jakby mówiący dodał sobie odwagi gorzałką. Albo zdrowo pociągnął w ramach ochrony przed nocnym chłodem.

Hakon - 2015-11-25 18:17

-A kogoż to noc przyniosła? Jam Erwin von Duneberg, a Wy kto?- Erwin podejrzewał, iż to jego ludzie przybyli. Raczej nikogo się nie spodziewał innego. Przynajmniej nie w tak krótkim czasie. Nie był spięty ani poddenerwowany. Rękę położył na rękojeści miecza i lekko zgarbił się z chłodu. Popatrzył na Ludwiga który widać, że czół się lekko niepewnie.

Mike - 2015-11-26 21:55

- Van Duneberg? Toć to ja Kinol z chłopakami. Co pan nie otwierasz i pozwalasz kamratom na chłodzie stać? - dobiegł głos zza bramy - Wszak, żeśmy się umówili, a nasze słowo to nie w kij pierdział.

Hakon - 2015-11-27 09:04

-W rzeczy samej. Kinol i chłopaki. Zapraszam do środka.- Erwin otworzył wrota by drużyna mogła wejść na dziedziniec.
-Mieliśmy tu trochę problemów ze zbójami i ludzie są zestresowani dość.- Erwin poprowadził najemników przez dziedziniec do wejścia do gospody.

Andemus - 2015-11-27 09:17

Ludwig nie wychodził chłód. Dał natomiast Hansowi znać aby przygotować ciepłą strawę dla ludzi i dorzucił do ognia w izbie.

Mike - 2015-11-28 00:23

Dawno tak nie ucieszył widok grupy obwieszonych bronią osobników o więziennej urodzie Ludwiga i Erwina. Stajenny nie był zachwycony dodatkową robotą, ale jak mus to mus. W izbie zakrzątnął się Herman w koszuli nocnej z zapiętym pasem z mieczem. Uważnie obserwował przybyłych, jakby szacując czy będzie z nich pożytek czy tez kłopoty.
- To to za problemy są? - zagadnął Kinol przełknąwszy kawał mięsa i zapił piwem.

Andemus - 2015-12-03 18:46

- odpocznijcie - rzekł - sprawy mogą poczekać, chociaż nie ukrywam, że raduje mnie wasze wyposażenie

- a właśnie - rzucił - napotkaliście się na jakieś ciekawe zdarzenia lub plotki w okolicy?

Mike - 2015-12-04 11:58

- A mówili, że drogi niebezpieczne, ponoć zbójcy grasują - odparł Kinol - aleśmy żadnych nie widzieli.
Glut otarł nos i rzekł:
- I inkwizytory ponoć się rozszaleli. Palą ludzi a potem majątki wyprzedają.
Szczerbul wytarł tłuszcz z talerza chlebem.
- I nagrody za bandytów są, będzie okazja przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa publicznego... i wielkości sakiewki?

Andemus - 2015-12-04 16:08

A tak - zadumał - faktycznie, wypadałoby zadbać o bezpieczeństwo publiczne tych okolic -spojrzał w kierunku Erwina. To może być dobry pretekst do podróżowania i działania w takim oddziale

Hakon - 2015-12-07 09:43

-Pretekst? Można i pretekstem to nazwać.- Uśmiechnął się Erwin.
Wiedział dobrze, że dobrze wszystko mieć pod kontrolą. A jak tego dokonać jak nie być w drodze i zaglądać gdzie się da?
-Inkwizytorzy inwizytorami, ale tu są Sigmarytcy i z bliżej nie określonego bractwa.- Popatrzył na kompanów.
-A jeśli chodzi o bandytów. Już jedną szajkę rozbiliśmy na terenie tartaka.-

Mike - 2015-12-07 23:20

- Ej, no - obruszył się Kinol - tak się nie robi. To my prawie co koń wskoczy gnaliśmy a tu bez nas tańce?
- Żarty żartami, ale co mamy robić? - zapytał Szczerbul.

Hakon - 2015-12-08 02:20

-Wiem, że jesteście zdenerwowani, że nie czekaliśmy na Was. Musieliśmy natychmiast działać.- Oznajmił Erwin.
-Ale teraz zamierzam jechać do sąsiada z Ludwigiem i potrzebna nam eskorta. Wyśpicie się, najecie i byśmy chcieli ruszać.- Popatrzył na reakcję najemników.
Poza tym, jak sami zauważyliście Inkwizycja i pseudo inkwizycja się tu pałęta i trzeba mieć rękę na pulsie i rękę zbrojną na wszelki wypadek.- Wyprostował się szlachcic.
-Więcej informacji powiemy wam w drodze teraz jesteśmy mocno zmęczeni i chcemy dospać.- Erwin wstał i zaczął iść do schodów.
-Wy korzystajcie z gościny tylko mi się nie popijcie bo droga czeka z rana.- Erwin na porzeganie uniósł dłoń i ruszył ku kwaterze.
-Gospodarz przydzieli wam miejsce. Dobrej nocy życzę.- Panicz udał się do pokoju swojego. Zamknął drzwi i rozebrał się do snu. Przyszła do niego ulga po przybyciu ludzi, którzy mogli swoimi mieczami wiele zmienić.
Powieki momentalnie opadły i oddał się w objęcia Mora, Boga snów.

Andemus - 2015-12-08 19:54

Ludwig powrócił do swojej komnaty i położył się. Nie mógł od razu zasnąć i rozmyślał o wydarzeniach ostatniego dnia. Martwił się o emanowanie swojej aktywności magicznej i dziwne spotkanie ze staruchą.

Mike - 2015-12-11 11:27

Erwin spał mocno i bez snów. Nawet nie wiedział, iż na parapecie jego okna wylądował czarny, skrzydlaty kształt zgrzytając pazurkami po parapecie. Zaskrzeczał cicho i ciekawskie oko próbowało coś dojrzeć przesz szparę w okiennicach. Jakiś czas potem cichy łopot oznajmił odejście intruza. Erwin zaś przewrócił się na drugi bok i zachrapał.

Ludwig położył się lecz sen nie przyniósł ukojenia. Wciąż myślał o wiedźmie z lasu. Ledwo zamknął oczy a już je otworzył… Wisiał wysoko pod chmurami niczym ptak. Patrzył na karczmę, w oddali widział farmy i wsie, jeszcze dalej miasteczka. Mimo mroku widział je dokładnie, albowiem ciemności rozpraszały świetliste linie mknące przez noc. Wzniósł się jeszcze wyżej, linie niczym pajęczyna oplatały okolice ich ziem i jeszcze dalej, zbiegając się w lesie. Pchany niejasną potrzebą Ludwig popłynął w tamtym kierunku, choć wiedział co zobaczą jego oczy. Nie tak dawno widziana chata wręcz tonęła w blasku kłębiących się tam linii. Czarodziej zbliżył się jeszcze, przez otwarte okno dostrzel staruchę coś robiącą przy stole. Nie widział co, bo ręce skrywała futryna. Nagle wiedźma zaczęła odwracać się w kierunku otwartego okna, mimo iż Ludwig zdawał sobie sprawę, że śni oblał go zimny pot. Zapragnął umknąć i jego życzeniu stało się zadość. Błyskawicznie oddalił się przenikając niczym duch sękate i powykrzywiane drzewa. Pomknął z powrotem do karczmy… i ze zdumieniem zobaczył iż jedna ze świecących linii także tam prowadzi. Podążył za nią, już zaczął rozróżniać kontury zabudować, już był tuż tuż gdy...

Potężne dudnienie rozległo się wokoło, cały świat zakołysał się i… ciężko oddychając usiadł na łóżku zlany potem.
- Panie Ludwig! Śniadanie! Podać do pokoju czy zje pan na dole? - usłyszał głos Hermana zza drzwi. - Pan Erwin już jest na dole. Wasi ludzi także.

Andemus - 2015-12-13 17:15

- zzzzaraz zejdę - wydusił z siebie głos, który wydał mu się obcy, przestraszony. Przyjrzał się swojej koszuli, która przylegała do ciała i była zupełnie mokra.

- co to było do cholery?! - pomyślał - wyglądało na magiczne macki, które oplatają swoim zasięgiem całą okolicę. Na szczęście był to sen. Był on jednak na tyle realistyczny, że nawet teraz jego fizyczne zmysły działały na wysokich obrotach. Najwyraźniej za bardzo przeżywał przed snem wczorajsze wydarzenia.

Tak, to musiało to być, a gdyby jednak..? - znowu wyraźniej poczuł zimny pot na plecach. Jest czarodziejem i wie że takie przypadki może interpretować na dwa sposoby. Z jednej strony, jego moc ostatnio mocno emanuje. Skutek - ponieważ zaczerpnął wiatrów magii, jego fizyczne ciało może nie do końca dostosowywać się do przepływów energii eteru. Ludzka rzecz, wyjść z wprawy. Z drugiej strony, jego nagłe pobudzenie mogło przywrócić większą wrażliwość na bodźce magiczne. Ten drugi przypadek wydawał się znacznie mniej ciekawy.

Przebrał się w inne ubranie. Już miał wyjść z pokoju, ale stanął w miejscu - a niech mnie, odwlekanie nic tu nie da. Poza tym tu chodzi o odpowiedzialność, jeśli faktycznie mamy tu do czynienia z taką magią, to nie mogę się z nią mierzyć. Kolegium będzie musiało zostać powiadomione.

Zaczerpnął wiatrów magii. Jego wiedźmi wzrok, zaczął rozpoznawać pojedyncze drobiny kolorów energii eteru.

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/barwy%20magii_zpsmreh2kcp.jpg

Hakon - 2015-12-15 10:24

Erwin usiadł przy stole jako pierwszy. Prócz gospodarza i obsługi nie było jeszcze nikogo. Kiedy podali mu posiłek zaczął jeść ze smakiem nie spiesząc się. Strawa była dobra, zawsze chciał by dobrze żywiono gości.
Wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Tak wiele się działo w jego życiu rzadko. Ostatni raz podczas obrony miasta Białego Wilka.
Cieszył się niezmiernie, że najemnicy przybyli. Mógł ruszać oddać spadek sąsiadowi w obstawie. Także mógł zostawić ochronę posiadłości swoich. Dzisiejszy dzień także zapowiadał się ciekawy i w drodze.
Kiedy już kończył pierwszą część posiłku zaczęli schodzić się pozostali.

Andemus - 2015-12-15 22:37

Rozejrzał się po pomieszczeniu, którego elementy nadal były statyczne. Coś się jednak zmieniło, rozpoznawał pojedyncze nici kolorów w niektórych zakamarkach. Na stole stał kandelabr, którego świecie wczoraj zgasły, nadal jednak wokół wczoraj zapalonych knotów, unosiły się pojedyncze pasma w kolorach czerwieni i bieli. Spojrzał na swoją broń, która zwisała na krześle. Jej niektóre krawędzie stykały się z nićmi żółci. Z kolei w cieniu jego łoża dostrzegał nieco więcej pasm szarej barwy. Były tam również inne kolory wiatrów, ale znacznie bardziej rozproszone. Nic poza tym, nie odbiegało od logicznego układu.

Ludwig stał chwilę w zamyśleniu, po czym zszedł na dół.

Mike - 2016-01-02 00:13

Śniadanie upłynęło szybko i smacznie. Przygotowania do wyruszenia nie trwały długo i wkrótce piątka jeźdźców była w drodze. Słońce zdążyło już osuszyć drogę po niedawnym deszczu więc podróż upłynęła szybko i tuż po południu ujrzeli dworek Vetengergów. Pracujący na sąsiadujących z drogą polach ciekawie spoglądali na jadącą grupę.

Brama w otaczającej dworek palisadzie nie była zamknięta, ani nie pilnował jej żaden strażnik. Na dziedzińcu za to służba zajmowała się codziennymi sprawami. Jeden z nich podszedł i zapytał kim są. Usłyszawszy, rzekł by chwilę zaczekali i pobiegł do dworku.

Nie zdążyli za bardzo się znudzić gdy wyszedł do nich Ludwik Metzger. Zarządca Vetengergów, był to człowiek otwarty i szczery, ciężko było go nie lubić. Choć czasem zdarzało mu się chlapnąć jakieś niepolityczne zdanie, które mogło ubóść wrażliwsze ucho.
- Witajcie drodzy sąsiedzi - zawołał - Zapraszam do środka, końmi zajmie się służba, a zbrojni zaraz coś dostaną do jedzenia w kuchni.
Szybko wydał polecania.
- Powiedzcie, z czym przybywacie? - zapytał prowadząc ich do sali kominkowej.

Andemus - 2016-01-07 20:46

Ludwig zerknął z ukosa na Erwina. Założył, że on weźmie na siebie ciężar rozmowy, w razie potrzeby wtrąci się by nieco zasięgnąć świeżych wieści z okolicy.

- bardzo nam miło, czy zastaliśmy może Pana Klausa?

Mike - 2016-01-08 13:45

Metzger przez chwilę nic nie mówił potem:
- Jest, ale że tak powiem nie jest do końca dysponowany. Jeśli możemy załatwić sprawę, bez kłopotania go to tak będzie lepiej.

Hakon - 2016-01-10 19:28

-A co się stało jaśnie Panu?- Wtrącił Erwin.
-Mamy dość przykre wieści do przekazania i raczej jaśnie Pan osobiście by chciał dowiedzieć się.- Erwin przybrał dość posępną pozę.

Mike - 2016-01-10 22:57

- Wolałbym o tym nie rozmawiać... - odparł Metzger. Wstał - Jeśli to naprawdę konieczne udam się po mego pana.
Czas oczekiwania lekko się dłużył, dobrze że służba zaproponował napitki by czas umilić.

W końcu w drzwiach pojawił się młody panicz.
- Cóż jest tak ważnego, że oderwano mnie od mych zajęć? - dosyć chłodno zapytał wchodząc. Nigdy nie żyli ze sobą jak przyjaciele, ale dotychczas dobre wychowanie nie było mu obce. - No mówcie, wszak języków po drodze nie zgubiliście, prawda?

Hakon - 2016-01-11 14:19

-Witam. Przybywamy z dość przykrą sprawą.- Zaczął Erwin bez czekania. Nie chciał wdawać się w opryskliwą rozmowę.
-Dwa dni temu wracaliśmy na swoje włości i zastaliśmy walczących ze zbójami ludzi.- Szlachcic wziął wór ze zbroją i postawił go na środku komnaty a następnie otworzył i wyjął zawartość dalej mówiąc.
-Niestety już przybyliśmy za późno by do walki dołączyć, ale przywozimy to.- Erwin patrzył na reakcję młodego panicza.
-Tak. Wśród walczących był wasz ojciec i pachołkowie. Ojciec zmarł od ran i w ostatniej życzeniu poprosił by oddać Tobie zbroję i broń.- Wyjął z wora resztę oręża.
-Niestety miecza nie znaleźliśmy.- Erwin patrzył na reakcję młodego dziedzica.

Mike - 2016-01-12 10:14

Młody panicz zamarł na chwilę, potem bez słowa usiadł w fotelu.
- Opowiedzcie dokładnie, wszytko - zażądał. - Niczego nie pomijajcie. Metzger, muszę się napić.
Metzger bez słowa podszedł do stołu i nalał do kubka wina.
Wypełniwszy polecenie po kolei odbierał od Erwina rzeczy i układał je na stole.

Andemus - 2016-01-12 23:01

Ludwig pożałował, że też nie może skosztować wina. Odprowadził wzrokiem Metzgera, ale nie powiedział nic. Uznał, że brak manier w tej chwili można zrozumieć. Zamiast tego zaczął sobie szukać miejsca by spocząć.

Hakon - 2016-01-13 09:56

-Jeśli mogę spocząć.- wstając oznajmił Erwin i popatrzył na usługującemu paniczowi.
-Wasz ojciec ruszył na pomoc napadniętej karawany. Walczył zaciekle jak i jego giermkowie i pachołkowie.- Zaczął mówić siadając na wskazanym miejscu.
-My przybyliśmy już po czasie i znaleźliśmy go umierającego a wokół leżało kilka ciał napastników.- Ciągnął dalej.
-Kiedy ujrzał nasze znajome twarze ucieszył się i prosił o przysługę, którą teraz wykonujemy.- Wskazał na dobytek leżący na stole.

Mike - 2016-01-13 11:06

- Chwali się wam to - powiedział młody panicz - szkoda, że bardziej się nie przyłożyliście. Pewnie nasz miecz rodowy zgubiliście. Bo chyba nawet tacy jak wy nie pomyśleli by sobie go przywłaszczyć.
- Ależ panie
- wtrącił się Metzger - znam ich i zaręczam, że…
- Nie broń niekompetencji, Metzger. Nie jestem w nastroju do gierek. Trzeba wszystko zorganizować, pogrzeb i inne sprawy.

Wstał i ruszył do wyjścia.
- Odprowadź ich do bramy, Metzger - rzucił przez ramię.
Gdy znikł Metzger popatrzył na obu gości zakłopotany.
- Wybaczcie, on ostatnio jest nieswój. Teraz jeszcze śmierć ojca… Wybaczcie całą tą sytuacje i przyjmijcie moje przeprosiny. To nie powinno mieć miejsca. Pozwólcie, że was odprowadzę.

W drodze na dziedziniec przeprosił ich jeszcze ze trzy razy. Najwyraźniej zaszło tu coś poważnego, choć Metzger jako dobry i lojalny zarządca trwał przy boku swego pryncypała. Odprowadził ich aż do samej bramy, tu było mniej uszu które mogły by chcieć coś usłyszeć.

Andemus - 2016-01-15 17:39

- Metzger o co chodzi? - rzucił dość cicho, nie miał ochoty bawić się w gierki - wracamy po długiej przerwie do naszej okolicy i nie możemy jej poznać. Grasują tu jakieś grupy rozbójcze, pojawił się dziwny odłam religijny i jest oczywiście zmiana władzy. Słyszałem również, że podatki płacone trzeba zrewidować, a jeśli komuś coś nie pasuje to nie wiadomo jak skończy, może zostanie spalony? Tak jakby komuś niekoniecznie zależało na okolicznych mieszkańcach? - jego oczy się zwęziły - chyba że ta ziemia jest teraz droższa od ludzi, którzy po niej obecnie stąpają?

Mike - 2016-01-19 12:18

- Ja tam nic nie wiem - odparł odruchowo Metzger - ale ludzie gadają, że łatwo teraz wpaść w sidła plugawych kultów. Nawet o tym nie wiedząc, a pomocnicy Inkwizycji raz dwa wyleczą takich z niewiedzy. - Popatrzył znacząco.
- Martwię się paniczem, nie było dobrze. Najpierw matka zaniemogła. Na głowę - dodał ściszonym tonem - do różnych takich  jeździliśmy. W końcu a Fassenbergu znaleźliśmy jednego. Trochę pomogło, ale do czasu. Potem trzeba było ją zamykać. I trafiło tez chyba panicza. Zrobił się drażliwy i skory do karania. Kiedyś nie mogliśmy się od najemnych chłopów opędzić jak roboty szukali, a teraz tylko ci co to gdzie indziej nic nie znajdą to przychodzą.
Pokręcił zrezygnowany głową.
- Robi się coraz gorzej, sami widzieliście. Ten z znachor z Fassenbergu, panicz do niego ciągle jeździ, ale ja w sekrecie zaprosiłem medyka. Z dyplomem. Ma niedługo zjechać. Jak on nie pomoże to chyba przyjdzie mi żegnać się z cała rodziną. A teraz jak i nasz pan nie żyje to tym rychlej końca upatruje.

Andemus - 2016-01-19 19:45

- czy wiesz jak się zwie i gdzie odnaleźć tego medyka? - spytał - i w jaki sposób panicz wpadł na jego ślad?

Przerwał na chwilę

- nie odczuwamy żadnej urazy Metzger - zerknął na Erwina i ponownie spojrzał na Metzgera - w tej chwili uważam że nasza solidarność sąsiedzka może okazać się niezbędna do przetrwania. Możemy nieco rozejrzeć się kto to jest? z kim pracuje i czy ktoś jeszcze korzysta z jego usług.

Poczuł niepewność - a czy wiesz może coś na temat kobiety, która mieszka w lesie za naszym tartakiem?

Hakon - 2016-01-19 22:29

Erwin zwolnił kroku po słowach Metzengera.
-Mam nieodparte wrażenie,że chyba wiem coś o medyku Pańskim.- Ozwał się po chwili.
-Ludwigu. Czy aby wśród poległych nie było jakiegoś medyka?- Zwrócił się do przyjaciela.

Mike - 2016-01-19 23:24

- Pierre de Gardene - odparł Metzger - Już po nazwisku słychać, że nietutejszy. Po wojnie odsiał w mieście, dom przy rynku kupił. Każdy w Fassenbergu pokaże gdzie mieszka. Panicz szukał i pytał wszędzie wiedziony troską o matkę. I jak widać nie najlepiej trafił.
Pomilczał chwilę.
- A może i ten medyk niewinny, jeno zwykły szarlatan. A jaśnie pani się po prostu by pogorszyło bez względu na to co by zrobił.

- Chodzi wam o zielarkę? Mieszka tam od zawsze. I ponoć może pomóc na każdą dolegliwość… tyle, że nie zawsze jej pomoc jest warta ceny. Rozważałem pójście do niej, ale nie miałem odwagi. Panicz tez rozważał, ale potem nawet nie chciał słuchać o tym.


- Jakich poległych? - zaskoczony złapał za ramię Erwina - Nie mówcie, że coś stało się zaproszonemu medykowi. To ostatnia nadzieja przepadła.

Andemus - 2016-01-20 23:06

Spojrzał zaskoczony na Erwina i oniemiał
- czyżby faktycznie to był ten medyk? - zastanowił się - mógł to być przypadek, gdzie ktoś pomylił tamtych podróżnych z nimi. Ale pojawiła się nowa ewentualność, ktoś dokładnie wiedział kogo napada, natomiast ich powrót do zajazdu przypadkowo zgrał się w tym samym czasie. Pozostawał tylko jeden wspólny mianownik, to na pewno nie był przypadkowy napad i ktoś z zewnątrz go zaplanował.

- możliwe, faktycznie natrafiliśmy na pobojowisko, gdzie jedna z ofiar przewoziła traktat medyczny i wiozła jakieś zioła. Nie miałem jeszcze okazji przejrzeć książki bo była ubłocona - spojrzał na Metzgera - jakiej godności był ten na kogo czekałeś? zobaczę, może ne natknę się w ogóle na takie personalia

Mike - 2016-01-21 09:52

- Nie może to być - powiedział Metzger - Nazywał się Marcus Krahberg. Tytuł doktora miał. Najpewniej wszytko stracone, to tylko kwestia czasu. jak nie ci farbowani inkwizytorzy to sam panicz wszystko zatraci.
Metzger wyglądał na załamanego.

Hakon - 2016-01-21 21:26

Erwin zdębiał momentalnie słysząc o "farbowanych inkwizytorach".
-Panie Metzger. Chodzi Panu o to bractwo od nowego Hrabiego?- Erwin wpatrzył się w oczy rozmówcy z wyczekaniem na potwierdzenie i dało się zauważyć, że teraz tylko to chce usłyszeć.

Mike - 2016-01-21 23:48

- Jak najbardziej - potwierdził Metzger - Prości ludzie myślą, że mają powiązania z Inkwizycją, ale to bujda. Inkwizytorzy chętnie by się ich pozbyli, ale nie mogą. Bractwo musi mieć mocne plecy. Bez solidnego powodu ich nie ruszą.

Andemus - 2016-01-23 17:49

- skąd takie przypuszczenia? - rzucił - wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach się pojawili w okolicy?

- a może też wiadomo gdzie mają swoją siedzibę lub gdzie ich szukać?

Hakon - 2016-01-25 10:16

-Czy mogę przypuszczać, że Bractwo się twoim Panem i tymi włościami interesuje?- Rzekł spokojnie w zamyśleniu Erwin.
-U nas w zajeździe przebywał niejaki Mistrz Joahim. Was też nawiedził?- Erwin spojrzał na rozmówcę.

Mike - 2016-01-26 11:21

- Pojawili się krótko po zmianie władzy. Ogłosili na rynku w mieście podczas jarmarku, że ich działanie miłe są nowej władzy, tedy trza ich wspomagać i takie tam. Potem pojawiły się pierwsze, że tak powiem kontrowersyjne sprawy. - rzekł Metzger - Jakiś czas później, ktoś najwyraźniej doniósł Inkwizycji co się tu dzieje, pojawili się inkwizytorzy. Ale zamiast zrobić porządek tylko patrzą. Czyli znak, że nie mogą działać tak jak zwykle...

- Bractwo interesuje się każdym szlachcicem w okolicy. każdym kto coś znaczy, albo znaczył. Nie mam dowodów, ale się domyślam, że tylko kwestia czasu jest gdy zjawią się tu z wizytą. A światków" na pewno znajdą, wszach sam panicz im to ułatwia swoim zachowaniem.

Hakon - 2016-01-26 12:49

-W rzeczy samej Pnie Metzger.- Zasępił się Erwin.
-Mi się wydaje, że oni bardziej politycznie i materialnie służą nowej władzy.- Popatrzył ukradkiem na reakcje rozmówcy.
-Naszemu zarządcy proponowali kupno części włości. Na szczęście nie jest władny podejmować takie decyzje.- Zamyślił się szlachcic.
-Myślę tak jak Pan, że do każdego się przyczepią. Uważam także, iż powinniśmy współdziałać na wypadek ich zainteresowania. Każdego z osobna wyeliminują z łatwością, ale kilkudziesięciu na raz? Nie sądzę.- Erwin spojrzał na zebranych.
-Zastanawiam się by nie ściągnąć prawdziwej inkwizycji by u nas miała bazę wypadową i udzielić im wsparcia.- Popatrzył z wyczekiwaniem.
-Wolę znane ryzyko i mieć pod kontrolą i mieć zarazem osłonę przeciw niezindyfikowanemu zagrożeniu.- Erwin czekał co na to powie reszta.

Andemus - 2016-01-27 19:40

Ludwig się skrzywił. Inkwizycja pod jednym dachem, była dla niego niczym tykająca bomba. Jednak zagrożenie ze strony sekty, miało szerszy zasięg. W jego obrębie był Erwin. Uznał, że musi zadecydować czy liczy się dla niego większe bezpieczeństwo przyjaciół czy swoje.

- muszę przyznać, że to dobry pomysł - rzucił od niechcenia - jeśli wyrażą zgodę i zamieszkają u nas, będzie to pewna przeszkoda dla nowej władzy.

Rozejrzał się po zebranych
- myślę że nie ma na co czekać, trzeba jak najszybciej ustalić miejsce ich pobytu i złożyć im propozycję. Możemy też ustalić, że będziemy się powiadamiać o wszystkich nowych lub dziwnych wydarzeniach na bieżąco. Skoro działają globalnie na nasze ziemie to i z ich punktowych działań będzie łatwiej wywnioskować co się dzieje.

Mike - 2016-01-28 14:47

Meztger podrapał się po uchu  w zamyśleniu.
- Odważni jesteście skoro chcecie Inkwizycje sami spraszać, albo szaleni. - powiedział - To może wpłynąć na wasze interesy, po gorzałce różne rzeczy się gada, a u was wszak wypić ludzie przychodzą. Mogą nie chcieć pić w towarzystwie inkwizytorów. Ale co ja wam będę mówił, sami wiecie najlepiej. Chętnie przystanę na wymianę informacji, ale wiecie dyskretnie. By panicz nic nie zwąchał.

Andemus - 2016-01-30 13:00

Musiał przyznać, że Metzger miał rację. Może uchronią się przed spaleniem, ale ich biznes może rozlecieć się z braku klientów.

- przemyślimy to jeszcze w drodze - rzucił do Erwina - jedziemy do domu?

Hakon - 2016-01-31 20:20

Erwin się zamyślił. Metzger miał rację. On był odważny i nie bał się Inkwizycji. Sam mógłby w ich szeregi wstąpić jeśli dany był mu taki zaszczyt.
-Masz rację. Porozmawiamy w drodze.- Przystał na słowa Ludwiga.
-Mam ostatnie pytanie. Wie może Pan kto jeszcze by mógł przystać do nas?- Powiedział do gospodarza i ruszyli ku koniom.

Mike - 2016-02-01 15:31

Metzger zamyślił się.
- Myślę, że każdy myślący człowiek, ale trzeba zadać pytanie, czy nie zdradzi gdy zagrożą jego rodzinie? Albo by oddalić zagrożenie od swych ziem. Ludzie się boją. Nie chcę was i siebie wystawić na strzał i podać nazwisko bez namysłu. Dajcie mi dzień czy dwa, spotkam się z niektórymi i wybadam. Wtedy i wy się spotkacie z tymi godnymi zaufania.

Hakon - 2016-02-01 21:54

-Dziękuję za zaangażowanie.- Zwrócił się Erwin do Metzgera.
-Jesteśmy u siebie i czekamy na kontakt.- Dokończył.
-A teraz pora na nas. Do zobaczenia Panie Metzger.- Erwin wskoczył zwinnie na konia i był gotowy do drogi.

Mike - 2016-02-10 17:04

Droga powrotna złowróżbnie minęła bez incydentów. W końcu wrócili do karczmy. Zostawiwszy konie do oporządzenia swoim ludziom obaj szlachcice weszli do środka.
- Z pewnością zaszła pomyłka, panie - usłyszeli głos Hermana - Może nie do tej karczmy pan przyjechał.
- Nie ma żadnej pomyłki
- warknął młodzianin w watowanym kaftanie. Przy pasie miał paradny miecz. Może i nawet umiał się nim posługiwać, ale to nie było ważne, bo dwaj stojący obok rośli rzemieślnicy wojennego rzemiosła z pewnością potrafili. Obaj stali obok, tak by każdy połowę sali wzrokiem obejmował. Zobaczyli wchodzących, ale nie uczynili żadnego wrogiego gestu.
- Mam papiery, jestem spadkobiercą i kropka. - wymachiwał jakimś pergaminem.
- Właścicieli jest trzech…
- Było, wszak zaginęli na wojnie. Pozostałe udziały odkupiłem od ich spadkobierców. O, tu mam pismo, z pieczęcią.

Herman nie widział Erwina i Ludwiga, zasłaniał mu widok ów młodzianin.
- Z pewnością to pomyłka, właściciele są na miejscu…
- Nic z tego szachraju, ja mam pisma i nie dam się okpić jakimś przebierańcom.


Coś mówiło obu właścicielom, że albo młodzianim przyjechał za późno, albo zbyt szybko...

Andemus - 2016-02-11 19:01

- z chęcią zerkniemy na te papiery - rzucił donośnie. Interesowało go jakimi pieczęciami jest opatrzony dokument, lub czyja godność na nim widnieje.

- pytanie też skąd pan ten dokument posiada i z jakimi spadkobiercami do tej pory pan rozmawiał? - jego głos był nad wyraz spokojny. Jednak w głębi duszy, płonął w nim gniew, najchętniej rozszarpałby tych ludzi na strzępy. Miał też nadzieję, że Erwin będzie spokojny. Musiał przyznać, że cały ten zbieg zdarzeń, musiał być dla jego przyjaciela szlachcica jeszcze gorszym doświadczeniem. Jeśli tylko będą pyskować - pomyślał - pal ich licho

Hakon - 2016-02-15 00:20

Erwin wszedł za przyjacielem do sali ogólnej. Przyjrzał się przybyłym i już chciał się wtrącić gdy wyprzedził go z Tym Ludwig. Szlachcic zaniechał wtrącenia się w rozmowę i wszedł głębiej omijając rozmawiających.
-Witaj Herman.- Rzucił kiwając głową gospodarzowi. Podszedł do lady i oparł się. Ciekawiła go cała akcja. Jak się potoczy.
Kiedy Ludwig oglądał papiery szybko omiótł wzrokiem salę, czy aby tylko ta trójka tu była.

Mike - 2016-02-16 13:24

- Niech pan usiądzie - powiedział jeden z ochroniarzy - karczmarz zaraz pana obsłuży. Jak tylko uregulujemy sprawy. Prywatne sprawy - zaakcentował opierając dłoń o biodro, zupełnym przypadkiem blisko rękojeści sztyletu.

Erwin, nie zauważył by jeszcze ktoś mógł należeć do trójki przybyszów. Reszta klienteli wyglądała na "codzienną".

Andemus - 2016-02-19 18:43

Ludwig spojrzał ma ochroniarza, po czym przeniósł wzrok na pozoranta.

- chyba się nie zrozumieliśmy - rzekł uśmiechnięty - poproszę papiery, chyba że nasi ludzie mają was wyrzucić z naszej karczmy - zachował bezpieczną odległość do tej trójki. Również położył dłoń na rękojeści nieco dłuższego ostrza.

Hakon - 2016-02-21 13:11

Kiedy Ludwig ułożył się do ewentualnej konfrontacji zbrojnej. Erwin zaczął oceniać odległość do ludzi przy Ludwigu. Możliwości walki itd.
Już miał przytoczyć swój ulubiony cytat, ale na razie się powstrzymywał. Czekał gotowy do akcji, na przebieg wydarzeń.

Mike - 2016-02-22 10:42

- A kto tym waszym ludziom ręce rozbuja? - zainteresował się drugi z ochroniarzy. - Szef rozmawia, zajęty jest, tedy siadajcie na rzyci.

Erwin stał w zasadzie w zasięgu jednego skoku, tyle że stół miał po drodze. Na szczęście nikt przy nim nie siedział. Zresztą ciężko będzie zaskoczyć ochroniarzy, ani na chwile nie stracili zimnej krwi. Ciągle też lustrowali potencjalne zagrożenia. A Erwin, także do nich się zaliczył, uzbrojony, postawny. Mimo iż się nie mieszał nie został zignorowany. Ktoś spore pieniądze wyłożył na tych dwóch. Co prawda w starciu z oboma właścicielami i zawołanymi zbrojnymi szans pewnie by nie mieli, to poszczerbić kogoś by na pewno poszczerbili.
- W prawie jestem - rzucił przez ramię młodzianin - jak trzeba będzie ze strażą wrócę. Nie mieszajcie się w cudze sprawy.

Andemus - 2016-02-22 19:05

-dość - pomyślał i ruszył w kierunku wyjścia.

Wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

-Kinol! - rzucił i czekał aż ten wyjrzy ze stajni. Ten wyjrzał i spojrzał na Ludwiga w oczekiwaniu.
- jesteście pilnie potrzebni, mamy tu trzech śmiałków, którzy roszczą sobie prawa do tej ziemi....

... Do naszej ziemi!!
- warknął

Hakon - 2016-02-22 19:49

Erwin słuchał i mocno się zdziwił na reakcję Ludwiga. Zwykle opanowany przyjaciel, który na spokojnie wszystko analizował teraz prawie czerwony jak burak wyskoczył na zewnątrz.
Von Duneberg podszedł do ochroniarzy.
-Słuchajcie kmioty. Rzyć to możesz mówić do swojej starej, ale do szlachty to trochę ryzykowne. Więc odstąp chłystku bo trochę za pyskato się zachowujecie.- Erwin mówiąc położył rękę na rękojeści miecza tak by było widać sygnet.
Teraz zwrócił się do jegomościa gadającego z Gustawem.
-Mój przyjaciel poprosił o dokumenty. Teraz ja je poproszę.- Szlachcic wyciągnął drugą rękę po papiery. Nie wchodził puki co w strefę ochranianą przez dwóch zbrojnych.
-Gospodarz jak już powiedział nie jest władny podejmowania decyzji.- Erwin pewnie stał i czekał na reakcję. Miał nadzieję, że nowy wymyślony gospodarz wie, że jako szlachcic może rozsądzać wszelkie kwestie jeśli nie ma w pobliżu odpowiednich osób.
Najbardziej co ciekawiło baroneta to kto wystawił dokument. Kto podpisał, na kogo jest i co najważniejsze kto jest tym zmarłym dobroczyńcom.

Mike - 2016-02-23 00:53

- Potrzymaj - Kinol wepchnął siodło w ręce stojącemu pod ścianą stajennemu. Glut i Kłosol dorzucili mu swoje. Chłopak aż zatoczył się pod ciężarem.
- Zajebać na miejscu? - doprecyzował instrukcje.

Tymczasem w karczmie.
- Szlachta, która kupczy piwem? - zapytał ochroniarz.
- Spokojnie - powiedział młodzieniec - Nie ma co obrażać bez powodu.
Powiedział to jednak takim tonem, że powód z pewnością sam by się znalazł.
- Nie wasza to sprawa panie, zresztą pewnie nawet czytać nie umiecie, tedy i papiery wam nie potrzebne. - schował dokumenty - Wrócimy tu ze strażą. A ty karczmarzu zacznij sobie nowej roboty szukać.

Hakon - 2016-02-23 00:59

Erwin aż pobladł z wściekłości.
-Nie odzywaj się bo każę wybatożyć.- Warknął na ochroniarza.
-A Ty młodzieniaszku dawaj dokumenty bo to ja jestem właścicielem jeśli Twój pusty caban ogarnia co się dzieje wokół.- Popatrzył wrogo na szlachetkę.
-Jestem Baronet Erwin von Duneberg jeśli nie połąpałeś się po Herbie na pierścieniu prostaku.- Kłykcie Erwina już bielały na rękojeści miecza. Drugą ciągle trzymał wyciągniętą ku dokumentom.

Mike - 2016-02-23 13:50

- Właścicielem jestem ja - odparł młodzian - A ty panie jesteś oszustem. Mam dokumenty potwierdzające zgon właścicieli. A teraz precz, jadę po straż. Wtedy zobaczymy czy będziesz ciągle "właścicielem".

Hakon - 2016-02-23 17:27

-Jak śmiesz ubliżać szlachcie? Za to jest stryczek.- Erwin lekko poczerwieniał.
-Jeśli zaraz się nie przedstawisz, czy aby z godnym siebie rozmawiam. Wybatożę jak kmiota.- Bardzo dobitnie zagroził młodzianowi.
-Ostatni raz PROSZĘ pokazać mi te dokumenty.- Powiedział ledwo trzymający na wodzy nerwy von Duneberg.
Erwin zastanawiał się czy już ich zgon został ustalony i to skrupulatny spisek. Czy jakaś inna intryga.
-Mniemam z zachowania, że z kupczykiem rozmawiam bo ni sygnetu ni to etykiety nie poznaję.- Dodał na koniec.
Kontem oka zobaczył jak chłopaki już za chwilę wparują do karczmy. Ostatnia szansa dla tego chłystka. Inaczej jak Sigmara i Ulricka kocha wybatoży tego kmiota.

Mike - 2016-02-26 13:20

W zapadłej po wywodzie ciszy teatralny śmiech młodzika zabrzmiał trochę złowrogo, po czym rzekł:
- Panie baronecie, zachciej wybaczyć iż kłopotam was po śmierci swoją obecnością...
Jeden z ochroniarzy zaklął cicho widząc wchodzącą gromadę. Młodzieniec zaś ledwie przelotnie na nich zerknął i wskazawszy palcem rzekł:
- A oto i nadchodzi pomiot chaosu i wiedźmy - Erwin zerknął ku drzwiom, bo spodziewał się Ludwiga, a epitety nijak do niego nie pasowały. Ale niestety zza ramion Kinola, Kłusola i Gluta ujrzał Ludwiga.
- Ty psi dzwońcu!
Usłyszał głos jednego z ochroniarzy lecz gdy zwrócił ku nim oczy rozczarował się. Albowiem epitet ów nie był do niego skierowany lecz ku skaczącemu właśnie nad kontuarem i niknącemu w kuchennych drzwiach młodzieńcowi.
Ochroniarze właściwie ocenili szanse i dobywszy broni zaczęli się cofać tą samą drogą osłaniając się nawzajem. Raczej nie byli tak zwinni by jednym skokiem dopaść drzwi za kontuarem.
- Ten gnój wynajął nas w mieście - rzucił jeden z nich. - Możemy odsprzedać informacje za naszą wolność.
Etyka zawodowa ochroniarzy mało nie zwaliła z nóg Erwina. Z drugiej strony był to jakiś plus, mogło się obyć bez szorowania podłogi szczotą by zmyć krew.
- Po konia pewnie gnojek leci... - rzucił od niechcenia drugi ochroniarz czujnie się rozglądając i ruchem miecza nakazując Hermanowi odsunąć się od nich.

Andemus - 2016-02-27 12:53

Był wściekły. Kinol, Kłusol i Glut właśnie przerywali swoją pracę i już zaczęli iść w jego kierunku.
Spojrzał w niebo. Było pochmurnie, ale nie padało i wiatr delikatnie i przyjemnie muskał twarz.
Rozejrzał się po okolicy. Spojrzał na bramę wjazdową a potem zabudowania stajni, przybocznej wozowni. Gleba na podwórzu była mokra i przeorana licznymi śladami butów, kół i kopyt. Kiedyś musimy ją wybrukować - pomyślał - nie musimy! zrobimy to - poprawił się

*****************************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/lato_zpsgbos5lhk.jpg

Na trakcie zaczął być słyszalny odgłos kopyt. Po pewnym czasie pojawiły się na horyzoncie sylwetki trzech jeźdźców. Cienie jakie dawali były długie. Ledwie świtało i słońce nadal było nisko. Wokół jednak, życie budziło się do kolejnego dziennego rytmu. Odgłosy ptactwa z okolicznego lasu były donośne i przyjemne. Niestety gorąc letniego poranka dawał się we znaki, w powietrzu wyczuwalna była jeszcze wilgoć ostatniej wieczornej mżawki.

Jeźdźcy dojechali do zabudowania i zsiedli z koni. Obok stojącego zajazdu, widniał przekrzywiony napis "Na pohybel goblinom". Przyglądaniu się napisowi, przerwał odgłos otwieranych drzwi izby. Na przeciw nim wyszedł jeden, posiwiały mężczyzna.

- jak się podoba? - uśmiech zawierał pewne luki w uzębieniu, ale wyglądał na szczery. Jeździec rozglądał się nadal po okolicy, po czym spojrzał mu prosto w oczy.

- Wygląda idealnie - powiedział Ludwig z uśmiechem. Posiwiały właściciel nieco sposępniał - oj głowa już nie ta, zapraszam panowie do gospody, jaja i kiełbasa zagrzane, trzeba nimi kiszki rozgrzać. Oczywiście, żal to dla mnie - ruszył w kierunku wejścia - ale nie ten wiek już i nie ma komu zostawić tego miejsca.

- Panie Wurtz! - był to mocny głos Sigriza - pozwoli Pan, że chwilę się jeszcze rozejrzymy?. Gospodarz na chwilę się odwrócił w ich stronę - rozumiem, tylko nie każcie zbyt długo czekać jedzeniu. Bo sam je jeszcze wcisnę - schował się w cieniu izby, śmiejąc się na swoje słowa.

- śmieszny to człek - odezwał się Sigriz - ale muszę przyznać, że go polubiłem. Jeśli by chciał tu zostać z nami, to nie widziałbym problemu.

- wiem o tym - odezwał się ciepło Ludwig. Polubił Sigriza za to, że w chwilach kiedy była potrzeba, był bez skrupułów, jednak dla ludzi niewinnych, miłych okazywał szacunek. - ale jak pamiętasz, jego syn chce go zabrać do swojego majątku w mieście. A właśnie - wyszedł jakby z transu - musimy wymyślić nową nazwę tego miejsca? Spojrzał na Sigriza - może na przykład 'U przyjaciół' ? albo 'Pod leśnym cieniem?' - rzucił z uśmiechem. Ja bym wolał 'Twarda pięść' albo 'Pod lasem' - rzucił rozbawiony Sigriz.

- Nie! - odezwał się stanowczy ton. Dopiero teraz Ludwig i Sigriz zerknęli w stronę swojego przyjaciela. Erwin był ubrany w elegancki strój szlachcica. Opierał się jedną nogą o wystający z gleby kamień. Omiatał swoim nieobecnym wzrokiem całą okolicy. Wyglądał w tym momencie bardzo dostojnie. Spojrzał w ich kierunku i rzekł - nazwiemy to miejsce 'Zajazd pod Cesarskim pstrągiem'. Ludwig przyglądał się Erwinowi a ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się, nie musiał pytać przyjaciela czy to miejsce mu się podoba.

- po śniadaniu pozwiedzamy też naszą okolicę - rzekł Erwin. Jego ton był delikatny, ale też władczy.
- skoro baronet mówi, tak się stanie - skłonił się lekko Ludwig. Chwilę trwało milczenie, po czym Erwin roześmiał się szeroko i donośnie. Zawtórowali mu Ludwig i Sigriz. Ktoś stojąc z boku, mógłby pomyśleć że tych trzech przyjezdnych oszalało. Oni natomiast cieszyli się niczym dzieci.



*****************************************************************************************

Weszli we czterech do karczmy. W tym momencie Ludwig nie myślał, jak potoczy się sytuacja. Nie zamierzał biernie się przyglądać, jak tracą to, nad czym tyle pracowali.

Jednak sytuacja go zaskoczyła. Czmychnięcie tej osoby, na pewno nie było w tym momencie na rękę.
- wy! rzućcie broń, jak nie chcecie poczuć sprawiedliwości. Ludzie! - rzucił do przyjezdnych - płacę 2 złote monety, temu kto złapie teraz tego oszusta. Dodatkowo jeśli znajdziemy przy nim pieniądze, dodatkową połowę tego co ma!

Hakon - 2016-02-28 01:51

Erwin jak tylko oprzytomniał w mig ruszył za uciekinierem dobywając miecz. Przeskoczył blat i tak rozpędzony naparł na drzwi w celu wyważenia ich. Von Duneberg znał rozkład pomieszczeń i drzwi. Z kuchni wyjście tylko było do składziku lub na podwórze dla dostawców i służby.
Wywaliwszy drzwi schylił się momentalnie i odruchowo osłonił dobytym wcześniej mieczem. Jego wzrok padł w kierunku drzwi na podwórze czy aby nie są zamknięte i wobec tego młodzian dalej jest w kuchni i szykuje się do walki.

Mike - 2016-02-29 10:52

Trzech lekko wstawionych gości spojrzało na Ludwiga, po wizualnej weryfikacji wypłacalności zerwali się z miejsc i mało nie stratowali swego przyszłego dobroczyńcy w drzwiach.
Ochroniarze spojrzeli beznamiętnie na Ludwiga i jego ludzi.
- Sprawiedliwości? My już sprawiedliwości dostąpiliśmy. I więcej nam się nie uśmiecha jej dostępować.
- Tu już i tak jesteśmy spaleni, tedy wóz albo przewóz. Nie damy się jak barany na rzeź, wolimy po wilczemu z gardłem wroga w zębach zdychać.


Erwin tymczasem wpadł na zaplecze, drzwi na podwórze jeszcze się bujały. Widać młodzieniec na podjadanie w kuchni nie miał ochoty. Rycerz skoczył za uciekinierem, właśnie mijał próg gdy zauważył cień. Zaklął w myślach i zasłonił się mieczem. W ostatniej chwili wyhamował. Żona Hermana krzyknęła wystraszona. Wyminął ją i skoczył za róg, w kierunku stajni. Stajenny leżący na stosie siodeł akurat gramolił się na nogi, z nosa ciekła mu krew.

Przez wrota stajni wyprysnął koń z jeźdźcem. Młodzieniec przykleił się do końskiej szyi, starając się nie spaść z nieosiodłanego konia. Konia Kłusola. Erwin wiedział, że nie dopadnie go. Zabraknie mu ze 3 metrów.
Z przednich drzwi karczmy wyskoczyło trzech zawianych osobników. Mrużąc ślepia nieprzyzwyczajone do światła po karczmiennym półmroku starali rozeznać się w sytuacji.

Hakon - 2016-02-29 15:48

Erwin nie wiele myśląc wbiegł do stajni i tylko zerknął na stajennego który się gramolił z siana. Dobiegł do najbliższego konia i szybkim cieciem miecza odciął go od uwięzi. Wskoczył na grzbiet wierzchowca i popędził w ślad za uciekinierem poganiając konia klepaniem po zadzie płazem miecza. Przewaga chłystka powiększyła się znacznie po tym jak przedzierał się do stajni w zaplanowanym celu, ale teraz Erwin już nie chciał i nie mógł na błędy w pościgu. Tamten znał się widocznie jak uciekać, ale von Dunebergo był niezłym jeźdźcem i nie pozwoli na ucieczkę. Kiedy zbliżył się do wrót wrzasnął tylko do tyłu by pościg się utworzył.

Andemus - 2016-03-02 18:44

Poprawił się po niedawnej stłuczce z wybiegającymi.

- zastanówcie się - rzekł spokojnym głosem i spojrzał prosto w oczy jednemu z ochroniarzy - to tamten człowiek jest naszym celem. Informacje jakie uzyskamy od was, są cenniejsze niż wasza śmierć. Poza tym, chyba macie świadomość że powrót dla was do miasta również będzie niebezpieczny? lepiej wam będzie zniknąć na jakiś czas, jeśli nie chcecie stać się nagle niewygodnymi świadkami - dał im chwilę do namysłu.

- Odłóżcie broń i porozmawiajmy wspólnie w kantorku - miał nadzieję, że w tym czasie Erwin poradzi sobie z pościgiem. Klął też w duchu, gdzie jest Sigriz z pozostałymi najemnikami.

Mike - 2016-03-05 23:24

- Dobra, pogadamy - powiedział jeden ochroniarzy, opuszczając miecz. - Oni też niech schowają żelazo. - Do miasta wracać nie zamierzamy.
- I dopuszczamy możliwość, że ktoś mógłby nam za informacje zapłacić żelazem. - dodał drugi.

Erwin wypadł za bramę, błoto pryskało spod kopyt konia. Uciekinier skręcił z drogi i pogalopował przez pola. Erwin podążył za nim. Musiał się porządnie trzymać, jazda na oklep była o wiele trudniejsza niż w siodle. Mało nie kalecząc się zdołał schować miecz do pochwy i schwycić dwoma rękami grzywy.

Ingrid westchnęła gdy w końcu Hans znalazł drogę do celu. Była taki niezdarny. Ale nieustępliwy. Nagle poczuła że zadrżała ziemia. Pierwszy raz w życiu coś takiego się jej wydarzyło. Nagle mignął nad nimi cień. Dziewczyna z piskiem usiadła zrzucając z siebie chłopaka. Chwila potem pojawił się nad nimi drugi cień.

Erwin mało nie spadł z konia gdy zobaczył co też skrywają krzaki za kłodą nad którą skakał. Młodziutka dziewczyna wstydliwie zasłaniała piersi ramionami. Jej amant wyglądał mniej pociągająco ze sterczącą kuśką. Nic więcej rycerz nie dostrzegł, bo i nie godziło się ze względu na jego stan rycerski. No i koń popędził dalej.

Koń uciekiniera zwolnił, zaczął utykać. Młodzieniec skręcił w kierunku zagajnika. Erwin piętami zachęcił konia do większego wysiłku. Odległość mała błyskawicznie. Niestety uciekinier dotarł do zagajnika, zeskoczył w biegu mało się nie wywalając i skoczył między drzewka. Erwin mógł wjechać za nim koniem, ale ryzyko wpadnięcia na jakąś wystającą gałąź, czy tez do dołu było spore.

Hakon - 2016-03-07 00:07

Erwin nie chciał mieć nieprzyjemnej okazji zaznajomić się z gałęziami drzew w zagajniku. Zatrzymał umiejętnie konia i zeskoczył badając gdzie też młodzik czmychnął.
Wydobył miecz i ruszył za uciekinierem uważając na ewentualne zasadzki.

Andemus - 2016-03-07 20:37

Dał znać swoim ludziom by opuścili broń.
Uznał,że inicjatywa jest teraz po jego stronie, więc ruszył w kierunku kantorka. Dał znać ochroniarzom, by podążali za nim.

Gniew jakby ustąpił. Zaczął się zastanawiać, co pomyślą zleceniodawcy jak słuch o podstawionych szlachcicu zaginie. Zrozumieją sygnał? A może podstawią kolejnego konfidenta? A co jeśli zdoła jednak uciec? Podeślą tu większy oddział? - pobladł nieznacznie - jeśli ucieknie, zaskoczenie że mają dodatkowych ludzi będzie stracone bezpowrotnie. Od tej rozmowy w kantorku też wiele może zależeć - pomyślał - informacje swoją drogą, ale... . W jego głowie zaczął się rodzić plan. Plan, którego na pewno nie mogli przewidzieć...

Mike - 2016-03-09 23:27

Pościg
Erwin spięty i gotowy zanurzył się w krzaki. Szybko usłyszał, że uciekinier nie bawi się w zasadzki tylko szybko spierdziela. Trzask łamanych krzaków i tupot stóp był dostatecznym przewodnikiem. Rycerz pamiętał trochę te tereny, krzaki co prawda porosły większe, ale raczej nic nie wycinano. Zwłaszcza jeżyn, a te rosły dobry rzut kamieniem w głębi zagajnika. Wiedział bo dał się kiedyś namówić młodej wieśniaczce. Poszedł na jeżyny, a wrócił z malinką.
Nie czas był na wspominki, odbił w prawo. Słyszał jak młodzieniec przedziera się przez kolczaste krzaki. Ominął najgęstsze jeżyny i ruszył ku dźwiękom.

Dopadł uciekiniera na niewielkiej polance.
- Stój!
Uciekinier odwrócił się do Erwina dobywając broni. Mieczyk może i paradny, wyglądał jednak na ostry.
- Zawzięty jesteś - mruknął młodzian. Krok za krokiem obchodził łukiem Erwina, szukając najwyraźniej okazji do szybkiego zakończenia walki. Nagle znieruchomiał, odprężył się. Erwin tylko przypadkiem dostrzegł ukradkowe zerknięcie na coś za swoimi plecami. Poczuł podmuch powietrza, na ustach uciekiniera zaczął wykwitać uśmieszek.

Karczma
Ochroniarze poszli za Ludwigiem, ten kątem oka widział, że chyba nie zdobył ich zaufania. Zawsze jeden z ochroniarzy pilnował pleców drugiego. I nie zapomnieli o najemnikach, którzy mimo iż aktywnie nie stanowili teraz zagrożenia to wszak nie rozpłynęli się w powietrzu.
- Pytajcie panie karczmarz, bo w drogę nam pilno. Chcemy jeszcze za dnia jak najdalej odjechać - powiedział jeden z nich gdy znaleźli się w kantorku.

Polana w zagajniku
Erwin skoczył w bok, odwracając się do tyłu jednocześnie składając paradę. Spotkało go tylko skrzeczenie sroki, która zerwała się z gałęzi i odleciała. Szybko spojrzał na młodzianina… ale ten nie narzucał się ze swą obecnością. Tylko bujające się gałęzie pokazywały gdzie znikł.
Erwin zaklął ponownie i ruszył w pościg.

Ciężko dyszał, ale trzymał się niedaleko za uciekinierem. Nagle odgarnął gałęzie i prawie wpadł na plecy stojącego młodzianina. Już miał gromko krzyknąć i chwycić za kark uciekiniera gdy zastanowiła go cisza jaka zapadła w lesie. Zerknął nad jego ramieniem. Na pięć zielonych małych sylwetek siedzących wokoło zgaszonego ogniska.
Cisza jednak szybko stała się wspomnieniem, gobliny zerwały się na nogi dobywając broni.

Hakon - 2016-03-11 08:32

Erwin drugi raz dopadł uciekiniera. Już miał w czachę go palnąć gdy zobaczył gobasy.
Pięć ohydnych stworzeń właśnie zerwało się na swoje pokraczne nogi i szykowało się do ataku.
Von Duneberg przygotował się na atak ale nie spuszczając młodzika z zasięgu wzroku. Miał miecz przygotowany w ręce tak jak i młodzian. Erwin chciał pozbawić przytomności człowieka ale z pięcioma gobasami różnie mogło się potoczyć w pojedynkę. Uznał, że będzie miał jego pod kontrolą i jego mieczem pozbędzie się ścierwa ze swoich włości.

Mike - 2016-03-16 13:34

Gobliny skoczyły kupą nie bawiąc się w taktyki. Młodzieniec odskoczył w bok siekając goblina pod ramię lekko go raniąc. Goblin odpowiedział niezgrabnym ciosem, którego nawet nie trzeba było parować. Drugiemu wywinął się piruetem odsłaniając Erwina trzem ostatnim goblinom. Ci z dzikim wrzaskiem skoczyli na rycerza. Pierwsze dwa ciosy przeszyły powietrze, trzeci zadrasnął go w ramię.

Mike - 2016-03-21 13:24

Pościg za młodzieńcem nie układał się tak jak chciałby Erwin. Odrywając się od walki otrzymał lekkie pchnięcie w udo. Był szybszy od goblinów, ale nie mógł wykorzystać tej szybkości w lesie. Groziło to zderzeniem z drzewem czy oślepieniem przez gałęzie. Jedno i drugi nie wyszło by mu na zdrowie. Co gorsze, uciekinier wybierał jak najtrudniejsza drogę, dawał się ona we znaki goblinom, ale i Erwin odczuwał już znużenie. Nie liczył siniaków i rozcięć na twarzy jakie zafundowały mu gałęzie. Jakimś cudem udało mu się ominąć ścigające młodzieńca gobliny i był kilkanaście metrów za nim. Przez swój Ciężki oddech i wrzaski goblinów, ledwo usłyszał szum strumienia. Nagle kroki uciekającego umilkły, ale Erwin widział jego plecy przez gałęzie. Dopiero po kilku krokach zorientował się o co chodziło. W ostatniej chwili wybił się ze wszystkich sił. Leciał nad niewielkim parowem, ledwo na 10m głębokim. W dole szumiał strumyk, woda rozbijała się wesoło na kamieniach.
Wylądował brzuchem na drugim brzegu nogami majtając nad przepascię. Nagle poleciał w tył, w ostatniej chwili złapał się wystającego korzenia. Wisiał tuż przy krawędzi, nagle pojawiły się tam buty. Z trudem spojrzał w górę. Uciekinier. Ten przykląkł i podniósł upuszczony miecz Erwina, obrócił ostrzem w dół i oburącz pchnął z całej siły.
- Zapamiętaj to sobie na przyszłość - powiedział i ruszył biegiem.
Erwin wpatrywał się w wbity po rękojeść miecz w twardą ziemię kilka centymetrów od twarzy. Z tyłu usłyszał wrzaski. Coś uderzył z prawej, potem z lewej. Kolejny kamień trafił go w bark.

Spoiler:

rana za 2pkt gdy odrywał się  od goblinów.
Kamień nie zadał obrażeń.
Na oko, gobliny mogą za chwile się kapnąć, jak obiec wąwóz.

Hakon - 2016-03-21 14:24

Erwin podciągnął się wkładając całą swoją siłę. Udało się zwinnie znaleźć się na górze. Młodego już nie było. Przepadł jak kamień w wodę. Czemu darował mu życie?
Von Duneberg wyciągnął wbity miecz i ruszył w głąb lasu. Po jakimś czasie skręcił by dojść do miejsca gdzie zostawił wierzchowca.
Nie dawało mu spokoju co się stało. Młody mógł zrobić wszystko. Ale tego się najmniej spodziewał. Kim był ten młodzik i co dalej będzie się działo?

Andemus - 2016-03-21 17:20

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/kantorek_zpsfayugj3b.jpg

Tymczasem w kantorku

Ludwig zajął miejsce i wskazał ruchem ręki gdzie mogą usiąść pozostali. Obcy byli czujni, łypali wzrokiem to na niego to na szybkość ruchów pozostałych. Musiał przyznać, że jak na dwóch osiłków byli nieźle zorganizowani i pilnowali swoich pleców. Zapewne ktoś rzucił nieco więcej monety, aby skorzystać z ich usług.

- rozmowa zawsze pozwala przynieść więcej potencjalnych korzyści niż rozwiązania siłowe - spojrzał to na jednego, to na drugiego - interesuje mnie ile wiecie, kim był ten człowiek i dla kogo pracuje. Zakładam, że pracujecie w tym fachu nie krótko i zbadaliście wpierw swojego zleceniodawcę?

- ci ludzie nie odpuszczają, jeśli ten gość uciekł z pewnością podzieli się tym wszystkim co usłyszał. Ponieważ jesteście już spaleni w mieście, spróbuje wyszukać was na drogach wyjazdowych.

Jest jednak coś, czego nie mógł przewidzieć
- spojrzał czy obaj uważnie go słuchają - proponujemy wam ukrycie w zajeździe i strawę, jeśli będziecie pracować dla Erwina von Duneberga.

Przede wszystkim interesują nas kontakty, z kimś kto dobrze zna zakamarki miasta i potrafi wejść, wszędzie tam gdzie nie powinien


Poprawił się na siedzeniu
- interesuje mnie też jak szeroki wachlarz usług macie w swojej ofercie i ile i za co dostaliście zapłatę od tamtego? A jeśli uznamy, że rozmowa się klei to zaraz doprosimy o strawę i napitek

Mike - 2016-03-21 23:36

- Ten człowiek… powiedzmy tak, nazwisko którym się posługuje nie jest jego. - odparł jeden z ochroniarzy. Żaden z nich nie usiadł. Jedem opał się o ścianę, drugi o futrynę i zerkał co chwilę na zewnątrz. - Przedstawiał się jako Robert Tumuz. Nie wiemy dla kogo pracuje, ale razem z nim odbieraliśmy jakieś papiery od jurysty w Fassenbergu. Winckler, Brunon czy jakoś tak. Przy rynku dom ma. Spory.
- Jak nasz pryncypał uciekł, to my jesteśmy kryci - powiedział ten przy drzwiach z krzywym uśmiechem - Najął nas do ochrony, sam spierdolił. A my zatrzymaliśmy pościg. Takiej wersji będziemy się trzymać. Gdyby nie to, że w chuja nas zrobił i nie powiedział po co tu jedziemy to byśmy nie gadali, spróbowalibyśmy się przebić.. Zanim wróci do Fassenbergu my już powinniśmy być daleko.

- Słyszeliśmy kawałek rozmowy tego Wincklera z Tumuzem. Wspominał, że jakiś znajomek Hermholtza wszystko obłatwił i że tylko z papierami ma jechać. Że wszystko załatwione. Nie wiemy co to za jedni.

Ten bliżej pokręcił głową i rzekł:
- Dzięki za ofertę, ale nie. Co innego zerwanie kontraktu, a co innego przejście na drugą stronę. Wtedy to już wszędzie byśmy byli spaleni. Zresztą coś czuję, że każde pieniądze jakie byśmy zarządali to było by za mało. Ktoś się na was zawziął i duża kasa za tym idzie. Nawet z nami się poważnie nie targowali, a tani nie jesteśmy.

Andemus - 2016-03-22 22:17

Sposępniał. Nie tak miała przebiegać ta rozmowa.
- szkoda- rzucił gdzieś w nicość, jego wzrok przestał być obecny

Ludwig nie był głupi. Rozumiał, że jego rozmówcy z każdą chwilą stają się bardziej pewni siebie. Z pewnością zmiana frontu nie stanowiła dla takich występków żadnego problemu. Liczyła się kalkulacja. Udzielili mu co prawda kilku informacji, ale na pewno takich, które nie stanowiły dla nich żadnego zagrożenia. Poznali swojego zleceniodawcę na tyle, by zrozumieć że mają koneksje. Czyli byli kimś ważnym. Na przeciw nim pojawił się jakiś karczmarz, wyglądało na to.. szlachcic. Zebrał kilku popleczników, którzy wyglądali na zwykły motłoch. Zwykła kalkulacja, powodzenia jak i pieniądza. Władza przeciwko komu? - pomyślał
Pojawił się jeszcze jeden problem. Ci ludzie dostali pieniądze i prawdopodobnie wrócą do swojego zleceniodawcy. Chyba że.. wyglądało na to że musi postawić na jedną kartę.

Swobodnie zaczerpnął wiatrów magii. Poczuł jak energia eteru niczym życiodajny nektar nasyca jego ciało.

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/sean%20connery3_zps9xxavhdq.jpg

- szkoda.... że podejmujecie takie decyzje bez namysłu - spojrzał na nich. Przez moment jego oczy nienaturalnie się zaszkliły.
- wydaje mi się, że nie do końca oceniliście swoje położenie... i nas. Jesteście aktualnie między młotem a kowadłem. I tylko wybór jednej ze stron jest możliwy.

Poczuł, że nagromadzona w nim energia kipi i chce znaleźć ujście.
- więc spytam ostatni raz, czy zostajecie ludźmi baroneta Erwina von Duneberga?

Mike - 2016-03-22 23:37

- Może i jesteśmy między młotem i kowadłem, ale traktuj nas pan jak krasnoludzką minę. Można jej przypierdolić młotem, ale potem urwie łapy przy samej dupie.
- Widać czas już na nas. Umowa była na informacje za nasz bezpieczny odjazd. Doszliśmy do propozycji handlowych. Tu nie dojdziemy do porozumienia, tedy czas na nas, bo szkoda żeby po tak miłym popołudniu jakieś niepotrzebne słowo się wypsnęło.
- Nie kłopoczcie się odprowadzaniem nasz, drogę znamy. Liczymy, że nie zobaczymy się więcej.

Andemus - 2016-03-23 20:13

Przez moment rozważał czy nie wypuścić energii eteru w ich kierunku. Była szansa, że jeden z nich zginąłby bez walki, z drugim poradziliby sobie w grupie. Nie jestem mordercą - uświadomił sobie- przynajmniej nie bez powodu.

Miał nadzieję, że przynajmniej uciekiniera będzie można przesłuchać.

- w takim razie bywajcie- machnął ręką - jeśli jednak zmienicie zdanie, wiecie gdzie nas szukać.

Mike - 2016-03-24 14:03

Karczma
- Zapamiętamy - odparł jeden z ochroniarzy - Powodzenia.
Wyszli wciąż świadomi ze laska szlachty na pstrym koniu jeździ. Kiwnęli głowami na pożegnanie stojącym w pobliżu najemnikom i wyszli. Długo nie zabawili w stajni. Ba, nawet rzucili miedziaka stajennemu i odjechali. W kierunku przeciwnym niż leżał Fassenberg. Gdyby chcieli potem zawrócić tak by z karczmy nie było widać, nadłożyli by zdrowo drogi.

Gdzieś na zapleczu żona Hermana czyniła mu wymówki, że jaśnie pan Erwin wyskoczył na nią z mieczem. Na bezbronną niewiastę!

Pod lasem
Erwin, odnalazł konie na skraju lasu. Oba pasły się na trawie. Niestety jeden kulał, ale chodzi o własnych siłach więc chyba nie było tak źle. Musiał zbadać to koński znachor. Droga do tartaku zabrała dłuższą chwilę, z powodu kulawego konia, ale w końcu zajechał na dziedziniec.

Znalazł się też zagubiony wspólnik. Dostał informację od drwali, że znowu kogoś widzieli kręcącego się w pobliżu. Niestety tym razem nie byli to zbóje, znaleźli ślady goblinów. Niedużej grupy, zapewne zwiadowców.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Hakon - 2016-03-24 23:39

Edgar wjechał na dziedziniec tartaku. Brama chociaż nie zamknięta ale pilnowana przez jednego z drwali. Rozpoznał szlachcica z odległości więc nie było przykrych incydentów.
Kiedy zsiadł z konia i ktoś z obsługi tartaku wziął wierzchowce z głównego budynku wyszedł Sigriz z dwoma najemnikami.
-Witaj Edgarze. Jak tam odwiedziny?- Rzucił uśmiechnięty towarzysz przygód Edgara.
-Wizyta sporo nam dała, ale teraz inny mamy problem- Szybko urwał przybysz i ruszył na powitanie z przyjacielem.
-Gobliny w lesie spotkałem. Pięć sztuk tego patałajstwa. Pewnie jakaś grupa zwiadowcza lub coś.- Oznajmił wojownikowi po zakończonym powitaniu.
-A tak wiemy. Właśnie tu jestem by je dorwać. Jak was nie było przysłali po mnie bym się tym zajął. Tropiliśmy ale ślad się urwał.- Wyjaśnił Sigriz swoją obecność w tartaku.
-No ja na nich natrafiłem niedaleko. Mieli mały obóz więc pewnie wrócili do niego i ruszyli dalej. Może weźmiesz kogoś i pozbędziecie się ich? Ja muszę pilnie do zajazdu i tylko ostrzec przybyłem.- Mówił dość szybko lekko zdenerwowany.
-Nie martw się o to. Zajmę się tym i zabezpieczę tartak.- Z uśmiechem oznajmił brat broni Edgara.
-Cieszę się, że zająłeś się tą sprawą i ufam, że przybędziesz jak się uporasz z nią do nas. Trzeba omówić parę kwestii. Teraz muszę już wracać. Obgadamy wszystko później.- Edgar machnął na chłopaka który trzymał konie.
- Ten coś okulał. Niech ktoś się nim zajmie. Nie chcę pogarszać jego stanu drogą powrotną. A teraz żegnaj i do szybkiego Sigriz.- Edgar uścisnął dłoń drucha i kiwnął głową do najemników. Wskoczył na konia i ruszył ku zajazdowi.

Mike - 2016-03-31 12:36

Erwin dotarł do karczmy, po słońcu poznał, że z godzinę go nie było. W środku zastał już wszystko doprowadzone do porządku, nie było żadnego śladu po niedawnym zajściu. Przechodząca przez podwórze żona Hermana obrzuciła go niechętnym spojrzeniem.

Hakon - 2016-03-31 21:08

Erwin lekko kiwnął głową kobiecie i wszedł do karczmy. Rozejrzał się ale nic nie wskazywało żeby coś się tu wydarzyło. Udał się do kantorka z nadzieją, że zastanie tam Ludwiga i resztę. Jakież było jego rozczarowanie wchodząc do pomieszczenia w którym był tylko jego przyjaciel.
-Zwiał mi. Do tego mamy zwiadowców goblińskich na terenie. Sigriz w tartaku już zajął się tą sprawą i dla tego go nie było tu. A co u Ciebie?- Wypowiedział raport jednym tchem po czym zaczął głęboko oddychać. Czekając na odpowiedź siedzącego za biurkiem Ludwiga.

Andemus - 2016-03-31 23:45

Siedział i obojętnie patrzył na Erwina.

- w takim razie będą już wiedzieć, że wróciliśmy i mamy pomagierów. Inna rzecz mnie zastanawia - zawiesił się na chwilę - po co wysyłali tego pozoranta, skoro mistrz sekty się już z nami zapoznał? nie komunikują się między sobą?

Dopiero dostrzegł pytające spojrzenie Erwina
- aaa, tak, nasi rozmówcy wskazali niejakiego jurystę w Fassenbergu. Wincklera Brunona. Ma chatę w mieście. To od niego miał dostać ten człowiek papiery. Ten człowiek, w sensie co ci uciekł, używał podstawionych danych Roberta Tumuza. Podobno jakiś znajomek Hermholtza wszystko załatwił i że tylko z papierami miał jechać.

Hakon - 2016-04-02 21:33

Erwin podszedł do biurka i zasiadł na fotelu z boku. Zaczął się zastanawiać i po krótkiej chwili powiedział.
-Trzeba zatem odwiedzić tego jegomościa w Fassenbergu i przygotować się do drogi powrotnej od niego bo zapewne będą chcieli nas się pozbyć.- Popatrzył na przyjaciela.
-Kiedy chcemy ruszać?- Dodał po chwili.

Andemus - 2016-04-03 00:32

Ludwig nadal wydał się jakby nieobecny.

- przyznam....  że myślałem nad czymś innym - spojrzał na Erwina - jak widać, nasze obecne spotkania, rozmowy - gestykulował - nie na wiele się zdają. Może powinniśmy zmienić strategię naszych działań?

Wstał i przeszedł się chwilę to w jedną, to w drugą stronę. Przez moment usłyszeli głośny śmiech z głównej izby. Najwyraźniej kogoś z przyjezdnych bardziej już wcięło.

Odezwał się ściszonym głosem
- Pan Winckler Brunon nas nie zna. Przynajmniej osobiście. Może dobrze byłoby go pośledzić i jeśli się nadarzy okazja... porwać? - spojrzał na Erwina - tylko najlepiej gdyby Pan Brunon zniknął a nikt nie wiedział jaki był powód jego zniknięcia. My w tym czasie moglibyśmy go gdzieś przechowywać i pozyskać od niego potrzebne informacje.

Znowu zaczął się przechadzać
- załóżmy że się to powiedzie.. co już brzmi dość ryzykownie.. najlepiej gdyby nie poznał naszych miejsc,twarzy i głosów, ktoś z naszych ludzi może udawać przywódcę. Możemy dać mu do zrozumienia, że nadal są ludzie wierni poprzedniej władzy lub... inkwizycji.

- oczywiście jest też twoja propozycja.. pytanie tylko w jakim celu mielibyśmy się z nim spotkać? jakie pytania mu zadać? bo z tego co obserwuję niekoniecznie muszą się nas pozbyć, przynajmniej od razu. Mogą nas aresztować, a o resztę cyrku zadba już nasz mistrz.

Hakon - 2016-04-03 21:03

Erwin patrzył zdziwiony na przyjaciela, który przedstawił mu pomysł porwania.
-Ludwigu. Ja nie przyłożę ręki do tak haniebnego czynu. Ty rób jak uważasz w tej kwestii, ale nie mieszaj mnie w to. Prędzej zaszlachtuję niż porwę. Ufam Tobie. Wiesz o tym.- Powiedział poważnie.
-Zrobisz jak uważasz. Sigriz zajmie się pilnowaniem dobytku na miejscu a ja dowiem się ile się da na mieście. Ty w tym czasie możesz zorganizować swój plan.- podsumował swoje przemyślenia.

Andemus - 2016-04-04 17:43

Rozumiem - rzekł rozczarowanym głosem. Właściwie mógł przewidzieć, że taka będzie reakcja Erwina. Ale głośno myślał i plan tworzył się na poczekaniu.

Poczuł się w tym momencie kompletnie osamotniony. Nie był ani żołnierzem... ani złodziejem... ani zabójcą. Ale chciał coś działać. Wiedział że tracą czas i jeśli chcą posiadać nadal co mają, powinni o to walczyć różnymi środkami. Sigriz przestał w ogóle interesować się problemami, Erwin najwyraźniej liczył, ze jakimś cudem uknuta intryga go ominie.

W sumie.. zaczynał rozumieć, jaką niszę w relacjach międzyludzkich potrafili zagospodarować magowie.
- w takim razie ilu ludzi mogę wziąć pod komendę? - spytał
- od tej pory zarówno ja jak i wybrani nasi ludzie, nie będziemy ciebie informować o naszych postępach - dodał poważnym tonem
- oczywiście nie dotyczy to informacji, które uda nam się pozyskać w ramach naszej akcji

Hakon - 2016-04-04 20:57

Erwin uśmiechnął się na ostatnie słowa przyjaciela.
-Postępy możesz ujawniać. Nie róbmy ze mnie nie wiadomo kogo.- Wyprostował się w fotelu i westchnął.
-Ludzi ilu chcesz bierz. Wiesz kto się przyda a kto może nawalić. Ilu zostawisz tylu będę miał do obrony włości.- Kiwał teraz z lekka głową.

Cieszył się, że Ludwig nie miał oporów przed działaniem na granicy prawa. Jemu nie wypadało, szczególnie myśląc o przyszłości. Jednak przyszłości może w ogóle nie być lub zakończyć się u Mora zbyt szybko.
Von Duneberg będzie wspierał jak może Ludwiga. Jeśli poprosi go o pomoc to porzuci plany i dla dobra wspólnego wesprze przyjaciela.

Andemus - 2016-04-09 17:36

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/sean%20connery_zpsgwnamc99.jpg



Ludwig skłonił mu się lekko i opuścił kantorek. Kiedy znalazł Kinola w głównej izbie, powiedział mu, aby przyszedł do jego pokoju razem z Kłusolem.

Pukanie wytrąciło Ludwiga z historii, której czytał w książce. Była to przygodowa książka o nie jakim Auguście, który zwiedzał okolice Imperium.
- proszę - odezwał się
Drzwi otworzyły się. Pojawiły się sylwetki kolejnych z ich ludzi.
- Kłusol, zamknij drzwi, siadajcie - machnął ręką na krzesła, było tylko jedno, dwa licząc jego fotel.
Popatrzyli po sobie, po czym Kinol usiadł. Kłusol przez zamknięcie drzwi stracił cenny czas.
Ludwig odłożył książkę na półkę i wskazał mu gestem fotel
- siadaj śmiało - oparł się o regał i czekał aż Kłusol siądzie.

- będę Was potrzebował do pewnego zadania - zaczął - chcę tylko, byśmy ustalili pewne reguły na początek. Muszę wiedzieć, czy są dla was jasne i nie macie żadnych przeciwwskazań. Najwyraźniej musiało ich to zaciekawić, bo obaj mieli wzrok skupiony na nim.
- to zadanie będzie znane tylko wam i tak powinno pozostać. Nie dzielicie się informacji na ten temat z kimkolwiek, ani z pozostałymi naszymi ludźmi, ani nawet z Sigrizem i Erwinem.
Kłusol jakby zesztywniał i wytężył bardziej oczy. Po chwili spojrzał na Kinola.
- Erwin z pewnych powodów nie może się w to angażować, dlatego jeśli będzie potrzeba informacje może uzyskać tylko ode mnie – Kinol chwilę mu się przyglądał badawczo, po czym wzruszył ramionami – skoro tak chcecie to tak będzie – Kłusol zawtórował mu – mów o co chodzi – dodał.

Ludwig przeszedł się po pokoju
- jest pewien człowiek, jurysta z Fassenbergu, pan Winckler Brunon. Na początek – kontynuował – chciałbym, żebyście trochę zanim na zmianę pochodzili w mieście. Chcę wiedzieć, w jakich godzinach co robi, kiedy jest w domu, kiedy w pracy, jakie ma przyzwyczajenia, jakimi drogami idzie i wraca, w których miejscach bywa, nocuje. Oczywiście to może wymagać, nieco dłuższej obecności w mieście lub nawet zostania na noc. Udam się z wami na początek do miasta i sam postaram się nieco wywiedzieć na jego temat i może znajdę wam jakiś nocleg. W kwestiach terenowych i śledzenia, wolę się jednak zdać na was. Musicie też uważać, aby nie wypatrzył was ten młokos, co był tu z glejtem – ich spojrzenia były pytające – tak, niestety zwiał.
Kinol podniósł rękę aby mu przerwać – mógłby się tu przydać Szczerbul, umie gadać i radzi sobie w mieście.
- wiem, ale wolałbym żebyście raczej unikali rozmów, a bardziej skupili się na obserwacji. Im więcej osób będzie z wami rozmawiać, tym większe ryzyko że ktoś was zapamięta.

Spojrzał prosto w oczy Kinolowi
bo kto wie, pewnego dnia jurysta może zniknąć.

Kinol zaczynał rozumieć, o co chodzi, Kłusol przetrawił to nieco dłużej.
- oczywiście Szczerbul to dobry pomysł, jego nikt nie widział więc może swobodniej się kręcić po mieście. Wtajemniczcie go i w warunki konspiracji jakie wam przedstawiłem. Poza naszą czwórką, nikt ma nie wiedzieć czym się zajmujecie. Zawsze możecie załatwiać jakieś moje sprawy w mieście. Erwin zrozumie.
Przytaknęli.

- jeszcze jedna rzecz, szukam jakiegoś miejsca z dala od wścibskich oczu. Trzeba by poszukać poza naszymi ziemiami jakiegoś opuszczonego miejsca. Mam nawet pomysł co do jednego. Podjedziemy do majątku, który spłonął w wyniku herezji – zagestykulował na znak czarowania – musimy przejrzeć zgliszcza, może jakieś piwnice będą nadawały się na wypadek gdyby potrzeba z nich skorzystać. Ewentualnie zrobimy jakąś prowizoryczną chatę głęboko w lesie poza naszymi terenami.

Przerwał
- macie jakieś pytania? To raczej nie powinno być ryzykowne zadanie, przynajmniej na razie. W razie czego zawsze możecie tłumaczyć gwardii, że przybyliście do miasta za chlebem i robotą. Chociaż wątpię, aby ktokolwiek was o to pytał. Na pewno w takich przypadkach nas nie znacie, to bardziej dla waszego bezpieczeństwa w mieście.

Hakon - 2016-04-09 21:11

Erwin rozmyślał co tu robić. Nie miał zamiaru siedzieć z założonymi rękoma w zajeździe i czekać na wieści od Sigriza czy o rezultacie wysiłków Ludwiga. Nie przychodziło mu nic co mógłby zrobić i postanowił udać się do tartaku wesprzeć w poszukiwaniu goblinów.

Kiedy już zebrał cały potrzebny ekwipunek łącznie z bronią i opancerzeniem ruszył do Gospodarza i przedstawił mu  pokrótce, że udaje się do tartaku i by był cały czas przygotowany koń i ktoś na wypadek problemów. Następnie wyruszył do tartaku licząc, że zastanie jeszcze ludzi w nim a nie będzie musiał się tłuc sam po lesie w ich szukaniu.

Mike - 2016-04-13 16:50

Karczma
Pytań nie było, widać wszytko jasne... albo okaże se w praniu. Jeśli wyruszyli by teraz, to późnym wieczorem powinni być w mieście o ile będą zdrowo popędzać konie. Jeśli nie to spędzą noc w karczmie pod miastem, żerująca na takich pechowcach co to przed zamknięciem bramy nie zdążyli.

Tartak

Ekspedycja eksterminacyjna jeszcze nie wyruszyła w las. Jakoś się nikt nie kwapił, w końcu w piątkę na oddział goblinów mało kto by się chętnie wybierał. Drwale odradzali wycieczkę. A i sami nie kwapili się. W końcu płacono im za rżniecie drewna nie goblinów.

Andemus - 2016-04-16 20:28

Ludwig postanowił przeczekać do przyjazdu kupca i razem z nim wyruszyć do miasta. Ponieważ jego przyjazdu musiał oczekiwać dopiero za dwa dni, uznał że najbliższy dzień wykorzysta inaczej. Razem z Kinolem wyjadą z samego ranka i pojadą w kierunku majątku, który został spalony. Chciał poznać drogę i okolicę. Czy gdzieś po drodze będzie należało uważać lub omijać jakieś wścibskie sąsiedztwo jak również zobaczyć co zostało na pobojowisku. Miał tylko nadzieję, że szlachcic został na tyle wyklęty, że obecnie nikt nie odważy się już zbliżać do tego miejsca.

W końcu od przeklętego miejsca, samym można zostać przeklętym - pomyślał z uśmiechem

Hakon - 2016-04-17 20:34

Erwin był powoli wściekły. Ciągle ktoś się stawiał i jakieś problemy wychodziły. Czemu po powrocie nie mógł odpocząć i udać się na pstrągi? Zebrał wszystkich w głównym budynku i rozporządził.
-Sigriz jedź do zajazdu i zadbaj o interes. Ja z chłopakami- Wskazał na najemników i jednego z drwali.
-Zadbamy o gobliny. Tak dodatkowo przeznaczę trzy korony za udaną misję.- Dodał zanim którykolwiek drwal się zbuntuje.
Nie zamierzał już słuchać więcej marudzenia drwali. i kazał przygotować się na wyprawę. Żarcie i inne potrzebne rzeczy jak liny, koce i inne przedmioty potrzebne zebrali w kilka minut i kiedy Sigriz już oddalił się sami ruszyli na gobliny.

Mike - 2016-04-19 17:12

Erwin
Pokrzepiony złotem drwal poprowadził ich w las. Najpierw poszli w miejsce gdzie wcześniej widziano ślady zielońców. Ale tam nic nowego nie zobaczyli. Zaczęli zataczać okręgi w około miejsca gdzie wcześniej zgubili ślad. Niestety, bezskutecznie, godziny leciały. Zaczęło się ściemniać.
- Nie dobrze po nocy łazić w lesie - powiedział znacząco drwal. - Zdążymy dojść do brzegu lasu zanim całkiem się ściemni. Ale i tak pod chmurka nam nocować wypadnie.

Ludwig
Ludwig z kompanami pojechał do “przeklętego” majątku. I zdziwił się wielce zobaczywszy, że robotnicy żwawo pracują by przywrócić świetność zabudowaniom. Najwyraźniej zła sława jakoś nikogo z nich nie wzruszała. Tak na oko ze dwa tygodnie i skończą robotę.
Ludwig z kompania stali w cieniu drzew więc jeszcze ich nie dostrzeżono. Z daleka wypatrzyli kilku zbrojnych, którzy z pewnością mogą mieć kilka pytań do intruzów.

Hakon - 2016-04-20 09:59

Erwin był wściekły. Byli w miejscu obozowania gobasów, szli drogą nad urwisko i kawałek śladami stamtąd i zgubili ślad. Przeczesali okolicę i nic. To było irytujące.
Kiedy drwal oznajmił, że już dalej nie ma sensu krążyć w poszukiwaniu zielonego zwiadu wściekle rzucił oporządzeniem o ziemię i w milczeniu szykował się do spoczynku.

Następnego dnia o brzasku ruszyli do tartaku. Gdy już byli postanowił sprawdzić okolice tartaku czy aby tam nie zaczaili się poszukiwani.

Andemus - 2016-04-21 08:36

Przyjrzał się czy zbrojni mają jakieś emblematy. Zaciekawiło go, kto tak sprawnie postanowił zagospodarować to miejsce. Wyglądało na to, że przypadkiem odkryli jaki jest naprawdę rozmach zmian w okolicy.

Razem z Kinolem wycofali się z zasięgu wzroku. Omijając miejsce budowy postanowił podjechać do okolicznej wsi. Ciekawe jakież to wieści biegają między chłopami - rzucił do kompana

taaa, ciekawe co budują że im tak się śpieszy - rzucił Kinol.

Ludwig spoważniał. Tempo budowy faktycznie było sprawne, mieli środki, mieli robotników, mieli nawet ochronę zbrojnych. Miał dziwne przeczucie, że natrafili na coś istotnego, czego nie powinni zlekceważyć.

Mike - 2016-04-21 16:16

Ludwig
Pewności nie miał bo daleko było, ale na skórzanych kapotach mieli emblematy podobne do straży miejskiej Fassenbergu. Albo i identyczne. Zresztą o ile się moda nie zmieniła, podobnie straż miejska się nosiła.

Pobliska wieś, była o półgodziny spacerem. Na polach pracowali chłopi. Widząc grupkę na drodze, profilaktycznie jeden z drugim, sięgał po lagę, widły czy siekierę leżącą na miedzy. Nie niepokoili podróżnych, ale i wyglądali na takich co to lepiej ich niepokoić. Musieli mieć jakieś powody do takiej nieufności w bliźniego.

Andemus - 2016-04-22 13:04

- a witajcie mili ludzie - bez schodzenia z konia odezwał się do chłopów - chwała Sigmarowi, że pogoda przypisuje i plony w tym roku powinny być dostatnie. Może teraz bo tej plugawej zarazie chaosu, nastanie czas dobrobytu i spokoju

Poczuł, więcej oczu skupionych na nim.
- jestem przejezdnym kupcem i od czasu mojego ostatniego razu na południu Fassenbergu, wiele się widzę zmieniło - rozejrzał się po zebranych. Nie pamiętam aby mieszkańcy witali podróżnego ostrzem, nie pamiętam też aby gwardziści miejscy musieli pilnować czyichś majątków. Możecie rzec ludzie, o co chodzi? Jak ma być spokój i dobrobyt na ziemiach wśród ludu, skoro jeden drugiemu wilkiem się staje?

Mike - 2016-04-22 15:02

- Witajcie panie - powiedział jeden z chłopów, uprzejmie, ale bez uniżoności. - Ostatnimi czasy zbije się plenią po lasach, trza uważać na każdego. Wy też uważajcie, choć widzę, że eskortę macie. Psubraty z łuków szyją czasem, by trupa ograbić.

- Tamto
- machnął w kierunku odbudowywanego dworku - to miastowe przejęli i teraz na sprzedaż odbudowują. Poprzedni właściciele ponoć z chaosem się bratali. Ale ja tam nic nie wiem. Inkwizytory były. Pytali, patrzali i wszytko widać wykryli. A teraz majątek sprzedają co by ziemia nie zdziadziała.

Andemus - 2016-04-22 17:42

Rozejrzał się.

- no ziemie to macie ładne tutaj, ciekawe ile by sobie miastowi policzyli. No nic to, bywajcie w zdrowiu i dziękuję za przestrogę.

Odwrócił konia i już miał ruszać. Spojrzał jeszcze do tyłu.
- a wiecie kogo trzeba pytać o tą ofertę? czy do ratusza trzeba jechać?

Na dzisiejszy dzień Ludwig uznał że wystarczy informacji i postanowił wrócić do zajazdu. Na miejscu zauważył, że Erwin nie wrócił na noc. Ponieważ uznał że mogą się rozminąć, naskrobał kartkę do Erwina, którą zostawił u Hermana.

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/kartka_zpstmepbk7i.jpg

Mike - 2016-04-28 14:36

Erwin
Drugi dzień włóczenia się po lasach był odrobinę bardziej owocny. Znaleźli ślady goblinów, tyle, że sprzed paru dni. Obozowało ich to ze dwudziestu, a potem patrząc po śladach rozeszli się w różne strony. Pewnie by szybciej przepatrzeć krawędź lasu. Najwyraźniej coś tu się szykowało większego niż szybka napaść ucieczka z łupami.
- Panie, tu jest ślad buta. Ludzkiego. - powiedział drwal - ale nie wiem czy pojawił się po tym jak tu były gobliny. Czy też może w tym samym czasie.
Erwin żałował, że Kłusol pojechał z Ludwigiem, teraz by się przydał.
Drwal niestety, nie potrafił orzec skąd ani dokąd potem udał się właściciel śladu.

Ludwig
Niewiele przed południem zjawił się kupiec. Wesoło przywitał się z Hermanem, chwile pogadali, a potem rano pogonili stajennego do wyładowania zamówionego towaru. Udało się wszystko zdobyć co było zamówione. Obgadawszy sprawy zamówienia Herman przedstawił Ludwiga i poszedł nadzorować stajennego przy wyładunku.
- Czym mogę służyć panie? - zapytał kupiec, domyślając się, że Ludwig ma do niego jakąś sprawę.

Hakon - 2016-04-28 21:27

-Cholera. Nie ma co ganiać po lasach i ich szukać. Trzeba sąsiadów poinformować, żeby mieli się na baczności.- Erwin był zły. Nie dorwał i nie zmasakrował żadnej z grup. Co by było przestrogą dla reszty bandy. Teraz musiał zadbać o bezpieczeństwo włości i sąsiadów, którzy byli mu przydatni.
-Wracamy do majątku.- Rozkazał.

Kiedy dojechali do tartaku sypnął obiecaną sumę drwalowi i nakazał natychmiastowe zabezpieczenie tartaku. Wjazd ciągle zamknięty i warty postawione. Zostawił ludzi nakazując mu być gotowym do wali lub przybycia z odsieczą do zajazdu. Sam ruszył niezwłocznie do "Złotego Pstrąga".

Andemus - 2016-05-01 12:15

- jestem Ludwig - uśmiechnął się i podał mu dłoń w oczekiwaniu.

- co słychać u Pana Gustawa? Jest w okolicy? Na pewno ja i nasi ludzie wybierzemy się z Panem do Fassenberga. Minęło trochę czasu, wydarzeń i z chęcią zobaczę jak kwitnie obecny handel. Dodatkowo będę szukał jakiegoś niedrogiego noclegu w mieście. Musimy się trochę pokręcić i zobaczyć co się opłaca, w co można zainwestować.

Wyszczerzył zęby
- Świat nie stoi w miejscu. Trzeba badać bieżące trendy handlowe, aby za nim nadążyć.

Odchrząknął
- aaale... myślę że nie będę teraz Pana męczył. Porozmawialibyśmy sobie w drodze. Proszę dać znać za ile będzie Pan ruszał z powrotem, to się przyszykujemy do drogi.

Mike - 2016-05-02 00:04

- W drogę wyruszam jak tylko towar będzie rozładowany, a pan Herman da listę z zamówieniami. - odparł - Do Fassengebu to jednak będę wracał za półtora dnia. Tu zaglądam najpierw, a potem odwiedzam okolicznych mieszkańców. Jesteście największym klientem, tedy macie pierwszeństwo w dostawie. Jeśli chcecie jechać ze mną to zapraszam, jeśli zaś spieszno wam do miasta to mogę polecić niedrogi nocleg. Zresztą i pan Gustaw pewnie chętnie się z wami spotka. Teraz to on mało co może z miasta wyjechać. Kupa interesów robi.

Andemus - 2016-05-02 22:17

- oo - rozbłysły mu oczy - to miło, że biznes mu się kręci. Nie omieszkam się z nim zobaczyć, gdzie go szukać?

Po uzyskaniu odpowiedzi, dodał
- Pojadę z ludźmi jednak od razu. Ewentualnie w którym miejscu Pan poleca nocleg?

Następnie dał znać chłopakom by kulbaczyli konie. Nic już go nie wstrzymywało przed drogą do miasta.

Mike - 2016-05-10 16:56

Erwin
Powrócił do karczmy i oddawszy konia stajennemu szybko wszedł do karczmy. Na efekty długo nie trzeba było czekać. Kilkanaście osób opuściło pośpiesznie lokal i ruszyło szybko w drogę. Konno, wozami czy też na piechotę.
Ostrzegłszy kogo mógł wychylił kufel piwa, zjadł obiad i wziął się za doglądanie palisady. Parę rzeczy trzeba było poprawić, ale ogólnie była w dobrym stanie.

Kazał pozbierać rupiecie zalegające za budynkami, by w razie czego nie wypierdolić się przypadkiem. Zagonił służbę, ale i sam zakasał rękawy. Pod wieczór, z zadowoleniem skinął głową. Jeśli nie zaczną ich oblegać wielkie siły goblinów, powinni wytrwać.

Ludwig
Dotarli do Fassenbergu popołudniem. Bez trudu znaleźli wskazaną przez kupca karczmę. Nie był to szczyt wygód, ale i nie była to zwykła mordownia. Ot, solidny przybytek.
Z miejscem tez nie było problemu, tedy zostawiwszy konie w stajni, a graty w pokoju mogli udać się na miasto.
Pierwszy zapytani kramarz wskazał im kantorek zaprzyjaźnionego kupca, który znajdował się niedaleko rynku. A to niechybny znak dobrej passy. Im bliżej rynku tym droższe posesje stały.

Ze znalezieniem jurysty także nie było problemu, szyld był tak wielki, że tylko ślepy mógł go przeoczyć. Przed drzwiami stał odźwierny, ale z postawy znać było wojskowe życie w przeszłości. Przy pasie miał krótki miecz i owinięta rzemieniem pałkę. Do tego gustowna skórzana kurta i wyglancowane na połysk buty.
Zasadniczo nikomu nie bronił wstępu, ale i klientela była z gatunku kulturalnej. Wiadomo, klient w bogatym kaftanie mniej się awanturuje. Każdemu z nich z szacunkiem kiwał głową i wpuszczał bez żadnych pytań.

Hakon - 2016-05-12 09:53

Erwin krzątał się po zajeździe, dziedzińcu i po okolicy sprawdzając palisadę i inne miejsca godne uwagi.
Przyjrzał się całemu przybytkowi szukając jakiegoś miejsca obserwacyjnego z dobrym widokiem na okolice.

Był nerwowy, ale nie wyżywał się na nikim. Chciał uchronić tych ludzi ale nie miał sposobności tego uczynić. Najemnicy albo w tartaku, albo z Ludwigiem pojechali. W sumie się zastanawiał nad ściągnięciem ich. Drwale sami by może potrafili się obronić a tu nikogo do machania bronią nie było godnego. On sam całego zajazdu nie uchroni.

Andemus - 2016-05-22 18:27

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20miasta_zpsw3achgzv.jpg

Ulice były jakby mroczniejsze. Gdzieś czaiło się czyjeś wścibskie oko, które tylko czekało na jego pomyłkę. Spoglądał na lewo, na prawo. Nic. Odruchowe spojrzenie do tyłu. Też nic. Czy to mógł być tylko przypadek?
Wypuścił nerwowo powietrze i ponownie spojrzał na ulice Imperialną. Kramy sklepikarzy były otwarte. Ich nawoływania także były znane. Właściwie usytuowanie większości sklepów, nie uległo zmianie od czasu jego ostatniej wizyty w mieście. Zdał sobie sprawę, że sam sobie demonizuje obraz miasta. Dawno tu nie był a teraz było dla niego synonimem siedziby zła.

Otrząsnął się z głupich myśli.
- słuchajcie - rzucił obok - w tamtej karczmie będziecie mogli nocować. Porozmawiam później z gospodarzem i na razie opłacę z góry dwa tygodnie. Nie macie jakiegoś dobytku to i pokój nie wymaga wielkich standardów.
Fuknęli mu w odpowiedzi. Najwyraźniej liczyli na pewnego rodzaju urlop.
- no dobra, a praca? - rzucił Kinol
Ludwig zatrzymał się i spojrzał w jego stronę. Praca? A nie będzie jej wystarczająco wiele? - spytał
- wiadomo że nie będziemy chodzili w kupie, to oznacza że jeden, dwóch będzie miało trochę czasu wolnego. Możnaby go jakoś spożytkować, a poza tym zawsze coś się dorobi.
- Dobra - przerwał mu - porozmawiam z Gustavem. Może trafi się jakaś fizyczna praca.
Kinol mu przytaknął kiwnięciem głowy - a co teraz robimy?
Ludwig uśmiechnął się
- Dobrze że pytasz. Proponuję żebyście się trochę pokręcili na mieście. Ja muszę odwiedzić kilka miejsc i nie chcę was ciągać za sobą. Spotkamy się wieczorem w karczmie.
Ich oczy rozbłysły.
- będą lafiryndy i dobre trunki - zatańczył uśmiechnięty Szczerbul. Kinol zdzielił go w głowę.
- ała! - Szczerbul złapał się ręką za głowę - ty mi świństwa żadnego przynosić nie będziesz - dorzucił Kinol. Zawtórował mu śmiech Kłusola. - wszystko z umiarem, wszystko z umiarem
- jesteście dorośli i chyba nie muszę was pilnować - przerwał im Ludwig
- oczyyywista - dodał z uśmiechem młody i intuicyjnie odchylił się z zasięgu ręki Kinol
- jakby była potrzeba, szukajcie mnie na rynku albo u Gustawa lub w karczmie u Larsa.
Myślał że to on pierwszy ich zostawi, ale to oni odkiwnęli i ruszyli przyśpieszonym krokiem w drugą stronę. Najwyraźniej nie uznali za stosowne mówić mu, gdzie ich może znaleźć. Odprowadził ich wzrokiem aż zniknęli za rogiem.

***************************
http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/rynek_zpsri94iu8y.jpg

Na głównym rynku miasta był duży ruch i gwar. Raczej nie było to dla niego zaskoczeniem. Obserwował czy widzi jakieś symptomy zmian w mieście zarówno polityczne jak i gospodarcze. Poświęcił trochę czasu na rozmowy ze straganiarzami. Podpytywał o ceny produktów i nie rzadko iście aktorsko okazywał zaskoczenie. Musiał przyznać że trochę mu tego brakowało. Wymiana zdań pełna gestów i podniosłego tonu, to było to co przypomniało mu o przeszłości. Lubił się targować i musiał przyznać, lubił się wykłócać.

Przy okazji podpytywał, gdzie można znaleźć Victora Mutke i czy Hartz nadal jest jest zgorzkniałym właścicielem antykwariatu. Pytał gdzie można napić się dobrych trunków i czy u Larsa nadal można dobrze zjeść. Tak... wszystkich tych ludzi zamierzał w dniu dzisiejszym, najpóźniej jutrzejszym odwiedzić. Chciał jednak najpierw, odświeżyć swoją wiedzę o mieście. Jakie opłaty obowiązują za handel? Czy można z kimś negocjować? A kiedy człowiekowi gorzej będzie na ciele, to do kogo się najlepiej udać. Tak... chciał też się dowiedzieć czy godność Pierre de Gardena jest znana w środowisku kupieckim.
Wśród kupców podobnie jak wśród złodziei była zawsze najnowsza wiedza ulicy. Może nie było jasne, kiedy jakaś znana szlachcianka ma z kimś romans, ale wiedza kto jest podstawiony, pojawił się w tajemniczych okolicznościach lub sprytnie wyciąga bilon od arystokracji. Taka wiedza, wychodziła jako pierwsza.

Kiedy jego ego zostało połechtane nową wiedzą, ruszył w kierunku kantorka Gustava. Z nim jako pierwszym w kolejce, chciał zamienić dwa słowa.

Mike - 2016-06-01 13:48

Erwin
Czekanie na tyłku w karczmie było najgorsze. Zrobił co mógł. Teraz ruch należał do goblinów. Mogły zaatakować, a mogły się pokręcić po okolicy, splądrować jakąś wieś i odejść.
Nagle ponure myśli nad kuflem przerwało walenie w bramę.
- Panie Erwinie - przybiegł stajenny, któremu akurat wypadło stać na warcie. - zbrojne przyjechali. Wojsko.
Gdy Erwin wyjrzał i zobaczył oddział dziesięciu zbrojnych w barwach barona Hermholtza.
Dowódca ujrzawszy go zawołał:
- Co to za porządki wrota karczmy zawierać w środku dnia. Nie boicie się chyba tych plotek o goblinach? Jedziemy już kawał drogi i żadnego żeśmy nie widzieli.

Hakon - 2016-06-03 11:28

Erwin stanął na palisadzie i przyglądał się oddziałowi.
- Wy nie widzieliście, ale ja miałem nie miłą przyjemność z nimi.- Odpowiedział na słowa dowódcy i skinął by otworzono wrota.
- Zapraszamy w takim razie do środka.- Zaprosił von Duneberg. Miał dziwne wrażenie, że mogą być jakieś problemy związane z wizytą owych gości. Żałował, że nie było Ludwiga i najemników w zajeździe, ale miał nadzieję dać sobie radę.
Zanim cokolwiek uczynią najpierw politycznie będzie się sprawa rozwijała. Więc ewentualnie czas na odsiecz będzie.

Kiedy schodził z palisady nakazał stajennemu by udał się do tartaku po jego ludzi. Tak na wszelki wypadek.
- Jedź i ściągnij ludzi z tartaku, ale tak by nikt ciebie nie widział. Nie drwale zabezpieczą tartak a reszta wraca i nie daje po sobie znać, że mnie znają i są moimi ludźmi.- Wydał polecenie. po czym przywitał się z dowódcą, który właśnie wchodził w obręb palisady.

Mike - 2016-06-13 13:53

Dowódca oddziału z wysokości siodła zlustrował podwórze karczmy i po czym rzekł:
- Mam rozkazy by zebrać ludzi w straż obywatelską, a powodu tych plotek o goblinach. o ten młodziak się nada - wskazał na stajennego. - Uzbrójcie go jakoś i zabieramy go. W straży będziesz służył smarku - powiedział do wcale nie uradowanego stajennego - nauczysz się dyscypliny, może i jakimiś czynami się wsławisz.
Coś mówiło Erwinowi, że wiedza o 3 doświadczonych najemnikach chyba nie powinna być rozpowszechniania. Na razie stajenny był w szoku, ale jak ochłonie może długim ozorem wypaplać to i owo by się uchronić od zaszczytnej służby.

Hakon - 2016-06-16 00:24

Erwin trochę zdębiał, ale od razu stanął w obronie chłopaka.
- Panie oficerze. Ten człowiek jest pod moją władzą. Pan może rekrutować w wioskach i miastach podległych Pana mocodawcom. Więc proszę nie rozporządzać moimi ludźmi.- Szlachcic stanął między przybyłymi a chłopakiem.
- Zmykaj stąd do Gustawa.- Syknął na chłopaka zanim ten coś powiedział.
- Ja potrzebuję tych ludzi i nie zamierzam ich oddawać. Niech Jegomość we wioskach szuka chętnych. Nie tu.- Dodał i miał nadzieję, że oficer zastanowi się jaką władzę posiada i  co może.

Andemus - 2016-06-17 11:45

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20gustav_zps2l9grgzm.jpg

Ulice Fassenbergu - Bergmannweg

Skręcił za róg, gdzie dostrzegł nazwę ulicy Bergmannweg. Ruch nie był tu taki wielki jak na rynku, ot kilka pojedynczych kramów. W powietrzu nie dominowały już zapachy przypraw i owoców. Głównie nacieszyć się mogły oczy, różnymi świecidełkami, wyrobami ze skóry czy haftowanymi tkaninami.

Wyminął kilka osób i stanął jak wryty przed zamkniętymi drzwiami. Kantorek Gustava był nieczynny.
- co potrzeba? – usłyszał z boku – u mnie świetnie wygarbowane skórki, a proszę spojrzeć na haft! materiały prosto z kitaju!
Odwrócił się do rozmówcy – towaru nie potrzebuje. Gustav gdzieś daleko?
Uśmiechnięty grymas twarzy sprzedawcy zniknął. Zrozumiał że nie ma do czynienia z klientem
wyszedł dzisiaj przed południem, ale powinien być po południu, najpóźniej wieczorem.
Kiwnął na znak podziękowania i ruszył dalej drogą. Postanowił, że odwiedzi go dopiero jutro.

*******************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20victor_zpsoistyftw.jpg

Ulice Fassenbergu - Erichstrasse

Było co prawda po południu, ale nie był jeszcze głodny. Postanowił, że odwiedzi Victora i Martina, zanim wstąpi na obiad do Larsa.

Przed każdym spotkaniem z Victorem Mutke, czuł pewną dozę nieśmiałości. Z jednej strony, cenił go i podziwiał jak dobrze radził sobie w handlu towarami i informacją. Z drugiej był dla niego zawsze tajemniczy. Kto wie, może to zwykła ludzka zazdrość, powodowała w Ludwigu takie a nie inne spostrzeżenia.

Na ulicy Erichstrasse kręciło się więcej dostojnego mieszczaństwa. Było to miejsce, gdzie można znaleźć prawdziwe perełki wśród produktów. Wśród licznych towarów, wprawny kupiec mógł znaleźć coś, co nie było tak wszechstronnie dostępne. Ulica była bardzo zadbana i kręciło się tu więcej ochrony zarówno ze strony kupujących, jak i sprzedających. Ludwig minął najpierw zakład jubilerski i bliźniaczy grawerski braci Wutzbergerów. Na wystawionych gablotach między prześwitami pięknie ubranych ciał, mieniły się pojedyncze kryształki. Chociaż wyglądały pięknie, było wiadomo że tylko stanowią zaproszenie do wejścia do sklepu. Tam czekały na kupujących jeszcze ciekawsze skarby. Oczywiście tylko dla nielicznych, którzy mogli finansowo sobie na to pozwolić.

Ludwig wyminął jeszcze dwie witryny sklepowe, po czym skręcił do budynku na prawo. Do budynku wchodziło się przed arkadę, która prowadziła na wewnętrzne podwórze. Gdy wchodził do tunelu, zauważył wóz, który był wypakowywany przez jakichś pracowników. Jeden, najwyraźniej nadzorca, gorączkowo przeklinał kiedy jakiś tobołek zbyt szybko zetknął się z podłożem. Ludwig wyminął ich z jednej strony i wyszedł na podwórze. Rozgardiasz jaki tu panował był równie widoczny jak na ulicy.
Wystarczyło jedno spojrzenie aby zrozumieć, że to miejsce różni się od zwykłego straganu. Jego właściciel musiał prowadzić działalność na szeroką skalę. Ludzie niczym mrówki, układali według jakiejś logiki towary na kupy. Potem kiedy wóz podjeżdżał, ładowali je na górę. Intrygowało go, że pomimo tego pozornego chaosu jest to tak naprawdę dobrze zorganizowane.

Ludwig ruszył w kierunku bocznego wejścia i wszedł do zacienionego holu.
- słucham Pana? – usłyszał niski głos z miejsca, które wydawało mu się wcześniej puste. Spojrzał w tą stronę, i zauważył zarys barczystej sylwetki. Jego oczy w słońcu nie do końca jeszcze przywykły do cienia, więc nie mógł rozpoznać twarzy.
- ja do Pana Victora, czy go zastałem?
- Pan Victor jest stale zajęty. Czy był Pan umówiony?
- Niestety nie. Akurat zdarzyło mi się być w mieście, więc postanowiłem że zajrzę. Ludwig Mainhler. Może w takim razie spytam, czy znajdzie dzisiaj czas? – było mu głupio pytać, ale uznał że i tak będzie przez kilka dni w mieście, więc może poczekać.
- proszę poczekać – mężczyzna zniknął w bocznym przejściu.
Przez chwilę, kiedy Ludwig został sam, mógł ponownie obserwować podwórze. Podobało mu się tutaj, może kiedyś uda im na tyle rozwinąć swój biznes, że również będzie działał w takim tempie na ich zajeździe.
- Panie Ludwigu – odwrócił się w kierunku bocznych drzwi, gdzie stał barczysty – Victor przekazał, że ma się Pan przestać wygłupiać i do niego wejść. Tu idzie Pan prosto i na końcu w prawo jest jego pokój. Na pewno się Pan nie zgubi – dodał z uśmiechem
Ludwig podziękował i ruszył we wskazanym kierunku. Po skręcie w prawo zauważył na oścież otwarte dwuskrzydłowe drzwi do dość sporego pomieszczenia. Zauważył tam trochę złożonych towarów, ale przede wszystkim dużo papierów, które leżały na licznych półkach i pojedynczych biurkach. Pomieszczenie przeznaczeniem wyglądało na jakieś zaplecze magazynowe i równocześnie nieco dziwaczny gabinet. Kiedy przekroczył próg zauważył troje ludzi w środku. Dwoje z nich stało z kartkami papieru i najwyraźniej przeglądało położone towary. Raz po raz wymieniali pojedyncze słowa z trzecią osobą, która siedziała przy gabinecie. Ludwig od razu rozpoznał dostojną sylwetkę – był to Victor Mutke. Kiedy Ludwig wyminął jeden z regałów, Victor go dostrzegł i uśmiechnął się. Następnie wstał od biurka i ruszył w jego kierunku.
- no, no kogo me oczy widzą, Ludwig Mainhler we własnej osobie – podał rękę do uścisku
Ludwig spojrzał na niego – jak zwykle Victor był zadbany i ubrany w elegancki strój. Dodatkowo jak zawsze wyczuwalne były od niego wyszukane perfumy.
- witam Panie Victorze – nie wiedział czemu dodał to Pan i oddał uścisk
- skończmy z tymi Panami, chyba dobrze wiesz że do mnie możesz przyjść bez zapowiedzi? – Victor nadal był uśmiechnięty – proszę siądź sobie tutaj – wskazał mu krzesło – pozwolisz że będę z tobą rozmawiał i jednocześnie dokończymy nasz przegląd towaru? Akurat mamy spięcie terminów a musimy przygotować sporą przesyłkę do Stirlandu – to było raczej stwierdzenie niż pytanie – mów co się do nas sprowadza i nie czuj się w ogóle skrępowany, Ernst i Gunter są tu nieobecni. Na znak swoich imion, obaj skinęli Ludwigowi głowami, po czym kontynuowali swoje prace jakby faktycznie zniknęli.
- oczywiście – odpowiedział Ludwig , wiedział że to ‘akurat’ dla spięcia terminów było rzeczą powszednią u Victora. On musiał działać w pędzie, był przykładnym pracoholikiem. Informacja o kierunku jego przewozu mogła nie być prawdziwa, Victor zawsze dbał o warunki i bezpieczeństwo swoich kontraktów. Ludwig odkiwnął do pracowników i usiadł wygodnie na krześle.
- może spytam na początek jak interesy? Zleceń raczej Tobie nie brakuje? – uśmiechnął się
- oo na to nie możemy narzekać, muszę przyznać że nie brakuje nam i kontraktów i dobrych pracowników. Sposępniał - Tylko musimy nieco więcej ludzi zatrudniać do ochrony naszych transportów. Ostatnio jeden z moich przewoźnych handlarzy został napadnięty na wyjeździe z miasta, ograbiony i bardzo dotkliwie pobity. Na szczęście przeżył chłopina. – nachylił się do papierów i coś zanotował na jednej ze stron.
- dobrze że wyżył, ludzie są najcenniejsi, a wartość towaru można odbudować
- to prawda – przytaknął mu Victor i spojrzał do góry zamyślony – a jeśli pytasz o średnie ceny, tooo… jeśli dobrze pamiętam ostatni raz widzieliśmy się rok temu, dlatego biorąc pod uwagę ceny z zeszłego roku, nie skłamię jeśli powiem że ceny rynkowe wzrosły średnio o 10 punktów.
Pamięć, skrupulatność i informację to były cechy, które zawsze imponowały Ludwigowi w Victorze. Musiał przyznać że miał też wysoką charyzmę, ludzie bardzo ufnie do niego podchodzi nawet przy pierwszym spotkaniu i cenili sobie jego znajomość. 

Ale to nie pochwały były celem spotkania Ludwiga
- Wincler Brunon, Pierre de Gardene, co to za ludzie? – rzucił
Victor nie przerywał pisania
- ten pierwszy to jurysta naszego miasta, jest ceniony w wysokich kręgach za wiedzę merytoryczną ale i skuteczność. Ale uważałbym na niego. To śliska glizda i ma trochę ludzi na swoich usługach, trochę i to różnej maści. Jeśli ty masz sprawę do niego, to za odpowiednią monetę na pewno ją załatwi. Jeśli to on ma do ciebie sprawę- pokiwał kilka razy głowę – to trzeba z nim ostrożnie i bez zabawy w konwenanse. Ten drugi – zamyślił się – coś słyszałem, że jest jakimś medykiem i korzysta z nieco odmiennych metod leczenia, ale raczej to wygląda na szarlataństwo. Poza tym nie wiele wiem, co najwyżej gdzie mieszka – naskrobał coś na kartce i przekazał Ludwigowi
- dziękuję – odpowiedział – mam jeszcze jedną sprawę, może znalazłbyś jakąś pracę rotacyjną, nie na pełen etat, dla 3 moich ludzi. Odwiedzam znajomych, trochę patrzę na rynek i w międzyczasie moi ochroniarze nie będą mi potrzebni więc mogliby coś pomóc – uśmiechnął się.
Victor przerwał nagle pisanie i położył pióro. Spojrzał na Ludwiga swoimi hipnotyzującymi oczami i skrzyżował dłonie.
- aktualnie nie mam wolnych miejsc, skoro jednak jest potrzeba aby gdzieś pracowali, popytam i myślę, że uda się coś załatwić.
Ludwig przeklął w duchu. Zrozumiał, że jego rozmówca zaczął przypuszczać inne przeznaczenie jego najemników.
- Ludwigu bez względu na okoliczności, w jakich teraz jesteś. Pamiętasz, że drzwi do mnie są zawsze otwarte? Jeśli uznasz, że sam chciałbyś nieco zmienić swoje życie, z przyjemnością powitałbym cię w mojej firmie? Byłbym bardzo ukontentowany, mając ciebie wśród moich doradców i sprzedawców.
Ludwig poczuł się onieśmielony. Z jednej strony współpraca z takim człowiekiem, na takich obrotach była jego marzeniem. Z drugiej strony, musiałby zrezygnować z tego co miał obecnie. Z tego czego dorobił się samodzielnie przy współdziałaniu z Erwinem i Sigrizem. W ciągu jednej decyzji przekreśliłby ostatnie lata, kiedy budował swoje największe marzenie – samodzielna firma.
- dziękuję, ale buduję powoli własne imperium – uśmiechnął się szeroko
W odpowiedzi Victor również się uśmiechnął – żałuję, ale rozumiem
Ludwig wstał i uścisnął dłoń Victorowi.
- będę się zbierał – na koniec dodał w jakiej karczmie można go zastać, gdyby miał jakieś informacje o pracy
Victor wstał i odprowadził go aż do podwórza. Zaprosił również Ludwiga, aby któregoś dnia zajrzał do niego wieczorem na wino i kąpiel z pięknymi kobietami.
Ludwig podziękował i obiecał, że nie omieszka skorzystać.

*******************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/antykwariat_zpsdawuomoq.jpg

Ulice Fassenbergu - Delbrustrasse

Co nie zaskoczyło Ludwiga, antykwariat Martina był otwarty. W porównaniu do kramików i innych sklepików, było tu znacznie mniej klientów. Po przekroczeniu progu, Ludwig zauważył, że właściwie nie było ich wcale. Zwykłe mieszczuchy raczej nie przychodziły do tego miejsca. Dla jednych nie było tu nic ciekawego, dla innych sprzedawca mógł się wydawać nieco oschły. Mimo to, miejsce to było otwarte i nadal prosperowało. Najwyraźniej Martin miał na tyle stałą i wyszukaną klientelę, że pozwalało mu to na utrzymanie. Trzeba było przyznać, że poza księgozbiorami można tu było znaleźć nie mało innych produktów, dedykowanych odpowiednim specjalizacjom.

Kiedy otwierał drzwi do sklepu, zadzwonił przyczepiony do nich dzwonek. Trwało to chwilę, kiedy zza kotary do innego pomieszczenia wynurzył się właściciel. Martin poprawił swoje okulary i możliwe że lekko się uśmiechnął.
- dzień dobry panie Ludwigu, widzę że odwiedza pan miasto
- a tak i nie mogłem zapomnieć aby zajrzeć do pana sklepiku – podszedł do lady, za którą stanął właściciel. Chwilę stali w milczeniu, po czym Ludwig rozejrzał się jakby kogoś szukał.
- Czemu u pana tak pusto, pora nieodpowiednia na zakupy?
- Aaa – Martin machnął ręką – takie czasy nadeszły, że bezpieczniejsza ciemnota niż oświecenie
Ludwig spojrzał poważnie na niego – Jak to?
- A no tak to. Mieszczaństwo teraz uważa, że czytanie książek może prowadzić do herezji i sprowadzić inkwizycję na głowę. A w dupie z tym wszystkim – uśmiechnął się szerzej – niech tak myślą, skoro tak naiwni
Dla Ludwiga Martin był można by rzec, osobą ciekawą. Oczytany i kulturalny, potrafił nie przebierać w słowach.
- No patrz! Przecież zapraszam na szybką herbatkę, chwila przerwy od czytania mi nie przeszkodzi – wskazał drugie pomieszczenie gabinetu.

Oboje rozsiedli się na wygodnych fotelach. Martin zaczął przygotowywać napar. Ludwig ucieszył się na myśl o wspólnej herbacie.
- Kojarzy pan jurystę miejskiego Winclera Brunona albo Pierre de Gardena? – postanowił zacząć prosto z mostu
- Słodzi pan, jak pamiętam? – Ludwig pokręcił głową, na co Martin i tak mu wrzucił grudkę cukru – nie miałem okazji mieć styczności z panem winclerem, ale z tego co słyszałem do kawał wrednego chuja jest. To raczej człowiek z elity, bo takimi klientami się obraca. Natomiast pana Pierra nawet spotkałem. Zagląda tu czasami.
- Zadaje jakieś pytania? Coś kupił? – spytał Ludwig
- Hmm – zamyślił się – przegląda moje księgozbiory, ale dobrze pamiętam co kupił. Jedna księga dotyczyła ziołolecznictwa, druga dotyczyła historii imperium sprzed tysiąclecia, aaa i jeszcze wziął tomik wierszy Antoine’a Demanta. Wyglądał dość pospolicie. A czemu pan pyta?
- A zaciekawiła mnie ta osoba, słyszałem że jest medykiem chociaż może niezbyt standardowej profesji
- Uuu panie Ludwigu, ale chyba nie wstąpił pan do jebanej inkwizycji? – uśmiechnął się
- Na taki pomysł bym nie wpadł – odpowiedział z uśmiechem. Z drugiej strony zdał sobie sprawę, że nie może takiego rozwoju wydarzeń wykluczyć.

Rozmowa o dupie maryni a potem historii potrwała jeszcze dobre pół godziny. Potem Ludwig podziękował za poświęcony czas i życzył właścicielowi, aby jednak klienci wrócili na drogę oświecenia. Kiedy wychodził, poczuł że zaczyna być naprawdę głodny.

*******************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/karczma%20kumpla_zpspdfmi0pg.jpg

Ulice Fassenbergu – Karl Franz Platz

Ludwig przemierzał szybkim krokiem uliczki. Były wąskie i przyjemne dla oczu za dnia. Teraz zaczynało zmierzchać, co gruntownie zmieniało sytuację. Nie chciał na drodze napotkać nikogo natarczywego, a poza tym trudniejsza byłaby orientacja w mieście po ciemku.

Wynurzył się zza rogu uliczki i wyszedł na szerszy plac imienia Karla Franza. Ulicznie śmiechy i podniesione głosy sugerowały, że nocne zabawy i uciechy dopiero się rozpoczynają. W okolicznych barach zbierało się coraz więcej ludzi, szukających rozprężenia po dzisiejszej pracy. Ludwig skierował się bezpośrednio na karczmę ‘U Larsa’. Przed karczmą stało już trzech roześmianych mężczyzn, którzy najwyraźniej byli już nieźle wstawieni. Kiedy ich mijał, usłyszał tylko jak rozmawiają o swoim szefie i narzekają na ciężar trudnej pracy.

W środku był ogromny gwar i duży ruch. Zapachy pieczonych mięsiw, browara i dymu mieszały się z zarówno słabej jakości perfumami jak i ludzkim potem. Ludwig szybko dostrzegł grubego Larsa, który wił się w tym ukropie niczym mróweczka. Zanim doszedł do szynkwasu gospodarza, minęła dobra minuta przeciskania między pijanymi i średnio pijanymi. W rogu sali rozpoczęła się jakaś wojenna pieśń kilku krasnoludów, kiedy złapał za blat. Gdy się rozejrzał, zrozumiał że miejsce siedzące przy stoliku graniczyło w tym momencie z cudem. Z powrotem zaczął wypatrywać spojrzenia gospodarza.
- Co ma być? – rzucił bez patrzenia Lars
- Niech będzie jedno piwo i coś do zjedzenia Panie Lars – odrzucił w odpowiedzi. Gospodarz spojrzał w jego stronę, po czym wytarł fartuchem mokre czoło i ręce.
- A miło powitać panie Ludwigu, niech pan poczeka pięć minutek to coś się zaraz skleci.
Rozejrzał się i zauważył jednego mężczyznę, który teraz oparł się o ściankę na siedząco i prawdopodobnie spał. Gospodarz zdzielił go szmatą po łbie, na co tamten jak struna się wyprostował.
- Młody, spierdalaj mi do domu! – pojedyncze śmiechy przebiły się w ogólnym gwarze
- Ale ja jeszcze mam pół piwa! – odrzucił w obronie – ja będę tu siedział  il..
- Spierdalaj bo cię matka zaraz nie pozna! – zamachnął się znowu szmatą, na co młody czmychnął susłem spoza zasięgu – potem mi będzie tu baba przyłazić, że jej dziecko rzyga w chacie! – młody w odpowiedzi skrzyżował ręce na znak obraźliwego gestu i wybiegł z karczmy
- Proszę panie Ludwigu – wskazał miejsce ręką
Ludwig pośpiesznie je zajął, świadomy że niechybnie szybko kto inny by się nim zainteresował. Było na zakończeniu szynkwasu, to i mógł się oprzeć o ściankę i jednocześnie łatwiej będzie mu porozmawiać.

Trwało to chwilę, kiedy gospodarz obsługiwał inne zamówienia, aż w końcu przyniósł mu talerz ze strawą.
- Co tam słychać? - Rzucił gospodarz
- U mnie wszystko dobrze, z tego co widzę po ruchu tu też nieźle, chociaż podobno podatki nieco wzrosły – odpowiedział Ludwig
- Taaa, ale nie na tyle by ten motłoch odstawił browar od koryta – zaśmiał się gardłowo
- Myślałem, że będzie okazja trochę porozmawiać – przyglądał się czy jego słowa docierają do adresata. Lars z kolei nachylił się bliżej do Ludwiga.
- Można mówić, po pierwsze nikt nie usłyszy a po drugie trzeba być trzeźwym aby coś zrozumieć – w jego przekrwionych oczach było widać zmęczenie, nachylił jednak ucho do Ludwiga
- Wincler Brunon, Pierre de Garden, znani są? – Lars odchylił się, spojrzał na blat po czym siarczyście opierdolił jednego z gości, który wylał piwo na blat. Swoją drogą, blat już był niemal wszędzie mokry i co jakiś czas ktoś z obsługi go przecierał równie mokrą szmatą.
- pierwszy jegomość to gnojek, powie ci to każdy z szaraczków, którzy tu mieszkają. Drugi mi się otarł coś w głowie – zamyślił się - ale to chyba jakiś znachor i pomieszkuje w mieście. Ogólnie myślę, że obaj mają cechę wspólną – rozszerzył uśmiech – pracują dla tych co groszem nie śmierdzą.
- Coo? – odezwał się jakiś pijany człowiek z boku, najwyraźniej uznał po mimice Larsa że mógł mówić do niego.
- Sroo, głupi capie! Żłopiesz to piwo od dobrej godziny. Dam ci co na żołądek, bo ode mnie głodnym wychodzić nie pozwalam! – pijak zaczął się wzbraniać, ale kiedy zobaczył kawałek kiełbasy i pajdę chleba, oczy mu się rozszerzyły i posłusznie rzucił klika miedziaków.
- Szefie, suchota nas tu dosięga! – rzucił inny z dalszej części stołu, na co Lars odmachnął ręką że już idzie.

Zupa na mięsie i kaszy była pożywna. Musiał uznać, że znacznie cieplej zrobiło mu się na brzuchu. Potem zjadł jeszcze kawałek gotowanego mięsa i chleba. W tym czasie, nie często Lars miał chwilę by podchodzić i rozmawiać z Ludwigiem. Dowiedział się jeszcze, że w razie potrzeby znajdzie dorywczą robotę dla jego chłopaków. Ruch miał spory to i towary częściej trzeba było dostarczać.

Kiedy na zewnątrz było już zupełnie ciemno, pożegnał się z Larsem i wyszedł. Droga do karczmy, w której nocowali nie była już długa, więc szybko dotarł na miejsce. Lekko kręciło mu się w głowie, to też postanowił położyć się już spać.

Mike - 2016-06-17 12:14

Dowódca spojrzał uważniej na Erwina.
- Obowiązkiem każdego mieszkańca włości mojego mocodawcy jest pomoc w obronie. I taką pomocą jest wystawienie zbrojnej milicji. Każdy wedle możliwości. Nie przyszedłem tu porywać wam ludzi tylko szykować obronę przed goblinami. Tedy nie wydziwiajcie tylko przygotujcie chłopaka, wróci jak znikną gobliny. Chyba, że kogo innego w jego miejsce chcecie dać. Albo sami się zgłaszacie?

Hakon - 2016-06-25 13:42

- A kto będzie zajazdu bronił? Nie mam mnóstwa ludzi do obsadzenia. Sam już miałem styczność z tymi goblinami niedaleko w lesie. Zniknęli i nie wiem gdzie teraz są. Ludzie mi są potrzebni do pracy i obrony.- Erwin nie miał zamiaru oddawać chłopaka, który był mu potrzebny w majątku.

Mike - 2016-06-28 16:41

- Każdy ma obowiązek przyczynić się do obronności. - odparł stanowczo dowódca - Tedy jak wy się przyczynicie, skoro do milicji nie chcecie dać służącego? Ten jeden chłopak i tak nie wiele się wam przyda jak gobliny oblegać zaczną karczmę. A sami wiecie, że w ciżbie, gdzie każdy włócznie nastawi to i rycerza zatrzymać może. O ile nie pierzchnie wcześniej, rzecz jasna. Bo nawet do głowy mi nie przyszło iż uchylić byście się chcieli od obowiązków, tedy jak?

Hakon - 2016-06-28 20:51

- Oficerze. Wiem jedno. Nie zabiera się ludzi zdolnych do obrony z potencjalnego miejsca ataku. Wy chcecie osłabić obronę zajazdu. Sami będziecie krążyć po okolicy polując na gobliny, w które sam Pan nie wierzysz. Ja wierzę bo sam miałem z nimi styczność. Lepiej by było gdyby to Pan dla ochrony włości okolicznych poddanych ostawił wystarczającą liczbę wojów. W wielkiej kupie nikogo Pan nie znajdzie bo gobliny szerokim łukiem będą was wymijać. A i rumoru z takimi weteranami uczynicie mnogo. Więc proponowałbym by Pan zostawił część sił do obrony a z co bardziej wytrawnymi i w umiejętności obdarzonych wyruszył na poszukiwania. Jeśli Pan znajdzie legowisko poczwar, nie omieszkam dołączyć do Pana oddziału by wyplenić to zielone ścierwo z tych ziem.- Szlachcic był stanowczy i zaczął grać jak oficer. Żołnierz raczej nie wyglądał na idiotę i nasłanego cwaniaka więc powinien podzielić pomysł.

Mike - 2016-06-29 23:54

- Każdy tak mówi - odparł dowódca - każdy uważa się za potencjalny cel. A ja mam rozkazy. Tedy dajcie chłopaka albo inszą pomoc. - ostatnie słowa wypowiedział groźnym tonem. - Albo sam będę musiał się obsłużyć... A tego chyba obaj byśmy nie chcieli.

Hakon - 2016-07-04 21:11

- Przykro mi oficerze. Jam szlachcic a nie jakiś sołtys czy burmistrz. Ludzie pod opieką szlachcica mogą tylko jemu służyć chyba, że szlachcic wyda rozkaz. Pan oficerze nie ma nade mną takiej władzy, więc jedyną pomoc w tej sytuacji mogę zaproponować obrok dla koni i nieco żywności. Myślę, że i kwarta gorzałki by się znalazła. A i zapraszam na nocleg jeśli wola. Na mój koszt dach nad głową oferuję. Jeno dla dowódcy i adiutanta. Reszta oddziału by nie straszyć gości przy bramie może się rozbić.-

Mike - 2016-07-06 15:12

- Władze to ja mam nadaną mi przez barona Hermholtza, panie szlachcic nad wami - odparł dowódca. - I jak by mi nie było pilno, to zabrałbym was do Fassenbergu to byście se wyjaśnili dokładnie wasze obowiązki z baronem. Szczęście jednak macie, tedy dawajcie obrok i żarcie. Gorzałka też dołóżcie. Z noclegu nie skorzystamy, bo jak mówiłem pilno nam.

Po chwili dodał:
- I radze wam uważać na wasz język, panie szlachcic. Komuś by mogło się to nie spodobać. - nie zabrzmiało to jak groźba, raczej ostrzeżenie.

Hakon - 2016-07-06 23:06

- Panie oficerze. Nie zrozum mnie źle. O dobytek się martwię. Ludzi mi brak. Na moją pomoc możecie liczyć. Dajcie znać jak wyśledzicie gobliny. A i gdzie będziecie ruszać? W jaki rejon? Jakbyśmy uwidzieli zielonych byśmy po Was Pułkowniku posłali.- Erwinowi poprawił się z lekka humor wiedząc, że uchował chłopaka.
- Młody. Szykujcie dla oddziału co trzeba i to szybko.- Wydał rozkaz do chłopaka, który obserwował zajście z ukrycia.

Mike - 2016-07-07 15:49

- Na razie zbieramy milicje - odparł dowódca patrzący jak stajenny poleciał wypleniać polecenia. - Zebrać się mamy na rozstaju, godzina przed Fassenbergiem.

Erwin kojarzył to miejsce. Odbywał się tam raz w tygodniu mały jarmark, dla okolicznych wsi.

Po pewnym czasie stajenny przytaszczył 3 spore wory. Jeden z żołnierzy je odebrał i przytroczył do siodła.
- Bywajcie, panie szlachcic - powiedział dowódca - i pamiętajcie moje słowa.
Chwile potem już jechali drogą. Zapewne w kierunku ich sąsiada.

Hakon - 2016-07-07 23:12

- Powodzenia Kapitanie. Niech bogowie wam sprzyjają.- Erwin podniósł dłoń na pożegnanie.
- Dajcie znać jak złapiecie ślad goblinów. Z chęcią dołączę. Teraz muszę dobytku pilnować, ale mówię Wam Kapitanie. Z chęcią ruszę jak ich namierzycie.- Von Duneberg bardzo chciał ruszyć w akcję. Nie lubił do końca roli ziemianina. Marzyła mu się od jakiegoś czasu chwała wojownika a nie ziemianina.
Patrzył z lekkim smutkiem na oddalający się oddział.

Mike - 2016-07-13 15:26

Dalszy dzień nie obfitował już w wydarzenia. Gości praktycznie nie było. Co dało się zrobić było zrobione, pozostało czekać. Na wieczerzę, potem na noc, a na końcu na to co nowy dzień przyniesie.

Niestety, nie dane było Erwinowi doczekać następnego dnia.
- Panie! - usłyszał wrzask rychtując się do spania, akurat był w samych kalesonach - Pali się! Ogień!

Hakon - 2016-07-16 21:59

- Gdzie? jak?- Wrzasnął Erwin podciągając gacie. Szybko sięgnął po miecz i spojrzał w kierunku okna.

Mike - 2016-07-17 00:42

- A we wsi, tu niedaleko - usłyszał odpowiedź - łunę widać z palisady.
Faktycznie galopem to było kilka minut, z tego co Erwin pamiętał wieś zamieszkiwali chłopi podnajmujący się do pracy u okolicznych posiadaczy ziemskich. Z dziesięć chałup, które za jedyną osłonę miały płoty z chrustu.

Hakon - 2016-07-18 21:35

Szlachcic odkrzyknął.
- Szykować konia. Jadę zobaczyć co się dzieje.-
Szlachcic zaczął ubierać się do drogi. Przytroczył pas z mieczem i ruszył na dziedziniec. Wsiadł na przygotowanego wierzchowca i ruszył.

Mike - 2016-07-21 23:51

Erwin
Gdy tylko wyjechał za bramę ta zawarła się za nim mało nie przycinając końskiego ogona. Ruszył stępa drogą, na galop było za ciemno, księżyc chował się za chmurami.

Gdy zbliżył się na tle szalejących wśród chałup płomieni zobaczył kilka niskich pokracznych sylwetek obskakujących klika większych. Przez huczące płomienie przedzierały się okrzyki i szczęk oręża.

Hakon - 2016-07-25 23:54

Erwin podejrzewał co się dzieje. Wyjął miecz i wjechał w blask płomieni. Zaczął oceniać sytuację i zamierzał od razu reagować.

Mike - 2016-09-08 13:56

Zajęci walką nie spostrzegli przybycia Erwina. Pierwszy cios zdekapitalizował zaskoczonego goblina. Zanim doskoczyli do niego zdążył drugiego zdrowo poharatać i trzeciego lekko ciąć w ramię. Wieśniacy widząc odsiecz zdwoili wysiłki. I zaczęli spychać atakujące gobliny.
Erwin miał przeciw sobie dwa ranne gobliny, ale widział jak trzeci planuje zajść go od boku.

Hakon - 2016-09-15 09:19

Szlachcic wbił pięty w boki końskie i natarł na jednego z goblinów. Drugiego zamierzał znieść cięciem miecza.
Przepychając się w ten sposób zamierzał nie dać się zajść trzeciemu zielonoskóremu.

Gdyby miał ze sobą najemników spacyfikowanie goblinów byłoby kwestią czasu a tu nic nie wiadomo.

Mike - 2016-09-27 14:01

Goblin odskoczył na bok przed koniem, niestety dla niego znalazł się zbyt daleko by sięgnąć mieczem szlachcica. Broń Erwina lekko trafiła goblina w bark. Ten odgryzł się podstępnym cięciem, które rycerz ledwo odbił.
Trzeci goblin znalazł się za koniem. Najwyraźniej czając się by cieć go po pęcinach.

Hakon - 2016-09-28 21:47

Erwin nie myślał długo co robić. Wbił pięty i koń wyskoczy do przodu. Na odchodne jeszcze raz spróbował ściąć goblina. Zamierzał zrobić nawrot i jeszcze raz zaatakować w ostatniej chwili zmieniając cel cięcia.

Mike - 2016-10-10 16:34

Bryzgnęła krew gdy ostrze rozpruło bark. Pęd konia poniósł go dalej. Zawrócił i znowu ruszył na gobliny. Te jednak były cwane, wiedziały jak walczyć z jeźdźcem. Nie pierwsza to uch wyprawa jak widać. Ale przynajmniej jeden już nie wróci.
Erwin w ostatniej chwili zmienił cel ataku, niestety skurwysyn się nachylił i miecz nie sięgnął. Ech, żeby walczyć z ludźmi nie pokurczami. Nagle poczuł uderzenie w plecy. Któryś skurwiel rzucił oszczepem. Wyczuł krew, na szczęście zbroja przyjęła większość siły.
Znowu zawrócił, zobaczył jak jeden z pokurczów zaczyna czymś kręcić nad głową. Bardziej odgadł niż zobaczył w mroku. Bola. Jeśli trafi w końskie nogi Erwin szybko zakończy swą rycerską karierę.
Pozostała trójka znowu próbowała go osaczyć z kliku stron.


Erwin obrywa -2 HP
Jak Erwin zostanie tam gdzie jest to tych trzech zaatakuje z 3 stron. Ten z bola zaatakuje ostatni. Chujowa inicjatywa mu się trafiła.

Hakon - 2016-10-17 09:21

Erwin nie wiele myślał. Wiedział, że jeśli chce przeżyć musi niekonwencjonalnie zadziałać. Naparł na tego z lewej całym ciężarem konia i swoim by go powalić i zepchnąć. Machał przy tym mieczem jak opętany. Zamierzał zmusić konia do skoku jak się trochę wyswobodzi i ruszyć do walki z z pojedynczym wrogiem.
Szkoda, że nie było z nim więcej ludzi. Najemnicy byliby wielce pomocni. No i gdzie ten oddział ochotniczy? Wiedział, że tak się może stać i właśnie się działo.

Mike - 2016-10-20 16:58

Ten po lewej padł, ale zdążył jeszcze wrazić w koński bok żelastwo. Koń skoczył, ale koślawo. Erwin mało nie spadł. Utrzymał się tylko dzięki szczęśliwemu trafowi. Bola śmignęło w powietrzu. Szczęściem nie trafiło w końskie nogi, ale oplotło końską szyję wyrywając przy tym wodze z dłoni rycerza. Niewiele już brakowało by koń się spłoszył.

Goblin widząc, że plan z powaleniem wieżowca się nie powiódł porwał z ziemi oszczep którym wcześniej już trafiono rycerza i gotował się do rzutu. Pozostałem dwa będące na nogach skoczyły do ataku. Erwin z trudem sparował ich ciosy.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Hakon - 2016-11-03 11:20

Szlachcic nie zamierzał się poddawać. Nie przed goblinami.
Wiedział, że zaraz będzie musiał walczyć ze spanikowanym koniem więc pochylił się w lewo i ciął goblina tak by go odsunąć od siebie i zrobić miejsce. Siłą rozpędu zamierzał ześlizgnąć się z siodła i stanąć przed zielonoskórymi.
Plan był taki by wykorzystać puki co wierzchowca i osłonić plecy. Szybko pozbyć się wroga nim zwierze odjedzie i zająć się resztą wrogów. Po cichu modlił się do bogów by z odsieczą nie nadciągnął nikt gobasom.

Mike - 2016-11-09 11:51

Goblin dostał przez łeb, ale ustał na nogach, brocząc juchą. Zamachnął się, ale szlachcic zdołał odbić szczerbate ostrze. Drugi goblin doskoczył z boku i przedarł się przez obronę rycerza. Miecz ciął w udo. Ale nie miał czasu przejmować się tym, bo właśnie z trudem uchylił się przed oszczepem. Po rzucie goblin rozejrzał się za czymś jeszcze, ale na szczęście dla rycerza nie było nic pod ręką, wyciągnął więc broń i ruszył do ataku.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Hakon - 2016-11-09 22:39

Brawurowa akcja Erwina nie do końca się udała. Teraz już nie miał wyjścia a na szali było jego i tych wieśniaków życie. Przystąpił do ataku starając się nie dać się okrążyć.

Mike - 2016-11-11 00:06

Pchnął rannego goblina mieczem, ten ze skrzekiem zgiął się w pół i osunął na ziemię. Niestety ta chwila wystarczyła by drugi sieknął rycerza po żebrach. Erwin czuł spływającą po biodrze krew. Koń spłoszony wrzaskiem szarżującego goblina zarżał i odbiegł.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Linia strzału była praktycznie czysta. Do tego sylwetki na tle ognia były doskonale widoczne. Brzęk cięciwy był niesłyszalny w bitewnym harmidrze.

Erwin wyszarpnął miecz z trupa i odwrócił się do szarżującego goblina. Nawet nie widział nadlatującej strzały. Jedyne lekkie muśnięcie na szyi. W czaszce szarżującego goblina wykwitła strzała powalając go na ziemię.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Mike - 2016-11-16 14:30

Goblin zanurkował pod ostrzem rycerza i nagle huknął grom. Goblin drgnął, ale mimo zaskoczenia dokończył cios zawadzając prawe ramie Erwina.

Od strony broniących się rozpaczliwie chłopów dobiegły okrzyki radości. Goblin rzucił szybkie spojrzenie w bok, Erwin nie wiedział co tam zobaczył, nie chciał ryzykować spuszczenia z oka przeciwnika. Nie mniej Zieloniec skoczył w bok i rzucił się w mrok. Rycerz chciał go poczęstować ostrzem na odchodne, ale najwyraźniej rana dała znać o sobie i chybił.
Huknął kolejny grom. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to był wystrzał ze strzelby. Rozejrzał się, najpierw zobaczył kilka ciał goblinów na ziemi, dopiero po chwili krasnoluda ładującego flintę. Kilka metrów dalej elf szył z łuku, ogień odbijał się w jego wygolonej czaszce.

Gobliny szybko skalkulowały szanse i nie opłaciło się im walczyć. Tak jak stali, kupą rzucili się do ucieczki.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Hakon - 2016-11-24 09:45

Von Duneberg rozglądał się po pobojowisku. Schował miecz do pochwy uprzednio wycierając go o szmaty okrywające jednego z poległych zielonoskórych.
Podszedł do krasnoluda trzymając się za jedną z wielu ran.
- Dzięki Wam za odsiecz dla tych ludzi.- Zwrócił się kiedy nastał spokój na polu bitwy.
- Nazywam się Erwin von Duneberg i zapraszam panów do mojego zajazdu na strawę i napitek.- Wskazał ręką kierunek z którego przybył całkiem niedawno.
- Jedynie przed muszę znaleźć swojego wierzchowca. Spłoszył się sierściuch niestety.- Podsumował przyglądając się grupie ratunkowej.

Mike - 2016-11-25 11:50

- Patrzaj Yav - gromko zawołał krasnolud, kończąc ładować broń. - Kogóż to moje piękne oczy widzą. Pewnie, że zaproszenie przyjmiemy. Skoro już inkwizytory uszu nie nastawiają, to i pogadać będzie można. Jestem Cliff Westrock, a to Yavandir.
Nagle odwrócił się do chłopów i zawołał:
- Nie bojta się ludziska, zielone poszły do ziemi albo w las. Ogarnija ten łogień bo wszystkie chałupy się wam spalą.
- Ustoisz na nogach? - zapytał elf patrząc znacząco na krew cieknącą z ran rycerza.

Hakon - 2016-12-02 10:10

- Dzięki za troskę Panie Yavandir. Powinienem dotrzeć do zajazdu.- Erwin lekko skłonił się na przywitanie z elfem i zarazem w podzięce za troskę.
- A Panów co zagnało w te strony? Jeśli mogę spytać?- Dodał rozglądając się za wierzchowcem.

- Panowie z inkwizycją się nie lubują jak słyszę?- Zapytał już w drodze powrotnej do zajazdu.
- Mi też niezbyt miło ich gościć. Ostatnio musiałem pogonić jednego, który odstraszał mi klientów i chyba badał czy aby nie można łap położyć na moim przybytku w imię dobra inkwizycji- Splunął na te słowa i kontem oka badał reakcje dziwnej pary, która przyszła w sukurs.
- W tych okolicach działają dwie organizacje takie. Jedna cesarskim prawem od lat trzymana a druga przez nowe władze ustanowiona.- Mówił i obserwował reakcje towarzyszy.

Gdy dotarli do zajazdu zaprosił do głównej sali i kazał napoić i nakarmić dwójkę. Przeprosił ich na chwilę tłumacząc, że chce się przebrać i opatrzeć i zaraz do nich wróci.

Mike - 2016-12-05 15:27

- Co nas sprowadza? - elf przyklęk przy goblinie i oderżnął mu ucho - ano to. Po srebrniaku za sztukę. A za bandyckie to i złotem płaca. Ale to już za cały łeb.
Krasnolud także sprawnie nożem obcinał uszy. W końcu podszedł i wcisnął szlachcicowi w dłoń kilka sztuk.
- To twoje, zapracowałeś.

Koń znalazł się wkrótce, wciąż był niespokojny, ale w końcu dal się dosiąść. Elf i krasnolud nie mieli wierzchowców więc podróż powrotna trwała dłużej niż przyjazd do wsi.

- Inkwizycja jest tylko jedna - powiedział elf i strzyknął śliną - drudzy to bandyci. Wysoko umocowani, ale bandyci.
- Strzeż się panie szlachcic, bo oni nie zapomną
- poradził mu krasnolud. - Niejednego już wyrugowali z ziemi. I z tego świata.
- Jest tu jeszcze paru uczciwych, ale nie wielu. I nie pytajcie kto to. Nie znamy was, możeście prowokator jaki.

Dwaj goście siedli do jedzenia, a Erwin ruszył się ogarnąć, ale samemu nie łatwo było się opatrzyć.

Hakon - 2016-12-08 12:12

Erwin był zaskoczony wciskanymi uszami gobasów mu w dłoń. Popatrzył na nie i powiedział.
- Weźcie te uszy. Jak nie w ramach podzięki to chociaż z wiedzy, że i tak nie wiem kto zapłaci za nie.- Wyciągnął rękę do krasnoluda.

Koń odzyskany a szlachcic zaczął go uspokajać i wziął za uzdę i poszedł obok elfa i krasnoluda. Szedł pieszo by móc normalnie rozmawiać i w ten sposób dać znać, że się nie wywyższa.

- Bandyci to ja wiem. Już próbowali mnie i moich wspólników do grobu wpędzić i położyć ręce na gospodzie i ogólnie na włościach. Jeno mają przyzwolenie władz.- Zasępił się Erwin.
- Brałem udział w walkach o Middeheim a tu teraz taka podzięka za przelaną krew rodziny i druhów. Ograbić ze wszystkiego i uciąć głowy by język za wiele nie nabruździł.- Dodał po chwili.
- Co do uśmiercania to nie tylko nas już chcieli, ale jednego z sąsiadów już do Morra posłali. Jak wracałem z Marienburga na pobojowisko trafiłem. Niepozornie ukartowane, że niby bandyci.- Pokazał kilka okoliczności do wyobrażenia sobie.
- Nie pytam Panów. Sami powiecie jeśli uznacie, żem powinienem wiedzieć. Mam jedynie szczerą nadzieję, że z gościny skorzystacie i mogę zaproponować mój zajazd jako bazę wypadową na te śmierdzące zielące.- Uśmiechnął się i popatrzył na rozmówców licząc, że przyjmą ofertę.

Kiedy już goście się usadowili i zamówienie było w trakcie realizacji podszedł do przyjaciela i poprosił by przysłał kogoś by go opatrzył. Sam udał się do pokoju by się przebrać i przygotować do zabiegu.

Mike - 2016-12-12 13:21

- Komendant straży w mieście płaci, jak nie chcecie jechać to za was odbiorę. I tak w tamtą stronę nam droga wypada. Jak się spotkamy następnym razem to wypłata będzie. - powiedział krasnolud wrzucając uszy do sakwy.

- Za długo się zasiadywać nie możem w jednym miejscu, ale wpadać będziemy. - powiedział elf. - Wcześniej niezdrowe towarzystwo było, to i omijaliśmy, ale teraz jak karczma do ładu doszła to nie będziemy omijać.


Opatrzony i przebrany Erwin zszedł do gości, ci już siedzieli w połowie dzbana. Widząc go krasnolud nalał do wolnego kubka i zachęcił do wypicia:
- Zdefekujcie się, panie szlachcic.
- Ja bym wolał, żebyście jednak się zdezynfekowali
- powiedział elf, krasnolud zaś nie zwrócił uwagi na drobne przejęzyczenie.

Hakon - 2016-12-19 10:32

Erwina nie trzeba było dwa razy namawiać do napicia się. Po walce z goblinami czół się słaby i potrzebował wzmocnienia.
- W jakim rewirze operujecie? Jeśli można zapytać?- Zagadnął szlachcic.
- Co do niezdrowego towarzystwa to coś czuję, że ponownie się odezwie i będzie się naprzykrzało.- Dodał po odstawieniu kubka.
- Może coś zjecie? Zostajecie na noc?- Spytał puki jeszcze był przytomny. Coś mu się wydawało, że szybko może stracić świadomość.

Andemus - 2016-12-19 22:11

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/tawerna_19122016_zps6dtroxbc.png


Ostrze powolnie przecięło miękką tkankę. Ciecz leniwie zaczęła rozpływać się na obie strony naczynia. Do chwili, kiedy napotkała na swojej drodze mięso.

Zaspany, przez chwilę przyglądał się temu zjawisku, następnie niczym wybudzony z transu zamoczył pajdę chleba i odgryzł kawałek. Było wcześnie rano, z jakiegoś powodu jednak, nie spał zbyt dobrze. Ciepłe śniadanie, złożone z jaj sadzonych, pieczonej kiełbasy i chleba nieco poprawiło mu humor.
Miał czas by przemyśleć, jakie kolejne kroki powinni podjąć. Możliwe, że za dużo myślał, nie chciał popełnić jakiegoś głupiego błędu. – Tak, to na pewno nie przez te wczorajsze trunki – pomyślał rozbawiony.
W głównej izbie było w sumie pusto i wyjątkowo cicho jak na to miejsce. Był poranek a pochmurne niebo nie dawało zbyt intensywnego światła do wewnątrz. Kiedy zjadł odstawił naczynie i powędrował korytarzem do pokoju.

Kiedy przekręcał kluczem w zamku, od drugiej strony ktoś otworzył drzwi. Pierwsze co odczuł, to powiem nieświeżego i stęchłego od alkoholu powietrza. Odwrócił się
- dzień dobry – rzucił niemrawo Szczerbul – nie czuję się zbyt dobrze, jeśli chodzi o.. – Ludwig mu przerwał – rozumiem, wyśpijcie się dobrze, porozmawiamy później. Szczerbul, odkiwnął w podzięce i niezdarnie przymknął drzwi.

Wszedł do pokoju i zamknął się od wewnątrz. Postanowił że się odświeży i zaplanuje jak sam spędzi dzisiejszy dzień. Zmienił też plany, uznał że na tą chwilę, jakikolwiek bezpośredni kontakt z jurystą, będzie ryzykowny. Nie zebrał na jego temat na tyle informacji, aby ocenić do czego jest zdolny.

- najpierw spotkanie z Gustavem – pomyślał – może on wie coś więcej

Mike - 2017-01-09 14:36

- Nie mamy rewiru, mamy tylko wyłapać zbójów i gobliny - krasnolud beknął i poluzował pas.
- Przekimamy się, jeśli można - odparł elf - a z samego rana ruszamy dalej. A teraz chyba czas się kimnąć, bo do rana niedaleko.

*



Rankiem obaj łowcy nagród przegryźli coś na zimno, walnęli po lufce na rozgrzewkę i ruszyli dalej walczyć o miłość i sprawiedliwość na trakcie i w okolicach.
Ledwo słonko na dłoń od widnokręgu wzeszło do karczmy zapukała delegacja, sołtys ze spalonej wsi i i dwóch jego przybocznych. O posłuchanie z jaśniepanem przyszli prosić.

Tymczasem w Vettenbergu
Ludwig na dobrze nie zdążył się zabrać za odświeżania gdy usłyszał ciche pukanie do pokoju.
- Mam wiadomość od naszego wspólnego znajomego - usłyszał cichy szept. Głosu nie poznawał, a by spojrzeć kto to musiał by uchylić drzwi.

Andemus - 2017-01-10 23:50

Zawahał się i rozejrzał po pokoju. Jedyne co widział w zasięgu ręki, to.. wiszący na krześle pasek. Mimo to chwycił, aby w razie potrzeby zdzielić po mordzie.

Chwycił za klamkę i uchylił minimalnie drzwi.

Mike - 2017-01-11 10:25

Ledwie uchylił drzwi gdy przybysz naparł barkiem i odepchnąwszy go drzwiami wskoczył do środka zamknął je cicho za sobą. Czegoś w tej sytuacji zabrakło Ludwigowi gdy brał zamach paskiem. Brakowało błysku sztyletu mającego go uciszyć na zawsze.
- Szaleju żeście się najedli, panie - zapytał oberwawszy paskiem przez bark i ramię, którym częściowo się zasłonił. Drugą ręką podniósł brzeg kaptura by widać było twarz.
Żylasty osobnik o twarzy łasicy i spojrzeniu ryby obracał się w towarzystwie pana Mutke.
- Szef przesyła pozdrowienia i wieści, że ktoś się o was rozpytywał. Dyskretnie. Niedługo po tym jakeście wyszli. Sprawdziliśmy... że ów osobnik spotkał się z jednym z kancelarystów pewnego jurysty. Szef przekazuje też, że chyba lepiej by na razie nie szukał roboty pana znajomym, bo chyba robota może przyjść sama. Ale pyta bo nie wie czy dobrze rozumie sytuację.

Hakon - 2017-01-15 00:30

Erwin odprowadził łowców do wrót i patrzył jak odchodzą na szlak.
- Szkoda, że odchodzą. Przydaliby mi się tacy specjaliści.- Westchnął i wrócił do pokoju gdzie zawołał na zmianę opatrunków.

Ledwo zakończyło się odświeżanie gdy przybyli nowi goście.
Von Duneberg zszedł do izby by przyjąć sołtysa.
- Witam.- Podszedł i wyciągnął dłoń sołtysowi.
- Jak tam we wsi? Duże straty? Dużo dusz do Morra uszło?- Pytał ciepło i życzliwie prowadząc sołtysa do kantorka.

Mike - 2017-01-16 16:18

Sołtys zdziwił się takim powitaniem. Chyba pierwszy raz, jakiś szlachcic mu rękę podał. Mało nie cmoknął rodowego sygnetu jak u dostojnika kościelnego. W porę się jednak opanował, kłaniając się rzekł:
- Jasne panie, my po prośbie. Połowa chałup albo się spaliła, albo nie nadaje się do mieszkania. Pięciu chłopa poszło do piachu, a ośmiu jest rannych. Mógłby jaśnie pan przygarnąć ich na trochę, tych rannych i ich baby. I dzieciaki. Tylko dopóki nie wydobrzeją i nie będą mogli odbudować chałup.
Erwin zamyślił się. Nie miał szans na uzyskanie zapłaty od nich. To była wolna wieś, płacili tylko czynsz za ziemię i podatki. Wykarmienie będzie kosztować. Baby coś tam w obejściu mogą porobić, ale ranni chłopi?

Andemus - 2017-01-16 20:38

- dziękuję za ostrzeżenie - rzucił naprędce, to w jaki sposób ktoś go zlokalizował postanowił przeanalizować później - przekaż, że dobrze rozumiecie sytuacje.

Prawdopodobnie ktoś już czekał na nich przy wejściu do miasta. Przed Victorem nikogo nie odwiedził, bo Gustava nie było.

- aaa..co mu przekazaliście?  - rzucił z lekkim wahaniem.

Nagle zrobiło mu się ciepło i spojrzał najpierw na drzwi a potem na towarzysza - czy ktoś tutaj.. - zaczął ciszej wskazując drzwi.

Mike - 2017-01-17 13:22

- Ot, dowiedział się, że to zwykłe rozmowy handlowe - odparł łąsicowaty z krzywym uśmiechem. - Że ponoć macie kontrahentów ze stolicy samej. Kogo toście nie zdradzili, ale skoro tak się kryjecie z tym to ani chybi ktoś ważny. Nie wadzi wam taka plotka?
Pobiegł wzrokiem za spojrzeniem Ludwiga i pokręcił głową.
- Nikt na razie się jeszcze nie kręci. Ale jak to długo potrwa... No, czas na mnie. Przekazać coś szefowi?

Hakon - 2017-01-19 12:49

Erwin zasępił się na prośbę sołtysa. Chciał pomóc tym ludziom z całego serca. Nie był jak większość szlachty. Cenił sobie każdego człowieka. Każdy miał swoje miejsce w świecie i w Imperium bez, którego nie dało by rady funkcjonować.

- Nie mam cyrulika żadnego niestety.- Pomyślał najpierw o rannych.
- Teraz ruch mniejszy, ale jednak jest.- Dodał po chwili głośno myśląc.
- Zróbmy tak. Przygarnę rannych i ich rodziny. Lecz liczę na pomoc w zadbaniu o zajazd. Kobiety pomogą w kuchni i innych pracach. Cała wioska musi się jedzeniem dzielić tak by mogli ci co u mnie w głodzie nie siedzieć. Zapewnię jadło, ale nie mam nieskończonej spiżarni. Ci co mieszkają u mnie dbają o czystość. Znaczy pranie itd.- Przedstawił swoje propozycje sołtysowi.
- Do tego liczę, że w razie jakiś problemów przyjdziecie mi lub moim ludziom na pomoc.- Wyprostował się panicz i popatrzył na sołtysa.
- Z racji tego, że są ciężkie czasy postarajcie się jak najszybciej odciążyć mnie. Liczę, że reszta mieszkańców wspomoże w odbudowie spalonych obejść.- Teraz zaczął się przyglądać rozmówcy.
- A Wy nie macie u siebie trochę miejsca by przyjąć część sąsiadów?- Zadając pytanie uważnie obserwował sołtysa. Coś Erwinowi mówiło, że sołtys może być małą kanalią.

Mike - 2017-01-20 14:17

Sołtys skinął głową.
- Dziękuję, panie. Baby robotne, tylko im pokazać co mają robić to zrobio - powiedział - Jak trza będzie pomóc, pomożemy, panie. Tylko do wojaczki my nie zdatni. Ale przy karczmie co, czy w tartaku załatwim w mig.
Przestąpił z nogi na nogę.

- Chałupy się odbuduje. Nie pierwszy raz zresztą. Dobrze, że za drewno nie musim płacić jak zielońce budy spala.

Na uwagę o przyjęciu wieśniaków do siebie machnął ręką.
- Młodszy syn z żoną kątem mieszkają i dzieciskami. Cały posag poszedł na wykupienie syna z wojska, nie było za co ziemi dokupić i pobudować. A i podatek od komina to nie w kij pierdział.

Andemus - 2017-01-22 00:15

- podziękuj mu i przekaż, że byłbym rad ze znalezienia miejsca, które będzie bezpieczne w mieście. Nie za wiele mogę zaoferować, to też i nie oczekuje nie wiadomo jakich warunków. Ważne aby było gdzie spać i nie rzucać się w oczy.

Na chwilę przerwał. I rzekł ciszej
- potrzebuje zobaczyć na żywo jak wygląda Wincler Brunon. Planowałem się tym zająć w trochę inny sposób, ale przy uwzględnieniu obecnej sytuacji, myślę że byłby to błąd.

Mike - 2017-01-23 09:59

Szczurowaty skinął głową.
- Przekaże podziękowania i prośbę. Choć jeśli się ten ktoś uprze, to znajdzie was. To małe miasto, a on zna tu wielu ludzi. Zmiana środowiska była by chyba najzdrowsza. Ale to wy panie decydujecie.
Zamyślił się na chwilę:
- Obejrzenie Winclera może nie być łatwe. Albo siedzi w biurze, albo na spotkaniach z oficjelami. Musieli byście utrafić jak wsiada do powozu. A raczej nie zdobędziemy planu jego dnia...
Na koniec pocieszył Ludwiga:
- Może oni mają tylko śledzić cię panie, a nie zabijać.

Hakon - 2017-01-24 12:08

- Rozumiem.- Odparł Erwin.
- No to nie zatrzymuję. Kiedy przybędą ludzie?- Zapytał na odchodne Sołtysa.

Erwin usiadł  za biurkiem i wezwał karczmarza.
- Słuchaj. Przybędzie kilka rodzin z pobliskiej wsi. Głównie ranni i ich rodziny. Znajdziesz zajęcie dla kobiet i tych co są wstanie robić. Kwatery daj im na uboczu by ewentualnym gościom nie przeszkadzali.- Mówił niespiesznie i zastanawiając się ciągle nad czymś.
- Jakby były jakieś problemy czy pytania to informuj mnie.- Rozpostarł się w fotelu i dał znać, że chce zostać sam.

Rany lekko doskwierały a i niedawna walka dała mu w kość. Erwin postanowił iść przespać się informując, że można go niepokoić.

Mike - 2017-01-24 16:05

- Do południa powinni się zjawić, dziękujemy jaśnie panie - kłaniając się sołtys i jego dwaj przyboczni wyszli.

Herman poskrobał się po głowie.
- Ciężko będzie. Baby mogą i w komórce czy w stajni pomieszkać, ale rannym to trza pokoje dać. Wstawi się po kilka łóżek, ale i tak goście to odczują. Nie ma tyle roboty, żeby wszystkich obdzielić. Mogę do sprzątania zapędzić, ale to w jeden dzień obrobią.

Andemus - 2017-01-24 22:58

- ależ ja nie zakładam że chcą mnie obecnie zabić - po raz pierwszy rubasznie się uśmiechnął - problem polega na tym, że kiedy nie wiem co zamierzają i jednocześnie widzą każdy mój ruch, mogą reagować szybciej.
- W konsekwencji, inicjatywa po ich stronie pozwala im dyktować warunki.

Pokręcił głową.
- aa w takich warunkach nie można pracować. Z ukrycia będę mógł przejąć inicjatywę. A poza tym - przyjrzał się uważnie szczurowatemu - będziemy mogli się przekonać jak zareagują na tą zmianę. Każda zmiana to ryzyko. A każde ryzyko może spowodować że popełnią jakiś błąd i się jakoś odkryją.

Przypuszczał, że Victora zaintryguje jakiś nowy wątek w Fassenbergu. Obawiał się tylko, aby ukrycie grupy Ludwiga nie odniosło odwrotnego skutku i zbytnio nie zwróciło na nich uwagi. Z drugiej strony, ktoś już dokładnie wiedział kim jest Ludwig, skoro go obserwował. Miał też nadzieję, że macki korupcji tej 'parszywej' części miasta, nie sięgają jego kolegów i ich ludzi.

Przede wszystkim musiał wtajemniczyć swoich ludzi w ich obecne położenie. Wycieczka do miasta właśnie dobiegła końca. Teatr jaki mieli odegrać musiał ustąpić miejsca nowej sztuce improwizacji z udziałem publiczności.

Mike - 2017-01-25 15:18

- Tak na moją głowę - powiedział szczurowaty - to oni mocniej groszem sypną. Ktoś się połaszczy w końcu. A błąd popełnią pionki, których strata nie zaboli pracodawcy. A bo to rzadko straż znajduje trupa, o którym mawiali że donosił? Chcecie coś jeszcze ode mnie panie? - najwyraźniej szykował się do odejścia bo założył kaptur.

Andemus - 2017-01-25 18:03

- z mojej strony wszystko - rzucił - w razie potrzeby na pewno mnie znajdziecie

Odprowadził gościa aby otworzyć i zamknąć za nim drzwi.  Poczuł lekkie ukłucie zazdrości wobec Victora. Szczurowaty wydawał się kompetentny i ogarnięty. Przy kimś takim ma się większe poczucie bezpieczeństwa.

Hakon - 2017-01-26 10:24

- To niech idą pomagać w odbudowie dobytku, który straciły.- Odpowiedział szlachcic odwracając się na pięcie.
- Szybciej odbudują, to szybciej będzie spokój.- Odwrócił się i zajął się szykowaniem do odpoczynku.

Andemus - 2017-02-05 17:14

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/pokoj%20fassenberg_zps0j9e6ct8.jpg

****************************************************
Narada w pokoju

Odczekał chwilę. Kiedy stał przy drzwiach, jego myśli kłębiły się i szukały potencjalnych rozwiązań. Dostrzegł w końcu, że zadaje sobie więcej pytań, niż ustala odpowiedzi. Musiał przemyśleć to na spokojnie, na pewno wypadało podzielić się wieściami ze swoimi ludźmi.

Uchylił drzwi i kiedy na korytarzu nie dostrzegł nikogo przymknął swoje i przekręcił klucz. Zapukał cicho do drzwi obok, po krótkiej ciszy ponowił pukanie bardziej nachalnie. Już wzbierał się w nim gniew, kiedy drzwi się uchyliły, ujrzał po grymasie niezbyt zadowolonego Szczerbula. Najwyraźniej jemu kazali sprawdzić, kogo demony niosą. Ludwig nie przejął się tym zbytnio, uchylił bardziej drzwi, po czym wszedł do środka. Szczerbul nieco zmieszany zamknął je za szefem.
- coś się stało? – rzucił Szczerbul jakby od niechcenia. Kinol i Kłusol leżeli na wyrach, z czego tylko Kinol wydawał się być świadomy. Ludwig przyglądał się to jednemu to drugiemu. Najwyraźniej widać było na nim gniew, bo Kinol usiadł i zaczął masować się po twarzy aby się ocucić. – przed chwilą był u mnie nieznajomy. Rzec by można, że pod waszym nosem mógł mi spokojnie poderżnąć gardło. Wy w tym czasie!.. – czuł że wzbiera w nim większy gniew.
my w tym czasie odsypiamy – przerwał mu nagle Kinol i spojrzał na Ludwiga – jak widać, żyjesz i poradziłeś sobie bez nas. Ton był spokojny, ale stanowczy. Ludwig oniemiał i zaczął mu się przyglądać – nie widzę w tym nic specjalnego, nie zawsze będziemy na każde twoje skinienie, czego mam nadzieję jesteś teraz świadomy.

Uderzyło go to, ale właściwie… Kinol miał rację. Nie mógł oczekiwać, że zawsze będzie miał ludzi pod ręką, pomagają mu, ale to nie znaczy że nie powinien w chwili zagrożenia sam się o siebie zatroszczyć. Ostatnie miesiące najwyraźniej zawsze był ktoś u boku, nawet ostatnio bywały dni że nie nosił pod ręką noża, kiedyś w podróży byłoby to nie do pomyślenia. Machnął ręką i usiadł na łóżku Kłusola, ten nawet nie zareagował.

- dostałem cynk – zerknął na Kinola, potem na Szczerbula. Najwyraźniej krótka sprzeczka dobiegła końca. Obaj już siedzieli i nasłuchaliwali – ktoś mnie obserwuje od samego początku naszego pobytu w mieście. Musiał widzieć, jakie dokładnie miejsca odwiedziłem wczoraj i z dużym prawdopodobieństwem wie że jestem też tutaj. Ponieważ obserwował mnie od samego początku – przeciągnął - jest właściwie pewne że widział również was ze mną. Spojrzał na nich. Możliwe że ten ktoś interesował się wyłącznie moją osobą, ale może zauważyliście coś dziwnego lub ktoś was obserwował po naszym rozstaniu? Przyznam, że raczej nie zwracałem na to w ogóle uwagi, ale wy jesteście bardziej wyczuleni, może coś dostrzegliście?
- masz jakieś przypuszczenia? – spytał Kinol
- raczej mało to dla mnie zrozumiałe – odpowiedział – możliwe, że ten przybrany szlachcic wrócił do miasta i przekazał wszystko co się wydarzyło i kogo widział. Z jakiegoś powodu ktoś mógł założyć, ze pojawimy się w mieście więc wysłał ludzi z naszym opisem aby obserwował wjazdy do miasta. Ale szczerze mówiąc, brzmi to mało wiarygodnie, raczej po naszym rozpoznaniu, zebraliby ludzi czy nawet gwardię uliczna, którą mają po swojej stronie i nas aresztowali. Możliwe też – zaczął się zastanawiać – że ktoś się dowiedział że kupiec Gustav, ma podpisaną z nami umowę handlową i obserwował wszystkich, którzy go odwiedzają. Fakt, wczoraj podszedłem do jego kantorka na początek dnia, ale był nieobecny. Zamieniłem słowo z jakimś kupcem, ale nie podałem swojej godności.  Chyba, że ktoś wtedy zaczął mnie śledzić i rozpytał o mnie u Victora. Zapomniałem spytać, czy ten ktoś spytał o mnie z imienia, czy może u Victora przedstawili niechcący moją godność. Jeśli tak to się zadziało…to ten człowiek skontaktował się już z jurystą.

Wstał i przeszedł się po pokoju.
- gdyby ten scenariusz był prawdziwy, to zapewne ten ktoś nie śledził mnie już potem tylko przekazał od razu informację. Wtedy byłaby szansa, że jeszcze nie zna naszego położenia i waszej obecności. Jeszcze nie zna. Do zastanowienia czy nie przyjrzeć się ulicy Bermanwegg czy Gustav jest już dzisiaj i tamten kupiec? Poprosiłem też pośrednio Victora o nowe lokum, obecne uważam za spalone i trzeba je opuścić w miarę możliwości…- spojrzał na śpiącego Kłusola – szybko.

Mike - 2017-02-06 11:22

Szczerbul wzruszył ramionami:
- Jakżeśmy przyjechali to jakaś gówniarzeria łaziła za nami jakiś czas. Ale myślałem, że chcą coś skubnąć, tedy mieszka i koni pilnowałem. Zresztą nowi w mieście jesteśmy, kupa luda się gapiła na nas. Któryś musiał donieść komu trzeba, że nowi przyjechali. Jak opisali nasze gęby to któryś z totumfackich jurysty musiał się połapać.
- A może
- odezwał się Kinol - kogoś postawili na czatach przy karczmie. Widział jak odjeżdżamy w stronę miasta i puścił gołębia. Potem tylko czekali na bramie... Sporo włożyli w ten bajzel, podstawiony spadkobierca, obstawa z solidnej firmy. To i na gołębie mogli się szarpnąć.
Szczerbul walczył przez chwile z sobą w końcu powiedział:
- Pewni jesteście tego kupca znajomego? Może on jest z nimi? Wiem, paranoja. Teraz każdy wydaje się podejrzany. Ale...

Andemus - 2017-02-06 19:45

Bał się tego pytania. Ale musiał przyznać, że nie mógł tego wykluczyć.
- za szybko by sądzić wyroki - spojrzał prosto w oczy Szczerbulowi - ale musimy mieć teraz oczy szeroko otwarte na każdego z miastowych, nawet na moich znajomych. W sumie, nie możemy też wykluczyć że Gustav został nieco przymuszony by wydobyć informację na nasz temat. To z kolei mogło spowodować, że było ryzykowne pozwolić mu potem swobodnie odejść. Mógł przecież przekazać nam, kto dokładnie o nas rozpytuje.

- nie - odpowiedział na nieme pytania - w tym wypadku założyłbym że żyje. Ktoś kto pełni władzę w tym mieście, nie musiał go likwidować a jedynie zatrzymać na posterunku z byle powodu. Równolegle w tym czasie, został wysłany fałszywy właściciel, który w obstawie dwóch osiłków miał przejąć kontrolę nad naszym majątkiem. Ku ich zaskoczeniu, na miejscu było więcej obstawy niż zakładali.

Chwilę się nad tym zastanawiał.
- no dobra, mamy problem. Możemy próbować kontynuować naszą misję tutaj, ale jednocześnie nie możemy wykluczyć ataku na zajazd w bardziej zorganizowanej grupie. Chyba że nasza obecność tutaj, trochę wstrzyma ich plany? Może są ciekawi po co tu jesteśmy?

Spoglądał chwilę w milczeniu na obu. Nawet nie zauważył że Kłusol, spoglądał na niego przymrużonymi oczami.
- chłopaki, interesuje mnie wasza opinia. Próbujemy coś zdziałać tutaj, czy rezygnujemy z misji? Jeśli o mnie chodzi, zaryzykowałbym że do czasu jak tu jesteśmy, oni nie wyruszą na zajazd. Dlatego znalazłbym bezpieczniejsze miejsce i spróbował poprzyglądać się ulicy Bermanwegg. Czy pojawił się Gustav? Czy pojawia się nadal ten drugi kupiec? W końcu nasze założenia.. to tylko założenia - w głębi duszy czuł, że jego dedukcja jest z dużym prawdopodobieństwem słuszna

Mike - 2017-02-09 23:19

Fassenberg
- Na mój łeb - powiedział Szczerbul - to tu jak maja takie chody mogą nas zgarnąć za cokolwiek. Ot, kradzież konia, sypną groszem i maja dziesięciu światków. A jak już w lochu będziem, to wszak zdarza się, że zbrodniarza tak sumienie kryzie, że się sam na kracie wiesza... Za mało wiemy. I szefie, co nam da poprzyglądać się ulicy Bermanwegg?
- Młody dobrze gada - powiedział Kłusol - a jakby chcieli siłom karczmę brać to tera najlepszy moment. Więcej jak połowa w mieście. Tam tylko trzech do obrony, bo koniucha i reszty nawet nie liczę.
Kinol podłubał w nosie i rzekł:
- Jakby chcieli karczmę siłom brać to już by kogoś wysłali. Zresztą, oni chyba nie chcą siłą. Tylko niby legalnie. Coby się potem nikt nie przypierdolił, na wszytko papiery chom mieć. Po to im ten przechera jurysta. Jakby go tak zdybać samego... - rozmarzył się na chwilę. - Ale to łatwo nie będzie, dobą obstawę ma musowo.

Karczma
Szybko czas leciał Erwinowi. Rannych chłopów przyniesiono niebawem. W karczmie zrobiło się ciaśniej, lecz nie był to tłok radujący serce i napełniający sakiewkę.
Właśnie szedł przez dziedziniec, gdy od strony tartaku zobaczył czarny dym.

Andemus - 2017-02-10 19:15

- myślisz że obstawę ma na tyle dobrą, że sobie z nim nie poradzimy we czterech? - spojrzał na Kłusola.
- a co gdybyśmy zebrali się dzisiaj pośpiesznie i opuścili miasto? Tylko podszedłbym na chwilę do Victora i poinformował kogoś od niego że wyjeżdżamy. Oczywiście za dnia opuścilibyśmy miasto, ale już w nocy byśmy do niego wrócili. Victorowi przekazałbym tylko, ze potrzebujemy człowieka który odnajdzie nas za miastem i wprowadzi bardziej bezpieczną drogą do środka. Dobrze by było mieć nie rzucające się w oczy ustronne lokum.

Zwiesił na chwilę głowę.
- myślałem trochę nad tym, jeśli nie chcemy robić akcji bezpośrednio na ulicy, możemy któregoś razu zakraść się do jego gabinetu i czekać na jego przyjście do pracy. W czasie nocy zapewne biuro zamknięte. Jednak i do tego, musielibyśmy zrobić wstępne rozeznanie i śledzenie.

Podniósł głowę i zaczął spoglądać na każdego z osobna.
- to co, komu jaki scenariusz się bardziej podoba?

Mike - 2017-02-13 17:30

- Dobra, nie dobrą - mruknął Kłusol - gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. Nawet jak nie są lepsi to trupy mogą paść po obu stronach. Jak są lepsi padną na pewno.
-Jeśli ten Viktor i jego człowiek nie siedzą w kieszeni to może się udać.
- rzekł Kinol. - A biuro pewnie pilnują i w nocy, papierów wszak wszystkich nie zabiera ze sobą. A myślę, że w papierach sporo do poczytania jest. Tedy pilnują na pewno.

Tak jak się mag spodziewał glosy rozłożyły się po równo, a Szczerbul wstrzymał się od głosu. Musiał szam podjąć decyzję.

Andemus - 2017-02-13 19:46

Tak jak się spodziewał, po raz kolejny musiał sam podejmować decyzje. Przede wszystkim dotyczyło to przypadków, kiedy wyrok mógł zaważyć na czyimś życiu lub śmierci.

Decyzja nie była łatwa, z jednej strony nie miał pewności że ktoś z jego znajomych nie sypie, dodatkowo każdego kogo odwiedził mógł już teraz narazić na niebezpieczeństwo. Na pewno szybciej by się ono zmaterializowało, gdyby Ludwig i jego ludzie zniknęli szybko, po dokonaniu włamania do kwater jurysty. W akcie nienawiści, zapewne poddałby każdego kto by się nawinął, brutalnym torturom i zapewne egzekucjom.
Z drugiej strony dokumenty z jego biura, mogły być na wagę złota. Za pomocą tych informacji, mogliby tu sprowadzić kogoś o odpowiednim statusie władzy by obalić całą tą klikę.

Szedł zamyślony, kiedy opuszczał ich kwaterę, na tą chwilę i tak nie mogli mu pomóc. W głowie ważyły się dwie sprawy, niczym dwa żywioły walczące w bezustannym ścisku. Nagle jeden się zawahał i padł po naporem drugiego. Ludwig zamknął za sobą drzwi - tak - pomyślał - nawet gdyby teraz opuścili to miasto, jego znajomi już są narażeni lub przekupieni. On natomiast nie ma już za wiele do stracenia. Zakończenie misji i powrót do zajazdu wydawało sie bez sensu. Z kolei działanie na własną rękę bez pomocy znajomych jeszcze bardziej narażało ich że wpadną na ludzi jurysty. Zostało jedno rozwiązanie, wtajemniczy Victora w plan pozyskania cennych dokumentów, w końcu możliwość zdobycia nowych koneksji po wykryciu spisku była kusząca. Musiał tylko wtajemniczyć go, w działania jakie burmistrz i nowa sekta prowadzili na ziemiach wokół Fassbergu.

Hakon - 2017-02-18 00:51

Erwin stanął w miejscu. Patrzył w stronę unoszącego dymu nad lasem i nagle trafiło go jak grom z jasnego nieba.
- No w mordę- Jęknął i rzucił się do stajni.
- Dawaj konia!- Polecił stajennemu a sam ruszył do pokoi ubrać rynsztunek.

Po kilku chwilach pan okolicznych ziem i dobytku pędził w galopie w stronę unoszącego się dymu i tartaku.

Mike - 2017-02-21 10:25

Erwin
Wskoczył na konia ledwo stajenny go podprowadził. Wypadł za bramę rozganiając biegające luzem kury. Czarny słup dymu unosił się nad lasem niczym kolumna w świątyni Mora. I niosący równie wesołe skojarzenia. Koń przemknął polami i wpadł na leśną drużkę.

Ludwig
- Za chwilę powiem, że pan przyszedł - przedział jeden ze służących Viktora - pan przyjmuje teraz gościa i mówił by nie przeszkadzać. Zechce pan spocząć? Życzy pan sobie coś do picia?
Oczekiwanie przedłużało się, w końcu służący podszedł i poprosi Ludwiga ze sobą. Dziwne, ale nikt w tym czasie nie wyszedł. Przynajmniej frontowymi drzwiami.

- Co tam u ciebie, przyjacielu? - zagadnął Viktor zapraszając gestem do rozgoszczenia się. Poczekał chwilę aż służący zamknie za sobą drzwi i przemówił - Ktoś mnie obserwuje, a więc wie, że przyszedłeś tu sam. Dlaczego nie zabrałeś ze sobą swoich ludzi?

Leśna dróżka
- Ktoś jedzie - mruknął zarośnięty drab, poklepując kolbę kuszy. - Tylko jeden koń.
- Fortel się opłacił
- powiedział drugi, szeroki w barach jak szafa i splunął w kierunku wielkiego ogniska. Gdzie oprócz kilku kłód drewna płonęło truchło sarny dając gęsty czarny dym. - Do roboty.

Erwin
Na leśnej ścieżce trochę zwolnił, ale i tak pędził nie wiele wolniej. Nagle poczuł jak jakaś siła zatrzymuje go w miejscu. Koń pogalopował dalej, lecz Erwin runął na ścieżkę. Upadek odebrał mu dech, na sekundę pociemniało mu w oczach. Zobaczył jak jakieś sylwetki wyskakują z krzaków. Chwiejnie stanął na nogach dobywając miecza.
- Nie rób sobie żartów - usłyszał jakiś głos - jest nas czterech z czego jeden ma kuszę. Rzuć żelastwo i poddaj się.

Hakon - 2017-02-23 16:44

Erwin padł zaskoczony na ziemię. Bolała go szyja i nogi od wyrwania z siodła a chwilę później i plecy z potylicą. Czerń sprzed oczu ustąpiła dość szybko i zobaczył postać z krzaków wyłaniającą się.

Szlachcic rozejrzał się po słowach człowieka szukając jego kompanów. Lekko cofał się do tyłu zbliżając się do granicy lasu.
- Kim jesteście, że panoszycie się na tych ziemiach?- Zadał pytanie dość stanowczym tonem.

Erwin nie zamierzał ryzykować walki na trakcie. nawet jeśli ich było dwóch czy czterech miałby olbrzymie problemy z pokonaniem ich. Wiedział, że albo się podda i niech dzieje się wola bogów lub czmychnie w las i liczyć będzie, że ich zgubi lub pojedynczo będzie się od nich opędzał. Szybki ruch i unik może dadzą, że strzelec chybi a nim załaduję ponownie on już zniknie w gęstwinie lasu.

Mike - 2017-02-28 16:24

- To mu tu jesteśmy od zadawania pytań, panie rycerz - powiedział herszt - żelazo na ziemię, albo dziurę w kałdunie miał będziesz. Liczę do trzech. Raz, dwa...
Zbój z kuszą beznamiętnie splunął na ziemie i podniósł kuszę do ramienia. Celował w pierś, tam gdzie najłatwiej.

Hakon - 2017-02-28 16:44

Szlachcic po niedawnej walce był jeszcze dość słaby by ryzykować gwałtowne ruchy i uciążliwą ucieczkę, która i tak by się nie udała.
Rzucił na ziemię miecz i uniósł ręce w geście poddania się.

Andemus - 2017-03-06 18:11

- cóż mam pewien temat, z którym nie mogę zwlekać

Rozejrzał się po pomieszczeniu, Spojrzał wymownie na Victora czy może gadać.

Mike - 2017-03-07 14:18

Ludwig
Pomieszczenie z wyjątkiem ich dwóch było puste. Jeśli kryli się tam szpiedzy to musieli mieć mistrzowskie skrytki, bo wypatrzeć ich było nie sposób.
- A więc, śmiało - zachęcił gościa Viktor - Jak to mówią czas to pieniądz. Co mogę dla ciebie zrobić?

Erwin
Kusznik celował bez przerwy,w czasie kiedy jego kamrat zaszedł od boku, tak by na linie strzału nie leźć i powrozem zaczął krępować ręce za plecami.
- Chodźmy, panie szlachcic, nie ma co mitrężyć. Do pogadania mamy. Pewnie jak powiem, że to nic osobistego nie wiele cię to podniesie na duc... - Krew bryzgnęła na twarz Erwina, herszt runął zakrwawioną twarzą na rycerza. Kusznik zataczał się właśnie z bełtem wystającym z barku.

Szlachcic czuł, że węzły nie są jeszcze do końca zaciśnięte. Szarpnął się, ale powróz nie pościł, za to zbój nie mógł dokończyć roboty, Erwin naparł na niego barkiem odrzucając w tył. Gorączkowo usiłował wyplątać ręce ze sznura gdy zbój dobywał długiego noża i zamierzał chlasnąć po gardle rycerza.

Hakon - 2017-03-07 17:29

Erwin nie zamierzał tylko się bronić. Nie to było w jego naturze, ale co mu pozostało? Starał się odwlec jak najdłużej oberwanie ciosu. Jak się uda to może i kopa zasunie.

Andemus - 2017-03-10 15:37

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/pokoj%20vicotr_zpsig2wcd6m.jpg

******************
Rozmowa w cztery oczy

Przybliżył się do Victora aby nie mówić zbyt głośno.
- muszę opuścić miasto, moi ludzie już teraz domykają sprawy które im zleciłem w mieście i dzisiaj czym prędzej stąd wyjeżdżamy.
Przerwał na chwilę w zamyśleniu i rzucił jakby w próżnię.
- ale nie po to tu jestem - spojrzał mu w oczy - nie wiem ile informacji posiadasz, ale elita obecnych władz Fasenbergu Wincler Brunon, Brunnon Hessinger prowadzi różne ciemne interesy w okolicy i konsoliduje swoją władzę. Uśmiechnął się - traf chciał, że nasza karczma znajduje się na terenach którymi się interesują, jak i ziemie wszystkich innych okolicznych właścicieli, naszych sąsiadów. To spowodowało, że chcąc nie chcąc rozpoczęliśmy walkę o to co nam się należy.
Kontynuował gestykulując -  Jak słusznie zauważyłeś, nasza obecność w mieście nie jest przypadkowa, ale nie zakładałem że pewne nasze ruchy będą tak szybko dostrzeżone.

Znowu przerwał na chwilę.
- z dużym prawdopodobieństw doszło do intrygi i władzę po poprzednim baronie przejęto podstępem. Zaczął liczyć na palcach - Bardzo szybko zyskują wpływy, pociągają za wiele nitek w okolicy, mają kilka grup o różnym charakterze na utrzymaniu. To wszystko dowodzi że mają na zapleczu duże środki finansowe, a jeśli tak, to zapewne ktoś jeszcze wyżej nadzoruje to z cienia, zapewne Baron Hermholtz.

Nie wiedział czemu, nastąpiło tąpnięcie w jego głowie. Nagle nasunęły się mu myśli starej wiedźmy i jej macki mocy, następne chaos i Tzeentch bóg intrygi. Cała wizja trwała ułamek sekundy, ale nie była to zwykła myśl, która generuje wyobraźnie w przebłyskach. Poczuł, że to jego zmysł mocy, musnął jego nerwy niczym parzydełka ameby. Ale skąd?! To były fragmenty jego wiedzy, dawno nie miał z tym do czynienia. Przez moment stracił zaufanie do własnego ciała.

Odrzucił te myśli, nim ogarnęło go przerażenie.
- będę potrzebował twojej pomocy, proponuję spotkać się za miastem w wyznaczonym miejscu w nocy. Jestem pewien że i na twoje interesy ma wpływ obecna sytuacja. Porozmawiamy więcej o szczegółach. Ach.. jeszcze kwestia mojego wyjścia.
- proponuję żeby twój szczur dał mi w mordę
- przyglądał się Victorowi - jeżeli ktoś mnie zauważy, albo potem spyta ciebie o powód mojej wizyty, powiesz prawdę, czyli że chciałem ciebie nakłonić na wypożyczenie kilku ludzi na obserwowanie ruchów jakiegoś jurysty, który czymś mi się naraził. Oferowałem spore środki finansowe, w tym za milczenie. Pieniądze 100 złotych koron, obiecałem że zapłacę później.
Niech będzie że dałeś mi do zrozumienia, że jako kupiec nie wchodzisz w liche interesy, bez pokrycia.

Mike - 2017-03-14 14:07

Ludwig zgiął się w pół gdy otrzymał cios w żołądek. Silne dłonie postawiły go do pionu, lecz nie cieszył się nim z byt długo. Sierpowy obrócił nim, zawadził piętom o kamień  wystający z bruku i zwalił się w kałużę.

Chwilę wcześniej
Victor zamyślił się głęboko, w końcu spojrzał na Ludwiga i powiedział:
- Dobrze, spotkamy się. Nie wiem dokąd mnie to zaprowadzi... mam nadzieję, że nie na szubienicę.
Zawołał swojego człowieka od wszystkiego i wyjaśnił co życzy sobie jego gość.
- Skoro takie ma pan życzenie... nie miejcie do mnie żalu, wszak sami proście.
Victor otworzył drzwi na oścież i zawołał:
- Wywal na zbity pysk tego szubrawca i krętacza!

Andemus - 2017-03-15 11:32

Nim Victor zawołał swojego człowieka, wymienił szeptem którym wyjściem opuszczą miasto i w jakim miejscu w lesie założą krótki obóz.

*******

Pierwszy cios w bebechy sprawił, że nie mógł złapać oddechu. Kiedy silne ramiona podciągały go do góry, pomyślał że jego pomysł był głupi. Drugi dzwon sprawił, że zakręciło mu się w głowie. No cóż, jeśli obawiał się czy dobrze będzie udawał poturbowanego, to było to bezpodstawne. Silne ramiona znowu go podniosły i zaczęły brutalnie wyprowadzać delikwenta. Czuł, że jest mu niedobrze i ledwie przymrużonymi oczami podążał kolejnymi korytarzami.

*******

Drugi cios spowodował jeszcze jedną reakcję. Jego ego stanęło jakby na baczność, gotowe do walki. Wiedział, że to nie ciało. Zimna aura mocy, dotykała jego skórę, mierzwiła "przywołaj mnie! czekam!". Poczuł, że prawie automatycznie aktywował się w nim wiedźmi wzrok.

*******

O tym że podwózka się zakończyła, uświadomił mu zimny bruk. To zimno było już czysto fizyczne i dość pokracznie, musiał podźwignąć się do góry. Stęknął z bólu i pomasował się po brzuchu, na koniec otrzepał co mógł swój ubiór. W końcu, zaczerpnął jeden większy haust powietrza i opuścił to miejsce.

Mike - 2017-03-16 15:05

Erwin
Zbój skoczył na rycerza z nożem, sznury poluzowały się, ale nie puściły. Obaj padli na ziemię, ostrze rozdarło ubranie na barki ledwo kalecząc Erwina. Rozbójnik usiadł okrakiem nad wierzgającym Erwinem i przyłożył mu nóż do gardła.

Do uszu rycerza dobiegł szczęk mieczy zakończony śmiertelnym krzykiem.
- Odstąpcie, bo zarżnę jak kurczaka - powiedział do kogoś trzymający go zbój.
- A my zarżniemy ciebie - usłyszał znajomy głos Gluta.
- Jak go puszcze też mnie zarżnięcie - kalkulował zbój - więc przynajmniej zarżnę go przedtem.
- Ma racje
- przyznał Paluch zachodząc z boku.
- Cofnij się - zażądał zbój - nie płacili mi za umieranie. Teraz wstanę z nim i wycofamy się do krzaków, tam go puszcze i zwieję. Bez obaw, nie zarżnę go, bo byście mnie wtedy gonili do upadłego.
- Dobra…
- powiedział Glut po chwili namysłu.

Krok za krokiem z wciśniętym ostrzem do szyi Erwina zbój wycofywał się w kierunku lasu. Rycerz czuł jak spod ostrza wycieka kilka kropli krwi i niknie za kołnierzem. Byli jeszcze jakiś metr od krzaków gdy potężny kop rzucił Erwinem do przodu. W ostatniej chwili wplątał rece ze sznura i zdołał osłonić twarz padając na ziemię.

Ludwig
Gdy otrzepał się jako tako i odszedł kawałek nagle jakaś silna ręka wciągnęła go w zaułek.
- To tylko my - powiedział Szczerbul - wkroczyli byśmy jakby sprawy przybrały zły obrót. Mamy poczekać na tego szczurka i przywrócić mu świadomość klasową?
Kłusol tymczasem strącił obierki, które przykleiły się na ramieniu płaszcza Ludwiga.

Andemus - 2017-03-18 17:45

- wszystko w porządku, na pewno lepiej niż wcześniej – po krótkim uśmiechu spoważniał – przed opuszczeniem miasta mam jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia. Pokażę wam która to ulica Bermanwegg, po czym rozdzielimy się. Na tej ulicy jest kantorek naszego dostawcy Gustava. Wejdę na ulicę z jednej strony, wy natomiast obserwujcie ją z drugiej. Sprawdzajcie czy nikt nas nie obserwuje i oczywiście w razie potrzeby interweniujcie jeśli zajdzie taka potrzeba i będzie w waszych możliwościach. Zerknął czy są jakieś pytania i na ich brak instynktownie przytaknął. – dobrze i po moim wyjściu sprawdźcie czy nikt mnie nie śledzi i oczywiście was. Ale chyba o to mogę być spokojny – spytał niczym ojciec
- się wie szefie – odrzucił rubasznie Szczerbul

****************************************************************************************
http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/test%20obrazka4_zpszrsdmxrk.png

Ulice Fassbergu - Karl Franz Platz

Przyglądał się pomnikowi na Karl Franz Platz. Wizerunek obleczonego w ciężką zbroję generała, księcia elektora Reiklandu, księcia Altdorfu i obecnego Imperatora budził podziw. Chociaż kolos był nieruchomy i na pewno mniejszy niż w innych miastach, to zapierał dech. Ludwig rozumiał, czemu ten człowiek miał charyzmę by pochwycić ludzkie serca.
Po kilku minutach uznał, że chłopaki dostali czas aby się ustawić na czujce, ruszył w stronę Bergmannweg.

****************************************************************************************
http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20gustav_zps2l9grgzm.jpg

Ulice Fassbergu – Bergmannweg

Wszedł na ulicę pewnym krokiem. Nie rozglądał się za bardzo, chociaż czasami musiał nieco ustąpić pola kiedy na drodze przemieszczał się jakiś wózek lub grupa ludzi. Krótką chwilę potem zauważył kantorek, wyglądał na otwarty. Zerknął kątem oka czy jegomość z którym ostatnim razem zamienił dwa słowa jest i tym razem.

Kiedy doszedł do drzwi, najpierw zapukał
- proszę! – usłyszał Gustava, po czym otworzył drzwi i wszedł do środka.

Hakon - 2017-03-24 15:15

Erwin wstał szybko obracając się na kolana. Popatrzył za uciekającym drabem.
- Jebani. Zasadzkę robią co i rusz.- Na koniec splunął.

- Dzięki, że z odsieczą przyszliście.- Powiedział odwracając się i stając przed najemnikami.
- Mamy jakiegoś gagadka? Trzeba by na spytki go.- Dodał rozcierając ręce po więzach.

Mike - 2017-03-28 16:30

Najemnicy popatrzyli po sobie.
- Głupia sprawa z tym braniem na spytki - mruknął któryś.
- Dym zobaczyliśmy, to poszliśmy sprawdzić co się dzieje - drugi zmienił niewygodny temat. - Myśleliśmy, że gobliny jakąś sztuczkę szykują. A tu niespodzianka.

Nagle usłyszeli oddalający się odgłos kopyt.
- No i dał nogę, psi syn.

Chwilę zajęło przetrząsanie zwłok. Herszt miał prawie 30 koron i to w złocie. Broń też przyzwoita była, choć wysłużona. Niestety żadnych listów nie mieli, co i logiczne było, bo z  gęby herszt nie wyglądał jakby w sztuce świątynnej zgłębiał tajniki czytania.

Hakon - 2017-04-01 01:29

Erwin był wściekły, że jedyny przy życiu drab nawiał.
- Mam nadzieję, że nie na moim koniu!- Szlachcic splunął i rozejrzał się za wierzchowcem.

- Odwołuje was z tartaku. Był napad na wiochę niedaleko zajazdu i chcę mieć teraz Was przy sobie.- Mówił i pozwolił podzielić kasę znalezioną przy herszcie.
- Zwijamy się. Mam nadzieję, że reszta niebawem wróci z miasta bo trzeba porozmawiać.- Erwin nie był w dobrym humorze. Dał się złapać na marną sztuczkę i był zły z tego powodu. Musi jakoś frustracji się pozbyć.

Andemus - 2017-04-01 17:38

Ulice Fassbergu – Bergmannweg

Kantorek Gustava nie był duży. Dodatkowo poruszanie się po nim utrudniały liczne pakunki i worki. Mógł jedynie przypuszczać co jest w środku, na podstawie zapachów różnych artykułów spożywczych.

Gustav rozmawiał z kimś, kątem oka zauważył Ludwiga i wydawać się mogło, nieco zaskoczonym spojrzeniem powrócił do konwersacji. Kiedy skończyli jegomość skinął jemu, następnie Ludwigowi i opuścił kantorek.
- witaj, czyżby coś się stało? - spytał Gustaw
- nic szczególnego - odpowiedział - akurat jestem w okolicy i pomyślałem że zajrzę do ciebie.

Dalsza rozmowa przebiegała podobnie do tych, które prowadził z innymi kupcami. Nie zdobył żadnych nowych informacji, czy też plotek, które mogły być cenne. Kiedy skończyli rozmowę, pożegnał się i opuścił lokal.

Mike - 2017-04-05 10:03

Erwin
Okazało się, że uciekinier dał nogę na swoim koniu, zabrał też jednego najwyraźniej na zapas, bo pozostałe były uwiązane do krzaków. W sakwach przy siodłach oprócz typowo obozowego ekwipunku nie było nic więcej.
Z powrotem chwile się zeszło, bo trzeba było dać znać drwalom, że najemnicy ich opuszczają.

Erwin dowiedział się, też że parę razy gobliny widzieli w lesie obserwujące tartak. Drwale są dosyć nerwowi i zastawiają się czy nie wynieść się z tartaku. Na pewno zabranie najemników nie podniesie ich na duchu.


Ludwig
Załatwiwszy sprawę u Gustava rozejrzał się po wyjściu na ulicę zastanawiając się czy wszytko pozałatwiał w mieście.

Spoiler:


Jeśli Erwin wraca do karczmy to uda się to bez przygód. Chcesz powiedzieć parę słów podnoszących na duchu drwali? :)

Ludwig załatwił wszytko? Jak tak to możesz "wyjechać" się za miasto w miejsce spotkania.

Hakon - 2017-04-06 09:57

Gdy okazało się, że drab nawiał na swoim wierzchowcu biorąc luzaka lekko uspokoiło to Erwina.
- Dobra. Nie ma co się rozwodzić. Dość waszego siedzenia w tartaku. Zabieram Was do zajazdu. Pojedziemy tylko uprzedzić ludzi.- Oznajmił szlachcic i ruszyli do tartaku.

- Ludzie. Słuchajcie. Będziemy niedaleko. Ustalmy, że jak coś będzie się działo to w piecu zaczniecie palić. Co daje inny kolor dymu?- Poczekał na podpowiedź bo sam nie znał się.
- No to to będziecie palić a ja z chłopakami ruszymy z odsieczą.- Erwin widział, że nie na wiele się to zdało.
- Co do goblinów to pod zajazdem była mała bitwa i mocno dostali po zadach. Wątpię by zaryzykowali znowu atak na osiedle ludzkie.- Popatrzył po pracownikach tartaku. Nadal nie wyglądali na pocieszonych no ale co miał zrobić.
- Zostanie z Wami Sigriz. On będzie wiedział co robić i jak.- Postanowił szlachcic i po krótkim odpoczynku ruszył z najemnikami w drogę powrotną do zajazdu.

Andemus - 2017-05-03 16:26

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/mistyczny%20las%20z%20miasta_zpssw0u1ix3.jpg
Wyjazd z Fassbergu

Kiedy opuszczali miasto,  ukradkiem zerkali na boki czy nie wzbudzają zbytniego zainteresowania.  Nie wyglądało na to, aby ktokolwiek szczególnie przyglądał się podróżnym.  W końcu opuścili miasto i wyszli na trakt w kierunku swojego zajazdu.

Dzień był jeszcze młody i rześki.  Opary z okolicznej trawiastej doliny, unosiły się bezpośrednio nad glebą. Gdzieniegdzie wynurzone były pojedyncze snopki trawy,  najwyraźniej na tyle wysokie by spoglądać na pozostałe źdźbła z góry. Ludwigowi przeszło przez myśl, że może i w świecie botaniki istnieje hierarchia władzy. Kto wie, może wcale nie do ludzi należał prym ustanawiania porządku. Spojrzał w prawo, w oddali widać było malowniczy widok lasu skąpanego w mgle. Ta, niczym wzburzona fala wody wydawała się spływać jak wodospad ku do dolince. Od strony pleców widok miasta powoli się oddalał. Również z tej strony, można było dostrzec unoszące się obłoki pary i dymu między budynkami. Widok ten nieco przypominał las we mgle. Tylko ten las, był zrodzony ręką ludzka i zdaniem Ludwiga wiele mu brakowało do ideału. Cóż Ludwig cenił naturę i kiedy już przestały być wyczuwalne pozostałości dymu, wziął głęboki wdech. Poczuł świeże i wilgotne powietrze, brakowało mu tego przez ostatnie dni. A może po prostu bardziej cenił samotność od zgiełku miasta? - pytanie było retoryczne,  niosło w sobie jakiś sens.

**************************************************************************
http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/mistyczny%20las_zpsix89ycoa.jpg

Las Dragwald – ukryte miejsce

Minęło nie więcej niż 15 minut,  kiedy trakt zaczął się zanurzać w las. Z każdą chwilą mogło się wydawać ze robi się coraz ciemniej, okoliczne lasy słynęły z wysokiego drzewa i mocnego zalesienia. Słońce było jeszcze na tyle nisko, ze nie było w stanie przeniknąć trzewi lasu. Kiedy pojedyncza chmura zakryła źródło światła, można było odnieść wrażenie, że czas się cofa. Mrok na nowo, zaczął opanowywać okolice, niczym hordy chaosu pełne rycerzy w metaliczno-czarnych zbrojach. Chwila tryumfu była jednak krótka, pierwsze promienie słońca ze zdwojona siłą odepchnęły cienie. Z pewnością w tym spektaklu, na polu bitwy musiał się pojawić Sigmar, ze swoim niezniszczalnym runicznym młotem.
W końcu dotarli do znanej Ludwigowi okolicy. Rozwidlenie było mało widoczne, z resztą jak kilka takich skrzyżowań wcześniej. Leśne słabo ugniecione dróżki, wiły się w nieznanym kierunku, tam mrok wydawał się panować wiecznie. Tą drogę jednak Ludwig pamiętał, splot zdarzeń sprawił że w przeszłości musiał się kiedyś spotkać w tym miejscu z Gustavem. Był ciekaw czy Sigriz i Erwin je pamiętają, gdyby spytał. Dwie dziwne splecione sosny dowodziły, że jest właśnie tam gdzie powinien. 
Skręcamy - rzucił hasło do ludzi, po czym drużyna powoli zaczęła wnikać w głębszy las. Swoją drogą był ciekaw czy w tym miejscu odbywa się więcej takich spotkań. Jego ludzie rozglądali się po bokach w milczeniu ale z lekkim poddenerwowaniem. Nie dziwił się, ten mroczny las z pewnością miał niejedną tajemnicę i niewiele mniej zagrożeń. Można było odnieść wrażenie, że w tej ciszy, coś ich obserwuje z głębi i czeka na dogodny moment. Zdał sobie sprawę, że i jego zmysły działają na podwyższonych obrotach. Może to nie był dobry pomysł? Poprawił sobie miecz przy pasie i zdusił strach w zarodku. Droga mijała kolejne dwa kwadranse w tym samym milczeniu i skupieniu. Na drodze nie było zbyt wielu świeżych śladów, to też nie mogła być często używana.
- za chwilę ujrzycie mała polanę – na odgłos jego słów Szczerbul nerwowo zerknął w jego stronę -   to niewielka przecinka lasu i miejsce naszego docelowego spotkania. Tam rozbijemy obóz i poczekamy do wieczora.
- super, uwielbiam takie pikniki – dodał z przekąsem Kłusol – zawsze też może się coś utrafić świeżego na rożen, czy to dla nas czy my dla kogoś – z rubasznym uśmiechem rąbnął Szczerbula w plecy. Kark był sztywny, ale jego ciało niczym akrobaty zrobiło szybki piruet i już stał naprzeciw z mieczem w dłoni, przystawionym do piersi oprawcy.
- kto wie, może ja już zgłodniałem! – dorzucił
- o przepraszam wielmożny – podniósł ręce Kłusol – ja nie wiedziałem że z ciebie taka wykwintna tancereczka
- ciii – pokazał gestem Ludwig – ja wierzę w wasze różne kunszta ale mimo to zachowajmy się w tej okolicy ciszej. Nie są nam potrzebne dodatkowe przygody do czasu spotkania. Szczerbul schował broń i pokazał Kłusolowi jęzor. Ten rubasznie się uśmiechnął, ale nic już nie dodał.

**************************************************************************
http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/las_polanka_zps2zbebrt6.jpg

Las Dragwald – polanka w lesie

Na krótką chwilę nim dostrzegli polankę w lesie, słońce wynurzyło się zza chmury. Promienie rozjaśniły drzewa bardziej widocznie niż przedtem, można by pomyśleć że zadziała się jakaś magia miejsca. Kiedy zza rogu zauważyli przecinkę, nie było już tej atmosfery która towarzyszyła w ostatniej drodze.
- jak się rozkładamy? – rzucił Kinol
- zostaję sam na polance, wy natomiast rozłóżcie swoje tabołki i schowajcie się niedaleko skraju lasu od tamtej strony – wskazał nieco w głębi od strony traktu
- może lepiej jakbyśmy się rozłożyli nieco szerzej aby nie podszedł nas nikt od strony lasu?
- nie ma takiej potrzeby, magia tego miejsca polega właśnie na jego bezpieczeństwie. Jeśli ktoś będzie próbował się zbliżyć przez las, jest on na tyle gęsty że go dobrze usłyszymy
Kinol chwilę milczał – w takim razie czemu się mamy ukrywać na skraju lasu?
- spotykam się z Victorem, którego wydaje mi się że znam – spojrzał na Kłusola – nie mogę jednak wykluczyć że przyjedzie tą drogą z większą obstawą lub że wystawi swoich rębajłów właśnie lasem z inną propozycją zakończenia tego spotkania. Jeśli tak, nie będą znali waszego położenia i z pewnością szybciej od nich ich usłyszycie i zobaczycie. Acha, nawet jeśli przyjedzie sam lub tylko ze szczurem, nie wychodźcie, on nie jest głupi i z pewnością będzie przypuszczał waszą obecność. Dopóki nie wiadomo gdzie kto się ukrył, ma się przewagę.
- trochę mieszam się w tym wszystkim, jeżeli nie możemy mu zaufać to po co z nim wchodzić w konszachty?
Ludwig uśmiechnął się – Victor jest sprawnym kupcem. To że aktualnie dobrze prosperuje w Fassbergu nie udałoby się gdyby raz na jakiś czas nie wykonał jakiejś przysługi odpowiednim osobom, również rządzącym. Sztuka bycia sprawnym polega na tym, aby mieć wiele kontaktów i jednocześnie wiedzieć kiedy z kim można wejść w jakiś interes. Myślę że już po moim pierwszym spotkaniu w mieście, wywiedział się trochę na mój temat i zaczął liczyć. Kinol przyglądał mu się. Zaczął liczyć, co mu się opłaca, przypodobać rządzącym i na przykład zarobić na mnie. Ale każdy kontakt jest cenny, najwyraźniej cena za mnie na razie nie jest na tyle wysoko aby ja brać pod uwagę. Sentymenty? – machnął ręką – sentymenty są dla poetów i malarzy. Oczywiście, mogę się też mylić i Victor nigdy by mnie nie zdradził, ale wielkość jego działalności powoduje że jest dobrze widoczny i majętny. Władza lubi kłaść na kimś takim swoje łapska, no chyba że woli korzystać z jego informacji, a w wiadomo ktoś kto ma dużo kontaktów – zawtórowali razem – ma wiele informacji.
- w takim razie co my mu możemy zaoferować? Ryzyko? – rzucił Kinol
- Victor dobrze ocenia ryzyko i możliwości, jednocześnie on zawsze brzydzi się jeśli ktoś na nim wymusza posłuszeństwo. To on chce być kapitanem, a nie majtkiem na okręcie. Dlatego jeśli dostrzeże możliwości i szansę ich powodzenia, wtedy z pomocą jego różnych środków i znajomości w mieście może wyjść z tego ciekawy dla władzy ambaras.
- ale to i tak duże ryzyko - powiedział Kinol
- nie martw się, Victor może nam wskazać ścieżki, załatwić papiery ale jeśli nadarzy się jakaś robótka, będzie unikał jak ognia udziału swoich ludzi. I to będzie potrzebna nasza inicjatywa i umiejętności walki.
Kinol pokiwał głową. Z jego miny nie można było wiele wyczytać, ale raczej nie podobała mu się przyszłość i prawdopodobny powrót do miasta.

Kiedy zsiedli z koni wspólnie zaczęli przygotowywać obóz i odpowiednio ukryte miejsce na skraju lasu. Ludwig dodał im tylko, że ich obecność jest dla niego bardzo cenna. Jeśli okaże się że liczba przeciwników jest zbyt duża, mieli ich poniechać i zbiec w las by powrócić i pomóc w zajeździe.

Mike - 2017-05-09 13:29

Erwin
Powrót nie zajął wiele czasu. Na dziedzińcu było gwarno od rodzin spaleńców z pobliskiej wsi. Kilku wyrostków widłami zrywało podłogę w stajni rzucając ją na wóz. Stajenny odebrał konie od Erwina i przybyłych i poprowadził je w kąt dziedzińca, gdzie urządzono chwilową stajnię.
Gdy dostrzeżono Erwina witali go z szacunkiem i ustępowali z drogi.
Gdy szlachcic wszedł do karczmy, chwile potem jakiś osobnik o mieszczańskim wyglądzie szybko dopił co miał i wyszedł.
- Przyszło pismo… - powiedział wychodząc z kantorka blady Herman. - … przywiózł je kurier… ono ma… proszę samemu zobaczyć.
Po niebie przetoczył się grom zwiastując rychłą burzę. Chłopaki zostali w sali, a Erwin podążył za Hermanem do kantorka, tam zarządca drżącą ręką podał nieotwarty list z pieczęcią… Inkwizycji. Tej prawdziwej.

Ludwig
Czas leciał wolno, w końcu nastał zmierzch. Przynajmniej teoretycznie niedługo powinien pojawić się Viktor. Komary zaczęły żreć jak wściekłe. Na ścieżce pojawił się jakiś kształt. Jeździec, nie, dwóch. Obaj w płaszczach z kapturami ukrywającymi twarze w mroku. Ciężko było rozpoznać sylwetki jadących. Czas i miejsce dawały wskazówkę kto to, ale czy tak było w istocie.

Erwin
Mimo gwaru w sali pieczęć łamana pieczęć głośno zachrzęściła. Erwin rozłożył pergamin.
Nagłówek i wszystko wyglądało tak jak na urzędowych pismach. Wzrokiem szybko przebiegł oficjalne formułki i skupił się na treści.

W sprawie oskarżenia o profanację zwłok celem odbycia “plugawych rytuałów”
niejakich
Ludwiga Mainhlera, Sigriza Maetholta oraz Erwina von Duneberga
nie potwierdzono prawdziwości anonimowego donosu.
Tym samym sprawa zostaje zamknięta. 



Inkwizytor Krauz



Obok była pieczęć inkwizycji.

Ludwig
Jeden z konnych odrzucił na plecy kaptur rozglądając się wokoło. Ludwig rozpoznał Viktora.

Andemus - 2017-05-10 18:46

Ludwig powstał od ogniska. Poblask światła tańczył na jego ubraniach i okolicy jak na jakiejś hucznej zabawie.
Tylko muzyka nie grała i nikogo poza nim nie było w okolicy.

Machnął ręką w kierunku jeźdźców, jeśli mieli nawet przygotowane kusze to i tak za późno je dostrzeże aby uciec. Mimo to nie czuł się całkiem bezbronny, przez kilka ostatnich godzin wiele myślał na temat swoich umiejętności. Jeśli zostałby zaatakowany, ducha nie odda bez walki.

Mike - 2017-05-11 09:51

Przybysze podjechali bliżej. Viktor zsiadł pierwszy i rzucił wodze konia towarzyszowi. Ściągając rękawice podszedł do ogniska i się przywitał. Jego kompan wciąż w kapturze, został przy koniach, więc jeśli podnosić głosu nie będą słyszeć ich nie powinien. Dziwnym trafem stał tak, że ktoś pragnący go zastrzelić miałby niemały problem. Cały czas bowiem skrywał się między końmi.
- Piękne miejsce na piknik - powiedział Victor. - Możemy spokojnie rozmawiać, bo widzę że i ty oddaliłeś swoich ludzi.
Wymownie skinął w kierunku lasu, słusznie podejrzewając, że gdzieś tam pewnie są.

Hakon - 2017-05-11 09:52

Gdy zajechali życie toczyło się na dziedzińcu zajazdu. Chłopi widać było byli wdzięczni za okazane im dobro i przepuszczali szlachcica. Ten tylko podszedł do kilku osób i z troską spytał czy już lepiej. Zapytani, lekko speszeni zagadującym Panem kiwali głowami. Erwin postanowił nie denerwował już więcej nowych lokatorów i udał się do gospody.

Von Duneberg wszedł do karczmy i odetchnął z ulgą czując się już bezpieczniej. Na trakcie polowali na niego. Kto i po co? Mógł mieć jedynie podejrzenia.
Rozejrzał się po obecnych i poza chłopami ze spalonej wsi zobaczył szybko zbierającego się jegomościa w miejskim ubiorze. Erwin był pełen podejrzeń a ostatnie dni nie pomagały w ich rozważaniach i tak szlachcic odprowadził wzrokiem jegomościa.
- Przyjrzyj się jemu. Coś wydaje mi się, że szpicel. Nie zaczepiajcie go tylko.- Zwrócił się do najbliższego najemnika gdy człowiek wychodził przez drzwi.

Erwin popatrzył na pieczęć. Inkwizycji. Przeczytał list wręczony przez Hermana i tylko westchnął.
- No proszę. Inkwizycję na masze głowy wsadzili. Na szczęście nas uniewinnili.- Powiedział gospodarzowi i się zamyślił.
- Dziwne, że Inkwizycja osobiście się nie pofatygowała i nie pokatowała nas.- Czyli wiedziała, że to polityczna rozgrywka.
- No to kwestia czasu kiedy się przebierańcy tu zgłoszą po nas. Oficjalni nie mogli to ci drudzy będą mogli.- Na głos myślał Erwin.
- Mam nadzieję, że Ludwig zjawi się niebawem. Trzeba podjąć jakieś decyzje.- Ruszył do biurka.
- Kto dostarczył list i kiedy?- Zapytał wystraszonego przyjaciela.

Mike - 2017-05-12 14:07

- Kurier Inkwizycji - odparł Herman. - Zazwyczaj tylko zatrzymywał się coś zjeść, a dzisiaj jak podszedł i przedział że ma pismo, to się mało nie zesrałem z wrażenia. Ledwo co pojechał, prawieście się minęli z nim w bramie.
Erwin zastanowił się, kto wiedział o ciałach. Tylko dwaj Inkwizytorzy, elf z krasnoludem i Jorgen. No i jego pomagier. I jeszcze jakiś dziad co siedział przy szynkwasie.

Nagle od strony drzwi usłyszeli kroki, zajrzał wysłany za "szpiclem" najemnik i powiedział:
- Siodła konia, ruszyć za nim?

Hakon - 2017-05-18 17:21

Dziwnie to wyglądało. Ktoś usilnie starał się podważyć autorytet jego i przyjaciół. Można było się domyślać kto. Mogła to też być sprawka ich młodego sąsiada, którego szantażowali. Wiele było pomysłów.

- Jeśli nie dasz się złapać i zauważyć to chciałbym byś go śledził i do kogo pojechał.- Odpowiedział najemikowi.
- Jeśli trafisz do miasta to poszukaj Ludwiga, ale dyskretnie i daj mu relację z ostatnich wydarzeń.- Dodał na koniec i pobłogosławił sługę znakiem młota na odchodne.

- Czy jest ktoś u Was dość rozumny by zlecić małą misję? Chodzi o obserwowanie co się dzieje u mojego sąsiada. Może ktoś ma rodzinę czy przyjaciela w tej wiosce?- Zapytał sołtysa ze spalonej wsi przyprowadzonego przez jedną z kobiet mieszkającą w gospodzie, którą poprosił o przysługę wręczając miedziaka za fatygę.

Mike - 2017-05-22 12:55

Najemnik skinął krótko głową i złapawszy kawał chleba z kiełbasą z tacy niesionej przez służącą wyszedł szybkim krokiem z karczmy. Służąca już otwierała usta by go ofuknąć, ale Herman spojrzał na nią znacząco. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni po nowe jedzenie.


Sołtys chwile pomyślał, w końcu rzekł:
- Olga z tamtej wsi jest. Jej brat gospodarstwo po ojcach przejoł. Dalej tam gospodarzy. Pewnie z odwiedzin siostry rad będzie.

Hakon - 2017-05-25 11:03

Erwin uśmiechnął się widząc twarz dziewki służebnej kiedy to najmita pochwycił jadło z niesionej przez nią tacy. Chwilę patrzył na wychodzącą, wcale nie brzydką dziewkę i zwrócił się do Hermana.
- Mam nadzieję, że przygody żadnej nie będzie mieć.- Kiwnął głową na zamknięte drzwi za najemnikiem i ruszył do gabinetu.

- No to jeśli można wyślijcie ją w odwiedziny. Może przydać się każda informacja co tam się dzieje.- Odparł sołtysowi szlachcic i dodał.
- Jak będzie wyruszać niech przyjdzie do mnie.- Polecił jeszcze po czym udał się do siebie.

Mike - 2017-05-30 11:30

Nie za długo ktoś nieśmiało zapukał do drzwi Erwina.
- Wejść - rozkazał i weszła tęgawa wieśniaczka.
Skłonił asie nieporadnie i powiedziała:
- Sołtys mówił, żeście chcieli mnie widzieć, pani. Coby poruczyć jakieś zadania.

Hakon - 2017-05-31 11:49

- Tak. Zapraszam.- Odezwał się szlachcic i wstał podchodząc do kobiety.
- Potrzebna jest mi Twoja pomoc. Podobno masz rodzinę we wiosce u mojego sąsiada a potrzebne mi są informacje co się dzieje u niego. Czy aby nie kręcą się dziwni ludzie i czy pan po śmierci ojca nie robi jakiś głupot.- Przedstawił krótko sytuację i zabrał się za przedstawianie swojej prośby.
- Chciałbym byś udała się do rodziny i obserwowała. Jakby coś się dziwnego działo lub byś się od ludzi dowiedziała to prosiłbym o poinformowanie mnie lub któregoś z moich współpracowników.- Zmierzył wzrokiem kobietę wyczekując reakcji.
- Może znacie kogoś lub ktoś z rodziny zna osobę pracującą u Panicza. Podejrzewam, że to będzie najlepiej poinformowana osoba.- Po krótkim zamyśleniu dodał.
- Oczywiście dowiaduj się dyskretnie. Lepiej by nie robić zamieszania a i nieodpowiednie osoby się o tym dowiedziały.- Kończąc otworzył szufladę i wyjął kilka monet o równowartości korony.
- To na drogę i za fatygę.- Położył przed kobietą i dodał.
- Masz możliwość jakoś mnie informować? Może syn? Córka czy ktoś z rodziny z Tobą się wybiera lub coś? Jak nie to dzień później kogoś wyślę by już podstaw się dowiedzieć i co jakiś czas będę wysyłał. Ludzi moich znasz?- Zapytał upewniając się czy aby kobieta rozumie co od niej oczekuje.

Gdy wyszła Erwin rozsiadł się na krześle i zaczął dumać co by tu zaradzić na takie czasy.
Ludwig już w mieście dowiaduje się co może, ale czy tu w okolicy wszystko zabezpieczone jest?
Poderwał się po chwili i zaczął pisać list.

Spoiler:

Do przedstawicieli Świętej Inkwizycji Kościoła Sigmara

Na wstępie dziękuję za informację o uniewinnieniu. Zaskoczył mnie ten list bo nie sądziłem by ktoś mógł posądzić moją jak i moich towarzyszy o takie bluźnierstwo. Martwi mnie tylko czy aby to nie wymierzone jest w moją osobę w celu wyeliminowania z życia publicznego i w okolicy.

Piszę ten list nie tylko by dziękować, ale także by zwrócić uwagę na dziwne ataki na moją osobę jak i dziwną grę kogoś z moimi sąsiadami. Niby to nie sprawa Inkwizycji ze względów formalnych, ale podejrzewam, że to próby wzmocnienia pozycji tej nowej organizacji, która niedawno stara się ingerować w Wasze kompetencje.

Oczywiście oświadczam, że zostaje wiernym sługą Kościoła Sigmara i oddaję się w opiekę panującemu nam Sigmarowi.

Ps. Dołożę wszelkich starań by wspierać Kościół Sigmara, Inkwizycję i panującemu nam Imperatorowi oraz Elektorowi.

Z poważaniem Erwin von Duneberg.

Na koniec wylał trochę wosku na złączenie złożonej kartki i odcisnął sygnet. Udał się do Hermana.
- Gdzie urzęduje w najbliższym miejscu Inkwizycja lub jak często ten kurier od nich tu bywa? Może gdzieś mieszka niedaleko?- Zapytał dyskretnie gospodarza nie chcą wzbudzać paniki wśród ludzi.
- Mam list do nich i muszę go wysłać.- Dodał z cicha.

Mike - 2017-06-01 11:25

- Wezmę syna ze sobą - odparła kobieta - jak się czegoś dowiem panie to go wyślę. Zrobię wszystko by nie zawieść pańskiego zaufania.
Schowała pieniądze, nieumiejętnie dygnęła i wyszła.


Herman popatrzył na kopertę z listem z niejaka obawą, jakby mogła go ugryźć.
- Inkwizycja w mieście siedzi. Wynajmują cały budynek. Zazwyczaj urzęduje tam kilku czeladników i paru zbrojnych. Obu inkwizytorów już żeście poznali jak opowiadaliście panie. Kurier tak z raz na tydzień przejeżdża, więc teraz jak nic nieprzewidzianego nie wyskoczy to za siedem dni się pojawi. Więc jak to pilne to trzeba kogoś z naszych wysłać.

Andemus - 2017-06-12 19:16

- miło że przyjechaliście - powiedział z uśmiechem, postanowił pominąć uwagę Victora. Uścisnęli sobie dłonie, po czym Ludwig wskazał miejsce gdzie może usiąść jego towarzysz. Był ciekawy czy jego sugestia sprawi, że Victor to zrobi.

- jakim czasem dysponujesz? interesuje ciebie szerszy kontekst i moja opowieść, czy może cisną ci się jakieś pytania na język?

Hakon - 2017-06-16 23:11

- Dobrze. Macie tu dla syna też srebrnika a jak się spiszecie to nagroda Was nie minie.- Dodał i wręczył jeszcze jedną monetę.
Erwin miał cichą nadzieję, że nie straci sojusznika w sąsiedzie. Wątpliwości same się nasuwały, ale szlachcic miał wiarę. Sigmar także ją miał.


- To jak się pojawi wręczycie go mu. Jakbym był to dajcie znać by poczekał. Chcę się z nim rozmówić. Lub jak ktoś zaufany będzie jechał do miasta też daj list-. Dodał i poszedł zmienić opatrunki.
Von Duneberg zastanawiał się co dalej począć. Miał nadzieję, że wkrótce powróci Ludwig i się z nim rozmówi.

Mike - 2017-06-21 23:47

Ludwig
Victor zachowywał się niczym gabinecie. Uprzejmie zaczekał aż gospodarz spocznie i siadł na wskazanym miejscu.
- Planowałem wrócić do miasta z porannym tłumem, więc czasu mam trochę. Opowiadaj, dopytam jak coś niejasne będzie, bo nie znając sprawy ciężko właściwie zapytać.

Erwin
Rany wyglądały czysto, nie powinno być żadnych komplikacji. O ile rzecz jasna będzie dbał o rany, aż do zabliźnienia.
Chwilowo problem z goblinami został zażegnany, nawet korzyść wypłynęła bo posłał kobietę ze spalonej wsi na przeszpiegi z wiarygodnym alibi. Inkwizycja, ta prawdziwa, także nie zamierzała ich kłopotać... choć może to podstęp by poczuli się pewniej, a tymczasem agenci udający gości już węszą. I co gorsza ci co donieśli na nich mogli planować podrzucić jakiś obciążający dowód. Może nawet już tu jakiś był. Nie sposób było temu zapobiec.

Andemus - 2017-07-01 18:05

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/brother-campfire_zpsmx8nt8ln.jpg

***********************
Przykre niespodzianki

- dobrze - pogrzebał chwilę patykiem w ognisku, przez chwilę światło nieco bardziej zapulsowało.
- Wróciliśmy na nasze ziemie sześć dni temu. Od czasu naszego ostatniego pobytu w okolicy wiele się zmieniło, co już mieliśmy okazję się przekonać podczas powrotu. Na naszej drodze w ciągu pierwszego wieczoru mieliśmy okazję być świadkiem aż dwóch napadów rabusiów. Można by rzecz, ot nic specjalnego, w końcu po zakończonej inwazji chaosu zostało wielu ludzi bez celu, majątku, pieniędzy. Jest jasne jak słońce, że władza może nie być na tyle wydolna aby zadbać o bezpieczeństwo na traktach poza miastem. Ale aż dwa napady i to różnych band tego samego wieczoru? To by zakrawało na wniosek - anarchia lub... celowe działanie. Zarówno w pierwszym jak i drugim rozboju, ktoś zginął i to ktoś kto miał bezpośredni wpływ na okolicznych właścicieli ziemskich. W pierwszym wypadku zginął ze świtą nasz sąsiad Otton Vetengerg, w drugim pewien medyk, który był potajemnie zaproszony do tego samego rodu Vetengergów. Przypadek? Jeśli tak to dość osobliwy, ale do tego wrócę później - odchrząknął

- równolegle po naszym powrocie okazało się, że na wszystkich okolicznych terenach Fassberga rozpanoszył się chaos i plugastwo. Burmistrz Fassbergu aby rozwiązać ten problem powołał sektę o nazwie Wspólnotę czystości. Co ciekawe ma ona pełną legitymizację hrabiego Hermholtza. Ich władza i działanie są już na tyle widoczne w okolicy, że właściciele, którzy mają z nimi na pieńku, a może powiem za sam fakt bycia właścicielami, potrafią być pozywali o herezję i skończyć ze swoim majątkiem w ogniu. Wypalona ziemia nie jest już jednak przeklęta, majątki takie są szybko odbudowywane i planowane na powtórną sprzedaż - znowu odchrząknął

- jeśli chodzi o nas, nasz majątek również budził zainteresowanie ratusza, przy czym nie bezpośrednio a potajemnie dopytywał o stan właścicielski. Ponieważ założono że nas nie ma w okolicy, podesłano figuranta z mocnymi papierami aby przejął cały majątek. Jakież było jego zaskoczenie, kiedy się spotkaliśmy i zrozumiał z kim ma do czynienia. Znamy nazwiska i wiemy że już szukają na nas dowodów naszego ze tak określę 'plugastwa'
- i tu wrócimy do rodu Vetengergów, mieli nieposzlakowaną opinię w okolicy. Więc i ciężko byłoby znaleźć powody aby ich po prostu spalić. Tyle tylko że senior rodu, zginął w jednym z napadów, a co ciekawe jego miecz rodowy przepadł. W drugim napadzie zginął medyk, który miał leczyć jedynego syna Ottona. Ma jakieś problemy i co prawda ma już medyka, ale z tego co wiemy odpowiednio prowadzi jego kurację i jest na usług ratusza. Można by zatem rzec, niedługa droga by zakwestionować 'normalność' właściciela lub może podesłać prawdziwego syna do majątku?
- znowu poprawił ogień i dorzucił kilka drewek

- są też i mniejsze wątki, jak na przykład prowadzenie zaciągów i zabieranie lojalnych służących, na przykład naszego stajennego, kiedy nawet monety w takim przypadku nic nie wskórały by go od zaciągu uchronić. Kto wie kim jest zastępca? Przypuszczam, że w każdym majątku, który jeszcze się ostał, są uszy i oczy które przekazują co trzeba do ratusza. Są też podobno zatrudnieni dwaj łowcy przygód przez ratusz, właśnie do zrobienia porządku w okolicy. Nam też nie udało się obyć bez ofiar, jedna z grup takich rabusiów napadła na nasz tartak, ale na szczęście udało nam się pomóc w porę. Jak to mogę podsumować - wstał na chwilę - za każdym razem, giną jacyś rabusie. Ewidentnie ktoś pozatrudniał wiele mniejszych grup do siania zamętu w okolicy, co oczywiście pozwala uzasadnić konieczność występowania wspólnoty czystości i innej maści najemników.

Chwilę nic nie mówił, tylko chodził w obie strony zamyślony i usiadł.
- Ale nie wszystko jest po myśli barona i jego świty. Pomimo starań, informacje wyciekły do kogoś odpowiedniego z zewnątrz. Wieści musiały być na tyle wiarygodne lub że tak powiem na tyle interesujące, że zainteresował się sprawą.

Próbował coś wyczytać ze spojrzenia Victora, interesowało go co już wiedział, a co okazało się dla niego czymś nowym
- w okolicy pojawiła się inkwizycja... zbierają informację, obserwują. Ach..  kkwestia czasu, jak znajdą dowody, które diametralnie odmienią sytuację w okolicy.

Postanowił przystanąć w tym momencie. Był ciekawy jakie pierwsze zdanie wypowie jego rozmówca. Była tu pewna zbieżność między kupcem a czarodziejem. W obu przypadkach uczono, jak po pierwszych słowach rozmówcy rozpoznać po słowach, tonie, jakie jest nastawienie drugiego odbiorcy. Mógł być zaskoczony, zainteresowany, ale również obojętny,w najgorszym wypadku agresywny. Victor nie był amatorem, potrafił ukryć emocje i nawet gdyby wiedział więcej niż powinien potrafił tego nie pokazać. Ale każdy popełnia błędy.... Ludwig był pewien, że pewne informacje Victor posiadał już wcześniej. Miał tylko nadzieję, że nie uczestniczył w całym miejskim układzie. Celowo nie poruszał, żadnych szczegółów lub godności osób, za pomocą których udało im się zdobyć informację lub mogły być niekorzystne dla nich.

Mike - 2017-07-04 11:54

Ludwig
- Nie będzie dla ciebie nowiną, że o części tych rzeczy wiedziałem już wcześniej. - powiedział Viktor - ale brakowało mi kawałków układanki by to poskładać. Teraz sprawa się rozjaśnia… co paradoksalnie sprawia, że przyszłość zaczyna się rysować w mrocznych barwach.
Zamyślił się na chwilę.
- I paradoksalnie obecność Inkwizycji działa kojąco na moje nerwy. Może i ktoś na górze załatwia tu ciemne sprawki, ale i ktoś zorientował się w procederze. Pytanie tylko czy Inkwizycja zdąży się zająć tymi uzurpatorami ze Wspólnoty. I czy nie zdecyduje się oczyścić całej okolicy, wierząc że bogowie poznają niewinnych.
- Co planujesz przedsięwziąć Ludwigu? Nie jestem głupi i wiem, że jak skończą z możniejszymi czy bogatszymi mogą wziąć się i za nas. Kupców, którym się powiodło.

Andemus - 2017-07-05 22:43

Przyglądał mu się chwilę w milczeniu. Wiedział już, że ma coś na sumieniu, ale nie mógł ocenić jakiego kalibru był to występek. Mógł jakieś informacje udzielać jednostronnie, mógł też dzielić się jakimiś informacjami na zasadzie wymiany. Dla ratusza byłoby to wygodne, mieć jakieś haki na takich informatorów. Czy na początku był świadomy co robi? Ciężko było to rozgryźć, na pewno na dzień dzisiejszy Victor wiedział że ratusz prowadzi nieczystą grę. Od tego jak bardzo w tym siedział, na pewno będą zależeć kolejne jego ruchy - pomyślał. Dodatkowo Ludwig wpadł na pomysł, jak może poprawić swoje bezpieczeństwo

- hmm... co zamierzam z tym zrobić? - zabrzmiał jakby pytanie go zaskoczyło - nie chcę pogrążyć w chaosie i ogniu tej okolicy. No i oczywiście nie chcę stracić naszego zajazdu.

Wstał i spojrzał gdzieś w ciemność
- jest tylko jedno rozwiązanie Victorze, muszę pomóc inkwizycji w odkryciu tajemnic ratusza i powiązań z baronem. Nie będzie to łatwe i przede wszystkim muszę wiedzieć gdzie szukać, aby nie błądzić po omacku - na ostatnie słowa spojrzał na Victora - kiedy sprawa będzie rozwiązana a upiory znowu będą w klatkach, będę mógł szepnąć słowo dzięki komu udało się to rozwiązać.

Mike - 2017-07-06 12:50

- Uwaga inkwizycji na kogoś rzadko bywa pomocna - odparł Viktor, najwyraźniej nie specjalnie rad z takiej “nagrody”. - Gdy raz im pomożesz, nie będziesz mógł przestać, bo wtedy zastanowi ich dlaczego przestałeś pomagać. A wtedy przyjdą zapytać. To małżeństwo do śmierci. Na niezbyt dobre i prawdopodobnie na złe. Masz na to siły Ludwigu?
Przerwał na chwilę, po czym rzekł:
- Krytykuje cię, ale sam nie mam innych pomysłów. Choć może… to głupie. Jesteście obaj z Erwinem szlachetnie urodzeni. Możecie zgromadzić wokół siebie innych wielmożów, którym nie w smak obecne porządki. Pytanie tylko czy pójdą za wami. A jeśli pójdą to wy staniecie się najpierwszym celem machinacji.

Andemus - 2017-07-07 22:16

Chciał wyprowadzić znajomego z błędu. Chodziło mu o to, aby w razie problemów być świadkiem, który może stanąć w jego obronie. Ale.. się powstrzymał. W ten sposób Victor miałby pewność, że Ludwig ma i na niego baczenie. Lepiej, jeśli takiej pewności nie ma. A może celowo tak powiedział? Czyżby pułapka? Muszę być uważny. Wiadomo.. może i nieodpowiednia odpowiedź i stanie się niewygodny. Postanowił się wycofać i zmienić nieco strategię.

Westchnął
- masz rację, z inkwizycją kupcy nigdy nie mieli łatwego życia. Ale nie mogę zdzierżyć, że taki baron pozwala sobie na takie zuchwalstwo. Czym się kieruje? Jakie ma plany? Tym razem wstał gwałtowniej. Nie wiem czy udałoby się zebrać wielmożnych z okolic, może Erwin lepiej potrafiłby się z nimi dogadać. Na wszystko jednak potrzeba czasu, a ja jak patrzę na postępy ratusza, uważam że tego czasu nie mamy. Bezpośredni kontakt z inkwizycją nie ma sensu, ale gdyby znaleźć jakiś ciekawy trop i podesłać im jako zwykły donos? Uśmiechnął się. Dzięki temu można by nieco ograniczyć aktywność ratusza, a to już daje więcej czasu na zbieranie ludzi i poparcia.

Usiadł znowu.
- jesteś człowiekiem z miasta, masz pomysł, gdzie moglibyśmy znaleźć coś ciekawego?

Mike - 2017-07-10 11:31

Victor zasępił się.
- Jeśli pytasz o heretyckie zapędy, to nie wiem kto by miał z nimi coś wspólnego. Ale wiem, kogo powinni podejrzewać by nam było na rękę. Burmistrza, ani hrabiego tak raczej bez dowodów nie sięgniemy. Jurysta tez się wyłga. Ale może może, któryś z jego kancelarystów. ma ich paru, któryś mógłby być na tyle głupi by wpaść w pułapkę. Potem donos... jak wiesz Inkwizycja zawsze bada otoczenie podejrzanego licząc, że trafi na gniazdo heretyków. Wtedy będą blisko jurysty, jak będą obrotni to może czegoś się dogrzebią. Choć, kto wie czy świeckie sprawy ich obejdą.
- Hmm, a może ten medyk?
- Victor mało nie wykrzyknął wpadając na pomysł. Cokolwiek zbyt teatralnie jak na gust Ludwiga. - Ten, ani chybi musi mieć coś na sumieniu. Nie masz medyka co by z trupami nie obcował...
Nie dodał, że wtedy młody sąsiad Ludwiga i Erwina może oberwać rykoszetem. Może nie wiedział, a może nie miało to dla niego znaczenia. Ludwiga tez raczej młody dziedzic mało obchodził, ale znał jego rodzinę. I zarządce.

Andemus - 2017-07-10 21:12

Spotkanie zaczęło go nużyć. Informacje pozyskane od Victora trochę go rozczarowały. Tyle tylko, że on znał Victora. Wyglądało na to, że jego towarzysz wcale nie zamierza ułatwiać zadania Ludwigowi. Kupiec jego pokroju zbierał informacje które mógłby wykorzystać w przyszłości. Najwyraźniej nie chciał się nimi dzielić. Co ciekawe zebrał sporo informacji od Ludwiga. Czyżby ryzyko się nie opłaciło? A może wprost przeciwnie? Postanowił pójść tą drogą
- masz rację! można by tych jego pomocników jakoś przycisnąć do muru! - rzekł z błyskiem w oku - będziesz mógł zdobyć informację, gdzie mieszkają? Wybierzemy takiego najbardziej na uboczu i będziemy go obserwować.

Mike - 2017-07-12 12:53

- Z tym uboczem może być problem - odparł Victor - wszyscy trzej wynajmują pokoje w karczmie "Zacisze" przy rynku. Rzut beretem od kancelarii. Gdy pracują do późna, odprowadza ich jeden ze strażników kancelarii. Ponoć zarabiają niezły kawał grosza, ale jakoś nie mają czasu cieszyć się życiem. Tylko czasem robią wypady do zamtuza Pasiflora".
Ludwigowi obiła się ta nazwa o uszy. najlepszy lokal w mieście. Oferował wszystkie uciechy o jakich można było zamarzyć.
Hmm, przypadkiem Victor miał na podorędziu informacje o nich? W to ciężko było uwierzyć. I najwyraźniej Victorowi było wszystko jedno, czy Ludwig uwierzy w zbieg okoliczności. Grali w grę, gdzie bezgraniczne zaufanie było luksusem, na który nie mogli sobie pozwolić. Victor miał własne plany, których realizacja była po drodze z działaniami Ludwiga. Przynajmniej na razie.

Albo może sprawdzał w wiadomym tylko sobie celu Ludwiga...

Andemus - 2017-07-14 21:56

- psiakrew! - pomyślał -daje mi tylko jeden możliwy kierunek działania. Dobry sposób aby mieć mnie pod kontrolą.
Musiał uznać wyższość towarzysza. Przynajmniej w tej chwili. Przede wszystkim Victor miał przewagę nad jego znajomością miasta i kontaktami. Dobrze wiedział, że jeśli podąży tą ścieżką, jego postępy będą na bieżąco monitorowane. Poza tym, mogła to być zwykła podpucha, gdzie straci czas i nie zyska żadnych sensownych informacji.
- niedobrze- pokręcił głową Ludwig - ale skoro o tym mówisz, to przypuszczam że przeszedł ci jakiś pomysł w zanadrzu? Jeśli nie tą drogą, to chyba nie da się nic innego wymyśleć - Tego Victor nie mógł przewidzieć. Ludwig mógł być zdesperowany i skazany na jego pomoc. Z drugiej strony, czy mógłby blefować?

Układ jaki się powoli zawiązywał miał jedną wyraźną cechę.... był tymczasowy. Ludwig wiedział, że jeśli uda się pokonać barona, prawdopodobnie pojawi się nowy problem. Musiał uznać, że Victor może myśleć podobnie.

Wyglądało na to że musi zadbać o swoje zaplecze. Ktokolwiek chciałby mu zagrozić, nawet Victor czy inkwizycja, powinien trzykrotnie się nad tym zastanowić. Tylko kto? Nie był arystokratą, nie miał wielkiego majątku i nie miał zbyt wielu postawnych przyjaciół. Ale zaraz, miał inną cechę o której prawie nikt nie wiedział....

Mike - 2017-07-18 10:56

- Moje kontakty są na twoje usługi - powiedział Victor - jeśli coś potrzebujesz się dowiedzieć, daj znać, a roześlę ludzi. Jeśli potrzebował byś ludzi..., których nie powinni znać praworządni obywatele także daj znać. Choć w tym przypadku, nie mogę gwarantować ich lojalności. Jeśli dostaną więcej pieniędzy bez skrupułów skorzystają z okazji.

Andemus - 2017-07-19 22:32

- hmm - zasępił się - to hojna oferta i z przyjemnością z niej skorzystam. Zastanawiam się tylko, co byś chciał w zamian? - Ludwig się uśmiechnął i dawał wyraz jakby właśnie zrobił dobry biznes. Jak dobrze wiesz, twoja majętność przewyższa moją.

- aaaa w ramach tych kontaktów mam propozycję. Nie wracamy już dzisiaj do miasta, natomiast następnym razem postaramy się aż tak nie rzucać w oczy. W końcu dość szybko zostaliśmy zidentyfikowani, dziękujemy jeszcze raz - kiwnął jemu i oddalonemu cieniowi towarzysza Victora. Aby też nie narażać ciebie, najlepiej by było ustalić jednego twojego człowieka jako kontakt, gdzie ją znaleźć jak wrócimy do miasta. Pierwszą rzeczą jakiej będziemy wtedy oczekiwać, będzie zapewne bezpieczniejsze lokum. Potem się zobaczy, może te młodzieniaszki mają jednak jakieś siu bziu w głowie i potrafią się czasami urwać ze smyczy.

Aktualny powrót do miasta wydawał się bez sensu. Ktoś już ewidentnie ich szukał i zapewne zapuszczał teraz wici w różne zatęchłe zakamarki miasta. Gdzieś zniknęli, to zapewne gdzieś niebawem mieli wypłynąć. Dalsza akcja wymagała większej cierpliwości i przeczekania. Poza tym sam jeszcze do końca nie wiedział jak ją dobrze rozegrać.

Mike - 2017-07-26 11:23

- W zamian? - uśmiechnął się Viktor - Czyżbyś nie wierzył w moje czyste intencje i chęć poprawy bliźnim życia?
Ale najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi.
- Teraz jestem tylko kupcem, a marzy mi się zajść wyżej. Tak wysoko jak tylko ktoś bez herbu zajść może. A w tym pomaga zawsze znajomość z kimś szlachetnie urodzonym. Jeśli przetrwamy tę zawieruchę będę oczekiwał poparcia od was, dobre słowo szepnięte przez szlachetnie urodzonego weterana w odpowiednie ucho może zdziałać cuda. Jeśli nie przetrwamy... cóż wtedy będę stratny, ale tym się wtedy przejmować już nie będziemy.
- Co się zaś tyczy kontaktu to mój sługa, ten który cię odprowadził dziś do drzwi mojego kantoru. On przybędzie z listem. Jeśli by kto inny przyniósł list udawaj, że dałeś się zwieść, a posłańca śledź. W listach będę udawał, że o handlowych sprawach piszemy. Ty czyń to samo. Wiem, że to mało poręczne, ale po co dawać dowód knowań na papierze. O ważnych sprawach rozmawiać będziemy osobiście.

Andemus - 2017-07-31 21:19

Przyglądał się Victorowi niczym zahipnotyzowany. W tym krótkim pojedynku słów, niczym szachista Ludwig planował kolejne ruchy. Sztuka planowania opiera się na rachunku prawdopodobieństwa ruchów przeciwnika. Kiedy już sobie tak poplanował....................... szach! - padło ze strony Victora

Wiedział, że jego rozmówca zawsze lubił sterować innymi. Do tej pory, robił to jednak swoimi mackami niczym szara eminencja. Ale pomylił się, ambicja Victora sięgała znacznie wyżej. Ale władza?! - zadał sobie to pytanie - a co jeśli Ludwig jest tylko pionkiem w innej grze? Co jeśli jego towarzysz zaplanował tą grę znacznie wcześniej? Zdał też sobie sprawę z innego faktu. Victor mógł być znacznie niebezpieczniejszym człowiekiem niż do tej pory przypuszczał. Wzrosło prawdopodobieństwo, że szedł w przeszłości po trupach, kto wie czy nie i któregoś z sąsiadów Ludwiga. Poczuł, że przeszedł go niemiły dreszcz.

- nie mi o tym decydować w tej chwili - rzucił spokojnie - szlachetnie urodzonym z nas jest Erwin. Doceniam twoją propozycję i porozmawiam z nim na ten temat - przeszedł go niesmak i wiedział już jaka będzie jego reakcja na poświadczenie osoby, której właściwie nie znał - nie mogę dać ci jednak gwarancji, że na pewno się zgodzi.

Chwilę milczał. Rozumiem, że jest to jedyna droga do zawarcia między nami umowy?

Mike - 2017-08-14 23:00

- Dróg jest wiele, ale nie wszystkie prowadzą do wymarzonego celu - odparł kupiec. - Jeśli nasze zamierzenia się udadzą, powstanie tu spora nisza dla obrotnych. Erwin ma odpowiednie urodzenie i zasługi by się starać o zaszczyty. Wszyscy na tym zyskają. Jeśli nie będziemy współpracować, to najprawdopodobniej nasze zwłoki uświetnią jakąś uroczystość z pleniem heretyków.
Viktor wstał i podał rękę Ludwigowi.
- Czas na mnie.

Andemus - 2017-08-20 14:29

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/brother-campfire_zpsmx8nt8ln.jpg

********************
Kontakt po latach

Wstał podobnie i kiedy ściskał dłoń Victora spojrzał mu w oczy.
- To może być początek owocnej współpracy. Była to typowa gra dyplomacji, nie wiedział do czego go to zaprowadzi, ale nie mógł swoim zachowaniem czegokolwiek sugerować. Gra była na tyle prosta, że sam nie wiedział co myśleć o tym spotkaniu i Victorze.

Kiedy jego towarzysz odjechał, zastygł zamyślony i wpatrzony w ogień. Myśli kłębiły się niemiłosiernie i nie pozwalały wypocząć wieczorową porą. Chciał uporządkować swoją wiedzę, nadać tematom priorytety, ale za dużo było niewiadomych. W takich chwilach myślał długo. Na tyle długo, że tracił poczucie czasu. Nie zauważył nawet, kiedy obok niego pojawił się cień.
- Żyjesz? Tamci, już dawno temu opuścili to miejsce - rzucił Kinol. Na jego słowa Ludwig spojrzał w jego kierunku -  uff a już się wystraszyłem, że ciebie potraktowali jakąś trucizną. Na te słowa Ludwig się uśmiechnął
- Czyżbyś się zmartwił?
- Może trochę, nie przepadam za częstą zmianą pracodawców
- również odpowiedział uśmiechem. Czy spotkanie było owocne?
- na chwilę obecną ciężko to wywnioskować. Kiedy człowiek myśli, że zrobi kolejny krok dalej, okazuje się że widzi coraz więcej rozgałęzień. Każda kolejna decyzja niesie ze sobą większe ryzyko. A najgorsze jest to, że nie wiesz czy ścieżka jaką podążasz jest dobra, czy może nieuchronnie prowadzi do zagłady.
Kinol spojrzał na niego krzywo. Najwyraźniej wywody filozoficzne mędrca, były niezrozumiałe lub po prostu nie wiedział co mógłby dodać.
- to może dam już znać chłopakom, aby przestali pożywiać komary? Rozkładamy się czy od razu ruszamy?
- odpocznijmy trochę i ruszymy przed świtem. Na ścieżce do traktu, jest o tej porze ciemno jak w..
- przerwał, ale chichot odchodzącego Kinola, świadczył że wypadł zabawnie.

Kiedy najemnicy rozłożyli się obok, ogień nadal się palił. Ludwig wzbraniał się przed czymś, aż w końcu coś w nim pękło. Najpierw dorzucił do ognia, po czym wyciągnął papirus i zestaw pióra i inkaustu z atramentem. Zastanawiał się czy nadal tak dobrze pamiętał klasyczny. Kiedy zaczął układać pierwsze słowa, zdał sobie sprawę że pamięta go perfekcyjnie.

****************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/list%20do%20wolfa_zpss3xepalk.png

****************
Ludwig postanowił się podpisać tak jak miewał czasami mawiać o nim magister Wolf. Odczytanie klasycznego wymagało kogoś z wiedzą, więc to było już jedno zabezpieczenie, postanowił jednak, że na wszelki wypadek nie ujawni swoich danych w liście. Jeśli dotrze, magister go na pewno pamiętał, pytanie bardziej jak zareaguje na jego pismo.

Ludwig musiał uznać, że list wydał się nieco pompatyczny. Ale wiedział, że w kręgach kolegium lubiono taki sposób pisania. Był też bardzo ciekawy reakcji swojego nauczyciela. Ostatnim razem, kiedy Ludwig wypiął się na kolegium, kazał mu się wynosić i nie używać nigdy więcej magii. Pamiętał, że wtedy niejednokrotnie wmawiał mu że powinien być cierpliwy, ma potencjał, ale on jednak szukał czegoś innego. Teraz, udzielone poparcie gildii byłoby dla niego bardzo ważne. W sytuacji podbramkowej, zawsze mógłby wskazać że działa z ramienia gildii, chociaż formalnie do niej nie należał. Zapewne niemałą zagwozdkę miał sprowadzić na magistra. Czy byłby to jakiś precedens w gildii? Raczej tego nie zakładał, przypuszczał że intrygi magów były o wiele ciekawsze.
Druga prośba pozwoliłaby Ludwigowi na użycie magii. Zastanawiał się tylko czy jego nauczyciel dobrze zrozumie tą prośbę. Ludwig nie skończył wszystkich terminów, jego umiejętności były nadal na poziomie ucznia czarodzieja. Aby mieć perspektywy, powinien się szkolić, a do tego były potrzebne księgi. Jak zachowa się Kurtz? Czy mu je wyśle? A może wyśle magistra by go aresztował? Skoro Ludwig występuje z takim pismem, mógł już używać takiej magii. A może wyrazi zgodę, tylko jeśli wróci formalnie do kolegium? Lekki niesmak go przeszedł, ale najważniejsze było teraz mieć dobre ‘plecy’.


Przed świtem zebrali obóz i ruszyli w kierunku swojego zajazdu. Godziny mijały w milczeniu i z lekkim niepokojem. Podróż minęła jednak spokojnie i późnym rankiem dostrzegli że ich cel nadal stoi w niezmienionym stanie. Ludwig odetchnął w duchu, po czym wjechał na podwórze z drużyną. Jego żołądek mówił mu, że nadal czeka na śniadanie.

Mike - 2017-09-04 10:14

Na dziedzińcu powitał go spory tłok. Ale nie byli to goście jakich się spodziewał. Sami wieśniacy, a w zasadzie kobiety z dziećmi. paru rannych kuśtykało z i do wychodka czy studni.

- Witamy, witamy - zawołał Herman na widok Ludwiga - zaraz każę do stołu podać… zjecie panie z kompanią czy nakryć dla was w kantorku i zawołać pana Erwina?

Gości, prawdziwych gości, nie było wielu, więc jadło szybko było gotowe. Podała je trochę naburmuszona żona Hermana. Kto był temu winien nie wiadomo, ale Ludwig jako, że dopiero zjechał do domu do winy się nie poczuwał.

Andemus - 2017-09-05 21:20

- witaj, zjemy wspólnie - uśmiechnął się, po czym jego wzrok powędrował ku karczmie. Westchnął. Nie wiadomo skąd poczuł się zmęczony. Na razie miał ochotę po prostu zjeść. Na koniec ruszył do środka razem z pozostałymi.

Hakon - 2017-09-06 16:10

Erwin właśnie siedział w pokoju zmieniając okład na ranie, którą otrzymał od przeklętych goblinoidów. Nie był w dobrym humorze bo i z jakiego powodu. Gobliny panoszyły się po włościach. Chłopi w jego obejściu schronienie znaleźli i odstraszali gości. Samych gości i tak przez tą politykę i obecną sytuację zbyt wielu nie było. Przyjaciele w różnych sprawach i celach powyjeżdżali.
Co ma robić? Siedzenie ciągle tu i pilnowanie majątku trochę go męczyło. Chciał działać, walczyć a tu jednak trzeba było pilnować dobytku.

Pukanie do drzwi wyrwało z rozmyślań szlachcica, który naciągnął spodnie i odwracając się zawołał.
- Wejść.- W drzwiach pojawił się stary przyjaciel i opiekun gospody.
- Panicz Ludwig wrócił i czeka z wieczerzą.- Mówił z uśmiechem bo lepiej się czół jak panowie byli razem.
- Zaraz zejdę.- Erwin rzucił gospodarzowi i odwrócił się by wyszykować się schludniej. Miecz u pasa zawiesił. buty naciągnął i zszedł do sali jadalnej.

Schodził po schodach i patrzył na krzątających się rannych chłopów i uwijające się kobiety i dzieci. Przepuścił jedną z młodszych chłopek na schodach i widząc Ludwiga z ludźmi rozłożył ręce w geście powitania.
- Wreszcie Ciebie widzę.- Szedł żwawo a część ludzi patrzyło na zachowanie szlachcica.
- Jak tam sprawy się mają?- Podszedł i wziął w objęcia przyjaciela.

Andemus - 2017-09-17 13:01

Kiedy weszli do zajazdu, poczuł się jak na jakimś targowisku lub specjalnie zorganizowanym zbiorowisku. Co prawda brakowało stoisk uginających się pod naporem różnych towarów, ale liczba obecnych w środku osób była spora. Nie było to też wesele, wiejskie znoszone ubiory świadczyły, jakby wszyscy znużeni i przepoceni przyszli bezpośrednio po pracy. Czyżby wspólny obiad? Dziwne - pomyślał - Nie wyglądają na grupę wędrowców. Chyba, że siedzą w tym miejscu, bo nie mają gdzie indziej się udać? Będzie musiał o tym pogadać z Erwinem, już teraz brakowało miejsca dla przyjezdnych, pytanie jak z pokojami?

Kiedy zobaczył schodzącego z góry Erwina, odetchnął. Wyglądało że jego przyjaciel nieco doświadczył przygód ostatnio ale był cały. Wstał mu na powitanie i się uśmiechnął.

-Wreszcie Ciebie widzę, jak tam sprawy się mają? - rzekł Erwin
- całkiem, całkiem - odwzajemnił uścisk - proponuję porozmawiać o tym u nas, tylko wybacz, najpierw zaspokoimy głód, po kiszki grają nam marsza

Hakon - 2017-09-18 14:43

Szlachcic wskazał miejsce gdzie uraczą się obiadem i gdy usiedli zaczął.
- Ci ludzie to mieszkańcy pobliskiej wsi.- Popatrzył w oczy Ludwiga. - Pewnie dziwisz się po co tu są. Ano powiem nie czekając.- Rozejrzał się po komnacie. - Goblinoidy zaatakowały ich wioskę, a że z naszych okien było widać słupy dymu więc ruszyłem sprawdzić co się dzieje i wpadłem na bandę zielonych.- Tu skrzywił się z lekka.
- Walka była dość ciężka, ale z pomocą przyszedł elf i khazad.- Tu Erwin podniósł palec dając znać by uważać. - Tłukli się zawodowo. Po walce chciałem ich zatrudnić, ale oni byli wolnymi strzelcami polującymi na gobasy i zbójców.- Dodał i spojrzał na jedną z dziewek ze wsi.
- Podobnie jak my uważają nową organizację za pomyłkę, ale co zrobić. Nie chcieli zostać.- Erwin spochmurniał.
- Był także napad na mnie.- Pokiwał głową potwierdzając. - Zrobiono ognisko z dymem by wyciągnąć mnie z zajazdu bym myślał, że to tartak płonie. Osaczyli mnie, ale z pomocą przyszli nasi najemnicy widząc dym z drugiej strony.- Erwin podniósł kubek wina nalanego przez jedną z wieśniaczek, która pomagała w zajeździe za dach nad głową dla niej i męża.

Andemus - 2017-09-23 09:39

Ludwig słuchał uważnie Erwina i jednocześnie przegryzał kawałkiem gorącej kiełbasy. Z wniosków jakie już teraz mógł wyciągnąć, to że nie tylko w mieście coś się działo. Kiedy nastała cisza, zdał sobie sprawę, że Erwin wyczekuje na jego relacje. Przekąsił ostatni kęs i wziął łyk piwa. Na koniec ich spojrzenia się spotkały, Ludwig postanowił dać do zrozumienia przyjacielowi że pewne informacje, nie są przeznaczone dla postronnych uszu.

-  no w mieście też ciekawie, ruch kupiecki nadal kwitnie, jeśli pieniądz pozwoli może byśmy zainwestowali w lepsze 'ale'? a ty wiesz, że pojawiły się futra z norski?  - grymas jego miny wyrażał zaskoczenie

Mike - 2017-10-03 14:06

Dzień szybko zleciał do wieczora przy opowiadaniu co też pod nieobecność Ludwiga się wydarzyło. A i Ludwig miał sporo do opowiedzenia.

Przed wieczorem wrócił też wysłany za “szpiclem” najemnik. Śledzony pojechał do sąsiedniej wsi (nie tej spalonej). Tam odbył malowniczą kłótnie z baba w obejściu wszedł do chałupy i nie wychodził do wieczora. Nagabywani miejscowi rozpoznali owego szpicla, jako miłośnika trunków.

Najemnicy też sobie mieli wiele do opowiedzenia, tyle, że oni także smarowali gardła. Czym na pewno nie zaskarbili sobie łaski, żony Hermana, która za każdym razem gdy przechodziła obok miała dosyć zachmurzona minę. Najwyraźniej przyjaźń nie była im pisana.
Ktoś znający się na rzeczy zauważyłby, iż piją ale nie wszyscy jednakowo. A wyszło to na jaw przy wartach na noc. Ci mniej zawiani sami podzielili między siebie warty ci bardziej poszli spać.

Noc o dziwo upłynęła spokojnie, nic nie zakłóciło spoczynku. Nawet kogut nad ranem. Ktoś dociekliwy mógłby rozwiązać tajemnice jego zniknięcia i dopatrzeć się poszlak prowadzących do grupy imigrantów z pobliskiej wsi.

Po śniadaniu Herman przywołał Erwina mówiąc że ktoś o niego pyta, jakiś smarkacz. Erwin pierwszy raz na oczy widział młodzika, a ten upewniwszy iż Erwin to Erwin przekazał pozdrowienia od cioci Olgi.
- Ciotka kazała przekazać jaśnie panie, że medykus z miasta w gości zjechał do jaśnie państwa. To jest naszego jaśnie państwa - plątał się trochę chłopak - Mówiła co pan Erwin z pewnością rad by o tym słyszeć, bo boleści różnorakie ma.

Hakon - 2017-10-04 12:20

Erwin był z lekka zaskoczony wezwaniem przez Hermana. ~ Kto może chcieć w tych czasach jakąś sprawę do mnie?~ Zastanawiał się schodząc poprawiając koszulę.
Na dole czekał dzieciak, który upewniwszy się z kim ma sposobność wyjawił informację o medyku z miasta.
- Dobrze się spisałeś mały.- Uśmiechnął się do dzieciaka i wygrzebał srebrnika z kieszeni i wręczył mu.
- Przekaż ciotce, żem rad z informacji i czekam na więcej.- Oznajmił i poprowadził chłopca do Hermana.
- Daj mu coś do zjedzenia i napicia się. Pewnie studzony a i wracać musi prędko.- I poklepał młodego i usiadł czekając na śniadanie.

Gdy Ludwig zszedł na posiłek powiedział o przybyciu medyka do ich chorego sąsiada.
- Zastanawiam się czy nie dowiedzieć się od niego co z młodym.- Zwrócił się do kompana. - Myślę, że warto by pojechać i osobiście z nim się rozmówić i udać się do pozostałych sąsiadów w regionie. Co Ty na to.-

Andemus - 2017-10-07 22:21

Ludwig przyglądał się badawczo Erwinowi i stukał palcami po stole. W końcu odwrócił głowę w kierunku bocznego okna.
- przekazałem ci wszystkie informacje na temat tego człowieka. Jesteś pewien, że chcesz z nim rozmawiać?
Spojrzał ponownie na niego - odwiedziny innych sąsiadów uważam za dobry pomysł, pamiętasz też że myśleliśmy podążyć śladem rozbójników? gdzieś w okolicy jeziora mają pewnie kryjówkę, a my mamy ludzi i całkiem niezłe rozeznanie w tym terenie. Tropy na trakcie może się i zatarły, ale Sigriz wtedy znalazł kierunek boczny gdzie mogli ujść. Poprawił się na krześle - na pewno muszę się najpierw udać do Stapelhugel, mam tam sprawę do załatwienia a przy okazji, zastanawiam się czy nie poszukać na własną rękę medyka dla naszego sąsiada. Oczywiście.. jak uznamy, że terapia poprzedniego medyka nie jest skuteczna

Hakon - 2017-10-13 10:49

Erwin się zamyślił.
- No to chyba pora poodwiedzać naszych sąsiadów. Śladami, które znalazł Sigriz bym się na razie nie przejmował. Zbóje raczej nas w pułapkę zaciągną niż do swojego leża. Poza tym większe jest zagrożenie od Inkwizycji niż od nich.- Wyraził w końcu swoje zdanie.
- Jedziesz ze mną czy chcesz odpocząć i pomieszkać trochę?- Zwrócił się do Ludwiga.

Andemus - 2017-10-13 19:37

Ludwig kontynuował
- czekaj, skoro mówisz że nasz lekarz wypłynął z czeluści, to szkoda byłoby z tego nie skorzystać - jego oczy zaszkliły się. Oczywiście możemy tylko coś zainscenizować, w końcu nasz trakt nie uchodzi za bezpieczny. Jeśli będzie miał obstawę to znaczy, że nie wie co się dzieje w okolicy ale zawsze możemy się przyjrzeć czy nie rozpoznamy znajomych twarzy. A jeśli będzie jechał sam - poprawił się na krześle - cóż, będzie to znaczyć że zna powód dla którego tej obstawy nie potrzebuje. W końcu byłoby to zbyt ryzykowne, aby ktoś go niechcący ubił.

Zastanawiał się przez chwilę jak nadać list. Uznał, że może w tych okolicznościach ciężko będzie wyrwać się do miasta Stapelhugel, ale może ktoś z majątku sąsiada, wierny służący by go nadał.
- jak ty to widzisz? możemy podjechać do sąsiada i zobaczyć przypadkiem co słychać? zawsze ktoś od nas może przypadkiem dostać od nas sygnał kiedy przybysze będą wracać do miasta.

- natomiast w kwestii zasadzki.. myślę że oni wszyscy tak się tu panoszą i myślą że nikt im nie zagraża, pewnie zakładają że nie będziemy z ludźmi wyglądać poza granice naszego dobytku. I uważam że do czasu kiedy kogokolwiek z nich odpowiednio nie przesłuchamy, nie zdobędziemy cennych informacji

Hakon - 2017-10-23 01:02

Erwin  kiwał głową i popijał wino gdy przemawiał Ludwig.
- No chyba warto porozmawiać z medykiem.- W końcu odparł. - Byśmy musieli czym prędzej ruszać a jeśli chodzi o list to masz tu dużo ludzi, którzy w podzięce wyświadczą tą przysługę.- Dodał uśmiechając się. W końcu byli na ich łasce i nie mieli co robić co niektórzy.

- Zasadzkę by zostawił do czasu rozpatrzenia się u sąsiadów i zobaczenia medyka i zamienieniem z nim kilku zdań.- Podsumował szlachcic.

Andemus - 2017-10-24 20:47

- dobrze,  niech będzie po twojemu - rzekł Ludwig,  po czym wstał - w takim razie,  szykuję się do drogi - następnie ruszył w kierunku schodów

Mike - 2017-10-27 10:20

Zebranie się do wyjazdu zajęło jakoś dziwnie dużo czasu. nawet nie wiadomo na czym zleciał. W końcu jednak siedzieli w siodłach prowadząc wycieczkę, z tyłu jechali Kinol dłubiąc w nosie i Kłusol drapiąc się po bliźnie w miejscu ucha.

Wjechali na dziedziniec. Przy bramie kręciło się dwóch uzbrojonych osobników. Ale nie mieli barw Vetengerga. Wyglądali na najemników. Obaj w kolczugach, kaptury kolcze mieli odrzucone na plecy. Przy pasie miecze. Na widok przybyszów stanęli z kciukami zatkniętymi za pasy i patrzyli bez słowa.
Z boku dziedzińca stały trzy konie. Przy siodłach dwóch  z nich wisiały kusze.

- Witajcie szlachetni panowie - zawołał koniuszy dobiegając i łapiąc za wodze. - Leć no, który i powiedz jaśnie państwu, że kolejni goście zjechali - wydarł się spoglądając w stronę dworku. - Rozkulbaczyć konie czy na krótko panowie zjechali?

Kilka chwil później pojawił się Metzger. Na widok przybyszy miał najwyraźniej mieszane uczucia. Ale przywitał się kulturalnie.

Andemus - 2017-10-28 14:36

- to zależy.. od liczby gości jaka jest przed nami - rzucił żartobliwie
- witamy Panie Metzger - skłonił się nieco, po czym spojrzał wymownie to na najemników to na niego - mam nadzieję, że nie stało się nic złego? - przyglądał się uważnie Metzgerowi

Sytuacja wyglądała na podejrzaną. Najwyraźniej dobrze się stało, że podjechali do sąsiada.

Mike - 2017-10-30 13:54

- Złego? Nie, doktor przyjechał z wizytą. Dba o pacjentów - odparł trochę kwaśno Metzger. - Zapraszam, niedługo skończy i panicz będzie do waszej dyspozycji. Chyba, że ja mogę jakoś pomóc? Bo nie podejrzewam, by miecz się znalazł, prawda? Panicza wciąż boli jego brak.

Andemus - 2017-10-30 20:48

- no,  skoro musicie zatrudniać najemników -  spojrzał na nich - to można takie wrażenie odnieść.  W takim razie możemy poczekać   -  gotowy był ruszyć w kierunku dworku i liczył na to,  że oddalą się od nieznanych mu osób i trochę zasięgną języka. Gdyby Metzger miał również taką potrzebę,  niechybnie by ich naprowadził swoimi słowami.

- a jak zdrowie jaśnie Pana?

Hakon - 2017-10-31 10:38

Erwin przyjrzał się zbrojnym gdy wjeżdżali. Zastanawiał się czy to ochrona domostwa czy cyrulika. Byli dobrze wyposażeni więc i dobrze opłacani. No ale teraz już Metzger wyszedł im na przeciw.
Szlachcic zszedł z wierzchowca kiwnął głową na powitanie i uśmiechnął się.

Ludwig przejął inicjatywę i zajął się rozmową a Erwin rozejrzał się po włościach. Może coś się zmieniło od ostatniego ich pobytu.
Na wzmiankę o mieczu Erwin odwrócił się do pytającego.
- Niestety nie natrafiliśmy.- Skrzywił się w grymasie niezadowolenia.

Erwin gdy już wstępne rozmowy się zakończyły ruszył za prowadzącym Metzgerem starając się wyczuć nastrój jaki panował na włościach.

Mike - 2017-11-06 11:37

- To nie nasi - odrzekł Metzger - Drogi niepewne, zbójcy, to i medyk ochronę najął.
Gdy usiedli z kielichami kontynuował:
- Jaśnie pan bez zmian. A może i nie dajcie bogowie mu się pogorszy... - najwyraźniej wizyta medyka nie ucieszyła go zbytnio. - Słyszałem o waszym ratunku dla wsi. Gratulacje panie Ludwig. Mniemam, że o od was ludzi brali do milicji, a jak widać trzeba samemu o siebie dbać. Ech, poszedł nasz koniuszy na zmarnowanie. Pewni oddziały gdzieś pod Fassenbergiem trzymać będą, to i zdążyć nijak nie mogą. Ech, pewnie swoją milicje by trza powołać. Ale ludzi doświadczonych brak.

Andemus - 2017-11-10 15:50

- ciekawe - spojrzał i przymrużył oczy patrząc na najemników w oddali - taki najem musi niemało kosztować, można by powiedzieć że bardzo zależy mu na doglądaniu swoich pacjentów poza miastem. Swoją drogą, panicz jest zadowolony z jego usług? nie myślałeś aby podjechać z nim do sąsiedniego miasta i zasięgnąć porady kogoś innego?- zastanowił się czy nie byłby skory nawet z nim pojechać i przy okazji poszukać kogoś z medyków lub znawców magii

Tematu zebrania się sąsiadów do kupy nie poruszał. Uznał, że Erwin może mieć jakiś plan i może nawet będzie chciał przewodniczyć pospolitemu ruszeniu. Był też ciekaw, co sobie przemyślał na temat propozycji Victora

Hakon - 2017-11-13 11:01

Erwin na słowa Metzgera o milicji prawie podskoczył.
- Tak. Chcieli ludzi od nas wziąć alem nie dał.- Odparł stanowczo szlachcic.
- Masy bandytów po okolicy się włóczy a i jak sam słyszałeś i gobliny na wsie już napadają. Jak się pozbywać ludzi?- Mówił spokojnie układając plan.
- Ludzi trzeba zebrać i wyszkolić. Podejrzewam, że jak takie oddziały milicji zrobimy i nie będziemy oddalać się od rodzinnych włości to może i sporo ludzi się da zebrać. Tylko czy władykowie swoich poddanych do takich oddziałów by przeznaczyli.- Zastanawiał się na głos Erwin.
- Nawet ja mógłbym stanąć jako dowódca takiej milicji. Bo i na wojaczce się znam a i nie zamierzam oddawać się pod protekcje miastowych.- Zerknął na słuchających badawczo.
- Myślicie, że sąsiedzi by chcieli na takie coś przystać i też co do nowych władz mają jakieś ale?

Mike - 2017-11-14 11:15

- Nie do mnie należy decyzja u kogo leczy się panicz. Wyraźnie mi to powiedział - odparł Metzger. - I widać zadowolony jest, bo sporo sobie medykus liczy.

- Każdy by chciał by milicja była pod ręką, ale nie wszyscy kwapią się dawać na to ludzi. I oddawać pod komendę nieznanemu sobie tez mało kto zechce. Dawno was nie było, trza by chyba odnowić znajomości. Szepnę dobre słowo tu i tam, ale i wy musicie dać się z dobrej strony poznać. - Metzger napił się - Krok już w dobrą stronę zrobiony, wieści o obronie wsi i pomocy wolnym kmieciom poszła w świat.

Hakon - 2017-11-14 21:46

- Pomoc wsi do błahostka dla możnych panów tych ziem, ale fakt może to coś pomoże.- Zamyślił się Erwin na moment.
- A którzy twoim zdaniem władykowie najchętniejsi do współpracy? Może któryś ma jakoweś problemy z miastem?- Pytał licząc na szczerą odpowiedź. Metzger był dobrze poinformowanym człowiekiem, którego brakowało w szeregach Erwina. Nie po to stary władyka trzymał go w domu.

Mike - 2017-11-15 10:23

- Problemy to ma większość, niektórzy mniejsze niektórzy większe - odpał Metzger. - Nieswald, na południe stąd, ten ma problem z podatkami. Wykopali jakieś papiery jakoby nie płacił i musiał teraz całą sumę wyłożyć. Zapożyczył się, szczęściem w calden, bo jakby w Stapelhufel czy Fassenbergu to już by dług wykupili i wyrugowali go z ojcowizny. Graul, ten podpadł baronowi Hermholtzowi tym, że córki nie chciał wydać za jego synalka. Schenk, ten ma żyzne ziemie więc już chodzą słuchy, że ktoś grzebał w archiwach. Podobnie jak i u was pewnie planowali zrobić, ale z tej strony Schenk jest kuty na 4 nogi. pewnikiem spróbują z innej strony. No i Shirmer. Biedny, ale honorowy. Ledwo wiąże koniec z końcem. Długi ma u paru z nas, ale nie naciskamy by spłacał. Nie dał by rady. Porządny człowiek tylko miał pecha. A jeszcze ostatnio jakich chuj podpalił mu spichlerz.

Hakon - 2017-11-15 10:32

- Czyli do wszystkich się przyczepiają.- Sposępniał Erwin.
- No to trzeba obmyślić na przyszłość poodwiedzanie sąsiadów. A są jacyś co dziwnym trafem lepiej przędą w tych czasach?- Zapytał dodatkowo chcąc zobaczyć jak sprawy mają.

Mike - 2017-11-16 12:12

- Lepiej przędą to tylko ci co z trzymają z Hermholtzem... - odarł Metzger, ale przerwał bo do komnaty wszedł dziedzic i jakiś przylizany osobnik w czerwonym kaftanie w modnym i zapewne drogim kroju. - Panie, masz gości.
Młodzieniec obrzucił ich nieprzychylnym spojrzeniem.
- Witam w moich progach, czemuż to zawdzięczam wizytę?

Andemus - 2017-11-21 17:16

- witamy serdecznie - skłonił się lekko - a tak się składa, że byliśmy w okolicy to i nie omieszkaliśmy odwiedzić naszego sąsiada. W końcu musimy dbać o dobre kontakty sąsiedzkie i wypadało spytać o zdrowie - uśmiechnął się i spojrzał na drugą osobę - a my chyba jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać?

Mike - 2017-11-22 13:15

- Zawsze jesteście w okolicy - warknął szlachcic - mieszkacie wszak za miedzą.
Ale w porę przypomniawszy sobie o obowiązkach gospodarza.
- To jest doktor Pierre de Gardene - wymieniony skłonił się sztywno - wybitny specjalista medycyny. Bywając w świecie pewnie słyszeliście o nim. Osiadł w Fassenbergu i świadczy swe nieocenione usługi potrzebującym.
Obu gościom jakoś nie obiło się o uszy nazwisko światowej sławy medyka, gdy to bawili w szerokim świecie. A i przez myśl przemknęło im czy każdy potrzebujący uzyskał by pomoc nie mając grubego trzosa.
- To są moi sąsiedzi Ervin von Duneberg i Ludwig Mainhler.
- Miło mi panów poznać - powiedział miłym głosem medyk - jeśli mogę panom jakoś pomóc, mówcie śmiało.
Budził zaufanie. Gdyby nie wiedza, że jest on zamieszany w ciemne sprawy to bez wątpienia mogli by zostać przyjaciółmi.

Andemus - 2017-11-23 16:59

- miło nam pana poznać - odpowiedział równie miło - ależ dobrze się składa, że jest pan w okolicy - kontynuował - tak się składa, że ostatnio sporo goblinów atakuje okolicznych mieszkańców, na pewno znajdzie się wielu ubogich potrzebujących. Musiała ta informacja dotrzeć do pana, w końcu i trakt mniej bezpieczny i trzeba ochroną się radzić? - musiał przyznać, że trochę rozbawiły go słowa panicza

Oczywiście, proszę i na naszym bezpieczeństwie polegać, w końcu dobrzy znajomi naszych sąsiadów niechybnie i naszymi dobrymi znajomymi zostać powinni - spojrzał na Erwina czy coś od siebie doda

Hakon - 2017-11-28 11:12

Erwin lekko się skrzywił na "miłe" powitanie przez młodego panicza. Nie podobało mu się podejście szczeniaka, ale co mógł. Jedynie może łagodzić stosunki i próbować przejednać panicza.
- Witam panicza i szanownego Pana de Gardene.- Podał rękę dwóm mężczyznom witając się przyjacielsko.
- No ale wracając do naszej wizyty.- Wyprostował się z miłym uśmiechem na twarzy kontynuował.
- Jak mój przyjaciel już wspomniał mieliśmy niestety atak goblinów na wolną wieś.- To mówiąc zmartwił się.
- Zielonoskórzy zostali odparci, ale nie wybici i obawiam się, że teraz mogą czaić się na któregoś z sąsiadów i jego poddanych.- Mówił spokojnie i płynnie.
- Chciałbym by urządzono polowanie na te plugastwo. Niestety ostatnio powołano co sprawniejszych do oddziału, który nie wiadomo gdzie podążył. Zamiast nas bronić. Postanowiłem zorganizować oddział milicji by upolować te gobliny i pozbyć się nim się rozpanoszą i wyrządzą więcej szkód.- Wyjawił sprawę prosto. Specjalnie przy medyku to mówił licząc, że jeśli przekaże, że oddział nie jest przeciw władzy organizowany a w celu wybicia goblinoidów będzie łatwiej.
- Sam Pan widzę w obstawie przyjeżdża co musi sporo kosztować.- Zwrócił się do medyka.
- Chyba by Pan chciał w szybkiej przyszłości zaoszczędzić na najemnikach a nie przez lata w wielkiej i drogiej eskorcie przemierzać te ziemie.- Erwin miał nadzieję, że medyk złapie haczyk a jak nie to potwierdzi, że chciałby bezpiecznie do Panicza przybywać a ten młody szlachcic zobaczy, że to jednak dobre rozwiązanie.
Erwin był znany z obrony Middenheim i ostatniej walki z goblinami więc na wojaczce się znał i lepiej taki dowódca niż jakiś najemnik, który przy większym zagrożeniu umknie.

Mike - 2017-11-28 16:24

- Ochrona jest przed zbójami nie przed goblinami - odparł de Gardene - O goblinach to nawet nie słyszałem. Za to słyszałem, że niedawno medyka znalezionego ubitego na drodze. A o powołaniu milicji to ja się nie wypowiadam. Nie mój fach, więc nie będę języka strzępił i zostawię to w gestii profesjonalistów.
Zamilkł na chwilę zastanawiając się.
- Choć z drugiej strony nasz baron chyba świadom jest takich rzeczy. Może owa zaginiona milicja rozprawia się właśnie  z jakimiś obwiesiami? Nie bądźmy pochopni w sądach. Może nie warto oderwać ludzi od pracy. Zwłaszcza, że jak słyszę wieś poszła z dymem. Toć, to kupa roboty odbudować to.
Panicz jednak był odmiennego zdania
- No nie wiem doktorze. Ludzi zabrali i co? Dla wspólnego dobra miało być, a gdzie ta milicja. Nie lubię ja specjalnie moich sąsiadów - skinął na Ludwiga i Erwina - ale racje im przyznać trza. Tak jak i oni uważam, że baron nie za specjalnie się stara.

Andemus - 2017-11-30 19:12

- psiakrew - pomyślał Ludwig, zapowiadała się miła pogawędka, gra gestów i uprzejmości. Co prawda, podszytych zakłamaniem, ale jednak w granicach przyzwoitości. Tymczasem młody szlachcic świadomie bądź nieświadomie wyrzucił otwarcie o czym myśli. Zerknął z ukosa na Erwina, zastanawiał się czy zaraz wybuchnie bomba. Raczej był pewien, że jego przyjaciel przetrawia w tym momencie właśnie te słowa - jak zareaguje? - pomyślał.

Spojrzał na de Gardene z uśmiechem
- ech ciężko jest oceniać rządzących, zwłaszcza że nie wiemy z jakimi problemami muszą się mierzyć. Poza tym - machnął ręką - zawsze jak włącza się polityka, podnosi się gwar a dyskusja rozlega na długie godziny. Szczęściem jest, że nie kosztujemy wyskokowych napitków

Hakon - 2017-12-01 00:47

Erwin z lekka zdębiał i wyłapał wzrok Ludwiga. Ten widział, że coś gotuje się w przyjacielu a zarazem miesza się to z wielkim zaskoczeniem.
Jednak po chwili ocknął się i pokręcił głową jakby coś strząsając.
- Milicja zniknęła i nie wiadomo co robi. Miała bronić i chronić tych ziem a nie gdzieś poza zasięgiem plotek.- Erwin mówił z lekko dygoczącym głosem z początku lecz szybko jego myśli przejął spokój.
- Milicja milicją, ale ja myślałem nad bardziej lotnym oddziałem. Taka lekka kawaleria na początek byłaby odpowiednia Paniczu.- Zwrócił się do gospodarza nie bacząc już na medyka, którego miał już pewność, że za władyką tych ziem jest.

- Każdy z naszych sąsiadów by wyznaczył ludzi. Robiłoby się wspólne szkolenia by w razie zagrożenia umieli ze sobą współgrać. No ale to już chyba na dłuższą pogawędkę rozmowa.- Zakończył mając dość obecności de Gardene.

Andemus - 2017-12-05 21:41

Odetchnął. Kłótnia wśród sąsiadów, jeszcze w obecności tego mieszczucha na pewno nie była niczym wskazanym na ten moment. Poza tym, musiał przyznać że dla Erwina na pewno nie było to łatwe. Niejednokrotnie już widział dziwne poczucie honoru wśród paniczów i szlachciców. Może nie do końca je rozumiał, zwłaszcza że jego fach od dzieciństwa polegał na kompletnie innych regułach, a właściwie ich braku. Musiał jednak przyznać, że dość dobrze je poznał i na swój sposób starał się szanować. Oczywiście, nie zawsze szło to w parze z jego interesami i w konsekwencji potrafiło wywołać niemałe konsternacje. Honor.. czym był w dobie takiego zacofania Imperium, kiedy ludzie wszelkimi sposobami starali się przeżyć lub po prostu poprawić swój byt. Mimo to, Erwin należał do nielicznych, którzy pomimo cierpień i przykrych doświadczeń z wojny nadal trzymał się reguł. Na pewno niejednokrotnie nachodziły go wątpliwości, jednak był wytrwały i nadal wierny swoim ideałom.

Otrząsnął się. Najwyraźniej zachowanie przyjaciela musiało go zaskoczyć do tego stopnia, że popłynął. Cóż, tym razem musiał uznać że są ważniejsze sprawy, których lepiej było nie zaprzepaszczać. Miał tylko nadzieję, że nie rozwinie dalej tematu swojego oddziału. Nie był przekonany, że to dobry pomysł aby o tym teraz wspominać. Jeśli powoła oficjalnie oddział, każdy o nim będzie wiedział. W ten sposób i on i jego oddział będą narażeni na atak. Niekoniecznie krwawy, zawsze może wrócić poprzedni oddział najemny z oskarżeniem Erwina i pozostałych sąsiadów że buduje oddział bez pozwolenia władz. A przecież miał przekazać ludzi do zasilenia milicji. Próby zapobieżenia rozwiązania oddziału, zapewne sprawiłyby z niego osobę wyjętą spod prawa. Momentalnie nikt z okolicznych ziemian nie był by już bezpieczny. Natomiast rządzący nagle zyskaliby pretekst do tłumienia rebelii.

Cóż, lepiej byłoby stworzyć tajemnie oddział. Taki, który kąsa z zaskoczenia i który powoduje przestrach. Bo największe zagrożenie, zawsze powoduje niewiadoma. Mogłyby być przypuszczenia, ale bez dowodów nie miałyby potwierdzenia. Nie wiedział jakie ma plany Erwin i postanowił że nie będzie się wtrącał w jego sprawy. Musiał jednak przynajmniej podzielić z nim swoimi wątpliwościami. Porady.. w tym był dobry.

- ach byłoby świetnie Erwinie - spojrzał na niego wymownie - na pewno zadbałbyś o bezpieczeństwo okolicy. Niestety dostępni ludzie trafili do milicji, żeby nająć nowych zapewne trzeba by skorzystać z usług nowych miastowych. A poza tym, trzeba by mieć na to pieniądze. Chyba, że miasto chciałoby się do tej inicjatywy przyłożyć? - spojrzał to na szlachcica to na de Garde jakby pytająco czy mogliby być tym zainteresowani. Wypadał jak ktoś niedoświadczony lub niepoprawny romantyk, ale o to mu właśnie chodziło.

Mike - 2017-12-08 23:40

- O sprawy miasta i jego chęci do budowania oddziałów to już nie dom nie pytania - odparł z uprzejmym uśmiechem de Gardene. - Choć plan powołania zbrojnych za pewne godny jest pochwały. Wszak bezpieczeństwo okolicy jest najważniejsze. Gdyby to ode mnie zależało pomógł bym panu Panie Erwinie. Ale niestety jestem skromnym medykiem i zajmuje się składaniem ludzi do kupy nie zaś ich ćwiartowaniem.
- Proszę mi wybaczyć, ale muszę już uciekać. obowiązki wzywają, a do miasta kawał drogi. Paniczu, kuracje proszę kontynuować tak jak zapisałem.

- Metzger, odprowadź pana de Gardene - rzekł młody dziedzic - I ureguluj rzecz jasna rachunek.

Hakon - 2017-12-17 01:11

Erwin kiwnął głową na podsumowanie przez medyka. W sumie dobrze, że tamten się wynosi. Coś źle mu patrzyło z oczu.
- Spokojnej podróży- Pożegnał się szlachcic z de Gardene i gdy tamten zniknął za drzwiami zwrócił się do młodego panicza.
- Jeśli Panicz się zgadza to udam się do reszty naszych sąsiadów przedstawić mój pomysł i jeśli będzie więcej chętnych zaproszę Panów do nas by omówić szczegóły przedsięwzięcia?- Zaproponował von Dunneberg

Andemus - 2017-12-17 11:11

Ludwig odkiwnął na pożegnanie medyka. Kiedy tamten opuścił pomieszczenie, wykorzystał moment rozmowy Erwina ze szlachcicem.

- pozwolicie panowie, że zaczekam już na dworze, może wasz ogród nie należy do najpiękniejszych, ale wobec naszego, jest niczym ogrody imperialnego pałacu - po czym nie czekając, na jakąkolwiek zgodę ruszył w kierunku wyjścia. Liczył na to, że dobre maniery Metzgera nie pozwolą mu zostawić gościa samego. Bez względu na to czy ruszył Metzger za nim, miał wszystkich już za sobą i żadnych świadków na korytarzu przed sobą.

Niczym głębszy haust powietrza po krótkim wstrzymaniu, zaczerpnął wiatrów magii..

Mike - 2017-12-20 13:26

- Moja zgoda czy jej brak zapewni i tak pana nie powstrzyma - odparł kwaśno panicz. - Ale trzeba coś zrobić. I jeśli nawet to miałby być pan, to niech tak będzie. A teraz nie chciałbym zabierać panu więcej czasu.

Metzger tak jak podejrzewał Ludwig, odprowadził go do wyjścia. Ten zaś chłonął wiatry magii. Ale nic nie wskazywało na by ktokolwiek zajmował się tu czarami. I to od bardzo dawna.

Andemus - 2017-12-20 22:44

Otrząsnął się przy wyjściu. Dziwne nie poczuł nic nadzwyczajnego, na początku odetchnął, za chwilę zrozumiał że owładnęło nim rozczarowanie.
- głupiec - pomyślał i wtedy akurat dołączył do niego Metzger. Upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu i zaczął bez ogródek
- Panie Metzger, mam sprawę - włożył rękę do kieszeni gdzie miał zwinięty list - potrzebuję nadać list kurierem. Niestety nie mogę sam się udać do Stapelhugel aby to zrobić. Czy mogę liczyć na pana pomoc? - spojrzał mu w oczy - oczywiście koszta ja ponoszę

Hakon - 2017-12-21 16:10

Erwin przytaknął na słowa panicza. W sumie rozumiał jego postawę. Nie chciał się wybijać. Na razie nikt na niego nie nachodził, ale jeśli by zaczął z nim oficjalnie i jawnie współpracować możliwe, że i nim by się zainteresowano.
- Rozumiem Paniczu.- Odpowiedział Erwin i żegnając ruszył do drzwi.
- Zdrowia życzę i jakby coś to proszę się nie krępować. Sąsiada ma pan przyjaciela.- Skłonił głową i wyszedł.

Von Dunneberg stanął przy rozmawiających Metzgerze i Ludwigu.
- Pora nam ruszać. Panicz nie zamierza przeszkadzać w ewentualnym przedsięwzięciu więc bądźmy w kontakcie. Ja chcę odwiedzić naszych sąsiadów i może uda się wspólnie z nimi coś obmyślić.- Przedstawił plany po czym zwrócił się już do samego Metzgera.
- Czy na rekomendację jakąś mogę liczyć u naszych sąsiadów od Pana?- Zapytał spokojnie z nadzieją.

Mike - 2017-12-30 22:28

- Za dwa dni miałem wysłać umyślnego do Stapelhugel, ale mogę sam pojechać - powiedział Metzger - to dostatecznie szybko? A kosztami proszę się nie przejmować.

Na pytane Erwina zarządca skinął głową.
- Dobre słowo za wami powiem, ale wolałbym nic nie pisać. Sami wiecie, że pisma mają nawyk wpadania w niepowołane ręce.

Andemus - 2018-01-01 20:49

- dostatecznie szybko - rzucił - poza tym gdyby ledwie po naszej wizycie nagle ktoś od was leciał do miasta, to też mogłoby być podejrzane - wyciągnął rulon - a ja nie chcę ściągać na was niepotrzebnej uwagi, proszę i zarazem dziękuję

- Pora nam ruszać... - usłyszał za plecami głos Von Dunneberga, więc się odwrócił
- jak najbardziej - skinął, jego przyjaciel mógł widzieć jak coś przekazywał Metzgerowi, ale nie miało to żadnego znaczenia. Bardziej liczył by nie kusić oka szlachcica. Fakt, Metzger mógł i tak się podzielić tą nowiną ze swoim panem, ale uznał że woli ponieść takie ryzyko. Gdyby wprost powiedział, żeby Metzger nie przekazywał mu takiej wiadomości, byłoby to nietaktowne.

Hakon - 2018-01-12 11:04

Gdy wyszli i wreszcie na wierzchowcach opuścili siedzibę sąsiada Erwin podjechał bliżej Ludwiga.
- Co myślisz o naszej wizycie? Ten medyk działa w porozumieniu z władzami i czy Panicz jest manipulowany?- Zapytał zamyślony.
- Jedziemy do nas czy pofatygujemy się do reszty sąsiadów?- Zapytał po chwili przyjaciela.
- Myślę by od razu wybadać grunt by wiedzieć co dalej czynić w sprawie milicji.- Postanowił obwieszczając.

Andemus - 2018-01-15 10:40

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/polana_zpsbtpydegm.jpg

***************************
Odwiedziny sąsiadów

Spojrzał w kierunku rozległej polany. Bywał dość sentymentalny, kiedy podobał mu się krajobraz. Dodatkowego uroku na pewno dodawał poblask słońca.
Wziął głębszy wdech. Powietrze zdążyło się już nagrzać od rana i miało nadal przyjemny zapach roślinnej wilgoci.

- myślę że decyzja o wizycie naszych sąsiadów była dobra - spojrzał na Erwina, w końcu to on ją podjął - mogliśmy trochę wizualnie poznać, z kim mamy do czynienia. Ciekawi mnie też jak wiele wie ten medyk, czy jest tylko manipulowany dla potrzeb celów innych, czy może jest jednym z trybów tej intrygi - westchnął - ale żeby się tego dowiedzieć, zapewne naszego jegomościa powinien zaskoczyć napad jakichś bandytów w drodze do miasta. Wtedy jego reakcja na stres, odsłoniłaby nieco kart - uśmiechnął się do Erwina, wiedział że jego przyjaciel nie będzie chciał przyłożyć do tego ręki. On szukał bardziej rycerskiej drogi na rozwiązanie sytuacji.

Poprawił się na koniu
- Erwinie jeśli pytasz o wnioski, nie chciałbym czegokolwiek tobie narzucać. Jedyne co mogę zaoferować, to własne przemyślenia na to co obserwuję. Z mojej strony, koncepcja twojego oddziału w okolicy, pod twoim dowództwem, to doskonały pomysł, ale nie oficjalnie. Nie otrzymasz od władzy przyzwolenia, a co gorsze staniesz się dla nich większym i zauważalnym zagrożeniem. Oddział jezdny jest szybki i może szybko reagować na różne wydarzenia, nie koniecznie takie które chciałaby uzewnętrznić władza. Poza tym, zapewne w krótkim czasie wystąpiliby z wnioskiem o wciągnięcie tego oddziału pod sztandary miasta i inne dowództwo, aby nie szerzyć fermentu na prowincji. W myśl budowy jednolitego oddziału do walki z nieporządkiem i niegodziwością - tu zagestykulował i mówił głosem niczym jakiś orator, czytający oficjalny dekret. - Gdybyś się im postawił, tylko pogorszyłbyś sytuację. Dlatego - zrobił pauzę - zmieniłbym oficjalne nastawienie i głosił, że nikt nie ma ludzi i nie widzi uzasadnienia dla tworzenia nowego oddziału. Natomiast nieoficjalnie, sformuj zespól, który mógłby kwaterunkować choćby w ruinach naszego dworku. Oczywiście dla spełnienia tych potrzeb, potrzebujesz ludzi i trochę pokazania się wśród sąsiadów, aby widzieli z kim mają do czynienia. Ja mogę ci, jeśli zechcesz, asystować i wspierać. Poczekałbym też z dzień, aby Metzger miał czas nieco porozmawiać z okolicznymi, taki anons na pewno podbije twoją wartość. Musimy w końcu pamiętać, że długo nas nie było tutaj a wojna i czas zmieniają ludzi.

Tu przerwał i nie wiedział jak zacząć.
- a co myślę o zachowaniu młodego szlachcica? Cóż, jego nastawienie przynajmniej do nas, niekoniecznie musi wynikać z leków jakie otrzymuje. Możliwe, że żywi do nas jakąś zaległą urazę, której nie sposób mi odgadnąć. Kto wie, może ktoś mu i jakie kłamstwo przekazał. Ale pomyślałem sobie, że może też być zupełnie inny powód. Może nie chce, tak oficjalnie pokazywać że jest nam przychylny. Cóż, nie wiemy do końca kto go otacza i obserwuje. Natomiast Metzger... niebawem się dowiem, czy wykona to o co go poprosiłem.

A ty co myślisz o tym wszystkim?

Mike - 2018-01-15 11:17

Nim Erwin cokolwiek zdążył odpowiedzieć koń wierzgnął mało go nie rzucając. Z tyłu rzucił “kurwą” Kłusol, a Ludwig nagle stracił czapkę. Dopiero parę sekund później zorientowali się co to było. W końskim zadzie tkwił bełt z kuszy, podobnie jak z uda Kłusola. W drodze tkwiło jeszcze ze 3 bełty, które spudłowały.
Nigdzie wokół nie było widać napastników. Jedynym miejscem ze stroną skąd przyleciały bełty, gdzie mogli się ukrywać były krzaki. Kilkadziesiąt metrów od drogi. Szybka szarża w tamtym kierunku z pewnością zaowocuje kolejną salwą.
Ucieczka także oznaczała salwę, ale widząc efekty strzelania z zasadzki, kusznicy nie należeli do elitarnych pułków imperialnych kuszników. Więc oddalający się szybko cel mógł sprawić im spore trudności.

Andemus - 2018-01-19 18:00

Ludwig zerknął szybko na Erwina. Musiał upewnić się, że nic mu się nie stało i jakby wyczekiwał w napięciu co mają zrobić dalej.

Hakon - 2018-01-26 12:05

- Pędem!- Krzyknął Erwin i dźgnął konia piętami. Szlachcic już miał dość przyjmowania wyzwań w otwartym konflikcie. Zamierzał lekko klucząc oddalić się z miejsca zasadzki a wrócić niezauważenie, śledząc łotrów którzy ośmielili się ich napaść.

Andemus - 2018-01-26 15:57

Po sygnale nie zamierzał się zastanawiać ani chwili.
- pędem! - Zawtórował i ruszył za Erwinem

Mike - 2018-02-01 12:41

Zanim wyjechali z zasięgu kusz, jeszcze raz napastnicy zdołali wystrzelić. Tym razem bełty minęły niegroźnie wszystkich uciekinierów.
Kłusol kurwił nadal, z jego uda wystawał bełt. Rana nie wyglądała na groźna dla życia, ale krwawiła i bez opatrzenia na pewno mogła się paprać.
Trafiony koń Erwina powoli zostawał w tyle.

By zrealizować plan Erwina musieli zniknąć napastnikom z oczu. W dodatku niezauważenie wrócić mógł tylko pieszo bez konia. To musiało potrwać. W końcu po kilkuset metrach wjechali w zagajnik, który skrył ich przed wścibskimi oczami.

Hakon - 2018-02-02 10:12

Druga salwa przeleciała nie czyniąc nikomu krzywdy. Erwin był zły. Ktoś się zasadził na nich i chyba wiedział kto.
- Ten zasrany medyk i jego ochrona musieli się zasadzić. Nikt nie wiedział, że w tę stronę będziemy jechać poza paniczem i Metzgerem.- Rzucił do kompanów szlachcic.
- Teraz to my sobie zapolujemy na te śmieci. Teraz już pewnie zbiegli z miejsca zasadzki a tropić ich nie ma kto.- Zauważył Erwin.

Mike - 2018-02-02 11:57

Nagle Kłusol zsunął się z siodła i padł w błoto. Próbował wstać, ale nie dał rady. Cały blady na twarzy z trudem oddychał. Szybki rzut oka na ranę jasno pokazał, że to na pewno nie z upływu krwi.

Koń Erwina też nie wyglądał za dobrze, choć przynajmniej na razie trzymał się na nogach. Jego rana także nie krwawiła zbyt obficie.

Hakon - 2018-02-05 10:30

Erwin podszedł do Kłusola i kucnął przy nim.
- Nie ruszaj się przez moment!- Warknął na najemnika i przyjrzał się ranie.
- Trzeba wyjąć to ścierwo i zatamować ranę.- zastanowił się na głos i rozerwał część koszuli by zrobić opaskę uciskową i drugi kawałek by zrobić prowizoryczny opatrunek.
- Chyba te bełty były zatrute.- Zwrócił się po cichu do Ludwiga, tak by Kłusol nie słyszał.

- Musimy jak najszybciej wracać i szukać cyrulika.- wstał po zabiegu i podszedł do swojego konia.
- Tym razem tym ścierwulcom się upiecze.- Warknął i starał się opatrzyć konia. Niezbyt się znał na zwierzętach i bał się, że może tylko zaszkodzić. Jednak patrząc jak szybko koń i Kłusol słabną raczej i tak by nie dotarł do włości.
- Obyśmy nie musieli znowu do tej wiedźmy w lesie się fatygować.- Popatrzył na najemnika i na Ludwiga gdy już siedzieli w siodłach. Erwin siadł razem z Kłusolem by w razie czego przytrzymać gdyby zasłabł.

Andemus - 2018-02-07 19:17

Ludwig jechał obok nich, aby w razie potrzeby mogli się podeprzeć. Czas był nagli
- raczej nie zakładałbym że to robota ludzi medyka. Dość słabo trafiali. Ale zobaczymy, czy spotkamy ich po drodze, wtedy medyk by nam pomógł

Hakon - 2018-02-11 20:10

Erwin spojrzał na przyjaciela.
- A niby kto inny by wiedział o naszej podróży i do tego posiadał truciznę? Raczej nie zwykli zbójce Ludwigu. Ten jegomość zapłaci życiem za tą zniewagę a jego pachołki będą dyndać za jaja powieszeni.- Oznajmił szlachcic i przeklął widząc jak Kłusol zmienia kolor na blady jak trup.
- Jeśli Kłusol nie przeżyje to przysięgam, że zapewnię długie męczarnie winowajcy.- Erwin pognał konia by jak najszybciej dotrzeć do celu.

Mike - 2018-02-17 22:59

Droga do karczmy była dłużyła się niemiłosiernie. Kłusol lał się przez ręce i Erwin musiał go trzymać z całych sił. Dopiero po dłuższej chwili zauważyli, że opatrunek obsunął się i krew lała się wręcz strumieniem. Po poprawieniu opatrunku i ruszeniu dalej, w końcu wrócili do siebie. Jeden z najemników pojechał przodem i już czekała na nich izba i czyste rzeczy do opatrzenia i zdezynfekowania rany.

Andemus - 2018-03-02 12:40

Ludwig spojrzał na Erwina z troską
- jeśli chcesz bierz ludzi i dopadnij tamtych. Ja nie na wiele się zdam tam w pościgu i walce. Może uda nam się pomóc Kłusolowi tutaj, na miejscu. Muszę tylko na szybko przejrzeć notatki po tamtym medyku. Kto wie, może uśmiechnie się do nas trochę szczęście

Hakon - 2018-03-08 09:04

- Niech i tak będzie.- Po chwili kiwając głową Erwin zatrzymał konia.
- Ty jedź z Kłusolem na jednym koniu. Ja wezmę Twojego na ten czas.- Dodał i zszedł przytrzymując najemnika by nie spadł.

- Jedziemy i dopadnijmy ich. Podchodzimy w ciszy do ich pozycji. Pamiętajcie. Jeśli to medyk żywcem. Jak nie to języka chcę.- Wydał rozkaz i z pozostałymi pogalopował.

Erwin nie zamierzał wpadać jak oszalały. Chciał zatrzymać się w odpowiedniej odległości i podejść wroga. Sam może mistrzem podchodów nie był, ale może któryś z najmitów lepiej się na tym znał.

Mike - 2018-03-26 11:43

Ludwig
Ludwig wyciągnął złachaną księgę medyka i zaczął w niej szukać czegoś o truciznach. Szło mu wolno, bo miejscami od wilgoci litery lekko się zamazały. Ale po jakiejś godzinie udało mu się odcyfrować fragment, który z opisu pasował do tego co działo się z rannym. Miał dobre wiadomości, jeśli trucizna nie zabiła w ciągu godziny to była szansa uleczenia.

Ludwig wpadł do izby chorego. Dychał jeszcze. Musiał naciąć miejsce wprowadzenia jadu i oczyścić ranę. Porządnie oczyścić. Potem będzie zależało już od organizmu rannego, czy jest dostatecznie silny.

Erwin
Erwin z pozostałymi najemnikami puścił się w pogoń. Gdy dotarł na miejsce zasadzki nikogo tam już nie było. Tylko ślady koni i ludzi. Ślady prowadziły w kierunku drogi do Fattenbergu, potem niknęły dla niewprawnych oczu. A jedynym tropicielem w grupie był właśnie Kłusol.

Mogli poganiać konie i liczyć, że doścignął zasadzkowiczów na drodze.

Hakon - 2018-03-28 21:26

- Przygotować broń i ruszamy. Daleko nie mogli odejść.- Rzucił szlachcic i ruszył w pościg.

Andemus - 2018-04-03 22:20

Oczyszczenie rany nie stanowiło większego problemu. W trudach podróży po Imperium, niejednokrotnie trzeba było sobie radzić. Musiał jednak przyznać, że widok krwi i grzebanie w czyimś ciele nigdy nie zaliczał do czynności przyjemnych. W takich chwilach żałował, że w ramach swoich niematerialnych zdolności, nie zdążył się nauczyć czegoś co pozwoliłoby nieco ulżyć w bólu.

Zerknął jak Herman wlał rannemu do buzi nieco gorzałki. Kłusol się skrzywił, ale po chwili jego grymas zastąpił lekki uśmieszek. W tej chwili można było uznać, że cała ta przygoda była tylko w opowieściach. Tylko blade lico i pokrwawione szmaty świadczyły że jednak jest inaczej.
- czas aby odpoczął - odezwał się do pozostałych, którzy skinęli i zaczęli kolejno wychodzić z pokoju.
-Wyśpij się i bądź twardy - rzucił Ludwig do Kłusola - jesteś nam potrzebny. Nikt nie odpowiedział, więc szybko się odwrócił. Kłusol spał w najlepsze, najwyraźniej był przytomny na tyle długo, na ile mógł.

Gorzałka dopięła celu.

Mike - 2018-04-05 21:42

Erwin
Gdy ruszyli przez myśl przeszło Erwinowi, że żadnych dowodów nie mają przeciw tym, których ścigają. Nawet jak dogonią doktora ze świtą, to atakując ich złamią prawo. A przeprawa z pewnością będzie krwawa. Jego ochroniarze nie należeli do ludzi tanich. Doktor pewnie korzystając z okazji da nogę i czeka ich pościg może o do samego Fassenbergu.

Na takich rozważaniach mijała droga. W końcu dostrzegli doktora i jego dwóch ochroniarzy. Nigdzie nie było widać nikogo więcej. Tylko na polach chłopi pracowali w pocie czoła. Brakowało wrogów Erwinowi. Strzelało co najmniej sześciu. Z wizyty u sąsiada pamiętał, że konie miały przy siodłach tylko po jednej kuszy. Trzech ludzi nie mogło oddać dwóch salw po 6 bełtów każda.

Ludwig
Zszedł na dół. Herman czekał na dole schodów.
- I co robimy? - zapytał, gestem zapraszając do zastawionego jadłem stołu.

Andemus - 2018-04-08 15:05

Pytanie wytrąciło go z myśli o stanie zdrowia Kłusola i co by było, gdyby..

- na razie zjedzmy, zobaczymy kiedy wróci reszta - tak naprawdę niewinne pytanie Hermana, było bardzo trafne. Ostatnie wydarzenia dość często wystawiały ich do roli chłopców do bicia. Gdziekolwiek się nie pojawiali, byli atakowani lub musieli uciekać. Oczywiście, pewne kontakty dawały nadzieję na przyszłych sojuszników, ale musieli też sami działać. Przypadkowe trafienie Kłusola odsłoniło jeszcze jeden problem, mieli za mało tropicieli. Poczucie że na własnych terenach jesteś atakowany i nie potrafisz zrozumieć w jaki sposób, przyniosło gęsią skórkę. Z drugiej strony, takie rozeznanie w terenie, z dużym prawdopodobieństwem oznaczało, że korzystają z pomocy kogoś z okolicy. Możliwe że w swoich szeregach opłacają jakiegoś człowieka, który mógł tu mieszkać, może i ma tu rodzinę. A wtedy nie musieliby szukać widm po jaskiniach.. W tym wypadku wygrałby intelekt, a nie umiejętności tropienia

- Herman - rzekł ściszonym głosem - ludzie na pewno paplają gdzie teraz są ataki na podróżnych. A wiesz może.. - spojrzał mu w oczy - o jakich miejscach traktu mówią najmniej? - potencjalne spokojne miejsce, oznaczało potencjalną okolicę i wsie gdzie może ukrywać się banda. W końcu nikt by nie chciał aby pościg mógł odnaleźć daną kryjówkę. Cała banda mogła być złożona z najemników z zewnątrz, ale ktoś musiał z nimi na bieżąco podróżować, kto znał ten teren.
- i jeszcze jedno pytanie, czy w tych spokojnych okolicach kojarzysz jakiegoś dobrego tropiciela? Niekoniecznie obecnego w tej chwili, w końcu mógł na przykład pójść za chlebem do miasta? albo zaciągnąć się gdzieś do służby. Albo służył kiedyś, a teraz odpoczywa w sędziwym wieku

Mike - 2018-04-13 22:33

Herman podrapał się za uchem myśląc.
- Najmniej? Najwięcej napadów było tam gdzie lasy, tam coście ten wóz znaleźli wracając. Za to nigdy nie słyszałem, by blisko Fassenbergu kogoś napadli. Ponoć tam zza co drugiego drzewa strażnik wygląda.
Zamyślił się.
- Z tropicielami będzie gorzej, bo co drugi chłop kłusuje od czasu do czasu w lesie. Niektórzy młodsi faktycznie poszli za chlebem do miasta. A że do straży brali jak leci to i w straży skończyli.

Andemus - 2018-04-22 14:23

Ludwig musiał się zastanowić. Były dwa wyjścia aktualnej sytuacji - albo rozbójnicy dobrze znali okolicę i mieli dobrą kryjówkę w lasach albo na południu ich ziem, albo ich kryjówka kryła się gdzieś niedaleko Fassbergu, za liniami władz miasta. Druga opcja wydawała się możliwa, zwłaszcza że jak do tej pory nie udało im się ustalić żadnych świadków. W końcu ktoś musiał zwrócić uwagę na grupę, która przemieszcza się po okolicy.

- Hermanie, czy mamy tu jakąś mapę okolic? Chciałbym nanieść na nią wszystkie znane nam miejsca ataków - uznał, że grupa musi mieć dobrą ukrytą drogę, z której mogą korzystać przed i po ataku. Na pewno powinni uwzględnić obie opcje, albo ukrywają się na południu, albo blisko Fassbergu, jakoś muszą się przemieszczać bez zwracania na siebie uwagi. W końcu.... - nagle go olśniło - nie powinni chyba zakładać, że oni się ukrywają. Co w sytuacji jeśli przemieszczają się jako zwykli przejezdni, lub niezwykli jak gwardia? Nie mógł tego wykluczyć, w końcu świadków było brak.

Nic to -
pomyślał - na początek aby robić cokolwiek trzeba przejrzeć mapę z miejscami ataków i spróbować ustalić jakoś wzór.

Mike - 2018-05-13 21:43

- Takiej prawdziwej mapy to nie mam - powiedział Herman - za droga, a zawsze wydatki były. Mam tylko takie bazgroły, proporcje nie są zachowane.
Zaprowadził Ludwiga do biura, tam wyciągnął pergamin z niechlujnie narysowaną mapą okolic. Wziął pióro i postawił kilka kropek w okolicach Stapelhugel.
- Jakoś tak mniej więcej tutaj, zdarzały się też bliżej nas ale rzadziej. Im bliżej Fassenbergu tym mniej. Ale trzeba by ludzi popytać, nie o wszystkim słyszałem, a i te co słyszałem to nie dokładnie wiem gdzie były.

Andemus - 2018-06-16 00:28

- a czasowo ulegało to zmianie? na przykład ataki były głównie w jednym miejscu a potem się przeniosły? może było w tle jakieś wydarzenie? - dopytywał

Po uzyskaniu odpowiedzi Ludwig zwinął rysunek i postanowił na spokojnie przejrzeć w pokoju. Liczył na to, że wydedukuje coś nowego i rozpozna jakiś wzorzec. Był też ciekaw czy w okolicach, które przejęło miasto w ogóle bywały ataki. Najważniejsze było do ustalenia gdzie mogą się ukrywać rozbójnicy: na południowych mokradłach, może schowani na ziemiach przejętych przez miastowych a może jednak las - a może w ruinach naszego dworku - zakpił w myślach

Mike - 2018-06-28 15:03

Herman zastanowił się i pokręcił głową.
- Nie, z grubsza tak samo było. Ale ludzie gadali, że niektórych to nie dla złota napadali. Takich co to jak i wy dęba stawali. Ale oni nie mieli siły ze sobą, ot bogatszy chłop czy mieszczanin.

Hakon - 2018-08-19 23:41

Erwin podjechał do zbrojnych i zatrzymał wierzchowca. Z grzbiety zwierzęcia rzucił do nich.
- Napadnięto mnie w drodze. Czy widzieliście kogoś?- Szlachcic przeszył wzrokiem doktorka czekając na jego reakcję.

Mike - 2018-08-21 22:31

Doktor spokojnie obrzucił spojrzeniem szlachcica i rzekł:
- Nie, nikogo, oprócz chłopów na polach nie widzieliśmy. Nie ma z panem pana Ludwiga, czy został ranny??
Trudno było Erwinowi ocenić czy rozmówca kłamie w żywe oczy czy też nie.
Ochroniarze doktora przyglądali się sytuacji beznamiętnie, nie wykonując wrogich ruchów, ale rycerz wiedział, że profesjonaliści tej klasy są gotowi do działania w każdej chwili.

Hakon - 2018-08-25 00:22

Erwin westchnął tylko i dodał.
- I nic podejrzanego nie widzieliście?- Zapytał i spojrzał medykowi w oczy.
- Cały jest. Dziękuję za troskę, ale muszę gnać dalej.- Rzucił i już miał się odwracać gdy przypomniał sobie.
- Jeden z moich ludzi jest ranny i to zatrutą bronią. Mógłby Pan go zobaczyć?- Dodał i zaświtał mu pomysł w głowie.

Mike - 2018-08-25 01:11

- Nic, a nic - odparł medyk - proszę go przywieźć do mnie do gabinetu. Tam mam wszystko co może być potrzebne przy zatruciach. Ze sobą mam tylko podstawowe środki. - poklepał jeden z juków.

Hakon - 2018-08-26 01:49

- Nie wiem czy przeżyje taką podróż i tak jest w kiepskim stanie. Może jednak spróbuje Pan?- Spróbował przekonać Erwin medyka. Taka podróż z nim może się okazać przydatna. Jeśli jest w zmowie to może palnie coś a jeśli nie to uda się go przekonać do siebie.

Mike - 2018-08-27 23:14

- Jeśli to poważne zatrucie to nie zdołam mu pomóc bez leków i naparów - powiedział doktor - Jeśli nie dożyje przybycia do gabinetu, to widać pisany mu koniec. A jeśli dożyje, wtedy zapewne zdołam mu pomóc. A jeśli to lekkie zatrucie to sam się wyliże, bo wie pan, panie Erwin, medykiem nie zostałem z potrzeby serca. Chyba rozumie pan do czego zmierzam.

Mike - 2018-09-07 10:19

Erwin zrozumiał, że dalsze namowy są zbędne. Doktor jakoś nie miał powołania do sprawiania ulgi w cierpieniu bliźnich. Ostatni raz obrzucił spojrzeniem lekarze ze świtą i zawrócił.

Minęły trzy dni. Kłusol powoli dochodził do siebie, choć widać było że trutka potężnie nadwyrężyła organizm. Żylasty najemnik teraz był wręcz chudy jak szkielet. Z tego co wyczytał w księdze Ludwig największe niebezpieczeństwo było zażegnane. Skoro chory ni eumarł w ciagu doby to znak, że wróci do siebie. W końcu. Tu już księga nie precyzowała kiedy.

Kolejnego dnia po południu Herman wprowadził do gabinetu jakiegoś zasmarkanego podrostka. Młody ukłonił się koślawo, ale patrzył śmiało.
- No mów, to co mnie. - Ponaglił go Herman.
- Bo ja… no… tego. Bo ja z tatkiem na… grzybym chodzilim. No i ten tego… jak chodzilim koło jaśniepanów ruder… dworku znaczy się to widzieliśmy tam paru ludzi.
Wytarł nos rękawem i kontynuował:
- Tatko rzekł, że jaśniepany pieniendze przywieźli z podróży i widać odbudowują. Ale jakeśmy podkradli się… to jest podeszli. Tyle że chyłkiem. Tośmy zobaczyli, że oni wcale nie mularze, ani nie cieśle. Czterech było przy broni i w pancerzach jak ci wasi tam - machnął ręką w stronę izby - A jeden to jakieś pergaminy przeglądał. Mapy chyba jakoweś, po mierzył coś krokami przy ścianie co to łod strony gdzie słońce zachodzi i kurwował okropnie. No i takeśmy z tatką pomyśleli, że łoni wcale nie łod jaśniepanów som. To i że trza wam rzec, że łoni tam som.

Andemus - 2018-09-15 12:08

Ludwig spojrzał poważnie na Erwina po czym zerknął na młokosa i się uśmiechnął
- dobrze zrobiłeś, bardzo cenimy lojalność naszych mieszkańców - po czym wyciągnął cztery srebrne monety - Proszę. Na pewno zajmiemy się tą sprawą - wręczył monety chłopakowi

Kiedy chłopak opuścił kantorek, zwrócił się o Erwina
- co myślisz o tym co powiedział?

Hakon - 2018-09-15 21:53

Erwin zacisnął zęby i zaczął stukać palcami.
- Co myślę?- Rzucił do Ludwiga.
- Myślę, że już dzielą nasz majątek kiedy my żyjemy jeszcze.- Wstał i uderzył dłonią w stół.
- Biorę kilku ludzi i jadę zobaczyć co się tam dzieje.- Oznajmił i wyszedł do najemników.

Erwin zamierzał zabrać ludzi i dwóch zmyślnych co po ciuchu ich podprowadzą a zarazem sprawdzą się w strzelaniu z kusz czy łuków.

Mike - 2018-09-18 14:39

Zebranie ludzi poszło szybko, nie minęło 2 kwadranse i już byli w siodłach. Przydał by się im Kłusol bo sprawa miałas ie w odbyć w lesie. A w zasadzie zagajniku, który obrósł dworek. Niestety, najemnik był jeszcze zbyt słaby by wsiąść na konia.

Zatrzymali się wcześniej, przywiązali konie w gęstwinie i po cichu podeszli. Wokoło panowała dziwna cisza. Żadnego świergotu ptaków czy innych dźwięków lasu. Zza krzaków dworek prezentował się nawet gorzej niż ostatnio gdy go widzieli. Las wyciągnął po niego ręce.

Dzieciak nie bujał, na pierwszy rzut oka było widać ślady ludzkiej bytności. Wydeptana trawa przed wejściem do dworku i wokół budynku. Wbita w pniak siekierka i kilka najdalej wczoraj porąbanych szczap. Drzwi stajni lekko uchylone. A nie mógł tego zrobić wiatr, bo już rok temu obwisły i ryły w ziemi przy otwieraniu.
Niedaleko ściany ktoś zrobił palenisko obłożone kawałkami muru. Na improwizowanym ruszcie leżało coś okopconego. Zapewne ostatni posiłek...

Nigdzie jednak nie było widać ludzi. Nawet jeśli czegoś szukali w środku powinni zostawić kogoś na straży. Zwłaszcza, że gobliny niedawno pobrykać w te strony przybyły. Ale nikogo nie było, żadnego ruchu, ani żadnego dźwięku.

Andemus - 2018-10-02 10:58

Pierwsze zdenerwowanie nowymi ludźmi uległo zaskoczeniu. Coś się musiało wydarzyć, skoro nikogo nie było na straży. W najgorszym wypadku mogą wpaść w zasadzkę.

Spojrzał na Erwina
- może na początek podzielmy grupę na dwie i obejdźmy dworek z dwóch stron? mam nadzieję że nikt nas nie obserwuje - nie znał się na podchodach i dowodzeniu i liczył że zaraz odciąży go od tej konieczności.

Hakon - 2018-10-06 01:00

Erwin kiwnął głową na zgodę Ludwigowi.
- Ja z prawej Ty z lewej obchodzimy. Jak coś nie atakujcie tylko spotykamy się i ustalamy co dalej.- Zaproponował Erwin i wziął połowę ludzi i ruszył bardzo ostrożnie obchodzić dworek.

Mike - 2018-10-06 22:28

Obejście dworku nie trwało długo. Niestety z każdej strony znać było ślady obecności, ale nigdzie żywego człowieka. Po prawdzie, martwego także. Obie grupy spotkały się po drugiej stronie nie wiedząc wiele więcej niż kilka chwil wcześniej. Ciemne otwory okien i drzwi zdawały się emanować złowrogą energią. Obiecując bolesny zgon, gdy tylko się zbliżą.

Hakon - 2018-10-07 01:28

Erwin patrzył na dworek z niesmakiem.
- Coś mi się nie podoba tu.- Zastanawiał się na głos szlachcic.
- Czuję podstęp i kłopoty, które wynikną z tego.- Dodał kręcąc głową. Mimo to westchnął i ruszył ostrożnie ku dworkowi każąc reszcie go osłaniać.

Mike - 2018-10-09 16:01

O krok od wyjścia na otwarta przestzreń zastanwoił się, jak jego kamraci mieliby go osłonić przed podstępnym strzałem z kuszy. Ale było za późno na wahania. Pierwszy kto i wciąż oddychał. Kolejny. I jeszcze jeden. Był już na tyle blisko, że mógł stwierdzić, że ognisko palono najdalej kilka godzin temu.

Ostrożnie wszedł po trzech schodkach do drzwi. Nasłuchiwał chwilę, ale ze środka nie doszedł żaden dźwięk. Spokojnie jak w kostnicy. Zajrzał. Półmrok sieni nie ukrywał nikogo czyhającego na życie i cześć Erwina. Ktoś nawet wymiótł nawiane liście. I wciąż cisza.

Hakon - 2018-10-10 23:31

Erwin stanął i rozglądał się.
~ Ktoś tu chyba zrobił sobie gniazdko, bo po co sprzątał?~ Zastanawiał się szlachcic po czym wyszed przed dworek i machnął ręką na kompanów.

- Chyba na dłużej ktoś planuje tu zostać. teraz trzeba się na tego ktosia zasadzić.- Zaproponował Erwin i zaczął zastanawiać się jak tego dokonać. Patrzył po okolicy by znaleźć dobre miejsce do obserwacji i zasadzki.

Andemus - 2018-10-27 16:08

Ludwig zaczął się zastanawiać. To mogło być miejsce gdzie stacjonuje jakaś najemna grupa, która robi napady. Nic innego nie przychodziło mu do głowy.

W końcu ruszył drogą w kierunku wejścia aby dołączyć do Erwina. Czuł, że nogi ma jak z waty i wiedział że nie ma aż takiej gibkości aby szybko spostrzec zagrożenie i ewentualnie.. no właśnie?!.. ewentualnie co zrobić? rzucić się na glebę i udawać trupa?

Przejście na otwartej przestrzeni trwało wieki, dotarł jednak do wejścia i na koniec spokojniej wypuścił powietrze.

Mike - 2018-10-31 23:23

Ludwog zagłębił się w półmrok. Przesunął dłonią po ścianie, była w miarę sucha. Wilgoć szła przez okna, dach musiał trzymać mimo wielu lat. A przynajmniej ni ebyło plam na stropie. Krok za krokiem zagłębiał się. Wszedł do centralnej sali. Stąd można było dostać się do każdego pomieszczenia w dworku. Schody co prawda nie zachęcały do zwiedzania piętra, ale były. Do jego nozdrzy doszedł odór śmierci.Na środku sali ktoś leżął. Tak jakby wybiegł z komnaty, z której wchodziło się do piwnic.

Wokoło ciała rozlana była kałuża krwi. Teraz już zaschniętej. Doświadczenia wojenne podpowiadały, że było coś nie tak. Powinno być trochę much. Leżący był mężczyzną, nie wiadomo czy starym czymodym, twarz była zbryzgana krwią. Kurtka na plecach była rozerwana na strzępy. Coś go dopadło i wyrwało wnętrzności rozrywając żebra niczym patyczki. Przy pasie trupa Ludwig wypatrzył pochwę, pustą.

Andemus - 2018-11-04 17:14

Krew w jednej chwili odpłynęła z jego twarzy. Dodatkowo skamieniał i tylko ruch gałek ocznych wskazywał, że nie jest posągiem. Ktoś w półmroku mógł go co prawda przeoczyć, jednak to nie był ktoś. Rana, którą ujrzał na plecach wskazywała bardziej na 'coś'. A jeśli już 'coś' zabiło jeden raz, zapewne jest gotowe zabić jeszcze raz.

Spróbował się uspokoić, ale nadal stał nieruchomo jak monument. Spojrzał czy od strony ciemnej piwnicy było więcej śladów. Na tą chwilę jedyną bezpieczną stroną wydawały się jego plecy. Nie odwracał się, tylko czekał jak Erwin do niego dołączy.

Hakon - 2018-11-05 22:13

Erwin wydawał polecenia szukając dobrych kryjówek. Po jakimś czasie zauważył brak przyjaciela. Zaniepokojony ruszył do dworku cicho nawołując.
Znalazł go. Stał w głównej sali a niedaleko leżały zwłoki jakiegoś mężczyzny z ranami na plecach nie dające wątpliwości, że coś nieludzkiego musiało go dopaść.
- Jak myślisz. Co to mogło być?- Zapytał szlachcic i z mieczem w dłoni podszedł do trupa. Przewrócił go na plecy by zobaczyć twarz. Może go skądś zna? No i bacznie obserwował otoczenie a szczególnie drogę skąd nadeszła śmierć dla człowieka.

- Musimy chyba sprawdzić co tam jest.- Zaproponował niezbyt pewnie Erwin.
- Chłopaki popilnują naszych pleców a jak coś dadzą nam znać, że ktoś nadciąga. Lepiej teraz sprawdzić niż później mieć coś na swoich plecach.-

Mike - 2018-11-06 00:17

Gdy zazgrzytał kamyk pod obcasem Erwina, szlachcic zamarł oczekując ataku. Po chwili ruszył dalej. Miał wrażanie, że go ktoś obserwuje. Ostrożnie przyklękł przy trupie i nie puszczając miecza z dłoni, drugą ręką złapał go za ramie i odwrócił.
Wykrzywiona spazmem bólu twarz była obca. Otwarte oczy trupa wpatrywały się w coś nad ramieniem rycerza. Erwin poczuł jak włosy na karku stają mu dęba. Wiedział, że to paranoja, ale szybko spojrzał przez ramię. To był błąd.

Ludwig z odległości kilku metrów obserwował uważnie Erwina, nagle zobaczy jak ten gwałtownie zerka przez ramię i nagle zaczyna padać. O posadzkę brzęknął czubek jego miecza.

Erwin ratując się, w ostatniej chwili zdołał się podeprzeć dłonią. Wprost w zaschniętą kałużę krwi.
Pokryta rozbryzgami zaschniętej juchy posadzka była śliska. I nie aż tak zaschnięta jak się wydawało.

Obaj spojrzeli po sobie, Erwin wstał. Krok za krokiem zbliżali się do wejścia do piwnicy. Dopiero po paru krokach zorientował się, że idzie sam. Stał na przeciw wejścia prowadzącego w mrok. Jakoś nie miał ochoty stracić z oczy czającej się tam ciemności. Odruchowo zszedł na bok i dopiero spojrzał na kompana.
Ludwig stał blady jak ściana.

Mag czuł się jakby zaglądał do kloaki, wiatr poruszał jego włosami i szatami. Dopiero po chwili zorientował się, że nie był to zwykły wiatr. A wrażanie wiatru było tylko ułudą. Pod podrażnioną skórą coś się kłębiło, szukało wyjścia. Wystarczyło lekko nacisnąć paznokciem by ją przerwać i wypuścić to na zewnątrz. Coś dudniło, dopiero po chwili zorientował się, że to jego serce. Swędzenie skóry znikało, ale smród Dhar pozostał.

Andemus - 2018-11-08 22:38

Przyjście Erwina dodało mu pewności siebie. Podeszli razem do wejścia i wtedy poczuł jak gorące powietrze przeszyło go na wylot. Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, ale jego ciało zareagowało bezwarunkowo, niczym ręka która ucieka przed dotykiem rozgrzanego pręta.

Co jest? Gdzie ja jestem do cholery? A może to sen Potok myśli, sprawił jakby przechodził jakiś restart, z każdym kolejnym pytaniem, kolejny bodziec znajdował swój wzorzec, niczym wróżbita który sumiennie krok po kroku odkrywa karty i próbuje rozpoznać układ. Jego pamięć połączyła się z pamięcią trwałą, jego myśli ułożyły się w uporządkowaną strukturę a elementy układki ułożyły się w jedną całość.... dhaaaarrrr - usłyszał krzyk w swojej głowie. Wiedział kiedy i jak surową energię eteru wyzwolić, wiedział że zaczerpnięcie energii chaosu to nie jest problem. Przypomniał mu się tylko jeden przypadek kiedy był świadkiem wywołania takiej mocy, było ta niewielka emanacja jego nauczyciela i stanowiła lekcję, czego nigdy nie wolno mu czynić.

Poczuł fizycznie jak mu się robi niedobrze, ktoś użył dhar i znajdował się niedaleko. Potęga surowej magii była groźna i w tym momencie bezpośrednio mu zagrażała. Innym był przypadek łotrów, z którymi zawsze mogli mu pomóc towarzysze, ale tutaj to on powinien próbować ich ochronić. Wydawało się, że trwa to całą wieczność, ale wrócił do rzeczywistości i dostrzegł że przygląda mu się Erwin.

- co jest? - rzucił szeptem do Erwina - no tak, przecież on nawet nie wie co nas czeka na dole - pomyślał.

Hakon - 2018-11-15 23:08

Erwin patrzył ze zdziwieniem na przyjaciela.
- To Ty mi powiedz co jest. Ja tam nic nie widzę a Ty wyglądasz jak w Middenheim podczas szturmu.- Odpowiedział pytaniem do kompana.
- To co idziemy czy wycofujemy się?

Andemus - 2018-11-17 11:28

Już miał odpowiedzieć wycofajmy się, potrzebujemy wsparcia.. ot.. ludzka rzecz i instynkt by uciec przez niewiadomym.. Ale w tym krótkim momencie nagle zrozumiał że z jego ciałem jest coś nie tak, wydawało się kompletnie obce. Wysyłało inne sygnały, a właściwie nie wysyłało ich wcale. Kiedy jego fizyczna psychika domagała się spontanicznych reakcji, jego wewnętrznego ego milczało. Tylko czy milczało?

Kiedy skupiony był na szukaniu bezpiecznego wyjścia z sytuacji coś przeoczył. Teraz kiedy wracało skupienie umysłu zaczynał odczuwać co się dzieje. - bach, bach - niczym tętno i bicie serca jakaś emanacja falowała w jego powłoce.

Onieśmielił się. W jego ciele panowała idealna harmonia a poszczególne wiatry magii przepływały przez jego ciało. Było coś jeszcze, jego alter ego było gotowe. Gotowe na konfrontację z czymś co było dole. Czy to jego przeszłość? A może był tylko niewielkim prochem w odwiecznym pojedynku między porządkiem a chaosem?

Poddał się uczuciu. Poczuł że jego strach skurczył się do niewielkich rozmiarów i stał się mało istotny. Jego ciało niczym woda czekało na konfrontacje z ogniem. Nieważne jak silny był ogień, nie miało to żadnego znaczenia, przeznaczeniem wody jest spotkanie z ogniem, niczym taniec dwóch stałych partnerów.

Wydawało mu się, ze nie wypowie słowa ale z jego ust popłynęła magia
- Na dole czeka na nas czarnoksięska moc, świadomie lub nieświadomie wywoływana. Ktoś z niej korzysta i musimy dowiedzieć się kto

Hakon - 2018-11-26 21:36

Erwinowi nie podobało się to co usłyszał. Widział podczas oblężenia Middenheim wystarczająco plugawej magii by wiedzieć co może się stać po konfrontacji z takową.
- Zostawmy dwóch na czatach a resztę weźmy ze sobą na dół.- Zaproponował i udał się po najemników. Wybrał na czaty najlepszych obserwatorów, którzy nie mają w zwyczaju kombinować i można wierzyć, że ich poinformują zawczasu przed zbliżającym się przeciwnikiem czy nieproszonym gościem.
- Możemy iść Ludwigu.- Zwrócił się do przyjaciela i wyprzedził go by iść przodem przygotowany do walki i osłaniania kompana.

Mike - 2018-11-27 12:43

Już po paru krokach werwa z jaką się zagłębił mrok wyparowała. Pochodnia którą oświetlał sobie drogę zdawała się kurczyć pod wpływem napierającego mroku. Stopień za stopniem schodził w czeluści piwnicy. Za sobą słyszał kroki pozostałych. Po dwudziestu stopniach schody skończyły się. Weszli to sporej, ale nisko sklepionej sali. Pod ścianami ledwo co było widać zbutwiałe beczki. Na każdej ze ścian było mroczne wejście prowadzące w głąb.
Erwin popatrzył na każde z nich i ruszył w kierunku tego, które najmniej mu się podobało. Najemnicy wyszli za nim na środek sali osłaniając boki.
Ludwig, gdy tylko znalazł się na dole spostrzegł, że Erwin kieruje się tam gdzie czuć było największy “smród” dhar. Nagle idący na przedzie rycerz runął do przodu upuszczając pochodnię, która momentalnie zgasła. Ale to mu nie przeszkadzało. Wciąż wpatrywał się w sino bladą poświatę otaczającą leżącą we wnęce księgę. Z trudem oderwał wzrok od znaleziska by popatrzeć o co się przewrócił.
Kolejne ciało, leżące na plecach, od pasa w górę zwęglone. Pokruszyło się, gdy zawadził o nie.

Andemus - 2018-12-01 12:41

Ludwig starał się nadążyć za kompanem, ale delikatnie robił kolejne kroki i zerkał po czym kroczy. Dawno nie byli w tym miejscu i nie chciał wpaść do jakiejś zatęchłej mazi. Poza tym nie mógł wykluczyć, że to do czego zmierzają może mieć inną posturę niż humanoidalną.

Chociaż atmosfera i wszechobecny mrok nie były przyjemne, jego strach nadal trzymał się na uwięzi. Wewnętrzna harmonia w dalszym ciągu kontrolowała wszelkie jego zachowania a on niczym wykonujący rozkazy żołnierz kroczył dalej w odmęty ciemności.

Poczuł że moc chaosu, która ulatywała jeszcze niedawno znowu zaczęła gęstnieć. Możliwe że zbliżali się do jakiegoś legowiska a może ten ktoś lub coś właśnie ich wywęszył i teraz na nich czeka.

W tym momencie Erwin się przewrócił a Ludwig zaczął rozglądać się z której strony nastąpił atak. Dopiero po chwili zrozumiał, że przyczyna upadku była inna. Odczekał chwilę czy nie pojawiły się nowe odgłosy, po czym podał rękę towarzyszowi. Jego spojrzenie nadal było skupione na mrocznej nicości do której zmierzali a ciało było spięte jakby gotowe na szybki uskok przed niewiadomym. Dodatkowo poczuł jak jego wiedźmi wzrok mimowolnie się wyostrza.

Trwało to krótką chwilę ale uświadomił sobie, że to co widzi nie spotka się z jego wyobraźnią. Zamiast człowieka, potwora lub innego czegoś, które czai się w mroku jest inny obiekt. Księga leżała nieruchomo we wnęce, ale aura która ją otaczała świadczyła że nie jest czymś zwykłym. Na pewno była magiczna, ale czy przeklęta? Ten kto je użył niekoniecznie mógł mieć wiedzę jak z niej korzystać? Przełknął ślinę, pojawiła się w nim nutka zainteresowania a przecież sam nie był żadnym specjalistą, a co tu jeszcze mówić ekspertem.

- poczekajcie i nie dotykajcie - rzucił do pozostałych, wolał najpierw sam się poprzyglądać czy jego wiedźmi wzrok da mu nieco więcej informacji. Może jakaś historyczna emanacja mocy z tej księgi zostawiła wcześniejszy ślad, bardziej strukturalny i dotyczący konkretnego wiatru magii. Powoli zbliżał się do celu, aby podejrzeć czy jest opisana na wierzchu. Starał się sięgnąć pamięcią, czy samo otwarcie księgi mogło coś mu zrobić. Hipotetycznie jeśli była to jakaś pułapka magiczna to ci nieszczęśnicy przekonali się o tym na własnej skórze. Czy zaklęcie już się rozładowało? Czy emanacja zaniknie za chwilę? A może ktoś tu niechcący otworzył trzewia chaosu i przez chwilę zobaczył coś czego zobaczyć nie powinien?

Mike - 2018-12-20 00:08

Od księgi bił smród dhar. Ona była jego źródłem. Gdy Ludwig podszedł bliżej spostrzegł, że skóra okładki jest pozszywana z dziesiątek małych kawałków. Okucia, poczerniałe ze starości stylizowane były na szponiaste łapy. Jeśli pułapka dopadła dwóch złodziejaszków, powinien być bezpieczny... o ile to była pułapka. Byś może uwolnili strażnika, który gdzieś tu był...
A nawet jeśli było już bezpiecznie to czy powinien zaglądać do księgi? Czy ta wiedza była tego warta?
Potęga kontra potępienie? Czy w ogóle powinien rozważać takie rzeczy?

Andemus - 2018-12-22 21:04

- myśl Ludwigu myśl - poczuł jak stara się przypomnieć czego był uczony

Dedukcja. Jeśli nie wiesz do końca z czym masz do czynienia, sięgnij do pamięci i spróbuj odnaleźć jakiś wzorzec. Jeśli nie widzisz wzorca, konfrontuj to co podpowiada ci intuicja i wybierz najlepsze rozwiązanie. A jeśli nie ma żadnego głosu intuicji, to z czym się spotykasz prawdopodobnie przerastać twoje możliwości. To oznacza bezpośrednie zagrożenie życia- przypomniał sobie te słowa dość szybko. Zdał sobie sprawę, że były mu wpajane jak mantra.

Sięgnął do pamięci
- gdyby była tu magiczna pułapka, prawdopodobne zaklęcie aktywowałoby się przy dotyku lub otwarciu księgi. Jeśli tak, najczęściej byłoby to zaklęcie dotykowe bądź wpływające na zaburzenia równowagi psychofizycznej. Dodatkowo z dużym prawdopodobieństwem byłoby jednorazowe. Obrażenia dotyczyły więcej niż jednej osoby, dodatkowo druga ofiara zginęła w zupełnie innym miejscu. W jego głowie kłębiły się szybkie i automatyczne przeliczenia. Zaklęcie uderzeniowe, które zrykoszetowało.. szaleństwo jednej z ofiar która zabiła drugą i potem dokonała samospalenia.. Prawdopodobieństwo po wycenie wszystkich wariantów... 2%
- mogli być zaatakowani przez kogoś trzeciego, jeśli tak to raczej byłby to jakiś rozbójnik, który zauważył u nich wartościowe rzeczy i postanowił je zdobyć jak innym na szlaku. Ale obrażenia świadczyły że ofiary zginęły w różny sposób, po drugie jedna z nich uciekała z dołu jakby napastnik zaatakował z tamtej strony. Rozpoczął przeliczenia tego przypadku z wariacjami.. mógł czekać na nich na dole.. zapalił jakieś źródło które spaliło na popiół część jednej z ofiar.. napastników było więcej.. Napastnikiem był ktoś parający się magią..
Prawdopodobieństwo po wycenie wszystkich wariantów... 30%

Zdał sobie sprawę że tylko jeden z elementów zaważył na takim wysokim rachunku prawdopodobieństwa i postanowił to uwzględnić
- ofiary wywołały zagrożenie, jedną z nich najprawdopodobniej leżący najbliżej był znawcą magii, który popełnił jakiś błąd w trakcie inkantacji. Słyszał o możliwych efektach ubocznych nieudanych zaklęć. Gdyby tak było, ze świata chaosu mogła zostać uwolniona moc, która zniszczyła swojego stwórcę i jego pomocnika. W tym wypadku była jednak jeszcze księga, która wydzielała silną emanację dhar. Ten czarodziej jej używał kiedy chciał coś wywołać lub przywołać. Zaczął to analizować... chcieli coś przywołać.. przybyło coś silniejszego nad czym nie mogli zapanować.. prawdopodobnie demon utracił już moc i zniknął, w świecie eteru nie mógł długo istnieć jeśli coś nie podtrzymywało jego emanacji
Prawdopodobieństwo po wycenie wszystkich wariantów... 60%


Uznał, że dalsze analizowanie wydarzeń nie ma sensu. Niczym zahipnotyzowany na księdze rzekł do pozostałych
- musimy przeszukać tego na dole i przygotować palenisko. Tych dwóch i ta księga muszą zostać zniszczone.

Mike - 2018-12-22 22:17

Dwójka najemników z ulgą pobiegła na górę by przygotować palenisko. Zabranie do przeszukania jakoś szło niespecjalnie, w końcu przemogli się. Faktycznie, znaleźli resztki zwęglonych magicznych drobiazgów. Więc pierwsza część hipotezy się potwierdziła.
Z druga było gorzej, po bliższych oględzinach wyszło na jaw, że wnęka w której leży księga była ukryta. Zasłaniała ją kamienna płyta, którą musiał podnosić jakiś mechanizm.
Hipoteza ewoluowała. Mag z pomagierem szukali księgi. I znaleźli, potem poszło coś nie tak. Chyba jej nie zdążyli użyć, bo była zamknięta. Wersja ze strażniczym demonem była prawdopodobna.

Andemus - 2018-12-23 13:20

Ludwig podzielił się z Erwinem swoimi przemyśleniami i tym co nie pasuje do układanki. Jego towarzysz miał również wiele doświadczeń z chaosem kiedy bronił Middelheim.

Cała sprawa była co najmniej dziwna. Skoro księga była ukryta, ktoś musiał tutaj spędzić trochę czasu żeby ją ukryć. Możliwe że to były ofiary, które wróciły po swój przedmiot. A może inny wyznawca chaosu, który postanowił zdradzić i.. i właśnie co? księga nadal była na miejscu, chociaż zdrady między plugastwem chaosu nie były niczym szczególnym. Postanowił, że jeszcze raz przejrzy piwnicę w poszukiwaniu pozostałości magicznych wiatrów. W końcu, skoro ktoś miał czas przygotować wnękę na księgę to może i zbudował jeszcze inne sekretne przejście...

Hakon - 2019-01-06 23:38

Erwin stąpał powoli i oglądał ściany. Nie pamiętał by była tu jakaś wnęka, więc spostrzeżenie maga było celne. Ta księga była tu ukryta.
- Ciekawe kto i kiedy ją tu ukrył.-[/] Zastanawiał się, ale zgodził się by zniszczyć artefakt.
[i]- Martwi mnie jedna sprawa. Potężne rzeczy jak i przeciwnicy są odporni na takie próby. Skoro jest tu ukryta a dworek był spalony ona przetrwała. Może trzeba się posilić pomocą kogoś mądrzejszego?-
Zapytał.
- Znaczy w niszczeniu artefaktów. Nie obraź się Ludwigu.- Szlachcic uśmiechnął się przepraszająco.

Pytanie tylko co zabiło tamtych nieszczęśników.
- Mam nadzieję, że to nie wróci. Kto weźmie księgę?- Zapytał i zaczął się wrednie uśmiechać. Jego wzrok przeszedł po podkomendnych.
- Nie martwcie się. Wy nie musicie się zgłaszać. Jeśli będzie trzeba to ja to brzemię dźwignę.-

Andemus - 2019-01-08 19:31

Ludwig nie miał żalu. Nie pamiętał żadnych szkoleń czy przedmiotów, które by dotyczyły tego tematu. Uznał że należy spróbować ognia a jeśli to nie pomoże będą musieli pomyśleć co dalej.
- słuszna uwaga - kiwnął Erwinowi

- ja mogę ją wziąć - rzucił do zaskoczonych towarzyszy - założył, że jeśli nie dotknie jej bezpośrednio to nie powinno mu się nic stać. Poszukał jakiejś szmaty aby nie brać jej bezpośrednio, Sama emanacja magii raczej nie powinna na niego wpłynąć jeżeli nie będzie emanował swojej.

Mike - 2019-01-08 23:20

Najbliższą szmata okazał się być koc jednego z zabitych, znaleziony przez najemników. Ludwig trzymając to "narzędzie" podszedł do księgi. Jednym ruchem narzucił. Nic się nie stało. Ostrożnie owinął koc i podniósł księgę. Była ciężka niczym kamień. Krok za krokiem ruszył w kierunku schodów. Kompani schodzili mu z drogi. W końcu spocony znalazł się na szczycie schodów, gdy wpadł do komnaty Kinol.
- Gobliny - jedno słowo wystarczyło. - Wiedzą, że tu jesteśmy. Co najmniej dwudziestka. Pewnie spróbują się podkraść.

Andemus - 2019-01-13 14:39

- nie wiedzą ilu nas jest w środku - rzucił szeptem - proponuję zrobić na nich zasadzkę w jakimś wąskim przesmyku aby zniwelować ich przewagę.

Pakunek za bardzo mu ciążył. Odłożył go na podłodze blisko wyjścia z piwnicy i dobył miecza.

salon peugeot rzeszów stryszawa pralnia cennik warszawa