Ogłoszenie

Gra na forum trwa!

#1 2011-11-27 17:03

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/korona.jpg

OBSADA

Gracze:

1. Fiedor Machowsky (rzezimieszek)- Łukasz

23-letni Kislevita, którego losy po ucieczce przed ostatnią inwazją chaosu przywiodły do Imperium. Prowadził dość poczciwe i jednocześnie ryzykowne życie cwaniaka. Traf chciał, że podczas jednej z przygód, mógł trafić na długo do więzienia. Przypadkiem wybawił go z opresji jeden ze szlachciców, którego cała sytuacja rozbawiła. Owym szlachcicem był Martin Fulberg, który najwyraźniej dopiero robił pierwsze kroki w dorosłym i pozbawionym służby życiu. Fiedor postanowił że ma dług wobec szlachcica i złączył z nim swój los. W międzyczasie bardzo go polubił i postanowił że nie pozwoli by ktokolwiek takiego zacnego szlachcica ruszył

2. Martin Fulberg (szlachcic) - Marcin

<opis postaci do uzupełnienia>

3. Rodgier ... (Przepatrywacz) - Filip

<opis postaci do uzupełnienia>

4. Lars Kutzky (Najemnik) - Piotrek

<opis postaci do uzupełnienia>


Bohaterowie niezależni

1. Gustaw Welger - szermierz, opiekun porwanej dziewczyny, ochroniarz, egzekutor klanu.
2. Anna Maria Brigenhoffen - porwana szlachcianka z Kemperbadu, która okazała się kultystką i magiem cienia
3. Brat Albert - Kapłan Sigmara
4. Otto Gross - Przyszły Łowca Czarownic
5. Hans Rupert Gredwasser - Kupiec z Middenheim, który proponuje BG posadę ochroniarzy i dostarczenie karawany z bronią do nowo powstałej armii.
6. Lektor Sigfrid Genscher - Lektor kultu Sigmara z Middenheim, proszący o pomoc w infiltracji nowopowstałej armii.
7. Generał Wolfgang von Weligsberg - Dowódca zbierający armię. (Prawdopodobnie zamierza atakować Twierdzę Krwi).
8. Kapitan Markus von Glebeburg - Dowódca lekkiej jazdy w nowopowstałej armii. BG służą pod nim.
9. Kirasjer/Sierżant Helmut Blunder - Bezpośredni przełożony i nauczyciel BG.

Ostatnio edytowany przez Hakon (2012-02-10 19:47)

Offline

 

#2 2011-12-10 11:31

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

13.11.2011.
   Rzecz się dzieje na początku wiosny, kiedy to już armie Arhaona się wycofują lub się kryją po lasach, puszczach, i innych zagrajdołach.
   Nasi BG (Bohaterowie Graczy) Fiedor i Martin aktualnie są na drodze Delberz-Middenheim w południowym Midenlandzie.
Nasi dwaj przyjaciele, wyruszyli z przydrożnego zajazdu "Pod Trzema Piórami" wkierunku Midenheim. Parę godzin drogi dalej natkneli się na zwłoki woźnicy znanej firmy przewozowej "Zębatka z Altdorfu", tuż za zakrętem natomiast rozgorzała bitwa. Po krótkim zastanowieniu się i sprecyzowaniu kto jest napastnikiem a kto broniącym okazało się, że drugi woźnica walczy ze złoczyńcą na kulbace, jakiś szermierz zmierza się z dwoma bandytamia dwóch innych bandziorów ciągnie w kierunku lasu młodą dziewczynę. Po dołączeniu się w walkę po stronie napadniętych i krótkim pościgu po lesie zakończonym dwoma trupami napastników Bohaterowie wrócili do napadniętych. Okazało się, że przeżyło zaledwie trzech podróżnych: bardzo ciężko ranny woźnica, szermierz Gustaw Welger, opiekun porwanej i słóżka porwanej Maria Stramp. Porwaną była Anna Maria Brigenhoffen z Kemperbadu. Poza pięcioma martwymi zbójami jeszcze jest dwóch podróżnych: Herman Berger, Kupiec z Altdorfu oraz nie zindentyfikowany jegomość w stroju uczonego.
Po Rozmowach z ocalałymi BG doszli do wniosku, że Gustaw Welger coś ukrywa apropo tożsamości bandytów i jegomościa z dyliżansu. Sam przedstawił się jako ochroniaż i opiekun Anna Maria Brigenhoffen, zlecił to mu jej ojciec Anton Brigenhoffen kupiec z Delberz.
Po powrocie do zajazdu Gustaw prosi o pomoc w odbiciu Anny Marii. Gwarantuje, że jej ojciec zapewne wynagrodzi śmiałków.
   Po nocy spędzonej w zajeździe BG ruszają do Hapendorfu gdzie skierowała ich jedna ze wskazówek przy jednym z napastników dyliżansu. Mają dotrzeć do czerwonej stodoły w tej wsi przed porywaczami, gdyż tam mają dostarczyć porwaną.
Druga sprawa, że BG podejrzewają, że wmieszali się w działalność jakiejś organizacji, czy to kultystów czy innych nie wiedzą. Jedyne co mają to to, że napastnicy na prawej piersi mieli wytatułowane symbole w krztałcie korony w kolorze czerwieni.
Spotkanie zakończyło się gdy BG ruszyli w drogę aby dotrzeć do Hapendorfu i zatrzymali się w przydrożnej kapliczce Talla.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#3 2011-12-12 17:42

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

11.12.2011.
   Fiedor i Martin obudzili się o brzasku w Kapliczce Talla, w której poprzedniego wieczoru się zatrzymali. Po krótkich przygotowaniach szybkim tempem ruszyli w drogę. Podwieczór dotarli do wsi Zelhofen, pare godzin drogi od celu podróży. Wynajeli tam dwóch pomocników Hansa , Leśnika, oraz Hermana, Żołnierza-weterana. Po krótkim odpoczynku ruszyli dalej do Hapendorfu. Późną nocą dotarli na miejsce i poznali tam Otto Grossa, który od dawna śledzi organizację Czerwonej Korony. Objaśnił o co tu chodzi jak mu się zdaje.
   Następnego dnia do wsi przybywa duży oddział wojska elektorskiego pod dowódźtwem Rycerza Pantery. Na oddział składało się:
- 20 Halabardników Elektorskich,
- 5 Kuszników Elektorskich,
- Rycerz Pantery,
- 2 Giermków.
W obliczu tak przeważającej przewagi (prucz BG byli też Hans, Herman, Otto i 5 ludzi Otto), postanowiono, że trzeba poczekać na rozwój wydarzeń. Po paru godzinach obserwacji okazało się, że przybyła jeszcze jedna grupa od strony lasów. Po rozpoznaniu jej okazało sie, iż są to:
- Gustaw Welger Szermierz zlecający im misję,
- 30 Najemnych Leśników,
- 5 Ciężkozbrojnych, prawdopodonie Najemników-Weteranów.
W tym momencie zaistniała ciekawa sytuacja, w jednej wsi znalazy się trzy siły. Otto i BG postanowili czekać na rozwój wydarzeń. Długo nie trzeba było czekać, kiedy to 5 Leśników Gustawa skradało się ku Czerwonej Stodole. Leśnicy zostali wypatrzeni i ostrzelani, następnie Rycerz i Giermek wraz z 10 Halabardnikami ruszyli za wycofującymi się Leśnikami. Uciekający zostali wyrżnięci już pod samym prawie lasem, ale ku zdziwieniu scigających nastąpił silny ostrzał. Zginoł na miejscu Rycerz Pantery zastrzelony osobiście przez Gustawa z pistoletu. reszta scigających została pokonana przez wypadających z lasu Leśników. Po pokonaniu Halabardników, Leśników zdziesiątkował ostrzał obrońców zmuszając do panicznej ucieczki. Gustaw wraz ze swoimi zbrojnymi przedarł się na tyły stodoły. Ten moment BG wybrali do ataku, kiedy to Halabardnicy podzieleni po pięciu okrążali stodołe Fiedor i Martin wraz z Hansem i 3 ludźmi Otto ruszyli na jedna z grup. Po ciężkiej walce i dołączeniu sie do walki z drugą grupą Halabardników Brata Alberta - Kapłana Sigmara, Otta, Hermana i pozostałych 2 ludzi Otta. Po długiej i trudnej walce i dostaniu się do stodoły do walki zdolnych zostali tylko BG i Brat Albert. Po przeciwnej stronie przeciwnej Gustaw i Anna Maria Brigenhoffen, okazało się, że jest czarodziejką Magii Cienia i kultystką a całe to zamieszanie to mistyfikacja i intryga Czerwonej Korony.
   Przygoda kończy się kiedy to BG zastanawiają się czy ścigać Gustawa i Annę na prośbę Brata Alberta, czy ruszyć własną ścieszką.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#4 2011-12-16 22:44

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/nowe4.jpg

"Wspomnienia z Hapendorfu"

Tamten dzień pamiętam bardzo dobrze! - zamyślił się - dotarliśmy wtedy do jakiejś zatęchłej wioski gdzie Martinowi uwidziała się kompanija. Noo, tamten jak mu było Hans, toć kawał chłopa był, ten drugi też na dobrego wojaka wyglądał. No ale żeby chłopom tyle złota rzucać.. paniiiska - obruszył się

Znali jakiś skrót przez las do naszego celu, no to trzeba było spróbować. Jakież było nasze zaskoczenie jak się okazało że jest tam więcej osób zainteresowanych tym spotkaniem. Kuźwa! - przeklął - już wtedy śmierdziała mi ta forsa i głupi byłem że nadal się łudziłem na łatwy zarobek. Ale Martin - pokręcił głową - temu się bohaterem chcieć zostało to co było robić. Chłopaka przecie nie puszczę samego bo życia nie zna i zaraz go czy wypatroszą czy wydupcą. No cóż.. gdzie on tam i ja i coś czuję że nie rzadko będę tych słów jeszcze żałował - splunął siarczyście - aaa jak było? no czekalim w lasku aż się te dwie armijki zetrą by potem po dożynać kogo trzeba. Ha! Pamiętam nawet jak zacząłem się wyrywać do walki i chciałem ekipę od razu do walki wypchnąć. Noo - pokornie - ale wtedy Martin mnie trochę zaskoczył i stanowczo nakazał czekanie. Może i z tego chłopaka będzie groźny wódź. Ale w końcu uderzyliśmy, krzepkie miałem te ręce i tarcza pięknie zbijała wszystkie ciosy. Gdyby nie jeden z tych wojaków nie przeciągnął mnie wzdłuż halabardą. Jak mi jebnął w tą łapę to myślałem że kaleką zostanę. Uff na szczęście ta tarcza i więzy wokół tarczy myślę nieco ochroniły moją rękę- podumał chwilę w ciszy patrząc w ziemię - potem pojawił się ten łysy gość z młotkiem. Oo słyszałem trochę o nich i wolałem robić to co mi każe Martin i tamten. Nie wiem tylko co mi palnęło w głowę by w takim stanie wpadać do stodoły na 4 kuszników. Głupota, o którą bym siebie nie posądzał. Hmm a może ten łysol zadziałał mi jakoś na głowę - myśli - kto ich tam wie, lepiej się trzymać od nich z dala. Ha - zaśmiał się zajadle - najlepsza była końcówka, ta wielce mi szlachcianka okazała się zwykłą plugawą ladacznicą - znowu przeklął - oj chciałem ją sięgnąć albo jej tego chłoptasia Gustawa, ale mi się wywinęli...  ale jeszcze mi się nawinie które na ostrze, odpowiednio je do tego czasu naostrzę...

Offline

 

#5 2012-02-05 23:29

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

22.01.2012.

Przygoda rozpoczyna się w "Czerwonej Stodole". Martin i Fiedor rozważają co dalej mają zrobić. Dochodzą do nich przekleństwa z tyłu stodoły. Przybywszy na miejsce zauważają jednego z najemników zbierającego się z ziemi. Po krótkiej wymianie zdań dowiadują się, że najemnik został wykołowany przez Gustawa Welgera i chce odzyskać pieniądze, które mu jest dłużny. Niespodziewanie do stodoły wskakuje kolejny najemnik z podobnym problemem. Po zażartej dyskusji dogadują się. Najemnicy to: Lars i przepatrywacz Rodriger. Ustalają, że wspólnymi siłami dorwą Gustawa i Anne Marie i ruszają w pościg w kierunku Middenheim. Mijają wsie, zajazdy i ciągle są o krok za nimi. W końcu po 2 dniach urywa się ślad. Muszą wracać na trakt Altdorf-Middenheim i ruszają do Miasta Białego Wilka. Nie dogoniwszy ściganych i trafiając do miasta. Tam udają się do świątyni Sigmara by zdać relacje od Brata Alberta. Na miejscu dowiadują się, że z braku tropu trzeba zaprzestać działań ale jeśli BG chcą mogą dla Chwały Sigmara i swojej pomóc w jednej z kłopotliwych spraw świątyni. Chodzi o Tworzącą się armie na granicy z Hochlandem. Niejaki Generał Wolfgang von Weligsberg organizuje armię. Problem w tym, że wojna już mija i wojska cesarskie są prawie w Kislewie a on zbiera oddziały w środku Imperium. Lektor Sigfrid Genscher prosi BG by udali się tam jako rekruci i zinfiltrowali armie i poznać zamiary Generała. Wcześniej tuż po przybyciu otrzymali wiążącą propozycję od Kupca Hans Rupert Gredwasser, prosi BG by wzieli udział w eskorcie karawany broni do Nowo powstającej armii, w zamian oferuje im po sztuce wybranej broni najlepszej jakości.
Przygoda kończy się przygotowaniem do wymarszu.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#6 2012-02-07 19:33

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/nowe3.jpg

"Szaleńczy pościg w drodze do Middleheim"

Toć to niezłe intrygije urządził sobie ten Gustavek - zamyślił się - jednego z tych jego ludzi już miałem ubić na koniec bitwy a tu się okazuje, że najemnik. Mało tego, wsiadł na mnie z gębą gdzie kasa! Ha! Od razu mi się chłop spodobał i z chęcią dołączył do nas by nieco rozrachunków wyrównać z tamtym – zaśmiał się – zwał się Lars i jak tylko się z nami dogadał to drugi jego kompan wyszedł z lasu. Ten drugi był Rotgier, też słowo się zamieniło i toć człowiek na poziomie – znowu się zaśmiał – no to już miał Martin swoją kompaniję! We czterech konno ruszylim pędem za tamtą parką. Łoj nie chciałbym być w ich skórze jak ich znajdziemy…. Psja Mać! – splunął do kałuży i na chwilę zamarł patrząc w swoje plwociny – długo my ich ścigali.. ojj długo.. dużo nam pomagał Rotgier boć wyszło że chłopina zna się na tropach. Ale niestety w końcu zboczyli z drogi. Zawsze o krok, zawsze o godzinę - zdenerwowany głosem – jak już dotarliśmy do zajazdu, okazało się że wymienili konie.. nic to.. nasza szansa przepadła – na chwilę nabrał złowrogiego grymasu – ale ja słowa dotrzymuję, raz się nawinęli i druij raz jak żyćko pozwoli to się nawiną. Klnę się na Ulrika!

Późno dotarliśmy do Middleheim. Nawet jeśli i tamte psubraty tu dojechali to było to za dwa dni temu czyli nie uwidzisz już tych gęb w tym chaosie. Ooojj chaosie to ładnie powiedziane! Od groma tu widzę przejeznych, sporo ludzi ubogich..spojrzenia puste lub przerażone, nie chcę myśleć czego doświadczyły w przeszłości – roztkliwił się przez chwilę – no co! jak widzę, że dobry choć smutny człowiek to trza takiemu dać grosik. Sam byś uwidział to by cie serce miękło. Ja człek dobry, biednych nie ruszam.. choć możniejszych już bywa – uśmiechnął się zajadle – udało mi się co nie jaki caban kupić na głowę.. broni to ci mają tu dostatek ale skąpią niemiłosiernie cholery.. ale zgadalim się z jednym płatnerzem i dał nam robotę w ochronie za jakieś darmowe zamówienie sprzętu. Ojj uwidziała mi się od razu ta piekna kislevicka szabla z wygiętą głownią.. ale gdzie on tu w imperium może wiedzieć co to.. a może? No nieważne, poszliśmy od razu do opactwa w imieniu tego brata Alberta ale okazało się że go nie ma a sprawa jest nieaktualna. Cóż ponieważ Rotgierowi uwidziało się kapłaństwo czy tam inna świecka posługa to dali nam zadanie do wykonania. Hę, już ich wyśmiać chciałem ale okazało się że mogą później wiele zdziałać w naszej karierze zawodowej! – zadowolił się – a kto wie, może jakim ja paniskiem zostanę! Aaa poza tym to ta sama droga i cel co mamy ochronę służyć! No tak, tak! Przewóz do nowej armii jakiegoś generała co to jednocześnie mamy zinfiltrować.. bo tak opactwo nieufne.. dobra! Sprawdzimy! Zarobimy! A jak kto nam zasłuży na drodze to i go sędziwie wynagrodzimy – uśmiech zajadły

Offline

 

#7 2012-02-23 19:51

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

19.02.2012

Nasi dzielni śmiałkowie ,czyli BG przybywają pod bramę wschodnią na wcześniej ustalony wymarsz z karawaną broni Kupca Hansa Gredwassera. Po krótkim zapoznaniu się wyruszają w 4 wozy (3 opancerzone i jeden zwykły), 12 zbrojnych, którym przewodzi Herman Weschke, były Wielki Miecz Elektorski. Karawanie przez 2 pierwsze dni towarzyszy oddział 20 Halabardników Midenheimskich. Przez ten czas droga mija spokojnie bez problemów i przez 2 kolejne dni po odłączeniu się oddziału. Czwartego dnia podróży Fiedor wyczół zagrożenie. Po krótkim ustaleniu co robić eskorta dzieli się na 3 grupy: jedna 4 osobowa w skład, której wchodzą BG (Fiedor, Martin, Lars) i jeden z ochroniarzy. 2 Grupa też 4 osobowa to reszta ochraniarzy. 3 grupa zostaje prz karawanie. NaszaGrupa przez las infiltruje okolicę i natrafia na ukrytych zwierzoludzi. Nawiązuje się walka wygrana w szybki sposób z napastnikami. BG postanawiają przebić się na 2 strone drogi by pomóc 2 grupie. Będąc na drodze zauważają, że karawana jest atakowana przez znaczną liczbe zwierzoludzi. Po ciężkiej walce i starciu z Bestigorem wodzem bandy ruszają w dalszą droge do obozu Generała von Weligsberga. Droga mija bezproblematycznie i w końcu docierają do celu.
BG po odłączeniu się od ochrony karawany drużyna chce wypełnić misję zleconą przez Lektora Genschera. Po wielu nieudanych próbach zasięgnięcia języka natrafiają na Kapitana Markusa von Glebeburga. Ten uprzejmy oficer daje się namówić na zakład z naszymi BG, jeśli wygrają zakład to odpowie im na trzy pytania, jeśli przegrają będą wcieleni do jego oddziału. Nasi Herosi przyjmują zakład, ale wcześniej popełniają błąd chcąc wymienić swoje konie na drogi pistolet. Zapominają, że wierzchowiec Larsa jest znaczony (poprzednim właścicielem był Zakon Pantery) i Kapitan von Glebeburg oferuje im propozycję. Przyłączają się do jego oddziału i zapominamy o incydencie, albo sprawa idzie do władz (kara za koniokradztwo jest stryczek). Dzielni nasi Herosi przystają niechętnie do pierwszej propzycji.
Przygoda kończy się podpisaniem umowy werbunkowej i wysłaniem listu do Kultu Sigmara.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#8 2012-02-24 17:29

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/nowe1.jpg

"Uroczyście przysięgam walczyć w obronie Imperium"

Śmiech - toć nam się udało to patrolowanie! Ha! Jak już zgodzilim na ten transport i sem ja myślał, łoj prostyj to zarobek za prostyj. Ale w żyćku bym nie pomyślał że problem pojawi się z nieoczekiwanej strony. Ale po kolei – zagestykulował – samo jeżdżenie z transportem na początku było iście nudne! To i duża kompanija była i któż mógłby po głupiemu go atakować. Nawet gdy ci z halabardami poszli dalej służyć ku chwale imperium to nadal bylim na 4 wozy i mnóstwo chłopa w sile wieku – przerwał na chwilę – ale kilka dni później miało się okazać że szlak nie należy do bezpiecznych – pokręcił głową –  tego dnia las jakby zatrzymał się w czasie… nie pamiętam kto pierwszy zwrócił na to uwagę ale poza naszymi pojazdami nie było słychać żadnych innych dźwięków. Samo odczucie jakby las patrzył w tej chwili na nas potrafi dać ino trochę gęsiej skórki… alee ja się nie bał! Twardyj ja chłop z kislevu! Aby nieco innym dodać otuchy wjechał ja koniem nieco w las by się rozejrzeć! – Ściszonym głosem – Swoją drogą do Ulrika się modliłem by nic mi zza krzaczorów nie wyskoczył bo bym chyba spadł z konia.. ale nic nie znalazłem.. już wszyscy chcieli się dalej zbierać do drogi gdy… to poczułem – przełknął ślinę – To był słabo wyczuwalny zapach ale mieszanka zgnilizny, wilgoci i piżma dają zmysłom kopa. I chociaż nikt więcej tego nie wyczuł, musiałem iście przekonywująco wyglądać skoro mi uwierzyli. – zaśmiał się – dalszy rozwój wydarzeń za bardzo nie pamiętam bo wydaje mi się jakby to działo się w ciągu kilku chwil ledwie. Najpierw plan zasadzki, walki, potem powrót do karawany.. oo na pewno ten bestigor jest wart zapamiętania! Ale na szczęście ubilim go a kupiec patrzył już na nas bardziej przychylnym wzrokiem. Pozostała droga minęła już bez większych emocyji

Armija gdzie mielim dotrzeć nie była dość znaczna. Tylko kilka setek woja przy czym podzielona na różne formacyje – zastanawia się – no ale nieistotne, dojechalim? dojechalim! więc pałaszek będzie myślałem.. – zaciera ręce i zaczyna się nagle śmiać– ale mieliśmy jeszcze jedną misyję z tego zakonu, więc myślałem że da się dwie pieczenie na rożnie wykonać… zaczęliśmy szukać nieco informacyi na temat celu całej tej zbieraniny. A ponieważ zwykle żołdaki niewiele wiedzieły no to jednego razu uwidziałem oficjera i wpadłem na świetny pomysł! – kręci głową – zagadalim go że pewnie szuka ludzi do swojej kompanii i że mam dla niego zakład w strzelaniu! Jeśli ja wygram sprzeda nam 3 informacje na temat ten misyi pod pozorem że niby my strachliwi i nie wiemy czy warto karku nadstawiać.. ale jeśli przegramy to zostajemy w jego kompanii… nie wiem kiedy pojawił się temat, że możemy wstąpić do rajtarii! Oficjer a zwał się on Kapitan von Glebeburg powiedział że musimy się nauczyć strzelać z broni palnej by wstąpić w jego szeregi. No to ja pomyślał, że to świetnie się składa! Pojedziemy zwrotnie z kupcem by odebrać swoje oręża a w międzyczasie on nam pożyczy broń do nauki. Hihi śmiał się gdy mu chciałem na słowo moje dać zapewnienie że wrócę, oj nie zna on słowa prawdziwego kislevity, ale trudno wymyślilim, że zostawimy na ten czas u niego nasze konie. Trochę pomrukiwał ale przystał na to jak sprawdzi czy konie warte tej broni – splunął – Ooj były one warte ceny! Tylko kutwa ja zapomniał, że te cholery wzięły koniska po tych nieszczęśnikach od pantery.. znaczone oczywista.. – splunął ponownie – no co się tak patrzysz? Tak… wiem, że to stryczkiem śmierdzi.. ale trafił nam się iście wyrozumiały i dowcipny oficjer.. powiedział krótko „macie dwa wyjścia: wisielec albo służba pod jego sztandarem.. co nam było wybierać, zgodzilim się na ten szaleńczy podpis – spoważniał – swoją drogą zacząłem lubić kapitana Marcusa von Glebeburga.. nie wiem czemu ale widzę w nim honorowego oficjera… pod kimś takim może być zaszczyt służyć.. i ja mu pokażu szto ja zacnyj żołnierz i może na mnie liczyć.. pozwolił też nam pismo do zakonu sporządzić i nauczyć się broni palnej. Kto wie? A Może nam wojaczka była od dawna przypisana i powinniśmy dziękować pod kim służyć nam przystało!

List do Lektora Sigfrida Gensche – do rąk własnych

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/listdolektora.jpg

Offline

 

#9 2012-03-13 15:50

Madej

Przeciętniak

Zarejestrowany: 2011-11-18
Posty: 29
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

O KROK OD ŚMIERCI

    Ałłł, klatka piersiowa pali, ból nie do zniesienia , ciemność dookoła,  nic nie widzę, czarna pustka zasnuwa moje oczy. Przecież mam je otwarte czemu nic nie widzę, ałłł ten ból, ledwo mogę złapać oddech....
.....spokojnie tylko spokojnie, muszę pozbierać myśli, co się stało, gdzie ja jestem....
..... otwieram oczy, wzrok chyba zaczyna powracać, a może to moja świadomość z trudem budzi się z oszołomienia i wyłania z zimnej otchłani nicości....
..... widzę jakąś postać, szamotanina dookoła, krzyki, jakiś znajomy głos i ta postać majacząca tuż przede mną, coś trzyma w ręku, widzę jej twarz, i ten uśmiech, ten pieprzony szyderczy uśmiech....
    Moment powrotu świadomości boli chyba jeszcze bardziej niż ból w klatce piersiowej, tak, świadomość wróciła a wraz z nią przerażenie i strach przed niechybną śmiercią.
    Postać przede mną to GUSTAW, ten śmierdzący zdrajca stoi nade mną z bronią z której chwile temu do mnie wypalił, jeszcze czuje w  nozdrzach smród siarki. Leże, nie mogę się podnieść nie mogę zaradzić temu co nieuniknione, śmierci która za chwile nadejdzie z ręki tego ścierwa....

   Jak do tego doszło?, leże zbroczony we własnej krwi i czekam na kończący mój żywot cios. Jeszcze tak niedawno siedziałem bezpiecznie w sali uniwersytetu, słuchając nudnawego wykładu, zresztą to pyszałkowate, kurtuazyjne życie szlachcica juz od dłuższego czasu wydawało mi się nudne i pozbawione sensu. Nudne ale przynajmniej bezpieczne. Natury człowieka nie da się jednak poskromić, zapragnąłem wyrwać się z tej matni.
   Heh pamiętam pierwsze spotkanie z Fiedorem gdy tak ośmieszył tego pyszałka i będzwała Karlinga, Śmiałem się z niego do rozpuchu razem z resztą rozbawionego tłumu, która obserwowała jak Fiedor robi z niego jelenia, heh wspaniały to był widok.
  Fiedor mało co za kraty nie trafił, ale moje koneksje pomogły wyratować go z opresji co jeszcze bardziej rozwścieczyło Karlinga. Hah to właśnie wtedy moje losy splotły się z karmą Fiedora. Spędziliśmy po całej aferze jakiś czas popijając piwo i opowiadając sobie historie z naszego życia. Jakże różne było to życie, Fiodor- rzezimieszek lecz w głębi duszy dobry chłop, i ja prowadzący do tej pory nudne szlacheckie życie mieszczucha. Tak tego cwaniactwa muszę się trochę od niego nauczyć:)
   Jego opowieści o podróżach i przygodach które przeżył jeszcze bardziej rozpaliły moje pragnienia zostawienia dotychczasowego życia i wyruszenia w nieznane.
   
Sprzedałem wszystko co zbędnego miałem i wyruszyłem... pozbawiony lęku przed tym co nieznane.

    To był wspaniały słoneczny dzień, dawno nie czułem takiego podniecenia, radości i uczucia że to początek czegoś zupełnie nowego, czegoś co odmieni moje całe dotychczasowe życie.
  Za nami majaczyły zarysy znikającego powoli za horyzontem miasta Delberz-Middenheim, mojej przeszłości i dotychczasowego życia.
   Jechaliśmy konno wąską drogą, na zachodzie po niebie powoli przesuwały się obłoki w kształcie rąbkowych firanek, przejrzyste, sfałdowane, po wierzchu jak by perłowe, po brzegach pozłacane w głębi purpurowe, jeszcze blaskiem wschodu tliły się i rozżarzały. Na lśniącej polanie widoczne były ślady po ciemnozielonym, świeżym, wonnym sianie, z którego miejscowa młodzież zrobiła posłanie.       
   Szlak początkowo wiódł wśród drzew, przez których konary zaczęły prześwitywać pierwsze słoneczne promienie. W zaciszu lasu nie było wiatru, jednak słyszeliśmy jego odgłosy wysoko ponad konarami. Gdy wyszliśmy na otwartą przestrzeń, wiatr wzmógł się znacznie. Nocna szarość nieba ustąpiła już dawno lekko żółtawej barwie, która rozlała się wśród chmur, a z czasem zaczęła nabierać różowych odcieni. Milczeliśmy, pochłonięci widokiem budzącego się dnia. Tymczasem niebo zupełnie się zaróżowiło, a miejscami róż łączył się z błękitem przechodząc w fiolet. Najpierw pierwsze promienie poczęły załamywać się na skałach. Później wolniutko, coraz wyżej wznosiła się czysta słoneczna tarcza.Na twarzach poczuliśmy pochodzące od promieni ciepło. Patrzyłem na doliny pokryte liściastymi lasami. O tej porze roku wyglądały jak różnobarwne kobierce, tu czerwone, tam żółte, gdzieniegdzie złote i purpurowe. Jaka różnica była między tą wesołą paletą kolorów, a stalowoszarym majestatem górskich grani, budzących podziw swą elegancją, lecz kryjących grozę, którą łagodziło obudzone słońce. Wiatr, który szalał wcześniej, przegnawszy chmury ustał zupełnie. Niebo sklepione nad nami było czyste i błękitne. Nie było śladu w przyrodzie, po dramacie, który właśnie się tu rozegrał.

  Ten majestatyczny krajobraz nagle przerwał dramatyczny widok, zniszczone wozy, walka, śmierć i krew.
Pierwsze co nasunęło nam się na myśl to to że zbóje napadli karawanę kupiecką.
  Ruszyliśmy do ataku, po paru godzinach od opuszczenia miasta już przyszło mi walczyć. Nie mieliśmy pojęcia że w tym momencie sami wciągnęliśmy się w niezłą intrygę. To wtedy poznałem Gustawa, który poprosił nas o pomoc w uratowaniu porwanej dziewczyny Anny Marii.
  Zaufałem Gustawowi, i nie rozumiałem wątpliwości jakie miał wobec niego Fiodor. Moja pieprzona ufność o mało nas nie zgubiła, na szczęście posłuchałem Fiedora i na poszukiwania udaliśmy się sami, wymykając o świcie z zajazdu. Mieliśmy tylko jeden trop. List znaleziony przy jednym z napastników wskazywał że kobieta ma być przetransportowana do stodoły w pobliżu wsi Hapendorf. Spędziliśmy noc w kapliczce, no tak Fiodor zaspał i straciliśmy kilka cennych godzin. Wieczorem zatrzymaliśmy się we wsi Zelhofen. Tam poznałem Hermana- byłego żołnierza oraz Hansa. Ehhh Hans cóż to było za wielkie chłopisko, łapa jak moje udo, ponad dwa metry wzrostu, krzepa że hoho. Ucieszyłem się że udało nam się ich zaciągnąć do naszej kompani.
Już w Hapendorfie poznaliśmy Otto Grosa który wraz z kilkoma ludźmi przyłączył się do nas.

No i się zaczęło.

   Do wioski przybył Rycerz Pantery i 27 ludzi, postanowiliśmy czekać, CO DO JASNEJ CHOLERY- pomyślałem gdy ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem jak  ten gównozjad Gustaw i jego 35 ludzi również wkracza do wioski.
Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, straciłem orientacje kto jest kim i o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Rozgorzała walka pomiędzy obiema stronami, my natomiast siedzieliśmy w ukryciu.
   Pamiętam  pojekiwania Fiodora" psia mac, no na nich wytłuc tych psu braci, no Martinku na cóz my czekajem psia mac"

   Heh Fiodora to do walki zachęcać nie trzeba- pomyślałem. Trzymać go za gacie nieomal musiałem bo ten już szabelką machał i na wroga ruszał...no właśnie tylko kto tu jest wrogiem- pomyślałem.
Straciłem rachubę.
  Ruszyliśmy do ataku, mina uszczęśliwionego ruszającego do boju Fiodora przypominała mi minę napaleńca który właśnie wywąchał mokra cipkę.... heh u nas takich w mieście dożo było- pomyślałem i uśmiechnąłem się sam do siebie.

.... Hans uważaj!!! - krzyknąłem, w tym momencie Hans zwalił się martwy jak kłoda na ziemie a z przeciętej tętnicy szyjnej trysnęła fontanna krwi, nie mogłem uwierzyć w to, że jakiś pieprzony niski halabardnik w tak łatwy sposób ukatrupił mojego kompana którego zdarzyłem już polubić. W tym samym momencie dostrzegłem jak w stronę Fiodora zostaje wyprowadzony cios halabardą, przeszły mnie ciarki, patrzyłem jak części pancerza odlatują z jego ręki, słyszałem jak wyje z bólu, widziałem jak zalewa się krwią, i nie mogłem mu pomóc, nie mogłem nic zrobić żeby ochronić przyjaciela od śmierci, wiedziałem, że jeśli jeszcze żyje to następny cios dokończy dzieła. FIODOR!!!- krzyknąłem. Wpadłem w amok, tłukłem siekałem kułem, i tak kilkanaście minut, na twarzy poczułem zaschnięte zmieszane z potem strugi krwi, ale nie mojej, lecz skurwysynów których wybebeszałem w napadzie furii. Oderwane kikuty, padające zwłoki, świszczące obok ucha strzały, krew złość i przerażenie w jednym. Widzę postać jakiegoś łysego człeka siekająca wroga po łbach wielkim młotem i miażdżąca czaszki wraz z hełmami, dostrzegam Fiodora wpadającego do stodoły- żyje, chwila ulgi, przebijam na wylot ostatniego halabardnika, wpadam do stodoły, walka, wszystko dzieje się błyskawicznie, wybebeszam jednego z kuszników, docieram do wozu... ktoś mierzy do mnie z pistoletu... Gustaw!!!! słyszę wezwanie do rzucenia broni, chwila zawahania, mierze z kuszy i......

.....ałłł, klatka piersiowa pali, ból nie do zniesienia , ciemność dookoła,  nic nie widzę, czarna pustka zasnuwa moje oczy. Przecież mam je otwarte czemu nic nie widzę, ałłł ten ból, ledwo mogę złapać oddech.....

Offline

 

#10 2012-12-03 20:10

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

25.11.2012.

   BG dostają rozkaz zbadania pewnej faktorii, z której od jakiegoś czasu nie docierają dostawy dla armii. Misja wydaje się prosta i pospolita jak dla dzielnych Herosów ówczesnego świata.
   Herosi docierają na skraj polany na której znajduje się cel podróży. Pierwsze oględziny wskazują, że ktoś tam urzęduje (rozpalone ognisko i cienie na ścianach). Fiedor i Lars wyruszają pod gospodarstwo by sprawdzić co tam dokładnie jest. Okazuje się, że farmę przejęła banda goblinów. Po namyśle BG wyruszyli do obozu złożyć meldunek i otrzymać dalsze rozkazy.
   Po powrocie okazało się, że z Middenheim przyjechał transport z działami i Rodgier już brat zakonny Sigmara oraz najważniejsze, prezenty Pałasz i Miecz bardzo dobrych jakości dla drużyny. Po odprawie i przyłączeniu do drużyny Brata Rodgiera Herosi wraz z 15 ludzmi wyruszają do faktorii.
   Przybywszy na miejsce ujżeli wyjeżdzających z farmy orków na dzikach. Mimo niepokoju oddział rusza do ataku. W samej farmie znajdują się jedynie gobliny ale podczas walki dołączają orkowie, którzy uprzednio opuścili posiadłość. Po ciężkich walkach i brawurowych ścięciach Fiedora, BG rozgramiają gobliny i orki. Po przeszukaniu farmy znajdują w piwnicy ocalałych gospodarzy. Z wdzięcznąścią na ustach BG i część żołnierzy wraca do obozu składając meldunek.
   Po przybyciu okazuje się, że armia zbiera się do wymarszu. Za kilka dni będą maszerować na północ.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#11 2012-12-04 23:09

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/mrocznawie15B02.jpg


„Aye wredna mordo! Poczuj dotyk pałasza!”

Zmierzchało.

Splunął siarczyście na wilgotną ziemię i spojrzał w dal. Palisada majątku co prawda stała niewzruszona, ale z budynków które je otaczała nie docierały żadne światła. Były ciemne jakby martwe, a odbijający się w nich poblask jakiegoś ogniska sprawiał upiorny wygląd. Brak jakiegokolwiek ruchu i odgłosów na zewnątrz, do razu budził zaniepokojenie.

- psja mac – wyszeptał.. już wiedział, że to nie będzie pospolite zadanie jak pobić kilka zwaśnionych gęb czy rozgonić podburzonych chłopów. Konia przyczepił solidnie i był gotowy do skradania. Chociaż serce waliło mocniej i częściej, zmysły pracowały  na najwyższych obrotach.. cholera... lubił to..

Spojrzał w kierunku Larsa i dał mu znać by ruszyć. Cichcem zaczęli się zbliżać w kierunku majątku. Kusza była już napięta, tylko z załadowaniem bełta postanowił poczekać. Jeśli okaże się to nieporozumienie i wieśniacy urządzają sobie jakąś posiadankę przy ognisku to będzie rozczarowany. Niee.. on nie lubi być rozczarowany… nie spotka go zawód. Ten kto postanowił sobie zagarnąć majątek spotka się z ręką sprawiedliwości. Ręką władzy, zaśmiał się w duchu na myśl o ich obecnie piastowanym stanowisku. Nagle ze środka coś wyjechało i przemieściło się w drugim kierunku – pies? Dziecko na nim? – zastanawiał się wytężając wzrok w ciemności. Poczuł klepanie Larsa na ramieniu. Zaczął machać mu rękoma przed oczami co go tylko rozbawiło. Widać rozpoznał cel i chciał się podzielić wiedzą. Ciekawość wygrała z uszczypliwością. Goblin !? na wilku !? – przeżył lekki szok, tutaj zielona masa? I to zapuściła się do osady? W jaki sposób?

Podeszli we dwóch do uchylonych wrót. Wyjrzał powolnie zza ramienia bramy i ujrzał w całej okazałości ognisko i kilku zielonoskórych.  Nałożył bełt na ramię kuszy i zaczął oceniać sytuację. Szanse były na ich korzyść ale nie wiadomo było kto lub co siedzi w zaciemnionych budynkach. Chociaż intuicja podpowiadała aby lepiej przyjrzeć się zagrożeniu, zmysły nie rejestrowały nic nowego co znaczyło że decyzja została już podjęta. Przeskoczyli pojedynczo w cień zza węgła jednego budynku. Rozejrzał się – ognisko, martwe budynki, cisza.. Nic się nie stało i ponownie w skupieniu zaczął mierzyć z kuszy do jednego z goblinów. Poczuł jak jego palce mimowolnie chcą uwolnić drewniany bełt i dosięgnąć celu. Coś mu maznęło od strony wejścia budynku gospodarczego. Niechętnie zerknął i zobaczył kolejnego goblina. Wyglądał inaczej od pozostałych, był wystrojony niczym szlachciura wśród plebsu. Jego pojawienie spowodowało poruszenie wśród pozostałych goblinów. Nie śmiały się już jak dzieci z zabawy przy ognisku. Stały i poburkiwały służalczo w odpowiedzi na odgłosy ich szefa. Fiedor poczuł delikatnie klepanie i następnie skierowanie palcem widoku w kierunku stajni… cholera! Nie zauważył wcześniej że poza wilkami w zagrodzie, obok spał kolejny goblin. To naprawdę było szczęście, że nie obudził się jak przemykali do środka. Nic to - uznał że na dzień dzisiejszy mieli już wystarczająco szczęścia że rozpoznali siły wroga bez ich wykrycia. Konieczna była cicha ewakuacja by wezwać wojskowe posiłki.


- nooo – dokończył czytanie Fiedor – fajnieś to spisał, teraz słuchaj jak było dalej – skryba przyłożył namoczone pióro do kolejnego czystego arkusza papieru.
- nie pamiętam ile czasu zajął nam powrót do obozu, ale pamiętam żeśmy się śpieszyli – zaśmiał się – oj krew się burzyła do walki. Pojawiliśmy się w obozie i od razu rozmuwilim z kapitem. Był nieco zaskoczony ale szybko wydał rozkazy i nasza kompania rozrosła się do ponad 20 chłopa. Myślałem sobie, toć to nie starczy miecza umoczyć w jednym zielonym cielaczku i wtedy dotarła nas wieść, że dojechała do wojska karawana. Jakże bylim uradowani, gdy zobaczyliśmy poczciwego Rodgiera. Może lepiej napisać brata Rodgiera? – spytał skrybę poważnym tonem – z resztą nieważne – machnął ręką. Wtedy to też przyjechała wraz z karawaną rzecz, która miała odmienić bieg mojej historii – na chwilę przerwał a grymas jego twarzy przypominał dziecko, które otrzymało zabawkę. – moje zamówienie przerosło moje oczekiwanie – zakładałem że z tego kupca większy poliglota co to zna 1000 sposobów jak sprzedać stary serdak niż wielki jegomość. Teraz to powiem aby wzmianka została, Hans Rupert Gredwasser to mistrz swojej profesji. Broń co prawda na początku nie do końca dobrze leżała w ręce, aczkolwiek brałem pod uwagę że odwyknąć mogła od tych używanych mieczy dotychczas.  Nuż to mogła być prawda! – rozbudzonym tonem – jednak postanowiłem że skoro i tak mamy wielu chłopa to przetestuję ją od razu na tym mały zielonym pomiocie. A może uda się jednego sięgnąć!

- wyruszyliśmy oddziałem i dotarliśmy w okolicę nad ranem. Konie przyczepiliśmy do drzew i ruszyliśmy w małej grupce na przeszpiegi. Było wcześnie, więc dzień jeszcze nie do końca wstał. Przyczajeni obok palisady nagle to ujrzelim! – to były te potężne zielone stwory orki na.. dzikach!
– na chwile przerwał i zaczął jakby niedowierzać - ale się wtedy ich wystraszył.. ee tyy tego nie pisz pisajcu jeden – machnął ręką i gdy tamten przerwał uśmiechnął się. Znowu powrócił gdzieś w przeszłość - [i] noo, na czym to ja skończyłem?! Aa ee tak! Po raz pierwszy zobaczyłem orki. Powiedziałem sobie nic to, trzeba będzie z nimi powalczyć.

POST BĘDZIE DOKOŃCZONY PÓŹNIEJ

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/pa1420asz-forum.jpg

Offline

 

#12 2015-08-02 17:11

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

30.07.2015.

BG po powrocie do obozu i dowiedziawszy się w wymarszu upłynnili za złoto zbędny ekwipunek.
Następnego dnia zostali wezwani do dowódcy, który awansował Martina na kaprala i przydzielił mu 8 ludzi.
Drużyna raczej składna bez większych problemów personalnych. W skład wchodzą:

-Wolf. Jegomość z dwoma krótkimi mieczami i długim łukiem. Zna się na tropieniu.
-Kurt. Walczący toporem i tarczą. Zna się na wojaczce i raczej do słabeuszy się nie zalicza.
-Helmut. Najstarszy z ludzi. Najemnik pracujący na wielu frontach szczególnie w górach czarnych. (miecz, tarcza, kusza)
-Herman. Drugi najemnik z mniejszym stażem ale o podobnych umiejętnościach. Umie podstawy leczenia.
-Rolf. Traper z wielkiego lasu. Tropienie, sztuka przetrwania to jego specjalność. (Łuk, miecz, tarcza.)
-Eryk. Myśliwy z podobnymi umiejętnościami i wyposażeniem jak Rolf.
-Gunther. Ochotnik niestety zginął na pierwszej misji ścięty przez organki.
-Adam. Najmłodszy ze wszystkich. Żółtodziób. (Miecz i tarcza) Szybko uczący się dzieciak.

Po wyruszeniu w drogę dostają BG rozkaz pojechania do pewnej kopalni na trasie marszu i zorganizowanie pomocy u krasnoludów tam żyjących. Po dotarciu okazuje się, że kopalnia jest otoczona i atakowana przez znaczne siły chaosu. Około 100-110 Maruderów pieszych i 30 Maruderów konnych. Przewodził jak się potem okazało rycerz slanesha.
Po długim wachaniu się co należy zrobić. Okazuje się , że krasnoludy przegrywają. W końcu Kapral Martin wydaje rozkaz ataku. Po szybkiej szarży i wbiciu się w sam środek walk rozlega się huk wystrzału. Organki krasnoludzkie wystrzeliły i jedna z kól trafia Gunthera zabijają go na miejscu. Podczas szarży od oddziału odłączył się Fiedor atakując i przebijając się przez maruderów do rycerza, który spad z konia trafiony organkami. Po szybkiej i brawurowej walce górą był Fiedor, który prawie odciął głowę rycerza chaosu.
Rozdział kończy się kiedy to po dobiciu i pościgach za resztkami maruderów, którzy uciekli po stracie wodza. Wódz krasnoludów Bardag Żelaznymłot ze świtą podchodzą do kompani ze słowami podzięki za pomoc.

Ostatnio edytowany przez Hakon (2015-08-02 17:12)


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#13 2015-08-09 19:17

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Przebieg wydarzeń kampanii "Czerwona Korona"

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/krasnoludy_zps4bmndott.jpg

„Oddział za mną!”

- Ecchh – rzucił rozbawiony – nam się ta wyprawka na wsi powiodła. I się zielonego ścierwu utłukło i prostych ludzi uwolniło. Nie wszytkie, ale takie żyćko w tym kurwidołku.

- dobra, dobra – zagestykulował jakby chciał coś przed sobą zatrzymać – się wie, żeś już za dużom tego słuchał. Co dalej pytasz? Niech no pomyślę – zamyślił się.

- Aaa no wspomnieć trza, że Martin następnego dnia dostał jebańca w tyłek. Jak na szlachciura przystało, zaczęli formować z nas lekką kompaniję i potrzebowali oficjera. Fakt, se pomyślałem dają byle komu, tylko za stan szlachecki, pewnie nie liczą na długą naszą przyszłość! Ale sobie pomyślałem, to się jeszcze zdziwią, bo Martin jak trza to dobrze chłopaków ogarnie. No i ja nie pozostanę bierny. Się jaki sukinsyn postawi, to mu morda siem z błotem powita .

- No więc tak, postanowiłem nieco ucha nadstawić, kogom my dostali i przeszkolić jeśli taka potrzeba zajdzie. Wyszło, że nie takich pachołków nam znowu dali. Wystarczyło nieco języka zasięgnąć i już my wiedzieli, z kim nam przyszło do czynienia. Nie będem ich szczegółów teraz wychwalał bo i tak nie ogarniesz chłopie, który co robił. Lepiej jak będę opowiadał dalej a ty se tam jakoś w słówka to ubierzesz nie – czekał na potwierdzenie – dobra – kiwnął na porozumienie.

- na pewno wspomnę, że mieliśmy dwóch młokosów. W Kislevie to by już szkołę życia mieli, ale te imperialne to jeszcze delikatne. No ale chłopoki się garnęli do działania, to postanowiłem ich nieco do życia przyuczyć. Ha! Pojętne bestie były, a ten najmłodszy to już w ogóle talentami sypał do nauki.

- no dobra, dobra – zdenerwował się – już mówię co dalej. Eee.. nasz oddział dostał pierwsze zadanie, jak na kompaniję zwiadu przystało, dostaliśmy misję przeszpiegów na trakcie. Mieli my też zboczyć z drogi na okoliczną kopalnię krasnoludzką, posiłków jak to mówią nigdy mało. Ee.. wyskoczyliśmy zatem przed naszą armiję. Już na rozstaju zobaczyliśmy, że sporo tropów dziwnych jest na trakcie. Niebawem, się też okazało że to pomioty chaosu lgnęły do tej kopalni. Nic to, pomyślałem, trzeba zrobić przeszpiegi i rozejrzeć się z ukrycia jak okolica kopalni. Spoważniał. Martin wtedy wydał rozkaz aby jeden z naszych ludzi, imieniem Wolf – jego oczy zapłonęły – rozejrzał się po okolicy. Musiałem się tu wtrącić Martinowi, aby i mnie z nim posłał. Najgorsze co może być, jak podkomendni widzą że som lepsi i gorsi. Musieli zrozumieć że żyćko każdego z nas na równi ważne, co by autorytet oficjera nie upadł. Więc poszli my we dwóch z Wolfem – powstrzymał się na chwilę i się uśmiechnął – nie wspominałem ja o nim jeszcze nie? Wtedy gościu był dla nas czarną plamą. Ale szybko my z Martinem zrozumieli że nam się brylant żołnierski trafił. Wszechstronnie uzdolniony, doświadczony, nie strachliwy. Razem z nim podeszliśmy pod kopalnie, aby dostrzec powagę tego co tam się dzieje. Kopalnia była już okrążona, krasnale szykowali się do obrony, ale atakujący… było ich kurewsko dużo. I jeszcze ten psi syn na koniu. Cholerny rycerzyk chaosu.

Przerwał na chwilę i wziął łyk piwa. Całość potoczyła się później szybko. Ściągnęli my resztę oddziału i potem czekali na dogodną okazję do ataku z tyłu. Jak to mówią,  zaskoczenie, to niemal gwarant sukcesu. Hmm.. kiedy przebili się przez palisadę, a przyznaję, krasnoludy nie oddawały im za darmo pola, wtedy Martin podjął pierwszą komendę do szarży. Oj ładnie my w nich wtedy wjechali, ta moja igiełka krwi posmakowała - Sposępniał – wtedy też poległ jeden z tych chłopców. Krasnoludy użyły jednej z tych swoich machin strzelniczych i posiekali jak mięso i tych maruderów i trochę nas. Ale co się im dziwić, jeszcze nie wiedzieli że my ich sojuszniki. Jaa… nie wiem co we mnie wstąpiło, ale kiedy zobaczyłem śmierć tego dzieciaka, krew się we mnie zagotowała.. tylko nie pisz tego chłopie, bo tu nic bohaterstwa nie było – jego oczy zwilgotniały – ja po prostu wiedział że tego psi syna muszę ukatrupić, albo zginąć próbując. No co więcej szczegółów? Co tu można dodać? Oddaliłem się od oddziału, nawet nie wiedziałem że Martin próbował mnie przywołać – pokręcił głową – no głupie to było, ja takie rzeczy Martinowi.. ale wtedy liczyło się tylko miejsce gdzie był ten rycerzyk. Prawie mnie z koniem przewrócił, taką miał siłę. Na szczęście był raniony, również przez tą dziwną armatę krasnali, więc wykorzystałem szansę i go usiekłem. To, co zadziało się potem, było niesamowite. Na własnej skórze się przekonałem, co mówiła mi zawsze starszyzna. chaos jest silny, jeśli ktoś kontroluje tą dzicz. Usiecz głowę chaosowi, a jego siła obróci się w popiół. Tak było i tym razem. Śmierć rycerza spowodowała że ich szeregi rozpierzchły się a my tylko dożynaliśmy ich jak biegające kurczaki. Tak się ta bitewka skończyła kolego mój miły.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
makijaż permanentny warszawa Weekend wellness w Ciechocinku Regał z drewna