Ogłoszenie

Gra na forum trwa!

#301 2016-04-22 17:42

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Rozejrzał się.

- no ziemie to macie ładne tutaj, ciekawe ile by sobie miastowi policzyli. No nic to, bywajcie w zdrowiu i dziękuję za przestrogę.

Odwrócił konia i już miał ruszać. Spojrzał jeszcze do tyłu.
- a wiecie kogo trzeba pytać o tą ofertę? czy do ratusza trzeba jechać?

Na dzisiejszy dzień Ludwig uznał że wystarczy informacji i postanowił wrócić do zajazdu. Na miejscu zauważył, że Erwin nie wrócił na noc. Ponieważ uznał że mogą się rozminąć, naskrobał kartkę do Erwina, którą zostawił u Hermana.

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/kartka_zpstmepbk7i.jpg

Offline

 

#302 2016-04-28 14:36

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Erwin
Drugi dzień włóczenia się po lasach był odrobinę bardziej owocny. Znaleźli ślady goblinów, tyle, że sprzed paru dni. Obozowało ich to ze dwudziestu, a potem patrząc po śladach rozeszli się w różne strony. Pewnie by szybciej przepatrzeć krawędź lasu. Najwyraźniej coś tu się szykowało większego niż szybka napaść ucieczka z łupami.
- Panie, tu jest ślad buta. Ludzkiego. - powiedział drwal - ale nie wiem czy pojawił się po tym jak tu były gobliny. Czy też może w tym samym czasie.
Erwin żałował, że Kłusol pojechał z Ludwigiem, teraz by się przydał.
Drwal niestety, nie potrafił orzec skąd ani dokąd potem udał się właściciel śladu.

Ludwig
Niewiele przed południem zjawił się kupiec. Wesoło przywitał się z Hermanem, chwile pogadali, a potem rano pogonili stajennego do wyładowania zamówionego towaru. Udało się wszystko zdobyć co było zamówione. Obgadawszy sprawy zamówienia Herman przedstawił Ludwiga i poszedł nadzorować stajennego przy wyładunku.
- Czym mogę służyć panie? - zapytał kupiec, domyślając się, że Ludwig ma do niego jakąś sprawę.

Offline

 

#303 2016-04-28 21:27

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

-Cholera. Nie ma co ganiać po lasach i ich szukać. Trzeba sąsiadów poinformować, żeby mieli się na baczności.- Erwin był zły. Nie dorwał i nie zmasakrował żadnej z grup. Co by było przestrogą dla reszty bandy. Teraz musiał zadbać o bezpieczeństwo włości i sąsiadów, którzy byli mu przydatni.
-Wracamy do majątku.- Rozkazał.

Kiedy dojechali do tartaku sypnął obiecaną sumę drwalowi i nakazał natychmiastowe zabezpieczenie tartaku. Wjazd ciągle zamknięty i warty postawione. Zostawił ludzi nakazując mu być gotowym do wali lub przybycia z odsieczą do zajazdu. Sam ruszył niezwłocznie do "Złotego Pstrąga".


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#304 2016-05-01 12:15

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- jestem Ludwig - uśmiechnął się i podał mu dłoń w oczekiwaniu.

- co słychać u Pana Gustawa? Jest w okolicy? Na pewno ja i nasi ludzie wybierzemy się z Panem do Fassenberga. Minęło trochę czasu, wydarzeń i z chęcią zobaczę jak kwitnie obecny handel. Dodatkowo będę szukał jakiegoś niedrogiego noclegu w mieście. Musimy się trochę pokręcić i zobaczyć co się opłaca, w co można zainwestować.

Wyszczerzył zęby
- Świat nie stoi w miejscu. Trzeba badać bieżące trendy handlowe, aby za nim nadążyć.

Odchrząknął
- aaale... myślę że nie będę teraz Pana męczył. Porozmawialibyśmy sobie w drodze. Proszę dać znać za ile będzie Pan ruszał z powrotem, to się przyszykujemy do drogi.

Offline

 

#305 2016-05-02 00:04

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- W drogę wyruszam jak tylko towar będzie rozładowany, a pan Herman da listę z zamówieniami. - odparł - Do Fassengebu to jednak będę wracał za półtora dnia. Tu zaglądam najpierw, a potem odwiedzam okolicznych mieszkańców. Jesteście największym klientem, tedy macie pierwszeństwo w dostawie. Jeśli chcecie jechać ze mną to zapraszam, jeśli zaś spieszno wam do miasta to mogę polecić niedrogi nocleg. Zresztą i pan Gustaw pewnie chętnie się z wami spotka. Teraz to on mało co może z miasta wyjechać. Kupa interesów robi.

Offline

 

#306 2016-05-02 22:17

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- oo - rozbłysły mu oczy - to miło, że biznes mu się kręci. Nie omieszkam się z nim zobaczyć, gdzie go szukać?

Po uzyskaniu odpowiedzi, dodał
- Pojadę z ludźmi jednak od razu. Ewentualnie w którym miejscu Pan poleca nocleg?

Następnie dał znać chłopakom by kulbaczyli konie. Nic już go nie wstrzymywało przed drogą do miasta.

Offline

 

#307 2016-05-10 16:56

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Erwin
Powrócił do karczmy i oddawszy konia stajennemu szybko wszedł do karczmy. Na efekty długo nie trzeba było czekać. Kilkanaście osób opuściło pośpiesznie lokal i ruszyło szybko w drogę. Konno, wozami czy też na piechotę.
Ostrzegłszy kogo mógł wychylił kufel piwa, zjadł obiad i wziął się za doglądanie palisady. Parę rzeczy trzeba było poprawić, ale ogólnie była w dobrym stanie.

Kazał pozbierać rupiecie zalegające za budynkami, by w razie czego nie wypierdolić się przypadkiem. Zagonił służbę, ale i sam zakasał rękawy. Pod wieczór, z zadowoleniem skinął głową. Jeśli nie zaczną ich oblegać wielkie siły goblinów, powinni wytrwać.

Ludwig
Dotarli do Fassenbergu popołudniem. Bez trudu znaleźli wskazaną przez kupca karczmę. Nie był to szczyt wygód, ale i nie była to zwykła mordownia. Ot, solidny przybytek.
Z miejscem tez nie było problemu, tedy zostawiwszy konie w stajni, a graty w pokoju mogli udać się na miasto.
Pierwszy zapytani kramarz wskazał im kantorek zaprzyjaźnionego kupca, który znajdował się niedaleko rynku. A to niechybny znak dobrej passy. Im bliżej rynku tym droższe posesje stały.

Ze znalezieniem jurysty także nie było problemu, szyld był tak wielki, że tylko ślepy mógł go przeoczyć. Przed drzwiami stał odźwierny, ale z postawy znać było wojskowe życie w przeszłości. Przy pasie miał krótki miecz i owinięta rzemieniem pałkę. Do tego gustowna skórzana kurta i wyglancowane na połysk buty.
Zasadniczo nikomu nie bronił wstępu, ale i klientela była z gatunku kulturalnej. Wiadomo, klient w bogatym kaftanie mniej się awanturuje. Każdemu z nich z szacunkiem kiwał głową i wpuszczał bez żadnych pytań.

Offline

 

#308 2016-05-12 09:53

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Erwin krzątał się po zajeździe, dziedzińcu i po okolicy sprawdzając palisadę i inne miejsca godne uwagi.
Przyjrzał się całemu przybytkowi szukając jakiegoś miejsca obserwacyjnego z dobrym widokiem na okolice.

Był nerwowy, ale nie wyżywał się na nikim. Chciał uchronić tych ludzi ale nie miał sposobności tego uczynić. Najemnicy albo w tartaku, albo z Ludwigiem pojechali. W sumie się zastanawiał nad ściągnięciem ich. Drwale sami by może potrafili się obronić a tu nikogo do machania bronią nie było godnego. On sam całego zajazdu nie uchroni.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#309 2016-05-22 18:27

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20miasta_zpsw3achgzv.jpg

Ulice były jakby mroczniejsze. Gdzieś czaiło się czyjeś wścibskie oko, które tylko czekało na jego pomyłkę. Spoglądał na lewo, na prawo. Nic. Odruchowe spojrzenie do tyłu. Też nic. Czy to mógł być tylko przypadek?
Wypuścił nerwowo powietrze i ponownie spojrzał na ulice Imperialną. Kramy sklepikarzy były otwarte. Ich nawoływania także były znane. Właściwie usytuowanie większości sklepów, nie uległo zmianie od czasu jego ostatniej wizyty w mieście. Zdał sobie sprawę, że sam sobie demonizuje obraz miasta. Dawno tu nie był a teraz było dla niego synonimem siedziby zła.

Otrząsnął się z głupich myśli.
- słuchajcie - rzucił obok - w tamtej karczmie będziecie mogli nocować. Porozmawiam później z gospodarzem i na razie opłacę z góry dwa tygodnie. Nie macie jakiegoś dobytku to i pokój nie wymaga wielkich standardów.
Fuknęli mu w odpowiedzi. Najwyraźniej liczyli na pewnego rodzaju urlop.
- no dobra, a praca? - rzucił Kinol
Ludwig zatrzymał się i spojrzał w jego stronę. Praca? A nie będzie jej wystarczająco wiele? - spytał
- wiadomo że nie będziemy chodzili w kupie, to oznacza że jeden, dwóch będzie miało trochę czasu wolnego. Możnaby go jakoś spożytkować, a poza tym zawsze coś się dorobi.
- Dobra - przerwał mu - porozmawiam z Gustavem. Może trafi się jakaś fizyczna praca.
Kinol mu przytaknął kiwnięciem głowy - a co teraz robimy?
Ludwig uśmiechnął się
- Dobrze że pytasz. Proponuję żebyście się trochę pokręcili na mieście. Ja muszę odwiedzić kilka miejsc i nie chcę was ciągać za sobą. Spotkamy się wieczorem w karczmie.
Ich oczy rozbłysły.
- będą lafiryndy i dobre trunki - zatańczył uśmiechnięty Szczerbul. Kinol zdzielił go w głowę.
- ała! - Szczerbul złapał się ręką za głowę - ty mi świństwa żadnego przynosić nie będziesz - dorzucił Kinol. Zawtórował mu śmiech Kłusola. - wszystko z umiarem, wszystko z umiarem
- jesteście dorośli i chyba nie muszę was pilnować - przerwał im Ludwig
- oczyyywista - dodał z uśmiechem młody i intuicyjnie odchylił się z zasięgu ręki Kinol
- jakby była potrzeba, szukajcie mnie na rynku albo u Gustawa lub w karczmie u Larsa.
Myślał że to on pierwszy ich zostawi, ale to oni odkiwnęli i ruszyli przyśpieszonym krokiem w drugą stronę. Najwyraźniej nie uznali za stosowne mówić mu, gdzie ich może znaleźć. Odprowadził ich wzrokiem aż zniknęli za rogiem.

***************************
http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/rynek_zpsri94iu8y.jpg

Na głównym rynku miasta był duży ruch i gwar. Raczej nie było to dla niego zaskoczeniem. Obserwował czy widzi jakieś symptomy zmian w mieście zarówno polityczne jak i gospodarcze. Poświęcił trochę czasu na rozmowy ze straganiarzami. Podpytywał o ceny produktów i nie rzadko iście aktorsko okazywał zaskoczenie. Musiał przyznać że trochę mu tego brakowało. Wymiana zdań pełna gestów i podniosłego tonu, to było to co przypomniało mu o przeszłości. Lubił się targować i musiał przyznać, lubił się wykłócać.

Przy okazji podpytywał, gdzie można znaleźć Victora Mutke i czy Hartz nadal jest jest zgorzkniałym właścicielem antykwariatu. Pytał gdzie można napić się dobrych trunków i czy u Larsa nadal można dobrze zjeść. Tak... wszystkich tych ludzi zamierzał w dniu dzisiejszym, najpóźniej jutrzejszym odwiedzić. Chciał jednak najpierw, odświeżyć swoją wiedzę o mieście. Jakie opłaty obowiązują za handel? Czy można z kimś negocjować? A kiedy człowiekowi gorzej będzie na ciele, to do kogo się najlepiej udać. Tak... chciał też się dowiedzieć czy godność Pierre de Gardena jest znana w środowisku kupieckim.
Wśród kupców podobnie jak wśród złodziei była zawsze najnowsza wiedza ulicy. Może nie było jasne, kiedy jakaś znana szlachcianka ma z kimś romans, ale wiedza kto jest podstawiony, pojawił się w tajemniczych okolicznościach lub sprytnie wyciąga bilon od arystokracji. Taka wiedza, wychodziła jako pierwsza.

Kiedy jego ego zostało połechtane nową wiedzą, ruszył w kierunku kantorka Gustava. Z nim jako pierwszym w kolejce, chciał zamienić dwa słowa.

Offline

 

#310 2016-06-01 13:48

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Erwin
Czekanie na tyłku w karczmie było najgorsze. Zrobił co mógł. Teraz ruch należał do goblinów. Mogły zaatakować, a mogły się pokręcić po okolicy, splądrować jakąś wieś i odejść.
Nagle ponure myśli nad kuflem przerwało walenie w bramę.
- Panie Erwinie - przybiegł stajenny, któremu akurat wypadło stać na warcie. - zbrojne przyjechali. Wojsko.
Gdy Erwin wyjrzał i zobaczył oddział dziesięciu zbrojnych w barwach barona Hermholtza.
Dowódca ujrzawszy go zawołał:
- Co to za porządki wrota karczmy zawierać w środku dnia. Nie boicie się chyba tych plotek o goblinach? Jedziemy już kawał drogi i żadnego żeśmy nie widzieli.

Offline

 

#311 2016-06-03 11:28

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Erwin stanął na palisadzie i przyglądał się oddziałowi.
- Wy nie widzieliście, ale ja miałem nie miłą przyjemność z nimi.- Odpowiedział na słowa dowódcy i skinął by otworzono wrota.
- Zapraszamy w takim razie do środka.- Zaprosił von Duneberg. Miał dziwne wrażenie, że mogą być jakieś problemy związane z wizytą owych gości. Żałował, że nie było Ludwiga i najemników w zajeździe, ale miał nadzieję dać sobie radę.
Zanim cokolwiek uczynią najpierw politycznie będzie się sprawa rozwijała. Więc ewentualnie czas na odsiecz będzie.

Kiedy schodził z palisady nakazał stajennemu by udał się do tartaku po jego ludzi. Tak na wszelki wypadek.
- Jedź i ściągnij ludzi z tartaku, ale tak by nikt ciebie nie widział. Nie drwale zabezpieczą tartak a reszta wraca i nie daje po sobie znać, że mnie znają i są moimi ludźmi.- Wydał polecenie. po czym przywitał się z dowódcą, który właśnie wchodził w obręb palisady.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#312 2016-06-13 13:53

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Dowódca oddziału z wysokości siodła zlustrował podwórze karczmy i po czym rzekł:
- Mam rozkazy by zebrać ludzi w straż obywatelską, a powodu tych plotek o goblinach. o ten młodziak się nada - wskazał na stajennego. - Uzbrójcie go jakoś i zabieramy go. W straży będziesz służył smarku - powiedział do wcale nie uradowanego stajennego - nauczysz się dyscypliny, może i jakimiś czynami się wsławisz.
Coś mówiło Erwinowi, że wiedza o 3 doświadczonych najemnikach chyba nie powinna być rozpowszechniania. Na razie stajenny był w szoku, ale jak ochłonie może długim ozorem wypaplać to i owo by się uchronić od zaszczytnej służby.

Offline

 

#313 2016-06-16 00:24

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Erwin trochę zdębiał, ale od razu stanął w obronie chłopaka.
- Panie oficerze. Ten człowiek jest pod moją władzą. Pan może rekrutować w wioskach i miastach podległych Pana mocodawcom. Więc proszę nie rozporządzać moimi ludźmi.- Szlachcic stanął między przybyłymi a chłopakiem.
- Zmykaj stąd do Gustawa.- Syknął na chłopaka zanim ten coś powiedział.
- Ja potrzebuję tych ludzi i nie zamierzam ich oddawać. Niech Jegomość we wioskach szuka chętnych. Nie tu.- Dodał i miał nadzieję, że oficer zastanowi się jaką władzę posiada i  co może.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#314 2016-06-17 11:45

Andemus

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 720
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20gustav_zps2l9grgzm.jpg

Ulice Fassenbergu - Bergmannweg

Skręcił za róg, gdzie dostrzegł nazwę ulicy Bergmannweg. Ruch nie był tu taki wielki jak na rynku, ot kilka pojedynczych kramów. W powietrzu nie dominowały już zapachy przypraw i owoców. Głównie nacieszyć się mogły oczy, różnymi świecidełkami, wyrobami ze skóry czy haftowanymi tkaninami.

Wyminął kilka osób i stanął jak wryty przed zamkniętymi drzwiami. Kantorek Gustava był nieczynny.
- co potrzeba? – usłyszał z boku – u mnie świetnie wygarbowane skórki, a proszę spojrzeć na haft! materiały prosto z kitaju!
Odwrócił się do rozmówcy – towaru nie potrzebuje. Gustav gdzieś daleko?
Uśmiechnięty grymas twarzy sprzedawcy zniknął. Zrozumiał że nie ma do czynienia z klientem
wyszedł dzisiaj przed południem, ale powinien być po południu, najpóźniej wieczorem.
Kiwnął na znak podziękowania i ruszył dalej drogą. Postanowił, że odwiedzi go dopiero jutro.

*******************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/ulica%20victor_zpsoistyftw.jpg

Ulice Fassenbergu - Erichstrasse

Było co prawda po południu, ale nie był jeszcze głodny. Postanowił, że odwiedzi Victora i Martina, zanim wstąpi na obiad do Larsa.

Przed każdym spotkaniem z Victorem Mutke, czuł pewną dozę nieśmiałości. Z jednej strony, cenił go i podziwiał jak dobrze radził sobie w handlu towarami i informacją. Z drugiej był dla niego zawsze tajemniczy. Kto wie, może to zwykła ludzka zazdrość, powodowała w Ludwigu takie a nie inne spostrzeżenia.

Na ulicy Erichstrasse kręciło się więcej dostojnego mieszczaństwa. Było to miejsce, gdzie można znaleźć prawdziwe perełki wśród produktów. Wśród licznych towarów, wprawny kupiec mógł znaleźć coś, co nie było tak wszechstronnie dostępne. Ulica była bardzo zadbana i kręciło się tu więcej ochrony zarówno ze strony kupujących, jak i sprzedających. Ludwig minął najpierw zakład jubilerski i bliźniaczy grawerski braci Wutzbergerów. Na wystawionych gablotach między prześwitami pięknie ubranych ciał, mieniły się pojedyncze kryształki. Chociaż wyglądały pięknie, było wiadomo że tylko stanowią zaproszenie do wejścia do sklepu. Tam czekały na kupujących jeszcze ciekawsze skarby. Oczywiście tylko dla nielicznych, którzy mogli finansowo sobie na to pozwolić.

Ludwig wyminął jeszcze dwie witryny sklepowe, po czym skręcił do budynku na prawo. Do budynku wchodziło się przed arkadę, która prowadziła na wewnętrzne podwórze. Gdy wchodził do tunelu, zauważył wóz, który był wypakowywany przez jakichś pracowników. Jeden, najwyraźniej nadzorca, gorączkowo przeklinał kiedy jakiś tobołek zbyt szybko zetknął się z podłożem. Ludwig wyminął ich z jednej strony i wyszedł na podwórze. Rozgardiasz jaki tu panował był równie widoczny jak na ulicy.
Wystarczyło jedno spojrzenie aby zrozumieć, że to miejsce różni się od zwykłego straganu. Jego właściciel musiał prowadzić działalność na szeroką skalę. Ludzie niczym mrówki, układali według jakiejś logiki towary na kupy. Potem kiedy wóz podjeżdżał, ładowali je na górę. Intrygowało go, że pomimo tego pozornego chaosu jest to tak naprawdę dobrze zorganizowane.

Ludwig ruszył w kierunku bocznego wejścia i wszedł do zacienionego holu.
- słucham Pana? – usłyszał niski głos z miejsca, które wydawało mu się wcześniej puste. Spojrzał w tą stronę, i zauważył zarys barczystej sylwetki. Jego oczy w słońcu nie do końca jeszcze przywykły do cienia, więc nie mógł rozpoznać twarzy.
- ja do Pana Victora, czy go zastałem?
- Pan Victor jest stale zajęty. Czy był Pan umówiony?
- Niestety nie. Akurat zdarzyło mi się być w mieście, więc postanowiłem że zajrzę. Ludwig Mainhler. Może w takim razie spytam, czy znajdzie dzisiaj czas? – było mu głupio pytać, ale uznał że i tak będzie przez kilka dni w mieście, więc może poczekać.
- proszę poczekać – mężczyzna zniknął w bocznym przejściu.
Przez chwilę, kiedy Ludwig został sam, mógł ponownie obserwować podwórze. Podobało mu się tutaj, może kiedyś uda im na tyle rozwinąć swój biznes, że również będzie działał w takim tempie na ich zajeździe.
- Panie Ludwigu – odwrócił się w kierunku bocznych drzwi, gdzie stał barczysty – Victor przekazał, że ma się Pan przestać wygłupiać i do niego wejść. Tu idzie Pan prosto i na końcu w prawo jest jego pokój. Na pewno się Pan nie zgubi – dodał z uśmiechem
Ludwig podziękował i ruszył we wskazanym kierunku. Po skręcie w prawo zauważył na oścież otwarte dwuskrzydłowe drzwi do dość sporego pomieszczenia. Zauważył tam trochę złożonych towarów, ale przede wszystkim dużo papierów, które leżały na licznych półkach i pojedynczych biurkach. Pomieszczenie przeznaczeniem wyglądało na jakieś zaplecze magazynowe i równocześnie nieco dziwaczny gabinet. Kiedy przekroczył próg zauważył troje ludzi w środku. Dwoje z nich stało z kartkami papieru i najwyraźniej przeglądało położone towary. Raz po raz wymieniali pojedyncze słowa z trzecią osobą, która siedziała przy gabinecie. Ludwig od razu rozpoznał dostojną sylwetkę – był to Victor Mutke. Kiedy Ludwig wyminął jeden z regałów, Victor go dostrzegł i uśmiechnął się. Następnie wstał od biurka i ruszył w jego kierunku.
- no, no kogo me oczy widzą, Ludwig Mainhler we własnej osobie – podał rękę do uścisku
Ludwig spojrzał na niego – jak zwykle Victor był zadbany i ubrany w elegancki strój. Dodatkowo jak zawsze wyczuwalne były od niego wyszukane perfumy.
- witam Panie Victorze – nie wiedział czemu dodał to Pan i oddał uścisk
- skończmy z tymi Panami, chyba dobrze wiesz że do mnie możesz przyjść bez zapowiedzi? – Victor nadal był uśmiechnięty – proszę siądź sobie tutaj – wskazał mu krzesło – pozwolisz że będę z tobą rozmawiał i jednocześnie dokończymy nasz przegląd towaru? Akurat mamy spięcie terminów a musimy przygotować sporą przesyłkę do Stirlandu – to było raczej stwierdzenie niż pytanie – mów co się do nas sprowadza i nie czuj się w ogóle skrępowany, Ernst i Gunter są tu nieobecni. Na znak swoich imion, obaj skinęli Ludwigowi głowami, po czym kontynuowali swoje prace jakby faktycznie zniknęli.
- oczywiście – odpowiedział Ludwig , wiedział że to ‘akurat’ dla spięcia terminów było rzeczą powszednią u Victora. On musiał działać w pędzie, był przykładnym pracoholikiem. Informacja o kierunku jego przewozu mogła nie być prawdziwa, Victor zawsze dbał o warunki i bezpieczeństwo swoich kontraktów. Ludwig odkiwnął do pracowników i usiadł wygodnie na krześle.
- może spytam na początek jak interesy? Zleceń raczej Tobie nie brakuje? – uśmiechnął się
- oo na to nie możemy narzekać, muszę przyznać że nie brakuje nam i kontraktów i dobrych pracowników. Sposępniał - Tylko musimy nieco więcej ludzi zatrudniać do ochrony naszych transportów. Ostatnio jeden z moich przewoźnych handlarzy został napadnięty na wyjeździe z miasta, ograbiony i bardzo dotkliwie pobity. Na szczęście przeżył chłopina. – nachylił się do papierów i coś zanotował na jednej ze stron.
- dobrze że wyżył, ludzie są najcenniejsi, a wartość towaru można odbudować
- to prawda – przytaknął mu Victor i spojrzał do góry zamyślony – a jeśli pytasz o średnie ceny, tooo… jeśli dobrze pamiętam ostatni raz widzieliśmy się rok temu, dlatego biorąc pod uwagę ceny z zeszłego roku, nie skłamię jeśli powiem że ceny rynkowe wzrosły średnio o 10 punktów.
Pamięć, skrupulatność i informację to były cechy, które zawsze imponowały Ludwigowi w Victorze. Musiał przyznać że miał też wysoką charyzmę, ludzie bardzo ufnie do niego podchodzi nawet przy pierwszym spotkaniu i cenili sobie jego znajomość. 

Ale to nie pochwały były celem spotkania Ludwiga
- Wincler Brunon, Pierre de Gardene, co to za ludzie? – rzucił
Victor nie przerywał pisania
- ten pierwszy to jurysta naszego miasta, jest ceniony w wysokich kręgach za wiedzę merytoryczną ale i skuteczność. Ale uważałbym na niego. To śliska glizda i ma trochę ludzi na swoich usługach, trochę i to różnej maści. Jeśli ty masz sprawę do niego, to za odpowiednią monetę na pewno ją załatwi. Jeśli to on ma do ciebie sprawę- pokiwał kilka razy głowę – to trzeba z nim ostrożnie i bez zabawy w konwenanse. Ten drugi – zamyślił się – coś słyszałem, że jest jakimś medykiem i korzysta z nieco odmiennych metod leczenia, ale raczej to wygląda na szarlataństwo. Poza tym nie wiele wiem, co najwyżej gdzie mieszka – naskrobał coś na kartce i przekazał Ludwigowi
- dziękuję – odpowiedział – mam jeszcze jedną sprawę, może znalazłbyś jakąś pracę rotacyjną, nie na pełen etat, dla 3 moich ludzi. Odwiedzam znajomych, trochę patrzę na rynek i w międzyczasie moi ochroniarze nie będą mi potrzebni więc mogliby coś pomóc – uśmiechnął się.
Victor przerwał nagle pisanie i położył pióro. Spojrzał na Ludwiga swoimi hipnotyzującymi oczami i skrzyżował dłonie.
- aktualnie nie mam wolnych miejsc, skoro jednak jest potrzeba aby gdzieś pracowali, popytam i myślę, że uda się coś załatwić.
Ludwig przeklął w duchu. Zrozumiał, że jego rozmówca zaczął przypuszczać inne przeznaczenie jego najemników.
- Ludwigu bez względu na okoliczności, w jakich teraz jesteś. Pamiętasz, że drzwi do mnie są zawsze otwarte? Jeśli uznasz, że sam chciałbyś nieco zmienić swoje życie, z przyjemnością powitałbym cię w mojej firmie? Byłbym bardzo ukontentowany, mając ciebie wśród moich doradców i sprzedawców.
Ludwig poczuł się onieśmielony. Z jednej strony współpraca z takim człowiekiem, na takich obrotach była jego marzeniem. Z drugiej strony, musiałby zrezygnować z tego co miał obecnie. Z tego czego dorobił się samodzielnie przy współdziałaniu z Erwinem i Sigrizem. W ciągu jednej decyzji przekreśliłby ostatnie lata, kiedy budował swoje największe marzenie – samodzielna firma.
- dziękuję, ale buduję powoli własne imperium – uśmiechnął się szeroko
W odpowiedzi Victor również się uśmiechnął – żałuję, ale rozumiem
Ludwig wstał i uścisnął dłoń Victorowi.
- będę się zbierał – na koniec dodał w jakiej karczmie można go zastać, gdyby miał jakieś informacje o pracy
Victor wstał i odprowadził go aż do podwórza. Zaprosił również Ludwiga, aby któregoś dnia zajrzał do niego wieczorem na wino i kąpiel z pięknymi kobietami.
Ludwig podziękował i obiecał, że nie omieszka skorzystać.

*******************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/antykwariat_zpsdawuomoq.jpg

Ulice Fassenbergu - Delbrustrasse

Co nie zaskoczyło Ludwiga, antykwariat Martina był otwarty. W porównaniu do kramików i innych sklepików, było tu znacznie mniej klientów. Po przekroczeniu progu, Ludwig zauważył, że właściwie nie było ich wcale. Zwykłe mieszczuchy raczej nie przychodziły do tego miejsca. Dla jednych nie było tu nic ciekawego, dla innych sprzedawca mógł się wydawać nieco oschły. Mimo to, miejsce to było otwarte i nadal prosperowało. Najwyraźniej Martin miał na tyle stałą i wyszukaną klientelę, że pozwalało mu to na utrzymanie. Trzeba było przyznać, że poza księgozbiorami można tu było znaleźć nie mało innych produktów, dedykowanych odpowiednim specjalizacjom.

Kiedy otwierał drzwi do sklepu, zadzwonił przyczepiony do nich dzwonek. Trwało to chwilę, kiedy zza kotary do innego pomieszczenia wynurzył się właściciel. Martin poprawił swoje okulary i możliwe że lekko się uśmiechnął.
- dzień dobry panie Ludwigu, widzę że odwiedza pan miasto
- a tak i nie mogłem zapomnieć aby zajrzeć do pana sklepiku – podszedł do lady, za którą stanął właściciel. Chwilę stali w milczeniu, po czym Ludwig rozejrzał się jakby kogoś szukał.
- Czemu u pana tak pusto, pora nieodpowiednia na zakupy?
- Aaa – Martin machnął ręką – takie czasy nadeszły, że bezpieczniejsza ciemnota niż oświecenie
Ludwig spojrzał poważnie na niego – Jak to?
- A no tak to. Mieszczaństwo teraz uważa, że czytanie książek może prowadzić do herezji i sprowadzić inkwizycję na głowę. A w dupie z tym wszystkim – uśmiechnął się szerzej – niech tak myślą, skoro tak naiwni
Dla Ludwiga Martin był można by rzec, osobą ciekawą. Oczytany i kulturalny, potrafił nie przebierać w słowach.
- No patrz! Przecież zapraszam na szybką herbatkę, chwila przerwy od czytania mi nie przeszkodzi – wskazał drugie pomieszczenie gabinetu.

Oboje rozsiedli się na wygodnych fotelach. Martin zaczął przygotowywać napar. Ludwig ucieszył się na myśl o wspólnej herbacie.
- Kojarzy pan jurystę miejskiego Winclera Brunona albo Pierre de Gardena? – postanowił zacząć prosto z mostu
- Słodzi pan, jak pamiętam? – Ludwig pokręcił głową, na co Martin i tak mu wrzucił grudkę cukru – nie miałem okazji mieć styczności z panem winclerem, ale z tego co słyszałem do kawał wrednego chuja jest. To raczej człowiek z elity, bo takimi klientami się obraca. Natomiast pana Pierra nawet spotkałem. Zagląda tu czasami.
- Zadaje jakieś pytania? Coś kupił? – spytał Ludwig
- Hmm – zamyślił się – przegląda moje księgozbiory, ale dobrze pamiętam co kupił. Jedna księga dotyczyła ziołolecznictwa, druga dotyczyła historii imperium sprzed tysiąclecia, aaa i jeszcze wziął tomik wierszy Antoine’a Demanta. Wyglądał dość pospolicie. A czemu pan pyta?
- A zaciekawiła mnie ta osoba, słyszałem że jest medykiem chociaż może niezbyt standardowej profesji
- Uuu panie Ludwigu, ale chyba nie wstąpił pan do jebanej inkwizycji? – uśmiechnął się
- Na taki pomysł bym nie wpadł – odpowiedział z uśmiechem. Z drugiej strony zdał sobie sprawę, że nie może takiego rozwoju wydarzeń wykluczyć.

Rozmowa o dupie maryni a potem historii potrwała jeszcze dobre pół godziny. Potem Ludwig podziękował za poświęcony czas i życzył właścicielowi, aby jednak klienci wrócili na drogę oświecenia. Kiedy wychodził, poczuł że zaczyna być naprawdę głodny.

*******************************************************************************

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Kampania/karczma%20kumpla_zpspdfmi0pg.jpg

Ulice Fassenbergu – Karl Franz Platz

Ludwig przemierzał szybkim krokiem uliczki. Były wąskie i przyjemne dla oczu za dnia. Teraz zaczynało zmierzchać, co gruntownie zmieniało sytuację. Nie chciał na drodze napotkać nikogo natarczywego, a poza tym trudniejsza byłaby orientacja w mieście po ciemku.

Wynurzył się zza rogu uliczki i wyszedł na szerszy plac imienia Karla Franza. Ulicznie śmiechy i podniesione głosy sugerowały, że nocne zabawy i uciechy dopiero się rozpoczynają. W okolicznych barach zbierało się coraz więcej ludzi, szukających rozprężenia po dzisiejszej pracy. Ludwig skierował się bezpośrednio na karczmę ‘U Larsa’. Przed karczmą stało już trzech roześmianych mężczyzn, którzy najwyraźniej byli już nieźle wstawieni. Kiedy ich mijał, usłyszał tylko jak rozmawiają o swoim szefie i narzekają na ciężar trudnej pracy.

W środku był ogromny gwar i duży ruch. Zapachy pieczonych mięsiw, browara i dymu mieszały się z zarówno słabej jakości perfumami jak i ludzkim potem. Ludwig szybko dostrzegł grubego Larsa, który wił się w tym ukropie niczym mróweczka. Zanim doszedł do szynkwasu gospodarza, minęła dobra minuta przeciskania między pijanymi i średnio pijanymi. W rogu sali rozpoczęła się jakaś wojenna pieśń kilku krasnoludów, kiedy złapał za blat. Gdy się rozejrzał, zrozumiał że miejsce siedzące przy stoliku graniczyło w tym momencie z cudem. Z powrotem zaczął wypatrywać spojrzenia gospodarza.
- Co ma być? – rzucił bez patrzenia Lars
- Niech będzie jedno piwo i coś do zjedzenia Panie Lars – odrzucił w odpowiedzi. Gospodarz spojrzał w jego stronę, po czym wytarł fartuchem mokre czoło i ręce.
- A miło powitać panie Ludwigu, niech pan poczeka pięć minutek to coś się zaraz skleci.
Rozejrzał się i zauważył jednego mężczyznę, który teraz oparł się o ściankę na siedząco i prawdopodobnie spał. Gospodarz zdzielił go szmatą po łbie, na co tamten jak struna się wyprostował.
- Młody, spierdalaj mi do domu! – pojedyncze śmiechy przebiły się w ogólnym gwarze
- Ale ja jeszcze mam pół piwa! – odrzucił w obronie – ja będę tu siedział  il..
- Spierdalaj bo cię matka zaraz nie pozna! – zamachnął się znowu szmatą, na co młody czmychnął susłem spoza zasięgu – potem mi będzie tu baba przyłazić, że jej dziecko rzyga w chacie! – młody w odpowiedzi skrzyżował ręce na znak obraźliwego gestu i wybiegł z karczmy
- Proszę panie Ludwigu – wskazał miejsce ręką
Ludwig pośpiesznie je zajął, świadomy że niechybnie szybko kto inny by się nim zainteresował. Było na zakończeniu szynkwasu, to i mógł się oprzeć o ściankę i jednocześnie łatwiej będzie mu porozmawiać.

Trwało to chwilę, kiedy gospodarz obsługiwał inne zamówienia, aż w końcu przyniósł mu talerz ze strawą.
- Co tam słychać? - Rzucił gospodarz
- U mnie wszystko dobrze, z tego co widzę po ruchu tu też nieźle, chociaż podobno podatki nieco wzrosły – odpowiedział Ludwig
- Taaa, ale nie na tyle by ten motłoch odstawił browar od koryta – zaśmiał się gardłowo
- Myślałem, że będzie okazja trochę porozmawiać – przyglądał się czy jego słowa docierają do adresata. Lars z kolei nachylił się bliżej do Ludwiga.
- Można mówić, po pierwsze nikt nie usłyszy a po drugie trzeba być trzeźwym aby coś zrozumieć – w jego przekrwionych oczach było widać zmęczenie, nachylił jednak ucho do Ludwiga
- Wincler Brunon, Pierre de Garden, znani są? – Lars odchylił się, spojrzał na blat po czym siarczyście opierdolił jednego z gości, który wylał piwo na blat. Swoją drogą, blat już był niemal wszędzie mokry i co jakiś czas ktoś z obsługi go przecierał równie mokrą szmatą.
- pierwszy jegomość to gnojek, powie ci to każdy z szaraczków, którzy tu mieszkają. Drugi mi się otarł coś w głowie – zamyślił się - ale to chyba jakiś znachor i pomieszkuje w mieście. Ogólnie myślę, że obaj mają cechę wspólną – rozszerzył uśmiech – pracują dla tych co groszem nie śmierdzą.
- Coo? – odezwał się jakiś pijany człowiek z boku, najwyraźniej uznał po mimice Larsa że mógł mówić do niego.
- Sroo, głupi capie! Żłopiesz to piwo od dobrej godziny. Dam ci co na żołądek, bo ode mnie głodnym wychodzić nie pozwalam! – pijak zaczął się wzbraniać, ale kiedy zobaczył kawałek kiełbasy i pajdę chleba, oczy mu się rozszerzyły i posłusznie rzucił klika miedziaków.
- Szefie, suchota nas tu dosięga! – rzucił inny z dalszej części stołu, na co Lars odmachnął ręką że już idzie.

Zupa na mięsie i kaszy była pożywna. Musiał uznać, że znacznie cieplej zrobiło mu się na brzuchu. Potem zjadł jeszcze kawałek gotowanego mięsa i chleba. W tym czasie, nie często Lars miał chwilę by podchodzić i rozmawiać z Ludwigiem. Dowiedział się jeszcze, że w razie potrzeby znajdzie dorywczą robotę dla jego chłopaków. Ruch miał spory to i towary częściej trzeba było dostarczać.

Kiedy na zewnątrz było już zupełnie ciemno, pożegnał się z Larsem i wyszedł. Droga do karczmy, w której nocowali nie była już długa, więc szybko dotarł na miejsce. Lekko kręciło mu się w głowie, to też postanowił położyć się już spać.

Offline

 

#315 2016-06-17 12:14

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Dowódca spojrzał uważniej na Erwina.
- Obowiązkiem każdego mieszkańca włości mojego mocodawcy jest pomoc w obronie. I taką pomocą jest wystawienie zbrojnej milicji. Każdy wedle możliwości. Nie przyszedłem tu porywać wam ludzi tylko szykować obronę przed goblinami. Tedy nie wydziwiajcie tylko przygotujcie chłopaka, wróci jak znikną gobliny. Chyba, że kogo innego w jego miejsce chcecie dać. Albo sami się zgłaszacie?

Offline

 

#316 2016-06-25 13:42

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- A kto będzie zajazdu bronił? Nie mam mnóstwa ludzi do obsadzenia. Sam już miałem styczność z tymi goblinami niedaleko w lesie. Zniknęli i nie wiem gdzie teraz są. Ludzie mi są potrzebni do pracy i obrony.- Erwin nie miał zamiaru oddawać chłopaka, który był mu potrzebny w majątku.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#317 2016-06-28 16:41

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Każdy ma obowiązek przyczynić się do obronności. - odparł stanowczo dowódca - Tedy jak wy się przyczynicie, skoro do milicji nie chcecie dać służącego? Ten jeden chłopak i tak nie wiele się wam przyda jak gobliny oblegać zaczną karczmę. A sami wiecie, że w ciżbie, gdzie każdy włócznie nastawi to i rycerza zatrzymać może. O ile nie pierzchnie wcześniej, rzecz jasna. Bo nawet do głowy mi nie przyszło iż uchylić byście się chcieli od obowiązków, tedy jak?

Offline

 

#318 2016-06-28 20:51

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Oficerze. Wiem jedno. Nie zabiera się ludzi zdolnych do obrony z potencjalnego miejsca ataku. Wy chcecie osłabić obronę zajazdu. Sami będziecie krążyć po okolicy polując na gobliny, w które sam Pan nie wierzysz. Ja wierzę bo sam miałem z nimi styczność. Lepiej by było gdyby to Pan dla ochrony włości okolicznych poddanych ostawił wystarczającą liczbę wojów. W wielkiej kupie nikogo Pan nie znajdzie bo gobliny szerokim łukiem będą was wymijać. A i rumoru z takimi weteranami uczynicie mnogo. Więc proponowałbym by Pan zostawił część sił do obrony a z co bardziej wytrawnymi i w umiejętności obdarzonych wyruszył na poszukiwania. Jeśli Pan znajdzie legowisko poczwar, nie omieszkam dołączyć do Pana oddziału by wyplenić to zielone ścierwo z tych ziem.- Szlachcic był stanowczy i zaczął grać jak oficer. Żołnierz raczej nie wyglądał na idiotę i nasłanego cwaniaka więc powinien podzielić pomysł.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#319 2016-06-29 23:54

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Każdy tak mówi - odparł dowódca - każdy uważa się za potencjalny cel. A ja mam rozkazy. Tedy dajcie chłopaka albo inszą pomoc. - ostatnie słowa wypowiedział groźnym tonem. - Albo sam będę musiał się obsłużyć... A tego chyba obaj byśmy nie chcieli.

Offline

 

#320 2016-07-04 21:11

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Przykro mi oficerze. Jam szlachcic a nie jakiś sołtys czy burmistrz. Ludzie pod opieką szlachcica mogą tylko jemu służyć chyba, że szlachcic wyda rozkaz. Pan oficerze nie ma nade mną takiej władzy, więc jedyną pomoc w tej sytuacji mogę zaproponować obrok dla koni i nieco żywności. Myślę, że i kwarta gorzałki by się znalazła. A i zapraszam na nocleg jeśli wola. Na mój koszt dach nad głową oferuję. Jeno dla dowódcy i adiutanta. Reszta oddziału by nie straszyć gości przy bramie może się rozbić.-


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#321 2016-07-06 15:12

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Władze to ja mam nadaną mi przez barona Hermholtza, panie szlachcic nad wami - odparł dowódca. - I jak by mi nie było pilno, to zabrałbym was do Fassenbergu to byście se wyjaśnili dokładnie wasze obowiązki z baronem. Szczęście jednak macie, tedy dawajcie obrok i żarcie. Gorzałka też dołóżcie. Z noclegu nie skorzystamy, bo jak mówiłem pilno nam.

Po chwili dodał:
- I radze wam uważać na wasz język, panie szlachcic. Komuś by mogło się to nie spodobać. - nie zabrzmiało to jak groźba, raczej ostrzeżenie.

Offline

 

#322 2016-07-06 23:06

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Panie oficerze. Nie zrozum mnie źle. O dobytek się martwię. Ludzi mi brak. Na moją pomoc możecie liczyć. Dajcie znać jak wyśledzicie gobliny. A i gdzie będziecie ruszać? W jaki rejon? Jakbyśmy uwidzieli zielonych byśmy po Was Pułkowniku posłali.- Erwinowi poprawił się z lekka humor wiedząc, że uchował chłopaka.
- Młody. Szykujcie dla oddziału co trzeba i to szybko.- Wydał rozkaz do chłopaka, który obserwował zajście z ukrycia.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#323 2016-07-07 15:49

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Na razie zbieramy milicje - odparł dowódca patrzący jak stajenny poleciał wypleniać polecenia. - Zebrać się mamy na rozstaju, godzina przed Fassenbergiem.

Erwin kojarzył to miejsce. Odbywał się tam raz w tygodniu mały jarmark, dla okolicznych wsi.

Po pewnym czasie stajenny przytaszczył 3 spore wory. Jeden z żołnierzy je odebrał i przytroczył do siodła.
- Bywajcie, panie szlachcic - powiedział dowódca - i pamiętajcie moje słowa.
Chwile potem już jechali drogą. Zapewne w kierunku ich sąsiada.

Offline

 

#324 2016-07-07 23:12

 Hakon

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/Mistrz_zpsooynwnav.jpg

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2011-03-02
Posty: 696
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

- Powodzenia Kapitanie. Niech bogowie wam sprzyjają.- Erwin podniósł dłoń na pożegnanie.
- Dajcie znać jak złapiecie ślad goblinów. Z chęcią dołączę. Teraz muszę dobytku pilnować, ale mówię Wam Kapitanie. Z chęcią ruszę jak ich namierzycie.- Von Duneberg bardzo chciał ruszyć w akcję. Nie lubił do końca roli ziemianina. Marzyła mu się od jakiegoś czasu chwała wojownika a nie ziemianina.
Patrzył z lekkim smutkiem na oddalający się oddział.


NIECH BĘDZIE POZDROWIONY TEN CO ZMIENIA DROGI

Offline

 

#325 2016-07-13 15:26

Mike

http://i1102.photobucket.com/albums/g441/selok/forum/admin_zpsr7uroqvw.jpg

Zarejestrowany: 2010-12-30
Posty: 716
Punktów :   

Re: Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej?

Dalszy dzień nie obfitował już w wydarzenia. Gości praktycznie nie było. Co dało się zrobić było zrobione, pozostało czekać. Na wieczerzę, potem na noc, a na końcu na to co nowy dzień przyniesie.

Niestety, nie dane było Erwinowi doczekać następnego dnia.
- Panie! - usłyszał wrzask rychtując się do spania, akurat był w samych kalesonach - Pali się! Ogień!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Острово Hotels US Virgin Islands Weekend wellness w Ciechocinku Regał z drewna